W ostatnich latach na ekranie pojawia się na szczęście więcej transpłciowych bohaterów_ek, dzięki czemu mamy okazję poznawać coraz bardziej różnorodne historie osób nieheteronormatywnych. Trzeba przyznać, że film Reymann oferuje jednak nowe, odświeżające spojrzenie na temat, ponieważ tym razem obserwujemy cały przebieg zdarzeń z perspektywy dziecka. Główną bohaterką „Zupełnie normalnej rodziny” jest dorastająca w latach 90. jedenastoletnia Emma (Kaya Toft Loholt). Dziewczynka jest bardzo mocno związana z ojcem, spędzają razem mnóstwo czasu i dzielą wspólne pasje – m.in. do piłki nożnej. Życie Emmy momentalnie wywraca się więc do góry nogami, gdy jej ojciec (Mikkel Boe Følsgaard) decyduje się na korektę płci – przestaje funkcjonować jako Thomas i daje się poznać jako Agnette. Cała sytuacja rodzi z początku olbrzymi opór Emmy, która nie może pogodzić się ze zmianą. W głowie dziewczynki zaczyna rodzić się mnóstwo pytań: Czy to, co dotychczas łączyło ją z ojcem było prawdziwe? W jaki sposób zmieni się ich relacja? Czy przetrwa swego rodzaju trzęsienie ziemi? I wreszcie, czy Agnette jest wciąż jej ojcem, czy raczej już drugą matką? Jedno jest pewne: zarówno Emma, jak i Agnette będę musiały mocno walczyć o to, by pozostać blisko.

Choć w ramach filmu mamy okazję zaobserwować dynamikę dotyczącą całej rodziny, a więc również przyjrzeć się reakcjom siostry (Jessica Dinnage) czy mamy Emmy (Neel Rønholt) – na pewno na długo w pamięć zapada scena rodzinnej sesji terapeutycznej – to jednak pierwsze skrzypce gra tu zdecydowanie relacja Emmy i Agnette. W tym miejscu warto wspomnieć, że aktorsko zdecydowanie na prowadzenie wysuwa się młodziutka Kaya Toft Loholt, która w pełni przekonująco oddaje zmagania Emmy. Wydaje się natomiast niewykorzystaną szansą, że rola Agnette/Thomasa przypadła Mikkelowi Boe Følsgaardowi, a nie transpłciowej aktorce, która mogłaby odwołać się również do własnych doświadczeń.

4

Mimo tego Malou Reymann udało się opowiedzieć historię, która zdecydowanie zasługuje na uwagę i zrobić to w sposób pełen szczerości, buzujący od emocji i przepełniony empatią dla wszystkich postaci, które widzimy na ekranie. Z pewnością dużym wyzwaniem była praca nad tak osobistym materiałem, ale jak opowiada w wywiadach Reymann – ostateczny efekt bardzo wzruszył jej rodzinę, a w szczególności ojca, która zaangażowała się też w promocję filmu.

Reżyserka podkreśla również, że „Zupełnie normalna rodzina” jest inspirowana jej własnymi doświadczeniami, ale nie oddaje ich 1 do 1. Ma być filmem, w którym mogą przejrzeć się bardzo różne osoby, których rodziny nie wpisują się w sztywnie definiowaną normę, które doświadczyły w pewnym momencie dużych zmian i zawirowań, choćby rozwodu rodziców. Podobnie o przesłaniu stojącym za filmem opowiada wcielająca się w Emmy Kaya Toft Loholt, której miałam okazję zadać kilka pytań: „Tytuł wskazuje, że nie jest to zupełnie normalna rodzina, ale czy tak naprawdę istnieje w ogóle normalna rodzina? Moja rodzina na przykład jest dość „dziwna”. Mój tata jest głuchy, moi rodzice są rozwiedzeni, a ja mam rodzeństwo i dodatkową matkę z Niemiec. Ale podoba mi się, że tak jest. Myślę więc, że tytuł jest pełen ironii, przewrotny, ale jednocześnie uważam, że ważne jest, aby normalizować tego typu historie w dzisiejszym społeczeństwie”.

„Zupełnie normalna rodzina” to z pewnością idealna filmowa propozycja na wakacje, które można potraktować jako symboliczne przedłużenie celebracji Miesiąca Dumy. Produkcję Malou Reymann będzie można zobaczyć w ramach „Przeglądu kina skandynawskiego”, który odbędzie się od 16 do 18 lipca w warszawskim Kinie Muranów. Polecamy Wam całe wydarzenie, którego tegorocznym motywem przewodnim jest „Kalejdoskop społeczny”, w związku z czym jest szansa na zobaczenie filmów poruszających bardzo aktualne tematy – od obaw przed katastrofą klimatyczną, przez problemy dotykające społeczność LGBTQIA, po kwestie związane z uzależnieniami czy społeczną atomizacją i samotnością.

Pełna lista filmów dostępna jest na stronie Kina Muranów.

3

Fot. materiały prasowe