Na ekrany polskich kin trafił film „Girl”, wzięła już Pani udział w dyskusji na jego temat, udzieliła wywiadów. Chciałam więc zacząć od tego, co urzekło Panią w tym filmie na tyle, że stwierdziła Pani, że warto o nim rozmawiać?

Alicja Długołęcka: W takich sytuacjach najpierw rozpatruję, czy film po prostu mi się podoba, czy przekonuje mnie na gruncie osobistym. Nie podchodzę do niego jako terapeutka czy edukatorka a jako osoba. A ten film podobał mi się bardzo, poruszył mnie, jest świetnie nakręcony, gra aktorska jest genialna. Postać reżysera również jest interesująca, bo to osoba niezwykle młoda, która wnosi pewnego rodzaju wrażliwość, świeżość. Gdy przeczytałam o kulisach powstawania filmu, przekonałam się, że tworzenie go było też ważnym procesem tożsamościowym dla samego reżysera. „Girl” bazuje na doświadczeniach prawdziwej dziewczyny – tancerki Nory Monsecour – którą reżyser poznał i która brała aktywny udział w powstawaniu tego obrazu. Lukas Dhont w jakiś sposób się z nią identyfikował – nie płciowo, ale w swojej własnej drodze do odkrywania siebie. I to się czuje w tym filmie. Gdy obejrzałam „Girl”, nawet bardziej niż temat transpłciowości, który pojawia się w większości tekstów o filmie, moją uwagę zwrócił temat tworzenia się tożsamości. Dhont opowiada przecież o dojrzewaniu. Dla mnie „Girl” to więc film absolutnie uniwersalny. Obraz o odważnym stawianiu sobie pytania, kim jestem. Bez względu na wszystkie etykiety. Właściwie każdy z nas w okresie dorastania stawia sobie przecież takie pytanie. Główna bohaterka – Lara – jest zamknięta w sobie, milcząca, i mimo bardzo dobrych chęci jej ojca, nie udaje mu się do niej dotrzeć. To także bardzo charakterystyczne dla relacji rodziców z nastoletnimi dziećmi. „Girl” jest więc filmem o byciu nastolatkiem w świecie dorosłych. A ta transpłciowość głównej bohaterki tylko potęguje jej nastoletnie doznania.

 

Mamy tu perspektywę transpłciowej dziewczyny, ale tak jak Pani zauważyła – również mnóstwo uniwersalnych dla procesu dojrzewania motywów. Myślę, że to bardzo dobry sposób opowiadania, bo ułatwiający widzowi identyfikowanie się z Larą.

Alicja Długołęcka: Myślę, że to, czy zaczniemy identyfikować się z główną bohaterką, zależy od tego, z jakim nastawieniem będziemy ten film oglądać. Jeśli skupimy się tylko na wierzchniej warstwie, to się nie stanie. Np. binarny nastolatek stwierdzi, że to film nie o nim, może obejrzy go jako ciekawostkę. Rodzic, który nie będzie otwarty, potraktuje „Girl” przede wszystkim jako film o transpłciowej nastolatce a nie po prostu o nastolatce. Osoba transpłciowa stwierdzi, że to nie jej historia. Zresztą pod adresem Dhonta często padał zarzut, że zbytnio skoncentrował się na ciele, że dokonał pewnej fetyszyzacji transpłciowości, przedstawił tę historię z punktu widzenia cismężczyzny. Natomiast jeśli spojrzymy na ten film nie jako na manifest a jak na pewnego rodzaju studium psychologiczne, to staje się on wiarygodny w każdym wymiarze.

