Niedawno „New Yorker” rozpisywał się o nowej aplikacji Feeld, która umożliwia m.in. szukanie partnerek czy partnerów do niemonogamicznych relacji. Temat otwartych związków i poliamorii coraz częściej pojawia się w artykułach, książkach czy podcastach, rezonując ze zmianami, które zachodzą w społeczeństwie i pytaniami, na ile niegdysiejsze wzorce relacyjne przystają do współczesnej rzeczywistości. Skąd u ciebie zainteresowanie tym tematem?

Nasz współczesny dramat chyba właśnie na tym polega: że chcemy mieć wszystko. Chcemy eksperymentować, odkrywać ciągle coś nowego i intensywnego – a równocześnie pragniemy bliskości i intymności. Chcemy być wolni, chcemy przekraczać granice – ale jednocześnie być też rodzicami,  mieć dom i poczucie stałości oraz bezpieczeństwa w ciągle zmieniającym się świecie. Poszukujemy adrenaliny i intensywności – ale też zaufania i bezpieczeństwa w relacjach. Wydaje mi się że te sprzeczne pragnienia – które mamy w sobie chyba wszyscy – nie są do pogodzenia z monogamią. Pojawiają się wtedy pytania: czy powinniśmy się w takim razie wyrzec pewnych pragnień, czy powinniśmy je realizować w tajemnicy, kłamiąc i zdradzając? A może istnieje jeszcze inne, bardziej uczciwe rozwiązanie w którym szczerze dzielimy się z naszym partnerem wszystkimi naszymi fantazjami, pragnieniami i emocjami? Czy można być w otwartym związku i nie cierpieć w poczuciu zagrożenia że stracimy ukochaną osobę? To są właśnie pytania, z których zrodził się nasz film, ale nie dajemy w nim żadnych jednoznacznych odpowiedzi.

 

Często opowieści o otwartych relacjach są bardzo spolaryzowane – od zachwytu po ostrą krytykę. Jakie spojrzenie ty chciałeś zaproponować w „The Borders of Love”?

Dlatego właśnie ten temat mnie tak bardzo fascynuje i przeraża jednocześnie, bo nie ma jednoznacznych i uniwersalnych odpowiedzi. Każdy ma inne granice szczerości i wolności w związku, każdy sam musi sobie odpowiedzieć szczerze na te pytania. A te odpowiedzi mogą być krańcowo odmienne. W filmie „Borders of Love” przyglądamy się różnym modelom współczesnych intymnych relacji: swingersom, poliamorystom, otwartym związkom, eksperymentom singli, niewiernym małżeństwom… Każdy z tych modeli może być dla kogoś odpowiedni, co nie oznacza, że na przykład ja bym się zdecydował na otwarcie związku. Nie mam na to na tyle odwagi i otwartości, bałbym się że stracę coś, co jest dla mnie ważne. Moi główni bohaterowie - Petr i Hana - decydują się na otwarcie związku, ponieważ czegoś im brakuje w monogamicznej relacji. Na początku ta wolność eksperymentowania dostarcza im adrenaliny, ale potem pojawiają się negatywne emocje, z którymi nie umieją sobie poradzić i o których nie umieją ze sobą szczerze rozmawiać. Na końcu oboje są tym eksperymentem poranieni i nie wiadomo, czy uda im się odbudować zaufanie i bliskość w relacji. Ale może gdyby byli od początku do końca szczerzy, to by się to nie skończyło. Wierzę, że jest wiele par, które są szczęśliwe w otwartych relacjach. Być może są bardziej wolni i spełnieni.

 

Powiedziałeś, że Petr i Hana z „The Borders of Love” nie umieją ze sobą szczerze rozmawiać. Skąd twoim zdaniem wynikają ich problemy?

