W języku urzędowym Erytrei – tigirnia – słowo "kuchinate" oznacza "szydełkować". Kuchinate to też organizacja zatrudniająca uchodźczynie z Afryki w Izraelu. O ich działalności miałam rozmawiać  tylko z Ruth Garon, jednak w sposób zupełnie organiczny i z przysługą dla wywiadu, nasza rozmowa powiększyła się o uczestniczki.

Matylda Szempruch: Kuchinate, kim jesteście?

Ruth Garon: Jesteśmy organizacją pozarządową, która świadczy usługi dla kobiet. Nasi pracownicy socjalni zapewniają im system wsparcia. Jednak kręgosłupem Kuchinate jest pomoc ekonomiczna, jaką oferujemy. Dążymy do wzmocnienia pozycji najbardziej narażonych kobiet w społeczności uchodźców w Izraelu. Kobiety, które padły ofiarą wykorzystywania seksualnego podczas podróży przez pustynię Synaj do Izraela. Samotne matki, które samodzielnie wychowują swoje dzieci. W sumie około 200 kobiet jest naprawdę zależnych od naszej organizacji, żeby wiązać koniec z końcem. W Izraelu nie mają żadnych podstawowych praw, żadnego wsparcia ze strony rządu. Są zdane tylko na siebie. Kuchinate to kolektyw, dzięki któremu uchodźczynie uzyskują własne dochody z produktów, które wytwarzają. Robią coś, w czym są dobre i co je inspiruje. Życie uchodźczyni jest ciężkie, a jedyną rzeczywistością, jaka jest dla nich dostępna w Izraelu, jest wykonywanie prac, których Izraelczycy nie chcą wykonywać, takich jak sprzątanie. To są inteligentne, młode kobiety. Patrzę na nie i widzę, że są takie jak ja. Powinny mieć takie same możliwości. Jednak w tym systemie ja mogę zaplanować swoją przyszłość, a one nie. Dlatego w Kuchinate staramy się dać im możliwość zarabiania na życie z czegoś, co sprawia, że ​​czują się dobrze, co wynika z ich talentu.

 

Mówiłaś o ekonomicznych aspektach waszej działalności charytatywnej. Na waszej stronie możemy przeczytać, że jest to „artystyczny kolektyw ekonomiczny i psychospołeczny dla afrykańskich kobiet ubiegających się o azyl”. Mogłabyś powiedzieć coś więcej o części „psychospołecznej”?

Ruth: Dr Diddy Mymin Kahn, dyrektorka Kuchinate, jest psycholożką. W Kuchinate wierzymy, że nie można oddzielić ekonomii od psychospołecznej strony życia. Bardzo trudno jest wzmocnić pozycję kobiety, nie dając jej środków na zaspokojenie jej podstawowych potrzeb. Są to czynsz i jedzenie, ale także na coś, z czego można być dumną. Wszystko zaczyna się więc od podstaw: dachu nad głową i środków na życie. Z tego wynika nasza samoocena, nasza nadzieja, nasza zdolność do przepracowania traumy. Bez tego nie ma myślenia, że ​​możemy przetrwać, myślenia, że możemy być kimś na tym świecie. Nie wynika to z rozmowy z jakimś nieznajomym, który tylko wysłucha problemów. Zamiast tego uchodźczynie chcą mieć rozwiązania. Chcą mieć pracę. Chcą mieć plan. Chcą wiedzieć, jak mogą nakarmić swoje dzieci. Wszystko jest zintegrowane. Wszystko, co tu robimy, ma charakter terapeutyczny. Kobiety przychodzą do ośrodka i zabierają się do pracy – szydełkują, uczą się obsługi maszyny do szycia. Trzeba zaznaczyć, że to centrum ma również na celu stworzenie bezpiecznej przestrzeni, w której kobiety będą mogły być otoczone własną kulturą. Mamy afrykańską muzykę, design, tkaniny. To one wybierają muzykę, którą lubią do słuchać w ośrodku. Same robią jedzenie – jemy tylko afrykańskie jedzenie. Robimy wiele ceremonii kawowych, które są częścią kultury. Zawsze znajdziesz kobietę pracującą na swojej maszynie do szycia z dzieckiem na plecach, która potem pójdzie i usiądzie z innymi i razem będą pić kawę. Kobiety tutaj lubią mówić: „Przed pracą w Kuchinate byłam sama. Myślałam, że jestem jedyną osobą z tym problemem. Myślałam, że jestem sama na tym świecie, ale teraz znalazłam swoje siostry”. Tworzymy taką alternatywną rodzinę, grupę wsparcia. Jest to bardzo ważne dla tych młodych kobiet. Opuściły bowiem swój kraj, gdy były jeszcze bardzo młode – tylko młodzi ludzie mogą przedostać się przez pustynię – i przybyły tutaj bez swoich rodzin. Musimy pamiętać, że w ich kulturze rodzina jest bardzo ważna. Wyobraź sobie więc: twoja rodzina jest dla ciebie najważniejsza i nagle musisz bez niej opuścić swój kraj. Sama. Każda kobieta z własną straszną traumą. To uczucie, że znalazły alternatywną rodzinę i siostrzeństwo – to jest część uzdrawiająca. Oczywiście mamy pracowników socjalnych i terapeutów, mamy to wszystko. Naszą ideą jest tak naprawdę stworzenie wspólnoty sióstr. Zbudowanie kręgu wsparcia, gdzie kobiety pomagają sobie nawzajem.