 

Dla mnie czymś ciekawym w tym filmie i pewnego rodzaju nowym tropem w szeroko pojętym kinie queerowym jest fakt, że Dhont koncentruje się przede wszystkim na głównej bohaterce i jej konflikcie wewnętrznym. Tymczasem konflikt z otoczeniem jest gdzieś na drugim planie. Przypomina mi się tutaj np. „Fantastyczna kobieta”, w której główna bohaterka spotyka się nie tylko z przemocą słowną, ale i fizyczną ze strony rodziny byłego partnera, cały film jest tym mocno wypełniony, wszyscy są przeciwko niej. W „Girl” oczywiście te relacje z otoczeniem też są skomplikowane, ale wydaje mi się, że punkt ciężkości tkwi gdzie indziej – w trudnej relacji Lary z samą sobą, z ciałem, w związanych z tym emocjach.

Alicja Długołęcka: Ja w tym miejscu się nie zgodzę, bo te relacje z otoczeniem są tylko pozornie pozytywne i myślę, że istotnie odbijają się na relacji Lary z ciałem. Poza tym ta koncentracja na ciele dotyczy każdej osoby w okresie nastoletnim, zwłaszcza nastolatki, a tym bardziej tancerki. I tutaj dopiero można dodać: transpłciowej tancerki. Co oczywiście wzmacnia jej zmagania po tysiąckroć. Warto też zaznaczyć, że Nora, czyli bohaterka, której doświadczeniami inspirowany był film, bardzo wyraźnie podkreślała, że zależało jej, by osoba, która ją zagra świetnie tańczyła.

 1 Girl Alicja Dugoecka

kadr z filmu „Girl”

Tak właściwie był to główny warunek, bo Nora Monsecour i Lucas Dhont zdecydowali, że na casting może przyjść każdy, niezależnie od płci, zależało im przede wszystkim na znalezieniu osoby w określonym wieku, z umiejętnościami tanecznymi właśnie i oczywiście aktorskimi.

Alicja Długołęcka: Tak, to był główny warunek tej transpłciowej, rzeczywistej kobiety. I to jest ważne. Ja nie powiedziałabym, że relacje z otoczeniem są na drugim planie. I dodałabym, że są bardzo trudne. Lara jest tak właściwie kompletnie sama, co również jest dla wielu nastolatków typowe. Ojciec bardzo ją kocha i bardzo się stara, ale występuje między nimi wyraźna bariera komunikacyjna. Nie ma matki. Nie wiadomo, gdzie jest. Postać centralna w identyfikacji kobiecej jest więc nieobecna. To też jest moim zdaniem bardzo symboliczne.

 

Nie ma też najlepszej przyjaciółki czy przyjaciela, którzy także są przecież przeważnie mocno obecni w trakcie dojrzewania i pozwalają nam przez nie w miarę „bezkolizyjnie” przejść.

Alicja Długołęcka: Dokładnie. Relacje z rówieśnicami nie dość, że wzmocnione rywalizacją i katorżniczą pracą charakterystyczną dla szkoły baletowej, stają się relacjami przemocowymi. I powiedziałabym nawet ostrzej: skrajnie przemocowymi, a ta przemoc wiąże się właśnie z ciałem, z intymnością. Tę sytuację, która zaistniała podczas wspólnego nocowania dziewczyn z klasy można porównać do gwałtu na psychice. Idźmy dalej i spójrzmy na terapeutę Lary. Niby jest pełen dobrej woli, ale sugeruje heteroseksualność osobie, która dopiero się odkrywa. W wyniku tego Lara powtórnie zadaje sobie gwałt, czyli robi fellatio swojemu sąsiadowi, choć wyraźnie nie ma na to ochoty i możemy zakładać po rozmowie dziewczyny z ojcem w samochodzie, że to, co Lara zaczyna odczuwać, jest raczej natury homoseksualnej. Przyjrzyjmy się lekarce – ona jest pokazana i zagrana jako teoretycznie bardzo pozytywna, sprzyjająca bohaterce osoba, ale koniec końców jej działania sprowadzają się do postawienia Larze warunku – będziesz mogła stać się kobietą w medycznym rozumieniu, jeśli spełnisz najpierw wszystkie nasze kryteria. Lara jest więc całkowicie opuszczona i z kimkolwiek się nie zetknie, trafia na jakieś bariery. Jest dopiero nastolatką, więc nie musi jeszcze w sposób sprecyzowany rozumieć swojej seksualności, bo skąd niby ma to wszystko wiedzieć. Nie musi też mieć jeszcze rozwiniętej asertywności i umiejętności komunikacyjnych. Ona dopiero się siebie uczy. I na pewno byłoby jej znacznie łatwiej, gdyby pojawił się ktoś, z kim udałoby się jej wypracować szczere porozumienie.

