„Feminist Fight Club” napisała dziennikarka i redaktorka pracująca w fundacji Sheryl Sandberg. Zanim jednak wpadła na pomysł tego praktycznego poradnika, z którego można też wyciągnąć sporo wiedzy teoretycznej, sama zmagała się z nierównościami na rynku pracy. Nie inaczej było z jej koleżankami, z którymi tworzyła nieformalny krąg wsparcia, przestrzeń, gdzie mogły ponarzekać na niesprawiedliwość, wyrzucić z siebie frustrację i poszukać wspólnie rozwiązań aktualnych problemów. Bennett przyznaje, że z jednej strony za tym kręgiem stały realne potrzeby, a z drugiej inspiracje tego typu kobiecymi zgromadzeniami, które zapisały się na kartach herstorii.

Taka książka z konkretnymi rozwiązaniami jest w naszym odczuciu szalenie potrzebna. Bo niby wiemy, czym jest seksizm, rozpoznajemy go, wyczuwamy, ale niezależnie, czy jest mniej, czy bardziej oczywisty niekoniecznie umiemy zareagować, nie mamy od razu ciętej riposty na końcu języka czy nie wiemy, do kogo zwrócić się po pomoc. A żeby z seksizmem się rozprawić, trzeba bezwzględnie reagować, nie pozwalać sobie na niego, nie puszczać mimo uszu głupich zaczepek, nie podejmować zwalanych na nas obowiązków. Reagowanie to też uświadamianie, bo czasem za seksizmem nie stoją złe intencje, czasem jest to to bardzo głęboko zakorzenione (co nie jest usprawiedliwieniem, co najwyżej okolicznością łagodzącą), że trzeba otworzyć komuś oczy – objaśnić świat – że się odniosę do książki Rebeki Solnit „Mężczyźni objaśniają mi świat”. Reagować wypada również, niezależnie od płci, kiedy jesteśmy świadkami seksistowskiego zachowania.

W książce Bennett znajdziecie więc porady, jak walczyć z typami nagminnie przerywającymi wypowiadającym się kobietom, kwestionującymi kompetencje kobiet, próbującymi zrzucić na nie swoje obowiązki lub dołożyć im takie typowo ich zdaniem „kobiece”. Jest też o tym, jak zwalczyć swoją wewnętrzną sabotażystkę, według której masz za mało kompetencji czy nie zasłużyłaś na podwyżkę. Zresztą o negocjowaniu warunków pracy i płacy autorka również pisze. 

Oczywiście porady zamieszczone w książce nie będą pomocne w każdej sytuacji, ale bez wątpienia mogą zainspirować do znalezienia swoich trików czy podjęcia antyseksistowskich działań w ogóle. Uświadamiają też, jak jeszcze dużo jest do zrobienia, choć niby żyjemy drugiej dekadzie XXI wieku i równość powinna być na porządku dziennym. Książkę jak najbardziej mogą, a nawet powinni przeczytać mężczyźni, przygotowany jest dla nich nawet cały rozdział („Jak mieć fiuta, nie będąc chujem”). To też książka o byciu dobrą dla siebie, wierzeniu w siebie, o tym, że niezależnie od płci należy nam się szacunek, i o ludzkiej solidarności.

 1 FEMINIST FIGHT CLUB Jessica Bennett

Fot. materiały prasowe