Czyli jak to, nie uprawiasz seksu? Nie lubisz? Jesteś „dziewicą”, „prawiczkiem”? Czy po prostu jesteś oziębła? Z takimi reakcjami spotykają się ASy (czy też Ace’y, jak nazywają siebie osoby aseksualne). Aseksualność budzi zdziwienie: niektórym trudno zaakceptować, że ktoś po prostu nie jest zainteresowany seksem. Bywa też całkowicie niezrozumiany. Nie tak dawno w lewicowym zakątku internetu popularny był mem przedstawiający flagi różnych mniejszości seksualnych, przy czym w miejsce ASów wstawiono logo partii KORWiN. O tym przypadku na portalu Krytyki Politycznej pisała Patrycja Wieczorkiewicz pod wiele mówiącym tytułem „Aseksualni korwiniści, czyli beka z mniejszości”. To tylko przykład tego, jak zasadniczo otwarte środowisko może wykluczyć już marginalizowanych.

A przecież seksualność nie jest zero-jedynkowa. Nawet będąc względnie świadomą/świadomym, nie zawsze uda się ominąć terminologiczne pułapki, na co wskazuje Agata Loewe, PhD – psychoterapeutka, seksuolożka, założycielka Instytutu Pozytywnej Seksualności. Gdy pytam o to, czy ASy odnalazły się w środowisku niehetero, odpowiada, że jako psychoseksuolożka ma problem z terminem LGBTQIA+, gdyż różne tożsamości, orientacje i preferencje wrzucone są tu do jednego worka. „Używam zatem, za Dominikiem Daviesem z Londynu (PinkTherapy.com), skrótu GSRD (Gender, Sexual, Relationship Diversities) – różnorodności seksualno-genderowo--relacyjne. Osoby asekualne mogą być hetero-, homo- i biseksualne, mogą być transpłciowe czy niebinarne, mogą mieć różne fetysze, być poliamoryczne albo znaleźć ukojenie w kinku/BDSM czy tantrze. Mogą też nie mieć nic wspólnego z ruchami wszelkiej maści i też mieć dostęp do godnego traktowania z poszanowaniem praw seksualnych człowieka”.

As pół-kier

To nie tak, że osoby aseksualne wcale nie uprawiają seksu, chociaż może tak być. O różnych odcieniach szarości – bo to właśnie ten kolor, na równi z fioletem oznaczającym społeczność, jest symbolem ASów – opowiada mi BB. „Myśl o tym, że jestem aseksualna, pojawiła się jakieś dwa, trzy lata temu. Wtedy jednak odrzuciłam tę możliwość. W stu procentach przekonałam się, że jestem ASem w tym roku. A to dzięki edukacji – brałam udział w warsztatach poświęconych tematyce LGBTQIA+ i tam uzmysłowiłam sobie, że jestem demiseksualna. To znaczy, że odczuwam pociąg fizyczny tylko do osób, które już znam i z którymi zdążyłam zbudować bliską relację”. Wiedza pomaga w identyfikacji i – jak mówi BB – jest również wyzwalająca. „Poświęciłam wiele czasu, by poznać siebie. Świadomość, kim jestem, jest dla mnie bardzo ważna – wiem, że jestem typem romantycznym, chciałabym kiedyś założyć rodzinę. Ale też nie odczuwam żadnego braku, nie mam ciśnienia na seks czy podryw. Nie jestem oziębła – po prostu potrzebuję specjalnych warunków”.

Twoje związki zazwyczaj zaczynają się od przyjaźni? Pierwsza randka jest dla ciebie dużo bardziej znacząca niż dla twoich znajomych? Nieznajomi raczej cię nie pociągają, a jeśli już w kimś się zauroczysz, to na dobre? Może po prostu jesteś demiseksualna/y czy też demiromantyczna/y. Można być typem romantycznym lub aromantycznym – gdy nie czuje się pociągu do żadnej z płci. Wyróżnia się też hetero-, homo-, biromantyków. Wśród orientacji znalazła się najszersza panromantyczność oraz poliromantyczność, czyli pociąg romantyczny do osób o niektórych tożsamościach płciowych. A to wszystko w ramach aseksualności. O swojej aromantyczności mówi Ola: „Nie odczuwam pociągu romantycznego. Wciąż jednak się waham, nie chciałabym nakładać na siebie jakiejś etykietki. Umiem stwierdzić, że ktoś jest ładny czy interesujący, ale nie dotyczą mnie te wszystkie fizyczno-seksualne aspekty. Wystarczy mi, że drugi człowiek zwyczajnie jest”.