 

Chciałam wrócić do postaci psychoterapeuty. Jestem ciekawa, jak Pani, również jako terapeutka, postrzega jego podejście? W trakcie oglądania filmu kilkakrotnie czułam sprzeciw wobec jego sugestii. Powiedziałyśmy już o tej związanej z orientacją psychoseksualną, ale nie podobało mi się też m.in. przekonywanie Lary, by weszła w jakąś relację. Przecież to 15-letnia dziewczyna, może jeszcze bardzo długo nie mieć ochoty, czy to na wchodzenie w jakikolwiek związek, czy na inicjację seksualną.

Alicja Długołęcka: W stanie emocjonalnym, w jakim znajduje się bohaterka, która nosi w sobie wiele niepokojów związanych z ciałem, nakłanianie jej do wchodzenia w jakąś relację może być bardzo niebezpieczne. Akceptacja modelowo powstaje na gruncie odkrywania siebie – nie zaś dzięki odkrywaniu naszego ciała przez kogoś innego. W pewnym sensie terapeuta namawia więc Larę do ryzykownego zachowania, co widzimy, jak się kończy we wspomnianej już scenie.

 

Lara przychodzi do swojego sąsiada, zaczynają się całować, nie czuje się komfortowo z jego dotykiem, później następuje fellatio i dziewczyna wybiega z mieszkania. Ta scena skojarzyła mi się też z bardzo z częstymi doświadczeniami nastoletnich dziewczyn, które są z różnych stron poddawane presji, by już rozpocząć życie seksualne, a więc nieraz podejmują się czynności, do których wcale nie są przekonane. Bywa też tak, że w związku z tym w ostatniej chwili się wycofują.

Alicja Długołęcka: Często się tak dzieje. Podobno coraz częściej. Niedawno pisałam książkę o młodzieży i analizowałam różne schematy związane z inicjacją seksualną. Kiedyś bardzo często dziewczyny „oddawały się” z miłości i celowo używam tu tego nacechowanego określoną narracją określenia. „Oddawały się”, a więc umożliwiały chłopakom penetrację waginalną, przeważnie nie mając zielonego pojęcia o łechtaczce, nie znając swojego ciała. Tu w ogóle nie liczyła się przyjemność dziewczyn. Nic dziwnego, że po takim pierwszym razie seks często wydawał się im przereklamowany i dopiero później odkrywały, że wcale tego zbliżenia nie chciały. Obserwuję, że dziś presja coraz częściej dotyczy nie penetracji a fellatio. Dziewczyny przymusza się, by to robiły, choć nieraz nie czerpią one z tej czynności żadnej przyjemności. Oczywiście cunnilingus już nie cieszy się taką popularnością, wielu chłopców nie chce go robić, uważa za niehigieniczny, natomiast branie penisa do ust stało się pewnego rodzaju warunkiem wkroczenia w życie seksualne. Nie ma to często nic wspólnego ani z intymnością, ani z podnieceniem, ani z fantazją. Oczywiście w ogóle rzadko te pierwsze doświadczenia seksualne są świetne i super satysfakcjonujące (choć pewnie istnieją wyjątki od tej reguły). Tutaj jednak chodzi o coś innego – o pewną niebezpieczną tendencję, w ramach której dziewczyny czują się do czegoś przymuszone. Jeśli tak jak Pani zasugerowała, spojrzymy na tę scenę w ten sposób – rzeczywiście zachowanie Lary jest po prostu bardzo nastolatkowe. Tutaj jeszcze presję stwarza osoba starsza, znacząca, autorytet. To terapeuta sugeruje jej, by spróbowała wejść w jakąś relację. W ogóle każdy coś Larze sugeruje: ojciec – żeby się komunikowała, rówieśnice – że nie jest pełnoprawną dziewczyną i bielizna w niczym jej tu nie pomoże, lekarka – że na zmianę musi sobie bohaterka zasłużyć, a terapeuta – że chyba coś jest z nią nie tak, skoro nie biega za chłopcami.

