Czy pamiętasz, co było pierwszą myślą, która doprowadziła cię do opracowania fabuły „Maggie”? Historia jest dość niezwykła!

Yi Ok-seop: Tak, zaczęło się od tego, że zobaczyłabym pielęgniarkę obserwującą jakby w zawieszeniu rybę zamkniętą w akwarium. To działo się w przyćmionej, cichej sali szpitalnej. Przyglądałam się twarzy tej pielęgniarki, rysowały się na niej różne obawy, wywnioskowałam, że musi być bardzo przemęczona pracą. Jednak tym, co w tej scenie najciekawsze, był fakt, że ryba tkwiąca w akwarium zupełnie do niego nie pasowała, było w tym coś sprzecznego, nieharmonijnego. Sumy po prostu nie nadają się do akwarium, tak jak i inne ryby, ale choćby złote rybki jakoś się do tego przystosowały. Tak więc zaczęła się ta historia: od czegoś nienaturalnego. Od rozważań na temat harmonii i jej braku. Zawsze ekscytuję się, gdy widzę coś odbiegającego od zwyczajności. To równie dobrze mógłby być węgorz w akwarium, ale zaczęłam więcej myśleć o tym sumie – o tym, że to ryba, która nie pojawia się na powierzchni wody w ciągu dnia, jest niepodatna na zanieczyszczenia, a dzięki temu bardzo odporna, żywotna. Poza tym sumy mają tak niezwykłe zdolności, jak np. możliwość wyczuwania trzęsienia ziemi. Dlatego wpadłam na pomysł, że sum może uspokajać tę kobietę, łagodzić jej lęki, przynosić komfort. Ostatecznie stwierdziłam, że sum – który może wydawać się trochę odrętwiały, ale jednocześnie bardzo wrażliwy – może nawet uratować świat, w tym główną bohaterkę – Yoon-young. I rzeczywiście w pewnym sensie tak się dzieje. Angielski (ale i polski) tytuł filmu to „Maggie”. Po koreańsku sum brzmi jak ‘Me-gi’, bardzo podobnie do tego imienia. Zdecydowałam się więc posłużyć imieniem, by osoby oglądające film miały wrażenie, że sum jest tu czymś więcej niż rybą, że Maggie jest jedną z postaci w filmie.

 

To bardzo ciekawe, że po koreańsku i sum, i „Maggie” brzmią bardzo podobnie. Czy mogłabyś dać nam jeszcze jakieś wskazówki dotyczące koreańskiej kultury, które mogą ułatwić bardziej dogłębne zrozumienie filmu polskiej widowni?

Yi Ok-seop: Od czasów, gdy byłam nastolatką aż do teraz jedną z rzeczy, która najbardziej mnie przerażała są przestępstwa polegające na podglądaniu kobiet z pomocą ukrytych kamer. Zawsze kiedy taka sytuacja ma miejsce, właściwie wszystkie stajemy się jej ofiarami, bo wszystkich nas dotyka strach, że może się nam to przydarzyć. A w Korei te historie są bardzo częste. Wciąż mam w głowie jeden bardzo szokujący obraz, o którym nie mogę zapomnieć. Jedna z ofiar takiej sytuacji, znana aktorka, przepraszała ze łzami w oczach w oczach publikę w trakcie konferencji prasowej. Ale to nie ona powinna przepraszać, że została nagrana. To działo się, gdy byłam w gimnazjum, a problem wciąż nie zniknął. Nie wypracowaliśmy jako państwo lepszych metod, które mogłyby chronić kobiety. To sprawia, że można mieć wrażenie, że nigdy nie uwolnimy się od tych przestępstw.

 

Wyraziłyście jednak bardzo wyraźnie swój sprzeciw. W 2018 roku przez Seul przetoczył się protest pod hasłem „My Life is Not Your Porn”, w ramach którego pojawiały się liczne odwołania do #metoo. W twoim filmie też pojawia się nawiązanie do tych wydarzeń, choć bardziej zawoalowane. Fabuła zaczyna się od aktu seksualnego uwiecznionego na urządzeniu rentgenowskim i skandalu, który to ta sytuacja wywołuje.

