Zagrałaś genialnie niezwykle wymagającą – zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie – rolę. Podejrzewam, że część scen wymagała od ciebie skumulowania wielu napięć w ciele, czy wywoływała uczucie dyskomfortu. Co było największym wyzwaniem w pracy nad tą rolą? Jak udało ci się z jednej strony zanurzyć się w postaci, a z drugiej zachować równowagę emocjonalną i cielesną już po zejściu z planu?
Agathe Rousselle: Dziękuję za to, co mówisz o filmie. Wiem, że rola Alexii była bardzo wymagająca fizycznie i przeważnie ludzie zwracają uwagę właśnie na ten aspekt. Dla mnie jednak fizyczna praca nad rolą wcale nie była najtrudniejsza – pewnie dlatego, że zawsze byłam w dobrej kondycji, uprawiałam mnóstwo sportów, więc treningi, które musiałam odbyć, by wcielić się w Alexię były dla mnie czymś ekscytującym. Nawet jeśli na planie cały czas doznawałam obrażeń (śmiech). Największym wyzwaniem była dla mnie transformacja, jaką przechodzi bohaterka. To bardzo ciekawe, bo zupełnie się tego nie spodziewałam.
Dlaczego?
Agathe Rousselle: Wcześniej kilka razy goliłam głowę czy rozjaśniałam brwi, więc teoretycznie byłam przyzwyczajona do częstych zmian w wyglądzie i to tego, że czuję się dobrze z wizerunkiem, który niekoniecznie wpisuje się w stereotypowe standardy kobiecej atrakcyjności. A jednak, kiedy zostałam poddana transformacji na planie – skończyłam z ogoloną głową, bez brwi, ze sztucznie złamanym nosem i blizną, mocną charakteryzacją – było mi naprawdę trudno nawiązać kontakt ze swoim ciałem. Mieliśmy długie dni zdjęciowe, zarówno nakładanie charakteryzacji, jak i pozbywanie się jej trwało średnio po kilka godzin, najdłużej, gdy doszedł też widoczny przez ciążę bohaterki brzuch. W ciągu doby miałam więc bardzo mało czasu, by spojrzeć w lustro na prawdziwą siebie, poobcować z moim ciałem. Pamiętam, że szczególnie jeden tydzień był pod tym kątem wyjątkowo trudny, czułam, że tracę więź ze swoim ciałem, jakby doznawała zaburzenia dysocjacyjnego. Myślę, że udało mi się zachować równowagę przede wszystkim dzięki ekipie, która była dla mnie olbrzymim wsparciem. Pracowałam z niesamowitymi osobami, które starały się na różne sposoby mi pomagać, dużo na bieżąco rozmawialiśmy, nie byłam z tym wszystkim sama. Korzystałam też z pomocy osoby pracującej z energią – to było bardzo potrzebne. Gdy już zdjęcia się skończyły, przez kolejne półtora miesiąca miałam problemy ze snem – myślę, że nagromadziło się we mnie tyle adrenaliny, że naprawdę trudno było z tego poziomu zejść. Zajęło mi więc trochę czasu, by się zregenerować, zacząć funkcjonować normalnie i poczuć się znowu sobą.
Dobrze, że wszystko wróciło do normy. Chciałam też odnieść się do wywiadów, których już udzieliłaś – często wspominasz w nich, że jako kobieta, chodząc nocą po ulicy, nie czułaś się bezpieczna. W związku z tym nauczyłaś się podejmowania różnych działań, aby się chronić – np. noszenia ubrań, które wyglądają bardziej męsko, chodzenia w określony sposób. W związku z tym moment, gdy Alexia zaczyna podawać się za Adriena był doświadczeniem, z którym łatwo było ci się zidentyfikować. Myślę, że większość z nas może się do tego odnieść – znamy aż zbyt dobrze uczucie niepokoju i bycia niustannie potencjalnie narażonymi na przemoc. Co daje nam więc na symbolicznym gruncie oglądanie na ekranie Alexii, która nie tylko nie staje się ofiarą, ale wręcz sama sięga po przemoc i nie waha się wymierzyć zemsty, gdy jej granice zostają przekroczone? Jaki subwersyjny, emancypacyjny potencjał w niej drzemie?