 

Zdziwiło mnie również negatywne podejście terapeuty do faktu, że Lara chce odliczać dni do końca terapii hormonalnej. To wydało mi się zupełnie naturalnym podejściem. Gdy jest się nastolatką, czekanie na coś pół roku, rok albo półtora wydaje się wiecznością. A ona przecież nie czeka na coś błahego, a na zakończenie kluczowego dla niej procesu.

Alicja Długołęcka: Na tym etapie życia, na którym jest Lara, czekanie na coś tak długo, to po prostu abstrakcja. Choć więc pozornie większość osób wokół bohaterki wydawała się życzliwa, możemy tak po nastolatkowemu stwierdzić, że po prostu nikt jej nie rozumiał. I to przede wszystkim o tym jest dla mnie ten film.

2 Girl Alicja Dugoecka 

kadr z filmu „Girl”

Zastanawiam się, czy gdyby któraś z tych relacji potoczyła się inaczej – czy to z psychoterapeutą, czy z rówieśniczkami, czy z ojcem – to można by uniknąć tego drastycznego finału?

Alicja Długołęcka: Zawsze możemy w to wierzyć. Myślę, że ta historia mogłaby się potoczyć inaczej przede wszystkim, gdyby nie doszło do przemocowych sytuacji w środowisku rówieśniczym, bo te relacje są dla nastolatków kluczowe. Postać psychoterapeuty też jest tu bardzo ważna. Gdyby on jako specjalista wytłumaczył Larze, że to absolutnie normalne, że ona w tym wieku może zadawać sobie różne pytania związane z jej seksualnością, to jest prawdopodobne, że do tego finału by nie doszło. Dużo osób traktuje ten filmowy finał wyłącznie jako akt dramatycznej autokorekty. Dla mnie ma on szersze znaczenie – wpisuje się w pewną tendencję dotyczącą nastoletnich dziewczyn. Mówię o dziewczynach, które czują, że nikt ich nie słucha, nikt nie rozumie, że cierpią w samotności i odreagowują na swoim ciele, np. tnąc skórę na udach czy brzuchu.

 

Też miałam takie skojarzenie. Bo zarówno w przypadku Lary, jak i dziewczyn, które się tną, przeważnie te emocje są mocno skotłowane w środku i zadanie sobie bólu staje się dla nich jedynym ujściem, przynosi jakieś oczyszczenie.

Alicja Długołęcka: Dlatego cięcie to tak dramatyczny problem wielu nastolatek. Ale można się też karać na inne sposoby – np. poprzez zaburzenia odżywiania. W tym przypadku wynika to również z presji społecznej, by ciało wyglądało w odpowiedni sposób.

 

W ramach tańca Lara też mocno forsuje swoje ciało, widzimy choćby zakrwawione stropy…

Alicja Długołęcka: Lara jest dla siebie w niepojęty dla nas sposób wymagająca.

 

Zastanawiałam się też nad reakcjami nauczycieli w szkole baletowej. Ich działania znów z pozoru były akceptujące, ale w praktyce część mogła mocno ranić. Pojawił się u mnie bardzo duży emocjonalny dyskomfort np. w trakcie oglądania sceny, gdy nauczyciel poprosił Larę o zamknięcie oczu, by reszta dziewczyn mogła podnieść ręce, jeśli czuje się źle z tym, że przebierają się we wspólnej szatni.