Yi Ok-seop: Tak, temat rzeczywiście był w ostatnich latach podejmowany. Przez pewien czas miałam wrażenie, że zachodzą zmiany, bo kary za wspomniane przestępstwa zostały zaostrzone, coraz bardziej rozbudowywała się też sieć wsparcia dla ofiar. Gdy mój film miał swoją premierę, w roku 2019, myślałam, że sporo się już zmieniło. Ale myliłam się. Niedawno miała miejsce kolejna taka sprawa, w sieci pojawiły się filmy przedstawiające seksualne wykorzystywanie. Stojącymi za mini Son Jung Woo został wypuszczony po tym jak odmówiono mu ekstradycji do Stanów. Szczerze mówiąc, gdy przyglądam się tej sytuacji, odechciewa mi się mieszkać w Korei Południowej. Część z nas pada ofiarami przestępstw, przy których w grę wchodzą kamery, wykorzystywania seksualnego, przemocy. Myślę o setkach brutalnych zabójstw kobiet, których dokonali ich mężowie, partnerzy i po prostu mężczyźni. To właśnie uosabia Korea. Myślę, że właśnie ten strach, który odczuwam – i który wszystkie odczuwamy – może być kluczowy dla zrozumienia „Maggie”.

 1 maggie

Czy to właśnie ten strach sprawił, że większość wątków w „Maggie” w jakiś sposób odnosi się do problemów z zaufaniem?

Yi Ok-seop: Czuję się zaniepokojona w związku z wieloma zewnętrznymi czynnikami. To uczucie przenika do środka i tworzy we mnie pęknięcia. Te pęknięcia przychodzą w ciszy, są prawie niezauważalne, ale z czasem stają się głębsze, większe, przeistaczają się w poważne luki, od których nie da się już uciec. Przyglądanie się przez lata tak dużej ilości przypadków przemocy wobec kobiet zostawia ślad. Sprawiło to, że wytworzyłam pewien mechanizm obronny i jest nim właśnie strach. Kiedy idę na randkę, zaczynam spotykać się z kimś nowym, zawsze ten strach, że ktoś może zrobić mi krzywdę podświadomie mi towarzyszy. W trakcie pracy nad filmem mocno przyglądałam się tym uczuciom i wreszcie w pełni zrozumiałam, skąd się biorą. Dlatego bohaterka, Yoon-young, doświadcza tak wielu sytuacji, w ramach których oscyluje między zaufaniem a jego brakiem.

 

To, o czym mówisz jest bardzo ciekawe, bo znajduje też symboliczne odzwierciedlenie w rozmaitych motywach w filmie. Mówisz o pęknięciach i wyrwach w kontekście emocjonalnym, ale w „Maggie” także powierzchnia ziemia trzęsie się i pęka, co za każdym razem powoduje zwroty akcji – a w ich ramach ostatecznie to kobiety triumfują. Bohaterki także wyraźnie ze sobą współpracują, widać tę solidarność między Yoon-Young a jej szefową – dr Lee, oraz między bohaterką i byłą dziewczyną jej chłopaka.

Yi Ok-seop: To było dla mnie ważne, bo jeśli moje 30-letnie doświadczenie życiowe w Korei czegoś mnie nauczyło, to z pewnością tego, że ani państwo, ani prawo nie ochroni kobiet. Jest tylko jedna ścieżka dla mnie, dla ciebie, dla nas – jeśli chcemy przetrwać, musimy być solidarne. Dlatego tak ważne jest, by zabierać głos, szczególnie wspólnie, wspierać kobiety, które mówią o trudnych doświadczeniach.

Rozmowy o masturbacji mężczyzn są wśród przyjaciół na porządku dziennym. Tymczasem kobieca masturbacja jest wciąż tematem niewygodnym, nawet między bliskimi przyjaciółkami. Jednak moje koleżanki i ja staram się coś w tej kwestii zmienić, nagłośnić te tematy, które wcześniej nie były podejmowane. Wierzę, że jesteśmy w stanie wiele zmienić, kiedy wszystkie i wszyscy zaczniemy zwracać uwagę na problemy, które wcześniej były tłumione. 

Opowiedziałaś już sporo o stosunku do kobiet i ich seksualności w Korei. Chciałam jednak dopytać cię jeszcze, czy kobieca seksualność jest w waszym kraju mocno tabuizowana? A jeśli tak, to w jaki sposób się to objawia?

