Były już czarownice, współczesne śpiące królewny i dziewczyny szukające zemsty. Tym razem trzecie oko spogląda w stronę kobiet, które chcą bardziej – nie wahają się sięgać po przyjemność i urzeczywistniać swoich fantazji, starają się rozgrywać seksualność na własnych zasadach, wymykać się patriarchalnym normom. Zebrane filmy to doskonała odtrutka na wciąż wszechobecną matrycę slut-shamingu. Jak deklaruje kuratorka sekcji, Ewa Szabłowska: „reżyserki pokazywanych w sekcji filmów – niczym porywaczki ciał – uwalniają swoje bohaterki z utartych wzorów patrzenia na kobiecą cielesność i seksualność”.
Sekcja stoi w kontrze do tak zwanego męskiego spojrzenia, zdefiniowanego kilka dekad temu przez Laurę Mullvey, mimo solidnej dawki erotyki nie znajdziemy tu eksploatacji. „Trzecie Oko” nie tylko przygląda się bohaterkom, ale daje im też możliwość dzielenia się z nami swoim spojrzeniem, filtrowania rzeczywistości poprzez swój ogląd, wyraźnego zaznaczenia podmiotowości. Tym razem nie spotkamy na ekranie ofiar, na które przerzuca się odpowiedzialność za przemoc, której doświadczyły, ani stereotypowych, demonicznych femme fatale. Reżyserki rozsadzają te narracje, znoszą uwierającą dychotomię święta-dziwka, robiąc miejsce dla autentycznych postaci i ich wyborów.
kadr z filmu „Szczęście”
Sporo miejsca poświęconego jest zagadnieniu pracy seksualnej. To jeden z popularniejszych filmowych motywów, choć przez lata pokazywany głównie przez reżyserów i odbijający męskie fantazje, jak choćby w słynnej „Piękności dnia” Luisa Buñuela. Zupełnie inaczej do tematu podchodzi Henrika Kull w „Szczęściu” czy Ninja Thyberg w „Pleasure”. Obie od lat interesują się pracą seksualną, mają na koncie solidny research i godziny rozmów z osobami z branży, które współuczestniczyły w tworzeniu produkcji.
„Szczęście” to z jednej strony pełna intymności historia miłosna, która rozgrywa się między Saschą a Marią – dwoma pracownicami agencji towarzyskiej, a z drugiej także kronika codzienności pracy seksualnej i opowieść o uwikłaniu ciała w kapitalizm. Jak opowiada Ewa Szbłowska: „Reżyserka, która od lat eksploruje zjawisko pracy seksualnej, wprost pokazuje jej fizyczny wymiar. Bez aluzji, sensacji czy budowania aury tajemnicy lub niebezpieczeństwa, jak ma to zazwyczaj miejsce w kinie. Brak klisz w pokazywaniu seksu bierze się również z faktu, że prezentowany jest on z punktu widzenia pracujących w branży kobiet, a nie mężczyzn – ich faktycznych lub potencjalnych klientów albo przynajmniej ciekawskich voyeurów”. Co ciekawe, film był kręcony w prawdziwej agencji, która przez cały czas pozostawała otwarta dla klientów, a więc w sąsiadujących z planem pokojach nieustannie toczyła się praca.
Równie skrupulatnie do tematu podeszła Ninja Thyberg, biorąc na warsztat branżę pornograficzną. Szwedka starała się poznać świat porno od lat – już w 2013 roku nakręciła krótkometrażowy obraz „Pleasure”, który miał swoją premierę na festiwalu w Cannes i wzbudził na tyle duże zainteresowanie, że umożliwiło to Thyberg pracę nad pełnometrażową wersją pod tym samym tytułem. Praca zaprowadziła ją do Los Angeles – stolicy ekranowych fantazji, także tych w wydaniu pornograficznym. W Kalifornii nawiązała relacje z osobami pełniącymi różnorodne funkcje w świecie porno – sporo z nich mamy szansę zobaczyć na ekranie.
kadr z filmu „Pleasure”
Thyberg deklaruje w wywiadach, że zależało jej na grze z utartymi płciowymi rolami i mechanizmami władzy. Bohaterką jej filmu jest 19-letnia Bella, która marzy o karierze gwiazdy porno i podejmuje decyzję o wyjeździe z rodzinnej Szwecji do Kalifornii w poszukiwaniu nie tylko sławy, ale i przyjemności, którą czerpie z eksplorowania swojej seksualności w ramach pracy. Bella jest świadoma, sekpozytywna, wie, czego chce. Jednak egzekwowanie granic w pewnych sytuacjach na planie staje się olbrzymim wyzwaniem, obok blasków są i wyraźne cienie, cała brutalność, z którą styka się bohaterka, ale i którą sama w pewnym momencie przejmuje. Jak zaznacza Szabłowska, Thyberg serwuje nam historię „bez cenzury i bez znieczulenia”.