Alicja Długołęcka: To też była sytuacja przemocowa. Albo jesteśmy konsekwentni i szanujemy tożsamość płciową tej osoby, jej emocje, decyzje lekarzy i traktujemy człowieka na serio, albo nie. Takie zachowanie nauczyciela to było po prostu publiczne zakwestionowanie tożsamości płciowej Lary. I wywyższenie tego, co biologiczne, nad to, co psychospołeczne. To był przejaw skrajnego lekceważenia ze strony nauczyciela i to w kwestii tożsamościowo dla Lary szalenie ważnej. Bardzo dobrze, że zwróciła Pani uwagę na tę scenę, bo myślę, że to był moment, w którym być może zrodziła się ta przemoc, która była później zastosowana ze strony rówieśniczek.

 

Zdarza się, że to, co robią nauczyciele podchodzi pod przemoc psychiczną, wiele osób udaje też, że mniejszości po prostu nie ma, nie chce organizować tęczowych piątków, co tłumaczone jest tym, że szkoła nie jest miejscem dla polityki. Tak jakby kwestie związane z tożsamością płciową czy orientacją psychoseksualną były kwestiami politycznymi. Z perspektywy nastolatka są to kwestie podstawowe, tożsamościowe, głęboko emocjonalne, w żadnym razie nie polityczne. 

 

Właściwie to, co zrobił nauczyciel miało następujący przekaz: to, kim czuje się Lara, jest mniej ważne od tego, jak odbiera ją otoczenie. A jeśli coś takiego komunikuje nam autorytet, osoba starsza, nauczyciel, daje to przyzwolenie na pewne zachowania.

Alicja Długołęcka: Dokładnie, proszę zauważyć, że obydwa tarcia z rówieśniczkami (scena, w której Lara jest zmuszana do obnażenia się i wzięcia prysznica oraz scena podczas nocowania, o której już mówiłyśmy) mają miejsce już po tym zajściu w sali lekcyjnej. Poza tym zarówno pierwsza, jak i druga sytuacja dotyczy nagości, jest zamachem na intymność bohaterki. Ogromnie dużo zależy od tego, na jakich rówieśników się trafi. Natomiast trudno określić, gdzie znajdziemy najbardziej otwarte, życzliwe, młode osoby. Wcale nie jest tak, że młodzież ze środowisk patologicznych jest mniej tolerancyjna – nie możemy robić takiego uproszczenia. Nieraz to właśnie renomowane szkoły są wylęgarnią przemocy. Zresztą w filmie było to świetnie pokazane. Krzywda słowna, jaką może wyrządzić drugiej osobie inteligenta dziewczyna o wysokim statusie, może boleć o wiele bardziej niż przemoc natury fizycznej. Jeśli jednak trafi się na dobrą młodzież, do takich sytuacji nie dojdzie. Widzę to na przykładzie szkoły mojej córki. Na początku pierwszej klasy liceum przez jakieś 2 tygodnie pojawiały się seksistowskie czy homofobiczne teksty, ale młodzież reagowała i takie zachowania zostały zdławione w zarodku. Dziewczyny i chłopcy okazali się bardzo świadomi i kiedy zwrócili komuś kilka razy uwagę, że nietolerancyjne zachowanie to po prostu obciach, to więcej się to już nie powtórzyło. Myślę, że taki sprzeciw w grupie rówieśniczej działa w tego typu sytuacjach najlepiej. Naprawdę młodzież potrafi świetnie reagować i w wielu przypadkach zachować się o wiele mądrzej niż nauczyciele. To dorośli są najgorsi. Zdarza się, że to, co robią nauczyciele podchodzi pod przemoc psychiczną, wiele osób udaje też, że mniejszości po prostu nie ma, nie chce organizować tęczowych piątków, co tłumaczone jest tym, że szkoła nie jest miejscem dla polityki. Tak jakby kwestie związane z tożsamością płciową czy orientacją psychoseksualną były kwestiami politycznymi. Z perspektywy nastolatka są to kwestie podstawowe, tożsamościowe, głęboko emocjonalne, w żadnym razie nie polityczne. Oczywiście bywa też tak, że nauczyciele tworzą przychylną atmosferę. Jeśli np. jest tak, że jeden z nauczycieli jest gejem, jest wyautowany, a inni nauczyciele go lubią i szanują, to do młodzieży trafia ważny przekaz. Dlatego trzeba się wspierać, trzeba zabierać głos, nawet, gdy może być to dla nas niewygodne.