Agathe Rousselle: Myślę, że „Titane” może być inspiracją. Oczywiście nie zachęcam nikogo do zabijania ludzi, co robi Alexia. Mam jednak nadzieję, że dziewczyny i kobiety, które obejrzą film, poczują, że wcale nie muszą być miłe, gdy ktoś przekracza ich granice. Od dziecka wyucza się nas do funkcjonowania w strachu i bierności.
A także zrzuca na nas winę za przemoc, której doznajemy, bo ją „prowokowałyśmy”.
Agathe Rousselle: Postać Alexii rozsadza ten stereotyp. Jeśli chociaż jedna kobieta przypomni sobie Alexię i w jakiejkolwiek życiowej sytuacji zdecyduje się zawalczyć o siebie, będę szczęśliwa. Mam nadzieję, że ten film da też do myślenia mężczyznom. Jeśli chociaż jeden facet po obejrzeniu „Titane” zastanowi się dwa razy, zanim zacznie napastować kobietę, bo przypomni mu się, jak odegrała się Alexia, będę szczęśliwa. Nagabywanie, zaczepianie, stalking, mężczyźni starający się za wszelką cenę zaciągnąć nas do łóżka, nawet gdy mówimy „nie” – to coś, z czym jako kobiety zmagamy się regularnie. I jest to szalenie wyczerpujące i irytujące. Bardzo często mężczyźni nawet nie zakładają, że coś odpowiemy, walniemy ich w twarz, czy że będą musieli mierzyć się z jakimikolwiek konsekwencjami swoich zachowań. W ogóle się nas nie boją. Jeśli za sprawą Alexii zaczną się bać choć trochę, liczyć się z następstwami przekroczeń, to znaczy, że dobrze wywiązałam się ze swojej roli.
Dobrze, że żyjemy już w erze po #Metoo, gdy ujawniona została ogromna ilość nadużyć, zaczęła się społeczna debata na ten temat, ale wciąż brakuje nam rozwiązań systemowych i głębszych zmian w powszechnej świadomości. Mam wrażenie, że historia Alexii doskonale wpisuje się w rytm zmian, których doświadczamy, w eksplozję transgeneracyjnego, kobiecego gniewu, który coraz mocniej daje o sobie znać, a sama Alexia jest bohaterką nowego typu, bardzo współczesną. Jakich jeszcze bohaterek potrzebujemy twoim zdaniem na ekranie i jakie postaci ty chciałabyś zagrać?
Agathe Rousselle: Alexia jest bohaterką nowego typu, ale jest też chora psychicznie – jest psychopatką. Chciałabym więc chyba zobaczyć na ekranie więcej zwyczajnych kobiet, które mimo tego mają silne charaktery, dokonują własnych wyborów i nie boją się. Myślę, że to bardzo ważne. Chcę więcej Erin Brockovich, więcej Thelmy i Louise. I więcej różnorodności. Chcę oglądać więcej transkobiet i osób niebinarnych. Czarnych kobiet. Osób z niepełnosprawnościami. Zdecydowanie potrzebujemy bardziej różnorodnych i prawdziwych reprezentacji.
Wspomniałaś między innymi o niebinarności. Przedstawiona w filmie płynność – nie tylko płciowa, ale także narracyjna czy stylistyczna, czerpiąca z różnych gatunków filmowych – wydaje mi się bardzo świadomym wyborem, sposobem widzenia współczesności, sugestią, że najwyższy czas odejść od sztywnych kategoryzacji. A jednak żyjemy w świecie, w którym buduje się więcej murów niż w czasach zimnej wojny, w świecie silnie spolaryzowanym, w którym coraz silniejsze są ruchy konserwatywne, a mowa nienawiści coraz mocniej obecna w sieci. Czy uważasz, że „Titane” może być również odczytywane jako forma manifestu politycznego, aktu oporu?
Agathe Rousselle: Myślę, że film może być czytany jako polityczny. Jednak na to pytanie najlepiej odpowiedziałaby Julia (Ducournau) jako reżyserka. Dla mnie koniec końców „Titane” to przede wszystkim opowieść o dziewczynie, która musi podawać się za chłopaka, by być bezpieczna. I jest to niestety bardzo prawdziwe i wciąż aktualne. Chciałabym żyć w świecie, w którym wchodzenie w męską rolę, by zapewnić sobie przetrwanie nie jest już do niczego potrzebne.