Zrozumieć siebie

To wcale nie jest brak libido ani choroba, którą trzeba diagnozować i leczyć. Jak tłumaczy Agata Loewe: „Wielu psychoseksuologów uważa, że normą seksuologiczną, czyli tym, co określa zdrowie, jest obecność zainteresowania seksem. Jeżeli jeden z partnerów ma potrzeby, a drugi nie, to w tradycyjnej terapii duża część uwagi skupi się na osobie, która »stwarza problem«. Dla podkreślenia pewnego paradoksu zaznaczę, że dokładnie to samo dzieje się w parach, w których jeden z partnerów oskarży drugiego o seksoholizm, czyli zbyt duże potrzeby. Cały ten ambaras, żeby dwoje (czy więcej) chciało na raz… No i wciąż znajdą się »specjaliści« leczący homoseksualność czy fetyszyzm oraz tacy, którzy zobaczą w aseksualności jednostkę chorobową. Tymczasem terapia osób z, nazwijmy to roboczo, nienormatywnymi (statystycznie) seksualnościami głównie polega na pracy afirmatywnej, czyli pracujemy nad tym, jak zwiększyć samowiedzę, samoakceptację, w jaki sposób wyznaczać granice i komunikować je na zewnątrz, w jaki sposób dokonywać coming outu, komu się ujawniać, jak negocjować swoje reguły romantyczne i seksualne, jak sobie radzić w sytuacjach trudnych czy kiedy współtowarzyszą nam objawy depresyjne czy lękowe. Jest wiele obowiązujących definicji aseksualności. Ta, która mnie interesuje, jest ukuta z klientką/em w gabinecie w kontekście indywidualnym. Czyli to, jak on czy ona rozumie własną aseksualność, ma dla mnie największe znaczenie”.

Do Loewe i Instytutu Pozytywnej Seksualności często trafiają osoby, które już wykonały pewną pracę, by się poznać – czasem są już po wstępnej diagnozie w innym gabinecie. „Przy większości problemów psychoseksuologicznych należy wykluczyć zaburzenia medyczne czy czynniki mogące dawać podobne objawy. Jeżeli osoba doświadcza przemocy, jest w głębokiej depresji, w trakcie radykalnych zmian życiowych czy pod wpływem substancji psychoaktywnych, to trudno o jasny obraz sytuacji. Zatem wizyta u ginekologia, endokrynologa czy urologa jest niemal zawsze obowiązkowa”. Osoby, które zgłaszają się do Instytutu na konsultacje, często mówią o tym, że straciły ochotę na seks, że partner/partnerka ma pretensje o niskie pożądanie z ich strony lub że seks mógłby w ogóle dla nich nie istnieć. Bywa, że problemem jest brak orgazmu, ból przy podejmowanych próbach seksualnych bądź traumatyczne doświadczenia. Niektórym przeszkadza fakt, że wszystko wokół emanuje seksem. „Wszystkie te zgłoszenia mogą być związane z byciem osobą aseksualną. Ale równie dobrze mogą być związane np. z PTSD, inną niż zakładana przez siebie orientacją seksualną czy preferencją seksualną. Może to być lęk przed bliskością, brak akceptacji własnego ciała, płci, genderu czy seksualności w ogóle. Mogą być wcześniejsze zranienia, fatalny seks albo zakorzenione komunikaty z czasów dzieciństwa czy dojrzewania. Może być preorgazmia, problemy z erekcją, nieadekwatna stymulacja czy też chęć zrobienia dobrze wszystkim – tylko nie sobie”.

Szara strona internetu

Oczywiście nie każdy potrzebuje diagnozy. Niektórzy, jak Ola, nie zasięgają opinii seksuologa czy psychologa z obawy, że nawet wśród specjalistów narosło wokół tego tematu wiele mitów. Innym wystarczyło to, czego dowiedzieli się sami. „Bardzo długo zastanawiałam się nad swoją seksualnością, nie wiedząc czemu wydaję się »inna« od reszty. Na hasło »aseksualność« trafiłam w internecie – po prześledzeniu tematu stwierdziłam, że opis jest bardzo bliski temu, co czułam przez te wszystkie lata” – mówi SO.

