Stań przed lustrem i powiedz głośno „wagina”. Możesz kilka razy powtórzyć, zwłaszcza jeśli to słowo cię razi. Możesz wypowiedzieć też swoje ulubione określenie na waginę lub kilka różnych. Wszystko zaczyna się od słów. Masz rękę, nogę. Masz też waginę czy cipkę – jak wolisz. Pierwsze słowo wydaje się zbyt surowe, drugie zbyt frywolne czy infantylne? Kwestia osłuchania się. Narzekamy na polskie nazewnictwo związane z seksualnością, może nie bez racji, jednak jestem zdania, że to przede wszystkim kwestia tabu ciążącego nadal na tej sferze życia; tego, że nauczono nas wstydzić się miejsc intymnych. Stąd problem z mówieniem o nich, nazywaniem rzeczy po imieniu. Jeśli już musimy coś powiedzieć o genitaliach, wybieramy określenia: „tam”, „tam na dole”, „ona”. Kiedy jednak mówiąc „wagina”, pomyślimy o tym, ile może nam dać ona przyjemności, to słowo od razu staje się bardziej przyjazne. Może angielskie „pussy” prędzej przechodzi nam przez gardło, ale nasza „cipka” wcale nie jest gorsza! Powiedzcie głośno „cipka”! Nasza cipka też ma moc!

To my nadajemy słowom, którymi się posługujemy, konkretny wydźwięk. Tak jak wyrazy „ciota” czy „pedał” są odzyskiwane przez osoby homoseksualne i tracą swoje negatywne znaczenie, tak może być z określeniami żeńskich narządów płciowych. Inga Muscio w książce „Cunt: A Declaration of Independence” („Pizda: deklaracja niepodległości”) z 1998 roku starała się odzyskać na nowo słowo „pizda” i zamienić je w symbol kobiecej siły.

Wydaje się, że zwłaszcza w Polsce sporo na językowym polu pozostało do zrobienia, choć widać dobre zmiany. Bardzo dużo kobiet, jak i mężczyzn, w związku z demonstracjami przeciwko zaostrzeniu kompromisu aborcyjnego (na wiosnę i jesienią w ramach Czarnego Protestu i Ogólnopolskiego Strajku Kobiet) wyszło na ulice z „waginami”, „cipkami”, „macicami” na ustach i na transparentach. W przestrzeni publicznej zaroiło się od wagin wyklętych, bo dość tej zmowy milczenia. Mamy waginy i chcemy same o nich decydować! Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Wróćmy więc do sfery prywatnej, bo mimo upolitycznienia naszych wagin, wciąż aż tak zaprzyjaźnione z nimi nie jesteśmy, niestety. Warto sobie odpowiedzieć na parę pytań. Czy wiesz dokładnie, jak wygląda twoja cipka, z jakich części się składa? Co w niej lubisz i dlaczego? Kiedy ją ostatnio widziałaś? Czy umiesz narysować cipkę? Penisa pewnie prędzej, co?

Jeśli chodzi o rysowanie, to świetną akcję online zorganizował „The Guardian” w ramach cyklu „Vagina Dispatches”, który rozpoczął się we wrześniu – można wykonać elektroniczny rysunek cipki i porównać go z rysunkami innych internautów, a wszystko po to, aby zobaczyć, jak cipki mogą się pięknie różnić. Mae Ryan i Mona Chalabi, dziennikarki przygotowujące ten cykl, przeprowadziły wiele rozmów z posiadaczkami i posiadaczami wagin (tak, tak, pamiętajmy, że mężczyźni też mogą je mieć!) oraz lekarzami, biegały nawet po ulicach Nowego Jorku z wielką cipką i prosiły kobiety, aby nazwały jej konkretne części. Bywały z tym problemy. Na niepokojącą nieznajomość własnych miejsc intymnych wśród kobiet, głównie młodych, wskazują również wyniki badania przeprowadzonego przez organizację charytatywną The Eve Appeal, która zajmuje się podnoszeniem świadomości wśród brytyjskich kobiet na temat raka jajnika, macicy, szyjki macicy, pochwy i sromu. Dwie trzecie badanych nie była w stanie wskazać u siebie tego ostatniego. Przedstawiciele organizacji podkreślają, że znajomość swoich genitaliów to podstawa, bo jak inaczej rozpoznać, że coś się w ich wyglądzie zmieniło, co może świadczyć o chorobie? Druga sprawa to możliwość mówienia bez zażenowania o swoich genitaliach i ewentualnych problemach, do czego powinna przygotowywać rzetelna edukacja seksualna. 

Seksuolożka Izabela Jąderek, z którą rozmawiałam dla entertheroom.pl odnośnie edukacji seksualnej, powiedziała: „W moim gabinecie często wyciągam planszę z kobiecymi i męskimi narządami płciowymi, tłumaczę dorosłym osobom, gdzie na przykład jest łechtaczka i jak jest zbudowana, od czego zależy erekcja. Po prostu nie wiedzą, więc zaczynamy od podstaw”.