Bardzo podobały mi się sceny w „Titane”, w których wykonujesz taniec erotyczny. Podobno uczyłaś się go od profesjonalnej tancerki pole dance. Taniec na rurze, jak i różne formy pracy seksualnej, wciąż budzą olbrzymie kontrowersje, nawet wśród części środowiska feministycznego. Osoby określane mianem SWERF (Sex Worker-Exclusionary Radical Feminist), wykluczają pracownice seksualne, sprowadzając je do roli ofiar czy agentek patriarchatu. Mam wrażenie, że „Titane” zdecydowanie przeciwstawia się takim głosom. Jak ty widzisz te sceny tańca, które wykonałaś?
Agathe Rousselle: To bardzo interesujący temat. Muszę przyznać, że jako feministka sama na początku miałam wątpliwości, jak to odbierać. Gdy zaczęłam trenować taniec na rurze z Doris (Arnold), zadawałam jej mnóstwo pytań, chciałam jak najlepiej zrozumieć jej podejście. Doris również identyfikuje się jako feministka. Opowiedziała mi, że jej zdaniem praca, którą wykonuje zupełnie się z tym nie kłoci. Doris tańczy, bo uwielbia to robić, wyrażanie swojej seksualności w ten sposób sprawia jej przyjemność. A jeśli przy okazji może na tym zarabiać, czemu miałaby tego nie robić? Może wykorzystywać to, co oferuje patriarchat po to, by pieprzyć patriarchat. Doris jest w pełni świadoma tego, co robi. Wykorzystuje płciowe kody i stereotypy, ale gra nimi na własnych zasadach, zapewniając sobie utrzymanie. Zapamiętałam treningi i rozmowy z Doris jako bardzo wzmacniające i otwierające na nowe refleksje.
Na koniec chciałam jeszcze porozmawiać o wątku macierzyństwa. Alexia jest w ciąży, choć wcale nie ma na to ochoty. Ten temat wydaje mi się ważny, bo jednak wciąż odmawia nam się prawa do decydowania o własnym ciele.
Agathe Rousselle: Nigdy nie byłam w ciąży, więc trudno było mi się z tym utożsamić, natomiast pamiętam jak wiele razy przeżywałam olbrzymi stres, gdy spóźniał mi się okres, więc pod tym kątem temat był mi bliski. Co więcej: sztuczny brzuch, który nosiłam wydawał się bardzo prawdziwy, nawet ważył tyle, co normalnie, więc pozwalał mi łatwiej wczuć się w rolę. Bardzo cieszę się, że miałam okazję zagrać kogoś, kto wcale nie chce dziecka, ponieważ wciąż żyjemy w świecie, który oczekuje od kobiet, że macierzyństwo będzie czymś wymarzonym. A wcale takie być nie musi. Dla jednych może być spełnieniem, ale dla innych niechciana ciąża to koszmar. Często zauważam, że gdy kobieta mówi, że jest w ciąży, dostaje gratulacje. A może ona wcale nie cieszy się z tej sytuacji? Nie każda z nas chce być matką. A nawet jeśli chce nią kiedyś zostać lub już nią jest, wcale nie musi chcieć dziecka w tym konkretnym momencie. Mam nadzieję, że do osób oglądających „Titane” dotrze przekaz pod tytułem: hej, jeśli nie masz ochoty być w ciąży, to absolutnie OK, to powinien być tylko twój wybór. Niestety w Polsce wiecie aż nazbyt dobrze, że dostęp do aborcji wcale nie zawsze jest łatwy.
Walka o prawa reprodukcyjne wciąż trwa.
Agathe Rousselle: Mam nadzieję, że ludzie wreszcie zrozumieją, że mamy rok 2022, świat jest już wystarczająco przeludniony i nikt nie powinien być zmuszany do rodzenia. Macierzyństwo powinno być wyborem. Jeśli nie masz w swoim życiu przestrzeni na dziecko, nie musisz go rodzić. Posiadanie dziecka powinno być darem, ale jest nim tylko wtedy, gdy tego rodzicielstwa chcemy.
Agathe Rousselle w obiektywie Fiony Torre
Fot. materiały prasowe