 Kuchinate11

fot. Debby Hill

 

Czym wobec tego jest rzemiosło dla was? 

Ruth: Wszystko, co robimy, ma charakter terapeutyczny. Kuchinate niejako rozpoczęło swoją działalność w 2011 roku jako schronisko dla kobiet, zwłaszcza kobiet, które zaszły w ciążę w wyniku tego, co wydarzyło się na pustyni Synaj. UNHCR otworzył schronisko w Tel Awiwie z wolontariuszami, z których część nadal jest z nami. Schronisko to było bardzo smutnym miejscem. Diddy, jako psycholog, była odpowiedzialna za rozmowę z kobietami o ich doświadczeniach. Nie chciały jednak rozmawiać z nieznajomymi. Chciały zapomnieć. Potem siostra Azezet Kidane, zakonnica i pielęgniarka, która obecnie jest naszą vice-dyrektorką, przyszła do schroniska, aby również spotykać się z kobietami. I tym sposobem ona i Diddy rozpoczęły współpracę. Myślały jak znaleźć nowe, kreatywne sposoby, by przekonać te kobiety do otwarcia się. Ponieważ wywodzą się one z bardzo bogatej kultury rzemiosła, Diddy i Siostra Azezet stwierdziły, że robótki ręczne będą dla uchodźczyń świetnym niewerbalnym sposobem na pokonywanie traumy. Następnie, jedna z wolontariuszek wpadła na pomysł, aby spróbować szydełkowania. Ponieważ kosz jest centralną częścią wielu afrykańskich kultur, kobiety zareagowały entuzjastycznie. Istnieją badania na temat tego, jak szydełkowanie jest relaksującą formą medytacji. Relaksuje mózg, dlatego jest bardzo dobrym antydepresantem. A tego właśnie potrzebowały, czegoś na relaks i wyciszenie. Dodatkowo, w rezultacie powstaje coś pięknego, co także jest ważne. I tak szydełko stało się podstawą naszej działalności. Oczywiście na początku była też kwestia, jak sprzedać nasze produkty Izraelczykom. Nie mogły być zbyt drogie, dlatego używałyśmy resztek tkanin z fabryk.

 

To także ekologiczne – wykorzystywanie resztek.

Ruth: Pierwotnie faktycznie używałyśmy przerobionych skrawków tkanin. Kiedy jednak przemysł tekstylny w Izraelu przestał działać, musiałyśmy się dostosować. Obecnie głównie importujemy nasze tkaniny, ale same produkty są oczywiście wykonane ręcznie przez kobiety w naszej pracowni.

 

Oprócz sprzedaży rękodzieła oferujecie również różnorodne zajęcia dla swojego kolektywu. Co to za aktywności?

Ruth: Między innymi uczymy. Prowadzimy też sprzedaż domową w izraelskich domach. Chcemy stworzyć pomost między Izraelczykami a uchodźcami. Większość Izraelczyków nie zna osób ubiegających się o azyl. Znają je tylko wtedy, gdy sprzątają u nich w domu lub zmywają naczynia w restauracji. Naprawdę ważne jest dla nas, aby Izraelczycy spotkali się z uchodźcami. Czasami jest to pierwszy raz, kiedy czarna osoba lub uchodźca wchodzi do izraelskiego domu. To zbliża ludzi. Tutaj jest dużo strachu wokół obcego. Staramy się uczyć ludzi, aby nie bali się innego, ale faktycznie otworzyli ramiona i zaakceptowali ich. Wszyscy byliśmy kiedyś obcy. Zwłaszcza jako Żydzi w Izraelu, powinniśmy wiedzieć czym jest trauma. Wszyscy skądś uciekliśmy.