Swoją wiedzę na temat aseksualności również czerpała z sieci: „Internet bardzo mi pomógł. Znalazłam ludzi podobnych do mnie. Artykuły, blogi, grupy na fejsie – dzięki nim moje początkowo naiwne myślenie na temat aseksualności poszerzyło się. Dowiedziałam się, że Ace’y mogą uprawiać seks, masturbować się, a nawet mogą to lubić! Sama próbowałam wcześniej kilka razy, ale nie z jakiejś wewnętrznej potrzeby – bardziej z ciekawości. Okazało się, że po prostu nie wiedziałam, jak to robić. Internet miał rację – masturbacja okazała się bardzo przyjemna i odstresowująca!”. O tym, że znajomości z sieci pomagają w identyfikacji, mówi również Ola: „Zawsze miałam problem z określeniem swojej orientacji seksualnej, choć słowo »aseksualizm« pojawiało się gdzieś z tyłu głowy. Niedawno poznałam przez internet ludzi, którzy otwarcie mówili, że są aseksualni. Dużo gadaliśmy i uzmysłowiłam sobie, że jestem jedną z nich, podobne są też nasze problemy, emocje, dylematy. Z początku musiałam wyoutować się sama przed sobą i to chyba było najtrudniejsze – przyznać: hej, jestem aseksualna, ale to nic złego, bo po prostu taka jestem! Odkrywanie swojej orientacji dzięki wsparciu innych aseksualnych osób daje ogromny komfort. Ale ciężko rozmawiać z kimś, kto nigdy nie doświadczył (i nie doświadczy) tego, co ty”.

BB przyznaje, że fajnie znać ludzi podobnych do siebie, dzięki nim można więcej dowiedzieć się o sobie. „Nie mam jednak potrzeby się bratać – nie potrzebuję być np. w grupie wsparcia”. Z kolei Ola znalazła oparcie w środowisku: „Nikt nie zrozumie osoby aseksualnej tak dobrze, jak druga osoba aseksualna. To daje poczucie bezpieczeństwa. Nikt cię nie weźmie za dziwaczkę, jeśli przyznasz na aseksualnej grupie wsparcia, że skończyłaś 22 lata i nigdy nie miałaś partnera, bo nie odczuwasz takiej potrzeby”.

Etap przejściowy

Inaczej jest, gdy temat aseksualności pada na forum publicznym bądź w niedoinformowanym towarzystwie. Tu ASy mówiące o swojej seksualności spotykają się raczej ze sceptycyzmem, rzadko ze zrozumieniem. Ola wspomina rozmowę z koleżanką o Tinderze, na którym ma konto. „Znajoma spytała, czy nie uważam, że to wprowadzanie facetów w błąd, skoro jestem aseksualna i nie chcę uprawiać seksu? Nie uważam, bym kogokolwiek oszukiwała. Ludzie muszą zrozumieć, że kontakty międzyludzkie to nie tylko seks”. Częstą reakcją na zadeklarowaną aseksualność jest pobłażliwość i próba zbagatelizowania tej identyfikacji. Bywa, że orientacja uznana jest za fanaberię. ASy słyszą: „Przejdzie ci. To tylko etap. Nie spotkałaś/eś tego jedynego/tej jedynej”… „Też zdarzało mi się słyszeć takie komentarze. Ważne jest również, by nie postrzegać aseksualności jako zaburzenia, defektu, objawu, że coś w nas nie działa. W ten sposób dyskredytuje się ASów jako orientację” – mówi BB. „Niektórzy próbują też negować moją demiseksualność, bo kiedyś na imprezie z kimś się całowałam lub »popełniałam« podobne rzeczy” – dodaje.

O tym, jak powszechną reakcją na aseksualność jest konstatacja „jeszcze ci się zmieni”, mówi też Ewa Kostanecka w programie „7 metrów pod ziemią”. Odcinek zatytułowany „Jak wygląda świat BEZ SEKSU” ma na YouTube już ponad milion odsłon. Kostanecka mówi w nim m.in. o tym, że do „zalet” aseksualności należy wolność od zobowiązań, brak „balastu” w postaci zakochania, co pozwala skupić się na własnym rozwoju. Choć niektórzy uznali to za kontrowersyjne (a sama Kostanecka musiała zmierzyć się ze sporą dawką internetowego hejtu), to brak pożądania nieraz pozwala na szerszą perspektywę. „Myślę, że czasem to bardzo fajne patrzeć na człowieka jak... na drugiego człowieka, bez żadnego popędu. Wtedy zauważa się znacznie więcej” – potwierdza Ola, ale sama na temat zakochania patrzy nieco inaczej: „Nigdy nie byłam w związku, co jest źródłem moich kompleksów. Ale prawdę mówiąc, najlepiej o tym nie myśleć w kategoriach problemu. Bo orientacja seksualna nigdy nie powinna być problemem. Być może kiedyś będę w związku, może nie. Nie da się tego przewidzieć” – dodaje Ola.