 

Odkąd stworzyłyśmy „G’rls ROOM”, odzywa się do nas bardzo dużo młodych dziewczyn, które mają świadomość różnych problemów, naświetlają je, reagują. Jestem pod dużym wrażeniem tych młodych osób, jednak zawsze zastanawiam się, na ile jest to reprezentatywna grupa, czy polska młodzież rzeczywiście jest coraz bardziej otwarta, tolerancyjna, czy to jakaś forma „bańki”, bo takie przekazy do mnie częściej docierają.

Alicja Długołęcka: Trudno powiedzieć, ja mam sporo doświadczeń z młodzieżą i studentami i z ich postawami bywa bardzo różnie. Z jednej strony zdarzają się okropne zachowania, wyśmiewanie, ignorowanie, uprzedzenia, z drugiej – są też osoby, u których dostrzegam bardzo wysoki poziom refleksji i co chyba jeszcze ważniejsze: chęci zrozumienia. Chyba ta chęć najbardziej mnie rozczula, bo świadczy o wzajemnym zaufaniu, ciekawości. Oznacza, że choć mogę się pewnych rzeczy obawiać, choć może jest gdzieś we mnie mieszanka różnorodnych emocji, mam też świadomość, że może to wynikać z tego, że czegoś nie rozumiem. A chcę to zrozumieć, więc staram się dotrzeć do kogoś, kto jest bliżej danego tematu niż ja, aby mi to wytłumaczył. Myślę, że nadmierna tolerancja może prowadzić do tego, że wcale nie staramy się zrozumieć, z góry wszystko akceptujemy, ale w sposób bardzo powierzchowny. Oczywiście dobrze, że gdy punktem wyjścia jest otwarte, pozytywne nastawienie, ale to nie wszystko – czasem warto wejść w temat głębiej, przyjrzeć się, o co tak naprawdę chodzi, by móc akceptować głębiej, mocniej, mądrzej. I tu najwięcej nauczy nas bliska relacja z osobą, która się od nas różni (czy to orientacją psychoseksualną, czy narodowością itd.), działanie na rzecz jakiejś organizacji, bezpośrednie kontakty, doświadczenia. Liczy się przede wszystkim nie wiedza a postawa. Nie chodzi o to, by jak najwięcej wiedzieć, ale by jak najwięcej zrozumieć i poczuć. Oczywiście ktoś może po prostu wpisać hasło „homoseksualizm” w wyszukiwarkę i na ślepo przeglądać setki wyników, ale może też po prostu porozmawiać z taką osobą czy zajrzeć na stronę organizacji.

3 Girl Alicja Dugoecka 

kadr z filmu „Girl”

W sieci można znaleźć rożnej jakości informacje. A śledząc określone kanały, można mieć wręcz dostęp wyłącznie do informacji uproszczonych, a nawet przekłamanych. Gdyby w szkołach była solidna, rzetelna edukacja seksualna, też pewnie można by uniknąć wielu negatywnych postaw, czy to młodzieży, czy dorosłych.