Właśnie. O czym my tu właściwie mówimy? O waginie jako w zasadzie całości kobiecych genitaliów. Tak określa się je potocznie, takie szerokie znaczenie przyjmują też badacze kobiecej seksualności jak na przykład Naomi Wolf, autorka książki „Wagina. Nowa biografia”. Trzeba jednak wiedzieć, że wagina (łac. vagina), czyli pochwa to jedna z części wewnętrznych żeńskich genitaliów. To, co znajduje się na zewnątrz – wzgórek łonowy, wargi sromowe większe i mniejsze, łechtaczka, przedsionek pochwy, cewka moczowa – to ogólnie srom (słowo pochodzące z języka prasłowiańskiego, które oznaczało wstyd, hańbę, więc i tu leży źródło pokutującego do dziś złego mniemania o kobiecych genitaliach). Można powiedzieć również wulwa (łac. vulva). Gloria Steinem w przedmowie do przełomowego monodramu Eve Ensler „Monologi waginy” z 1996 roku pisze też o splocie mocy, globalnym określeniu narządów wewnętrznych i zewnętrznych, ukutym przez kilkuletnie dziewczynki. 

Małe dziecko nieświadome tabu ciążącego na seksualności, nienauczone jeszcze się wstydzić, często bawi się niewinnie swoimi narządami intymnymi. Ma też pewnie okazję bawić się z dzieckiem płci przeciwnej i może wtedy dojść do odkrycia różnic. Chłopiec zdziwi się, że dziewczynka nie ma siusiaka czy jak tam mama nauczyła go nazywać penis. W każdym razie zostanie odnotowany brak. To jeszcze nie czas, żeby wiedzieć, że u dziewczynki jest jego odpowiednik, czyli łechtaczka, a do tego jest jeszcze pochwa, fascynująca kraina do odkrycia. Dziewczynka zanotuje sobie, że czegoś nie ma. W dodatku prędzej czy później usłyszy, że ma siedzieć ze złączonymi kolanami, nie rozstawiać nóg. Dziewczynce nie wypada. Tego i wielu innych rzeczy. Dziewczynka umyje cipkę, ale niekoniecznie na nią spojrzy. Chłopiec będzie zafascynowany swoim penisem, będzie z nim w najlepszej komitywie i będzie on dla niego powodem do dumy, nawet jeśli będzie od czasu do czasu zastanawiał się, czy jest on odpowiedniej wielkości, czy koledzy nie mają lepszych od niego. Ogólnie jednak afirmuje swoje genitalia, dziewczyny niestety tego nie robią. Często partnerzy seksualni znają ich miejsca intymne lepiej niż one same. 

Wagina to narząd równoprawny lub wręcz ważniejszy niż taka ręka czy noga!

Nie ma się czemu dziwić, skoro emancypacja kobiet i powszechna wolność seksualna to całkiem świeża sprawa. Wagina przez wieki była uznawana za złą, grzeszną, brzydką. Niektórzy byli nawet przekonani, że w zakamarkach kobiecych genitaliów czai się jakieś zło wcielone, dzikie zwierzę czy że wagina ma po prostu zęby i gryzie. Można to jakoś zrozumieć, zważając na ówczesny stan medycyny i wierzenia. Dlaczego jednak tak trudno nam się z tego myślenia wyzwolić?

Oczywiście część z nas czerpie przyjemność ze swoich seksualnych narządów i świadomie się z nimi obchodzi, ale są i takie, które wciąż to robią po omacku – albo ze wstydem fundują swoim cipkom podstawowe zabiegi higieniczne, albo wręcz przesadzają z depilowaniem, perfumowaniem, poprawianiem wyglądu. Chirurgia plastyczna miejsc intymnych to bardzo prężnie rozwijająca się gałąź medycyny estetycznej, wpisująca się w kult idealnego ciała. Naturalnie są przypadki, w których interwencja chirurgiczna jest wręcz zalecana, bo na przykład zbyt duże wargi sromowe czy wypadająca macica utrudniają codzienne życie, ale są i takie, kiedy głupia uwaga partnera czy wzorowanie się na gwiazdach mainstreamowego porno, mogą prowadzić do nieuzasadnionych kompleksów. 

Czy cipki mogą być brzydkie? Nie. Cipki są różne. Nie wyglądają tak symetrycznie jak na szkicu z podręcznika anatomii, a ich charakterystyczne, indywidualne kształty to coś, co może nas wyróżniać. Naprawdę nasze życie seksualne byłoby mniej ciekawe, gdyby wszystkie cipki, jak i wszystkie penisy były takie same, jak z linii fabrycznej. Nuda! Dlatego bez szczególnej potrzeby nie ma sensu interweniować, bo taka dajmy na to labioplastyka (korekcja warg sromowych) nie jest równoznaczna poprawie jakości naszego życia seksualnego i samopoczucia. Wpływ na to ma akceptacja ciała.