Zdarza się, że aseksualność budzi w ludziach skrajne, wręcz agresywne reakcje (wystarczy spojrzeć na komentarze pod nagraniem „7 metrów pod ziemią”). „Żyjemy w świecie, który mnie nie przestaje intrygować” – komentuje Agata Loewe. „Za dużo seksu to źle, ale za mało czy w ogóle jego brak to też nie dobrze. Bulwersują zarówno osoby, które miały dajmy na to powyżej 70 partnerów seksualnych, ale z podejrzliwością ocenia się 40-letnich »prawiczków« czy »dziewice«. Mam na to wiele teorii. Jedna jest związana z rozmieszczeniem władzy. W niektórych relacjach większą władzę mają osoby, które stronią od seksu, a w innych te, które seksem załatwiają wszystko. Oczywiście w idealnym świecie powinna panować równość partnerska czy seksualna, przejrzysta komunikacja i transparentne reguły”.

Grey gardens

Jak ASom żyje się w społeczeństwie, gdzie promuje się najbardziej stereotypową wersję seksualności? Czy temat seksu ich drażni, a oczekiwania społeczne niepokoją? „Temat seksu jest dla mnie trudny, bo zupełnie tego nie czuję. Nie umiem sobie wyobrazić, jak to jest odczuwać przyjemność ze stosunku płciowego. Nie posiadam libido, więc widok pary uprawiającej seks w filmie jest dla mnie totalną abstrakcją” – przyznaje Ola.

Bywa, że ASom niełatwo odnaleźć własne miejsce nawet w środowisku LGBTQIA+. „Ile flag aseksualnych widziałaś na Paradzie Równości? Żadnej albo bardzo mało, prawda?” – pyta Ola. „Trzeba wychodzić z ukrycia, mówić, uświadamiać i edukować” – zapewnia. BB, która była na Paradzie w symbolicznej fioletowej sukience, dodaje: „Nasza orientacja może mieć problem właśnie z tego powodu, brak w nas takiej »spektakularnej« różnicy. Granica między hetero, bi czy homo a byciem ASem jest bardzo cienka”. Brakuje również otwarcie aseksualnych adwokatów sprawy 
– trudno znaleźć celebrytę bądź celebrytkę, mówiącą o tym, że jest ASem. Na myśl przychodzi jedynie Todd Chavez, postać z serialu „BoJack Horseman”. Todd odkrywa swoją aseksualność spotykając się z również aseksualną aksolotlką, Yolandą Buenaventurą. Ich relacji poświęcono cały odcinek, a po rozstaniu z Yolandą Todd próbuje znaleźć kogoś bliskiego na All about that Ace’y – aplikacji randkowej stworzonej dla ASów. Serialowi udaje się sportretować ASy jako pełnokrwiste postaci i upowszechnić wiedzę o szarej strefie seksualności. Jak mówi Agata Loewe, od kilku lat znacząco rośnie ilość osób identyfikujących się jako aseksualna. „Byłabym ostrożna, czy jest to przytaczany przez badaczy 1% albo czy w tej liczbie więcej jest kobiet, mężczyzn czy może osób niebinarnych. W związku z powyższym równie ostrożnie wysuwałabym hipotezy o przyczynach tego wzrostu. Wstyd jest jednym z głównych przyczyn wszystkich problemów z seksualnością, a aseksualność problemem samym w sobie jest wtedy, kiedy ktoś ją przeżywa jako problematyczną. Ruch ASów powstał z intencją afirmacji aseksualności, by uznano ich istnienie za równie wartościowe jak osób seksualnych, nie za gorszych czy wymagających »wyprostowania libido«. To, czy ktoś urodził się ASem, czy w ciągu życia poczuł tożsamość ASa, nie ma większego znaczenia. Pytanie, jakie znaczenie jednostka przypisuje swojej tożsamości”.

I see your true colors

Seksualność jest płynna, aseksualizm – elastyczny. Może to być orientacja, z którą utożsamiamy się przez chwilę lub przez całe swoje życie. Ważne, by pozostać w zgodzie ze sobą i do niczego się nie zmuszać. A kolorów, które mogą nas określać, jest wiele – nawet na powszechnie przyjętej fladze osób aseksualnych, oprócz wspomnianego fioletu i szarości, jest też czerń (barwa aromantycznych) oraz biel (czyli nie-aseksualni partnerzy i sojusznicy). Każdy może się odnaleźć.

 

↘  Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj na Forum Sieci Edukacji Aseksualnej (pl.asexuality.org), stronę Kampanii Przeciw Homofobii (kph.org.pl) bądź zwróć się do Instytutu Pozytywnej Seksualności (sexpositiveinstitute.pl).

 1 marta mitek acey aseksualnosc girls room

Tekst po raz pierwszy ukazał się w 7 numerze magazynu „G'rls ROOM”.