Katarzyna Szota-Eksner jest też mocno zaangażowana w projekt Sunday is Monday – nawołujący do mądrego dbania o siebie. Razem z Emilią Kołowacik organizuje warsztaty dla kobiet Zadbaj o siebie!, czyli unikatowe zestawienie twórczego procesu design thinking z jogą. Jak Polska długa i szeroka namawia kobiety do szukania (mimo wszystko!) siły (i radości!)  w sobie. Dziewczyna ze Śląska!

 

Opowiedz o swojej pracy i pasjach.

Od kilku lat zajmuję się szukaniem… kobiecej siły. Zaczęłam od siebie i od swojego ciała, ale ta droga – choć fascynująca – nie okazała się  łatwa i szybka. Z jednej strony to trochę takie tropienie i węszenie jest. Podążanie za intuicją. Z drugiej – nie zawsze przyjemne wychodzenie ze strefy komfortu. Na początku fizycznej strefy komfortu, bo zaczyna się od ciała. Budowanie świadomości swojego ciała. Oddech. Jogiczny  ddech Ujjayi. Oddech wojowniczki.

Nigdy nie byłam typem sportowym. Nie wspinałam się na drzewa (uważaj, bo spadniesz! sukienkę pognieciesz! włosy potargasz!). Dzieciństwo spędziłam na ławce, prosząc mamę, żeby wypisywała mi zwolnienia z wuefu. Siadałam z takimi jak ja, hmm niedysponowanymi koleżankami, i z politowaniem patrzyłyśmy na dziewczyny, którym chciało się pocić i biegać. Gier zespołowych też nie lubiłam, bo zwyczajnie bałam się rywalizacji.

A potem już wszystko potoczyło się typowo kobiecą drogą. Bo udomowiona kobiecość często traci kontakt z ciałem. Studia, dzieci, praca, ciągły pośpiech, wzór matki-opiekunki. Jakieś małe szaleństwo? To może kupię sobie trzecią sukienkę. Urodę sztucznie poprawię? Rzęsy dokleję? No bo przecież oczekują ode mnie, żebym była kobieca. A ja nagle z przerażeniem odkryłam, że nie czuję swojego ciała. Oddycham płytko i nerwowo. Chodzę przygarbiona i ze spuszczoną głową.

Na szczęście w pewnym momencie powiedziałam sobie: dość! I zaczęłam intuicyjnie szukać, rozglądać się dookoła. I tak trafiłam na jogę. Ruch, który podąża za oddechem. Praktyka asan  i świadomy oddech, czyli praca nad ciałem. Pozycje, które prostują sylwetkę, otwierają klatkę piersiową, dodają wiary w siebie i w swoje możliwości. Pobudzają do działania. Taki powrót do źródeł trochę. Oprócz jogi w jakimś momencie dodałam jeszcze treningi cross fitowe. Ćwiczę ze świetnym trenerem, który motywuje mnie, kiedy jest ciężko. I ja też motywuję – inne kobiety – na warsztatach i podczas wyjazdów, które organizuję praktycznie w całej Polsce. Staram się podchodzić do koncepcji ruchu i budowania świadomości swojego ciała bardzo twórczo. Praktykujemy (ćwiczymy) ale też czytam dziewczynom fragmenty ważnych książek, rozmawiamy o trudnych  tych tak zwanych, haha, kobiecych – sprawach, szukamy siły w oddechu i medytujemy. Ale też bardzo dużo się śmiejemy. Bo ruch to radość. I to wszystko się przecież przeplata.

Dla mnie doświadczenie czucia swojego  ciała, tego, że wiem już który to jest na przykład mięsień najszerszy grzbietu i to, że jestem na dobrej drodze, żeby dalej wzmacniać moje ciało, to jest cudowna rewolucja. Początek zmian. I chcę przekazać to dalej. Bo siła jest kobietą! I jest bardzo kobieca. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.

 

Co jest najlepszego w byciu kobietą, co daje ci siłę?

Siostrzeństwo. Radość z bycia razem. Wspólne i twórcze działania. Wspieranie się. Mam to szczęście, że po raz kolejny na swojej drodze spotykam mądre kobiety. Emi zaprosiła mnie do wspólnej pracy nad świetnym projektem (Sunday is Monday), planujemy też napisanie razem książki, której przewodnią myślą ma być właśnie kobieca siła. Mam przyjaciółkę, z którą budujemy powolutku taką prawdziwą nie-rywalizującą i nie-oceniającą relację. Lubię kobiece towarzystwo a nasze warsztaty to trochę przecież takie współczesne darcie pierza.

I właśnie dobrze pojęte siostrzeństwo daje mi siłę do działania i napędza mnie. Taki sisterhood, ale mądry, uwzględniający to, że nie jesteśmy wcale takie same, szanujemy to, czym się różnimy i dbamy o te różnice. Kobiety są głodne swojego towarzystwa, swoich opowieści. Spędzenie kilku godzin jedynie w towarzystwie innych kobiet i dawanie sobie wsparcia na różnych poziomach to jest piękna i bardzo kobieca umiejętność. I może budować siłę.

 

Za co najbardziej podziwiasz inne kobiety?

Podziwiam kobiety, którym  chce się iść do przodu. Pomimo wszystko. Aktywne i twórcze. Takie pełnokrwiste i intensywne. Bo tak naprawdę to wszystkie nas boli to samo. Porody, płaczące dzieci, walka o pogodzenie macierzyństwa z pracą, potem te dzieci dojrzewają i buntują się, ukryte pragnienia (no niech on się w końcu domyśli), żale i poczucie winy – wszystko to się w nas przelewa, przechodzi z pokolenia na pokolenie, to jest wciąż ten sam kobiecy rytm. Dlatego  podziwiam kobiety, które jednak ruszają do przodu. Mimo tych wszystkich: Jak ty się zachowujesz dziewczynko? Bądź grzeczna! Siedź cicho! No bo w  twoim wieku to już naprawdę nie wypada! Szukanie swojego miejsca i swojej siły nigdy nie jest pomyłką. I zawsze jest na to dobry czas.

Spędzenie kilku godzin jedynie w towarzystwie innych kobiet i dawanie sobie wsparcia na różnych poziomach to jest piękna i bardzo kobieca umiejętność. I może budować siłę. 

Gdybyś mogła zmienić jedną rzecz, która sprawiłaby, że kobietom żyłoby się lepiej, co by to było?

Nie ma co się oglądać na innych i czekać na zmiany zewnętrzne. Myśleć magicznie i zaklinać rzeczywistość. Czekać aż mąż/partner/chłopak się domyśli. Dziecko posprząta, pies będzie idealnym psem i przyjdą nowe wybory i lepszy rząd. Zmiany trzeba zacząć od siebie. W warunkach cieplarnianych, bo na macie, na sali treningowej czy na warsztatach.

Bo co tak naprawdę sprawia, że czasem jestem milsze dla głupiego i zarozumiałego sąsiada niż dla samej siebie? Co sprawia, że się porównuję z innymi zamiast pracować nad sobą? Czas nauczyć się kochać siebie. Jak mawia moja Emi: trzeba najpierw wzmocnić siebie – żeby dobrze dbać o innych. Zacznijmy zatem od siebie. Obudźmy w sobie mądrą kobiecą siłę. Wtedy to, co na zewnątrz, łatwiej będzie zmienić. Po prostu!

1 girls room Katarzyna Szota Eksner yoga YOGASANA 

Fot. Monika Burszczan