Jak więc rozpocząć zaprzyjaźnianie się z własną cipką? Jeśli zostałyśmy konserwatywnie wychowane, to może być nam na początku trudno. Tymczasem wagina to narząd równoprawny lub wręcz ważniejszy niż taka ręka czy noga. Jej wygląd, smak, zapach to rzeczy naturalne i warto je znać, choćby dlatego, żeby rozpoznać zmiany chorobowe. Kiedy na bieżąco oglądamy miejsca intymne, tak jak swoją twarz w lustrze, to możemy szybko zauważyć, że coś jest nie tak i w porę zareagować. A to chyba logiczny argument, prawda? Więc lusterko w dłoń. Na przykład po kąpieli lub w jej trakcie. Na spokojnie. Nawet jeśli kogoś na początku odrzuci wygląd cipki, to trzeba się przemóc raz i drugi. To po prostu ciało. Nasze ciało. Kolejny stopień wtajemniczenia to obserwacja wydzielin. Dla tych, które chcą się rozwijać seksualnie i wiedzieć, co im sprawia przyjemność – dla siebie samych czy dla poinformowania partnerki lub partnera – niezbędne będą palce. Później można włączyć do repertuaru wibrator, ale manualne zabawy to klasyka warta zachodu. Stymulacja pochwy i łechtaczki, poznanie ich smaku i zapachu to najlepsza droga do ich pełnej afirmacji, co nie pozwoli żadnemu mężczyźnie czy innej kobiecie zachwiać naszego samozadowolenia z tego, co mamy w majtkach. Uważajmy tylko na paznokcie i gmerajmy. Afirmujmy. To także pozwoli się przełamać, jeśli nie wyobrażamy sobie, aby ktoś pieścił nas oralnie. Warto wiedzieć, że męskie i żeńskie wydzieliny płciowe pachną, jak i smakują podobnie, naprawdę (o ile nie przesadzamy z papierosami, kawą, czosnkiem, chociaż w szale uniesień nie odgrywa to chyba większego znaczenia). Czym i jak? Seksem. Przyjemnością. Jeśli tak to będziemy widzieli, to zmieni nam się perspektywa diametralnie. 

O naszą waginę musimy też odpowiednio dbać, aby chronić ją przed infekcjami i innymi nieprzyjemnościami. Podstawowa zasada jest taka: im mniej, tym lepiej. Cipka sama w sobie pachnie idealnie, chyba że właśnie coś ją dopadło, ale tak czy siak niepotrzebne jej kosmetyki zapachowe. Poza tym pochwa ma zdolność samooczyszczania się, więc do codziennej higieny wystarczy ciepła woda i łagodne mydło stosowane zewnętrznie, aby nie zniszczyć naturalnego lekko kwasowego pH, które dzięki bakteriom Lactobacillus zachowuje swoją równowagę i stanowi barierę ochronną bez naszego wspomagania. W razie jakichkolwiek problemów biegnijmy do lekarza, nie leczmy się na własną rękę, bo nie ma to większego sensu. Lekarz rozpozna, z jaką infekcją mamy do czynienia i przepisze odpowiednie leki, powie, co robić, a czego nie (np. czy unikać seksu, jak długo). Aby ukoić nieprzyjemne doznania, przed wizytą u lekarza można zastosować ciepły (ale nie gorący!) okład z jałowej gazy nasączonej naparem z rumianku lub nagietka. W ogóle ginekolog powinien zostać naszym przyjacielem, najważniejszym lekarzem, skoro ustaliliśmy, że wagina to tak istotny narząd. Nawet jeśli nic nam na oko nie dolega, trzeba odwiedzać gabinet ginekologiczny regularnie, robić cytologię, dopytywać o wszystko, co nas niepokoi.

Co jeszcze? Warto unikać obcisłych ubrań, nosić przewiewną, bawełnianą bieliznę. Chodzenie bez majtek można sobie zafundować w sobotę, kiedy biegamy po domu, generalnie jednak lepiej je nosić, aby uniknąć otarć i zanieczyszczeń. Jeśli chodzi o fryzurę intymną, to wyłącznie sprawa posiadaczki, w jakiej się czuje najlepiej. Włosy łonowe są passé? Nie dajmy sobie nic takiego wmówić. W końcu po coś nam wyrosły. Jeśli lubimy totalną gładkość, to też w porządku, choć trzeba pamiętać, że depilacja wiąże się z podrażnieniami, na które miejsca intymne są szczególnie podatne, więc dobrze zapytać ginekologa, jakie środki kojące bezpiecznie stosować. Można też sobie zafundować trening mięśni głębokich, co ma wpływ na kondycję wewnętrznych narządów płciowych i trzymanie moczu. Przyjemne i pożyteczne. Jak zresztą sama wagina. Naomi Wolf we wspomnianej książce pisała, że doznania związane z waginą mogą wyzwolić u kobiety kreatywność i poczucie pewności siebie. Najwyższy czas należycie docenić nasze waginy!

Psst. Cipki są wszędzie. Jeśli chcecie się o tym przekonać, zajrzyjcie na konto @look_at_this_pussy na Instagramie.

1 sexy fridays girls room wagina 

Tekst ukazał się pierwotnie w pierwszym numerze feministyczno-erotycznego magazynu G'rls ROOM („Wagina: instrukcja obsługi”, numer 1 - zima 2016/2017).

Opracowanie graficzne Małgorzata Stolińska