 

Zafascynowały mnie krótkie historie kobiet Kuchinate, które można znaleźć na waszej stronie internetowej. Przede wszystkim zauważyłam, że większość kobiet najpierw identyfikuje się jako matki. Dlaczego macierzyństwo jest dla nich tak ważne?

Ruth: To kwestia kulturowa. To bardzo tradycjonalna kultura. Skoro już o tym mowa, należy również wspomnieć, że kultura izraelska jest również bardziej konserwatywna, niż się ludziom wydaje. Izraelskie kobiety są pod ogromną presją, by być matkami. To jest wciąż bardzo rzadkie, by kobieta powiedziała: „Nie chcę mieć dzieci”. Myślę, że w Europie jest to bardziej akceptowane, że kobieta nie chce mieć dzieci. Dla zwykłego Izraelczyka to nie jest popularne podejście. Jeszcze mniej dla osób ubiegających się o azyl tutaj. Macierzyństwo jest uważane za centrum bycia kobietą. Musisz ich zapytać. Zobaczmy, kto może odpowiedzieć.

Lindsey Taussig: Cóż, ja też mogę odpowiedzieć. Dużo o tym rozmawiałam. 

Ruth: O tak! Lindsey jest naszą pracownicą socjalną oraz ekspertką.

Lindsey: Zasadniczo sposób, w jaki to widzą, jest taki, że kiedy nie masz dziecka, niekoniecznie masz jakiekolwiek życie. Na przykład mamy tutaj jedną kobietę, która jest dobrze po czterdziestce, wielokrotnie próbowała in vitro oraz wszystkiego innego, o czym możesz pomyśleć, tyle razy, ile to możliwe i nie zaszła w ciążę. Całe życie była przygnębiona. W końcu w jakiś cudowny sposób zaszła w ciążę i wreszcie po jej twarzy można było zobaczyć, że miała cel. Pamiętam, jak kiedyś zapytałam jedną z tutejszych kobiet: „Ile lat mają twoje dzieci?” a ona odpowiedziała: „Nie mam żadnego”. Jeden z pracowników powiedział mi wtedy, że muszę bardzo uważać, pytając kobiety z ich kręgu kulturowego o dzieci, ponieważ jest to bardzo delikatny temat, jeśli ich nie mają. Czują się wtedy prawie tak, jakby nie wypełniły swojej życiowej misji. Ja mam 25 lat, jestem bez ślubu, nie mam dzieci i to jest dla mnie normalne. Tutaj wszystkie kobiety w moim wieku, a jest ich całkiem sporo, mają już 3/4/5 dzieci i mają je od 18 roku życia. Dla nich to dziwne, że ja jeszcze nie mam dzieci. O ile wiem, macierzyństwo jest centralną częścią tego stylu życia.

Ruth: Zapytajmy jeszcze kogoś.

 

Tak zróbmy.

[Wchodzi kobieta i dziecko. Bobik uśmiecha się do kamerki. Ruth będzie tłumaczyć z angielskiego na hebrajski i odwrotnie]

Asmeret Haray: Tak, bycie matką jest ważne. Dajemy wszystko naszym dzieciom. Niesiemy je na naszych plecach. 

Ruth: Ale życie w Izraelu jest takie ciężkie. Myślałaś, żeby nie sprowadzać tutaj dzieci? 

Asmeret: Nie, bez dzieci nie ma życia. 

Ruth: Myślę też, że kiedy masz dziecko, masz przyszłość, masz nadzieję. Ok, to twoje życie i jesteś w trudnej sytuacji, ale wielu z nich mówi: „Moim marzeniem jest, aby moje dzieci poszły na uniwersytet, aby moje dzieci miały lepsze życie”. Więc to jest nadzieja, a z nią jakiś sens. 

kuch001 2

fot. Miriam Alster

 

Poza stałym dochodem, co przyciągnęło cię do Kuchinate?

Asmeret: Przede wszystkim Kuchinate to miejsce, w którym zostaniesz usłyszana, w którym ktoś cię przytuli. Możesz tu wreszcie poczuć się, że ktoś Cię widzi i słyszy. Oczywiście pieniądze są ważne, ale Kuchinate pomaga też w innych ważnych aspektach. Pomaga kobietom skontaktować się z ojczyzną. Ludzie tutaj pomagają w uzyskaniu paszportu i dokumentów, by w końcu mieć możliwość życia w innych krajach, takich jak USA, Kanada, Szwecja. Jako samotna mama nie mogę zostawić swoich dzieci samych i oddalić się daleko. Nie mogę pracować normalnie od 9 do 17, a to jest problem, który sprawia, że jest ciężko. Było ciężko jeszcze przed koronawirusem.