Yi Ok-seop: Choćby w ten sposób, że rozmowy o masturbacji mężczyzn są wśród przyjaciół na porządku dziennym. Tymczasem kobieca masturbacja jest wciąż tematem niewygodnym, nawet między bliskimi przyjaciółkami. Jednak moje koleżanki i ja staram się coś w tej kwestii zmienić, nagłośnić te tematy, które wcześniej nie były podejmowane. Wierzę, że jesteśmy w stanie wiele zmienić, kiedy wszystkie i wszyscy zaczniemy zwracać uwagę na problemy, które wcześniej były tłumione.

 

Na koniec chciałam jeszcze zapytać cię, co było największym wyzwaniem przy pracy nad twoim pełnometrażowym debiutem?

Yi Ok-seop: Myślę, że bardzo trudne jest spojrzenie na swoją pracę z dystansem. W trakcie pracy nad scenariuszem byłam absolutnie pochłonięta tą historią. Ale już przy produkcji musiałam w pewien sposób oddzielić ją ode mnie, oddać w ręce aktorek i aktorów. Później, już przy montażu, starałam się spojrzeć na materiał, jakby był to film kogoś innego. Oczywiście, mimo olbrzymich starań, nie było to łatwe, bo oglądałam ten film prawie codziennie. Co ciekawe, dopiero gdy zaprosiłam kogoś, by obejrzał ten film ze mną, mogłam spojrzeć na materiał bardziej obiektywnie. Sprawiło to, że byłam w stanie wrócić do podstaw, wyciąć sceny, które wprawiły mnie w zakłopotanie i raz po razie układać wszystko w całość. Tylko kilka osób obejrzało film przed premierą. Jeśli go krytykowały, ich słowa rosły dla mnie do olbrzymich rozmiarów, bardzo mnie dotykały. Traktuję „Maggie” bardzo osobiście, dla mnie ten film jest jak żywy organizm – bywały dni, gdy wydawał mi się szalenie ekscytujący, i takie gdy wydawał mi się zupełnie błahy, nieistotny. Skoro w zależności od mojego nastroju odbierałam film skrajnie różnie, opinie innych okazały się dla mnie ważne. Starałam się jakoś utrzymać równowagę między moim zamysłem a perspektywą z zewnątrz. Chciałam stworzyć film, który będzie intensywnie rozbudzał – i zmysły, i świadomość – nawet jeśli oglądając go, będzie się zmęczonym.

Zarówno ja, jak osoba odpowiedzialna za produkcję (Koo) i zdjęcia (Lee), byliśmy też zdania, że znalezienie właściwych lokacji oraz dopracowanie scenografii jest w niezależnych filmach kluczowe. I było to spore wyzwanie, biorąc pod uwagę nasz ograniczony budżet. Bardzo długo zastanawialiśmy się, gdzie powinny toczyć się konkretne sceny, jakie ścieżki Yoon-young i Sung-won będą przemierzać. Przykładałam do tego szczególną uwagę, bo miejsca, w których pojawiają się bohaterki czy bohaterowie to przestrzeń, w której funkcjonują i ona także jest częścią filmowej narracji.

Czasem, gdy nie robiłam postępów w pisaniu, po prostu umieszczałam moje postaci w innym, nowym miejscu. Tak może zaczynać się zupełnie nowa historia – od wyobrażenia sobie, kto, gdzie i z kim przebywa. Ostatecznie powiedziałabym więc, że poszukiwanie właściwych lokacji było dla mnie jedną z najważniejszych kwestii przy pracy nad filmem – taką, której poświęcałam mnóstwo czasu i uwagi, ale też bardzo wymagającą.

 

Yi Ok-seop, rocznik 1987, to absolwentka Seoul Institute of the Arts oraz Korean Academy of Film Arts. Dzięki oryginalnym krótkim metrażom zyskała status nadziei koreańskiego kina niezależnego. „Maggie” jest jej pełnometrażowym debiutem, zrealizowanym na zamówienie dla Komisji Praw Człowieka w Korei Południowej. Film trafił m.in. na festiwale w Rotterdamie i Busan. Można było zobaczyć go również w trakcie ostatniej edycji Azjatyckiego Festiwalu Pięć Smaków. Dziś trafia do polskich kin.

3 maggie

Fot. materiały prasowe