Oni nie są szczerzy w komunikowaniu swoich emocji i potrzeb, udają przed sobą szczerość i nie komunikują wprost. Hana czuje że Petr przestaje ją zauważać, ale zamiast powiedzieć mu: „Brakuje mi twojej uwagi, nie czuję że jestem dla ciebie ważna, mam wrażenie że cię już nie pociągam fizycznie…”, mówi mu: „Podoba mi się tamten facet, ma fajny tyłek”. Petr jest tym urażony i poniżony, ale nie powie Hanie: „Boli mnie to jak mówisz o innych facetach, zależy mi na tobie, przestań mnie ranić.” Mówi do niej: „Idź do tego faceta, chcę widzieć jak z nim flirtujesz”. I tak się zaczyna ten eksperyment z otwarciem związku, w który wpadają przypadkiem i którego oboje nie planowani. Petr nagle zaczyna zauważać Hanę, te wzajemne prowokacje wywołują między nimi długo nieobecną namiętność. Ale równolegle rodzi się w nich zazdrość, gniew, chęć odegrania się za wzajemne poniżenia. Moi bohaterowie grają w perwersyjną grę w brutalną szczerość, która zaczyna ich niszczyć. To jest mój najważniejszy życiowy temat  bolesne, negatywne, tłumione emocje w toksycznych relacjach, w których tkwimy, bo boimy się coś stracić. Boimy się szczerości, żeby nie bolało. A w konsekwencji boli jeszcze bardziej - zaczynamy ranić siebie i tych na których nam zależy aż stopniowo się od siebie oddalamy.

 

Film jest pełen scen intymnych. W jaki sposób pracowałeś z aktorkami i aktorami, by czuli się w trakcie ich nagrywania komfortowo?

Robiliśmy przed zdjęciami dużo prób, żeby aktorzy mogli się ze sobą oswoić. Dużo z nimi rozmawiałem o wszystkich najważniejszych scenach –  powiedziałem im, że będziemy im pomagać z operatorem kadrowaniem i światłem, żeby nie czuli się całkowicie obnażeni. Koncentrowaliśmy się w tych intymnych scenach na emocjach i twarzach aktorów, nie chodziło nam o pornograficzne i dosłowne zobrazowanie nagości tylko o emocję która się manifestuje w seksie. Ten film nie jest o seksie, seks jest tu tylko płaszczyzną komunikacji i przestrzenią manifestacji nieskrępowanej wolności. Równocześnie było dla nas ważne, żeby te sceny seksu były wiarygodne, żeby nie sprawiały wrażenia że się wstydzimy i chowamy przed kamerą. Dlatego nie wchodziło w grę, żeby aktorzy się kochali w majtkach. Na pewno było to dla nich bardzo niekomfortowe, niektórzy z aktorów bardzo jasno postawili nam granice, których nie przekroczą i absolutnie to respektowaliśmy.

 

„The Borders of Love” zobaczyła już publiczność w Karlowych Warach. Podejście do seksualności w Czechach i Polsce znacznie się jednak różni ze względu na szereg czynników kulturowych – jak myślisz, na ile inaczej z tego względu film może być odbierany w obydwu tych krajach?

Na razie nie miałem jeszcze możliwości sprawdzić, jak film będzie odbierany w Polsce, pierwszy pokaz na festiwalu w Gdyni we wrześniu jest dopiero przed nami. W Czechach te reakcje były skrajne, ale bardzo silne, film wywołał w Karlowych Warach dużo emocji i żywiołowych dyskusji. Podejrzewam że mimo tego, że Czesi są chyba mniej pruderyjni niż Polacy i mniej się wstydzą swojej seksualności, to w obu tych krajach film może wywoływać podobnie sprzeczne i silne emocje. Bo dotyka tematów które dotyczą każdego z nas i które są trudne, często sprzeczne i o których wszyscy niechętnie mówimy. Nie jest łatwo przyznać się otwarcie do swoich najskrytszych seksualnych fantazji czy naszych bolesnych emocji. Nikogo ten film nie pozostawi obojętnym się bo każdy po seansie będzie musiał sobie zadać trudne pytania: na ile ja jestem szczery_a ze swoim partnerem/ką? Na ile jestem szczery_a sam ze sobą? Czego mi brakuje w relacji? O czym nigdy nie powiem osobie, którą kocham? Co dla mnie znaczy być wolnym_ą w związku? Te odpowiedzi mogą boleć, ale taki jest właśnie dla mnie cel robienia filmów: dotknąć w osobach oglądająych czegoś żywego, bolesnego, intymnego, prawdziwego. Czegoś co próbują same przed sobą ukryć, albo o tym zapomnieć. I dać im szansę się z tymi trudnymi tematami skonfrontować w bezpiecznej przestrzeni filmowego eksperymentu.

1 Borders of love poster

Fot. materiały prasowe