Ruth: Kuchinate jest bardzo elastyczne, daje czas, daje przestrzeń. Kobiety tutaj pracują w domach, w nocy lub przychodzą do ośrodka. Same zarządzają własnym czasem. 

Asmeret: Widzisz mnie w tej chwili z moim dzieckiem. Gdybym nie była w Kuchinate, nie mogłabym iść do pracy. W tej chwili nie mamy przedszkola z powodu Covid-19. Więc nie mogę nawet iść sprzątać. Kiedy masz małe dziecko i nie czuje się ono dobrze, musisz z nim zostać. W innych pracach, gdy nie przychodzisz 3 razy, zwalniają cię. Nie dają ci kolejnej szansy. Przegapiłaś 3 dni – idź do domu. „Mamy innych, którzy Cię zastąpią”.

 

Zatem najważniejszą rzeczą w Kuchinate byłaby siostrzana więź, jaka tworzy się między kobietami oraz stabilność.

Asmeret: Najważniejszą rzeczą, jaką dała mi Kuchinate, była siła i pewność siebie. Kiedy byłam jeszcze w Erytrei, byłam bardzo pewna siebie, bardzo mądra. Kiedy przyjechałam do Izraela, nagle poczułam się taka mała i krucha. Cały czas czułam się smutna i nieszczęśliwa. Chora, całe moje ciało bolało. Kiedy zacząłem pracować w Kuchinate, nagle odzyskałam siły. Znowu zaczęłam wierzyć w siebie. Jeśli masz siłę, to nie upadniesz ponownie.

 

Można powiedzieć, że życie osoby ubiegającej się o azyl w Izraelu nie należy do łatwych?

Asmeret: Jest naprawdę trudne. Izrael nie daje nam żadnych praw. Nie pozwalają nam żyć w godności. To bardzo upokarzające. Nienawidzę tu być i swojego domu.

Lindsay: Mieszkam w nowym, ładnym mieszkaniu i płacę 5000 szekli, a kobiety płacą tu prawie tyle samo za coś znacznie mniej. Płacą 4000 szekli za połowę tego, co mam i na znacznie niższym poziomie.

Asmeret: Jeśli jest to ładny nowy budynek, nawet jeśli masz pieniądze, nie wynajmą ci go, ponieważ nie masz izraelskiego dowodu tożsamości. Dlatego uchodźcom pozostały bardzo stare domy w biednych częściach Tel Awiwu. Wszyscy musimy płacić gotówką, ponieważ nie mamy kart kredytowych. Cały system jest przeciwko nam. Wszystko, co możemy mieć, to te stare domy. Poza tym izraelskie społeczeństwo jest bardzo rasistowskie, więc wielu ludzi po prostu nie wynajmie ci mieszkania, bo tak.

Ruth: Tak samo trudno jest Arabom, a nawet Żydom etiopskim.

Asmeret: A kiedy nie masz dowodu tożsamości – nie masz żadnych praw. Stajesz się bardzo narażona. Właściciel może ukraść Twoje pieniądze i oszukiwać na rachunkach za energię elektryczną. Nie mamy żadnej ochrony.

Ruth: Żadnej z naszych kobiet nie przyznano statusu uchodźczyni. To pozbawia ich dostępu do świadczeń medycznych oraz prawa do pracy. Oprócz tego w 2016 r. Izrael wprowadził nowe prawo, które wymaga od osób ubiegających się o azyl wpłacania 20% wynagrodzenia do specjalnego funduszu, który zostanie im zwrócony tylko wtedy, gdy „dobrowolnie” opuszczą Izrael.

[Asmeret, bobik i Lindsay wychodzą]

 

Dla kontekstu, ilu uchodźców przybywa do Izraela. Czy to duża liczba?

Ruth: Nie, w gruncie rzeczy niewielka. Obecnie jest tu około 36 tysięcy osób ubiegających się o azyl. Izrael zbudował mur w 2012 roku i od tego czasu nikt nie przybył. Mówimy tylko o ludziach, którzy dotarli wcześniej.

 

Zanim pojawił się mur, skąd przychodzili ludzie?

Ruth: Erytrea, Sudan, Etiopia. Zatem część z nich to muzułmanie, większość jednak jest chrześcijańska. 