Tegoroczne „Trzecie Oko” nie skupia się jednak tylko i wyłącznie na pracy seksualnej – zadaje też szereg innych pytań, które pozwalają przyjrzeć się seksualności w szerszym kontekście: o źródła naszych fantazji, smak, który towarzyszy ich realizacji oraz granice, które sobie stawiamy. Jedną z najbardziej nęcących i fascynujących wizualnie prób odpowiedzi na te pytania jest obraz Katriny Daschner – artystki wizualnej i performerki queerowej burleski. „Ukryte w świetle” to składająca się z ośmiu rozdziałów oniryczna projekcja fantazji i lęków, w której ból miesza się z przyjemnością, a sprawczość zyskują też przedmioty i drobne detale zasilane erotyczną energią. Haftowane, bogato zdobione nakładki na sutki, igły drażniące opuszki palców, brokat lepiący się do ciała, rozwieszone w pomieszczeniu zasłony, skórzane maski uniemożliwiające otwarcie ust… Obraz Daschner jest inspirowany powieścią „Jak we śnie” Arthura Schnitzlera, której ekranowe życie zapewnił już wcześniej Stanley Kubrick w „Oczach szeroko zamkniętych”. Z tym że u Daschner dostajemy queerową wersję opowieści, negocjującą relacyjne wzorce.
kadr z filmu „Ukryte w świetle”
Realizacja zmysłowych fantazji, towarzyszące im doznania i emocje niepodlegające kontroli to temat, który najmocniej wybrzmiewa u Hadas Ben Aroyi w „Oczy precz” i Sapny Bhavnani w „Mój pies jest chory”. Bohaterki ich filmów są inicjatorkami i kreatorkami wyłamujących się z szablonów erotycznych doświadczeń. Aroya, młoda izraelska twórczyni, w swoim debiucie „Ludzie, którzy nie są mną” przyglądała się relacjom millenialsów. W „Oczy precz” również robi zbliżenie na swoje pokolenie. Przedstawia bohaterkę, która wciąż czegoś więcej, zdecydowanie nie zadowala jej waniliowy seks, a my podążamy tropem eksploracji dziewczyny.
Eksperymenty, w ramach których nie brak brutalności i igrania z zastałą hierarchią władzy pojawiają się też w intrygującym wizualnie obrazie „Mój pies jest chory”. Jak pisze Ewa Szabłowska, film „może być potraktowany jako feministyczny eksperymentalny horror, można też spojrzeć na niego jak na radykalny projekt z obszaru pomiędzy performancem a kinem, przepracowujący na gruncie tańca obyczajowe tabu. Jego autorka Sapna Bhavnani od kilkunastu lat swoimi kolejnymi przedsięwzięciami rewolucjonizuje indyjskie społeczeństwo, starając się rozluźnić konserwatywny gorset norm”.
kadr z filmu „Mój pies jest chory”
Wreszcie o fantazjach, ale tym razem żywiących się uwagą w mediach społecznościowych, opowiada Hannaleena Hauru w „Fucking With Nobody”. Bohaterka reżyseruje w sieci fikcyjny romans, by zyskać zainteresowanie otoczenia i dokonać zemsty. Fińska twórczyni bada potencjał emancypacyjny mediów społecznościowych, pyta, na ile jesteśmy za ich sprawą w stanie stać się władczyniami spojrzenia, świadomie konstruować własny wizerunek, wymykając się patriarchalnym i przesiąkniętym konsumpcjonizmem schematom.
W filmach prezentowanych w ramach sekcji wyczuwa się nieustannie napięcie między samopatrzeniem, wykonywanym dla własnej przyjemności, a doświadczeniem bycia obserwowaną. Twórczynie pytają, na ile możliwa jest erotyka czy też pornografia tworzona na nowych warunkach, oczyszczona z patriarchalnych schematów, przejęta przez kobiety czy osoby nieheteronormatywne. Donna Haraway w tekście „Wiedze usytuowane. Kwestia nauki w feminizmie i przywilej ograniczonej/ częściowej perspektywy” podkreślała, jak ważne jest znalezienie „nowego feministycznego ujmowania ciała z metaforycznym podkreśleniem roli wzroku”. Pytanie, czy udało nam się już takie nowe ujmowanie ciała znaleźć pozostawiam jako otwarte, ale poszukiwania z pewnością trwają, a seanse w ramach „Trzeciego Oka” to najlepsza okazja, by się do nich przyłączyć.
kadr z filmu „Fucking With Nobody”
Zapraszam też na stronę Nowych Horyzontów, gdzie znajdziecie opisy wszystkich filmów i harmonogram projekcji.
P.S. Szykujemy też dla Was specjalne wydarzenie podczas Nowych Horyzontów, o którym więcej napiszemy już wkrótce!
kadr z filmu „Oczy precz”
Fot. materiały prasowe