Alicja Długołęcka: Pewnie tak, ale akurat w tym momencie, przy obecnej sytuacji politycznej, po raz pierwszy jestem za tym, by w tej wersji, jaka jest, edukacji seksualnej w szkołach nie było. Bo jak miałyby teraz wyglądać te zajęcia? Z absurdalnym, chorym programem, z zastraszonymi nauczycielami, z wyrażaniem zgody przez rodziców na uczestnictwo dzieci w zajęciach? To nie ma żadnego sensu. Choć oczywiście uważam, że w szkole powinno być miejsce na takie lekcje – ale prowadzone rzetelnie, zgodnie z wiedzą naukową, przez dobrze przygotowanych i szanowanych przez młodzież nauczycieli. Natomiast dziś dostęp do wiedzy jest bardzo łatwy. I powiem nawet złośliwie – jeśli ktoś chce, to wszystkiego się dowie. Można poświęcić 5 minut i sprawdzić choćby definicję pojęcia „transpłciowość”, poszukać tekstów transpłciowych blogerów.

 

A co z osobami pracującymi w szkołach czy na uczelniach? Wiem, że w tym momencie to i tak utopia, ale czy Pani zdaniem powinni oni zaliczać jakieś kursy na temat seksualności?

Alicja Długołęcka: Jeśli jakikolwiek dorosły ma styczność z młodzieżą – a dotyczy to zarówno rodziców, jak i nauczycieli – to uważam, że ma po prostu obowiązek posiadać wiedzę na temat kształtowania się tożsamości, w tym obszarów związanych z seksualnością. Wiedzę zgodną ze standardami psychologii i seksuologii. Natomiast nie uważam, by kursy były tu najlepszym rozwiązaniem, bo nauka dowodzi, że sama wiedza jest niewystarczająca, nie zmieni postawy. Musi dojść do tego jeszcze przeżycie, osobiste doświadczenie.

 

Czyli wyobraźmy sobie np., że homofobiczny dorosły pracujący w szkole odbywa taki kurs. Sama wiedza nic nie zmieni w jego podejściu?

Alicja Długołęcka: Raczej nie. Natomiast jeśli nauczyciel będzie miał tak zwane kompetencje miękkie, to będzie z założenia akceptował młodzież, z którą będzie pracował. Bez względu na to, kim są. I jeśli będzie potrzebował pogłębić wiedzę na jakiś temat, np. tożsamości płciowej, to po prostu sięgnie po odpowiednią książkę, spotka się ze specjalistą, zwróci do źródła, znajdzie informacje w sieci. Żeby być dobrym pedagogiem, trzeba też rozumieć, jak kształtuje się osobowość w trakcie dorastania. Ja wiem, że zabrzmi to protekcjonalnie, ale uważam, że byłoby nie na poziomie, gdybym kłóciła się teraz całkiem na serio z nastolatkiem jako osoba dorosła, dużo starsza. Nawet jeśli się z nim nie zgadzam, to powinnam się cieszyć, że myśli, analizuje, zadaje sobie pytania, czemuś się sprzeciwia. Powinnam wiedzieć, że to, co mówi dziś, może być zupełnie nieaktualne jutro, za tydzień lub miesiąc. Może jeszcze sto razy zmienić poglądy, może mówić coś, co uważam za głupoty, ale powinnam podejść do tego z dystansem, bo tożsamość tej osoby dopiero się kształtuje. Oczywiście sprawa ma się zupełnie inaczej, gdy spotykam się jak równy z równym z innym dorosłym – wtedy mogę już nie mieć litości (śmiech). Wytykać seksizm, homofobię, rasizm, faszyzm, brak wiedzy, uproszczenia w myśleniu, złe argumentowanie. Żeby być dobrym pedagogiem, trzeba rozumieć, że tożsamość nastolatka to taka migocząca tożsamość. Ona dopiero pączkuje – niebawem jakaś gałąź uschnie i odpadnie, inna rozkwitnie… Właściwie zupełnie nie wiadomo jeszcze, co się z tego wszystkiego zrodzi i to jest fascynujące. A w tym procesie kształtowania się tożsamości seksualność gra olbrzymią rolę. Nauczyciel, terapeuta, pedagog czy rodzic powinien starać się wesprzeć i zrozumieć młodą osobę w tym wymagającym dla niej czasie a nie oceniać.

1 girl alicja dugoecka girls room

Alicja Długołęcka

Fot. materiały prasowe