 

Kuchinate musi być wobec tego bardzo zróżnicowane kulturowo i religijnie. Czy tworzy to napięcia?

Ruth: Nie, wcale. To jest piękne miejsce. Tworzą je Żydzi, katolicy – nasza vice-dyrektorka jest zakonnicą, muzułmanie, chrześcijanie. To miejsce, w którym religia nie tworzy napięcia. Wszyscy obchodzimy swoje święta nawzajem. Nie ma z tym problemu. 

 

Miło to słyszeć. Powiedz mi, biorąc pod uwagę, że wasz model biznesowy opiera się na kontakcie z ludźmi, Covid-19 musiał dać się wam we znaki. Jak sobie radzicie?

Ruth: Nie mamy teraz warsztatów, tylko sprzedaż. Nasz sklep jest bardzo, bardzo aktywny. Sprzedajemy również za granicę do USA, Szwecji, Kanady i niektórych krajów UE. To jest obecnie nasza główna forma dochodu. Kiedy nie ma lockdownu, prowadzimy sprzedaż domową i staramy się robić jak najwięcej. Mamy na przykład sklepy typu pop-up. Wkrótce będziemy współpracować z galerią sztuki. Otwieramy wystawę. Sześciu fotografów mody będzie fotografować nasze kobiety w domu. Współpracujemy z wieloma artystami. 

 kuch013 miriam alster

Fot. Miriam Alster

 

Widziałam, że jedna z uchodźczyń w Kuchinate była wystawiona w muzeum…

Ruth: Niejedna! Zrobiłyśmy projekt we współpracy z Gilem Yefmanem. Była to wystawa o nazwie Kibbutz Buchenwald w Muzeum Sztuki w Tel Awiwie. Chodziło o zbiorową traumę i Holokaust. Kobiety szydełkowały bardzo długi, 12-metrowy krzew. Chodziło o roślinę, którą Naziści sprowadzili z Afryki. Miała służyć jako żywe ogrodzenie, forma kamuflażu. Kobiety szydełkowały to w muzeum przez dwa tygodnie w ramach publicznych kółek dziewiarskich. Ludzie przychodzili zobaczyć, jak szydełkujemy. Pokazałyśmy również duże kosze, które kobiety zrobiły. Można było zobaczyć ich historie na tych koszach i usłyszeć je od środka. Sztuka jest ogromnym narzędziem, które pozwala im być usłyszanymi.

 

Czy mogą potem kontynuować swoje życie w sztuce, czy raczej te wystawy są jednorazowym doświadczeniem? 

Ruth: Przyszłość w sztuce jest dostępna dla ciebie w Izraelu, jeśli jesteś biała i pochodzisz z klasy średniej. Jeśli jesteś uchodźczynią i jesteś w trybie przetrwania, sztuka nie wchodzi w grę. To bardzo bolesne. Uczyłam się w szkole artystycznej i wiem, że ludzie, których stać na naukę sztuki, pochodzą z określonych klas. To są zupełnie inne światy. Kiedy jesteś bardzo biedna i nie masz żadnych praw, jest inaczej. Na przykład Ahbaret Abrha, która jest w Kuchinate, jest niesamowitą artystką. Tworzy i szydełkuje. Była wystawiana w Nowym Jorku, mimo tego musi sprzątać kilka domów dziennie, aby przeżyć, aby nakarmić swoje dzieci. Taka jest rzeczywistość.

 

Czy ludzie spoza Izraela mogą jakoś pomóc?

Ruth: Przede wszystkim, zanim poproszę o kupowanie naszych produktów, zaznaczę, że wszyscy musimy wziąć odpowiedzialność za uchodźców, których mamy w naszych własnych krajach. Mam zatem nadzieję, że możemy zainspirować was wszystkich do otwarcia się na własnych uchodźców. Oczywiście sprawdźcie nasz sklep internetowy. Mamy świetne maski. Wszystko, co kupicie, trafi do naszych kobiet. Kupujcie świadomie. Zamiast iść do H&M lub Zary, kupcie coś od uchodźczyń. Pomóżcie nam je wspierać i czynić dobro. To od nas zależy, czy coś zmienimy. Zwłaszcza gdy jesteśmy uprzywilejowane.

 

Spoty zrealizowane dla Kuchinate w ramach Papaya Young Directors będziecie mogli zobaczyć już w czerwcu!

 MG 0554coloreden michael topyol

Fot. Michael TopyolMichael Topyol