Kim jest dziewica? To w potocznym rozumieniu osoba, która nie uprawiała jeszcze seksu. I choć w tym samym toku myślowym zwykle seks rozumiany jest jako heteroseksualny stosunek waginalny, pamiętajmy, że np. samomiłość to też seks.

W „G’rls ROOM” jesteśmy zdania, że każda osoba powinna samodzielnie odpowiedzieć sobie na pytanie, czym dla niej jest dziewictwo. Niestety, część z nas zdefiniuje je niby po swojemu, a jednak podobnie jak większość – pod mniej lub bardziej nieuświadomionym wpływem takich czynników jak zdanie bliskich nam ludzi, środowisko, w którym się obracamy, kultura, w jakiej żyjemy. Stąd kolejny problem – z definicją pojęcia „utrata dziewictwa”. By uniknąć (powszechnie obowiązujących) uproszczeń, może lepiej mówić o przechodzeniu inicjacji seksualnej czy zdobywaniu pierwszych seksualnych doświadczeń. I rozumieć je zarówno jako intymne spotkanie z chłopakiem czy dziewczyną, jak i zachowania autoerotyczne.

Mówiąc o inicjacji seksualnej, uniknęlibyśmy wciąż obecnego w naszym społeczeństwie utożsamiania „utraty dziewictwa” z przerwaniem „błony dziewiczej”. Którego to określenia zresztą również nie lubimy. Zdecydowanie bardziej na miejscu wydaje się greckie słowo hymen. Dlaczego? Bo nie ma odniesień do dziewictwa, a przez to nie wprowadza w błąd. Zanim jednak rozwiniemy temat, uporządkujmy fakty. Hymen to struktura anatomiczna, coś w rodzaju cienkiej, rozciągliwej fałdki błony śluzowej, zwykle o pierścieniowatej budowie w przedsionku pochwy. Raczej nie pełni żadnej istotnej funkcji w kobiecym organizmie, jest za to – za sprawą gloryfikowania i mitologizowania dziewictwa – przyczyną nieporozumień, nieszczęść i cierpienia kobiet. Jak dawniej, tak dziś.

W wyniku penetracji pochwy (np. penisem, wibratorem, palcami) hymen może zostać uszkodzony, ale nie musi (jest dość elastyczny i niekoniecznie już pierwsza penetracja się z nim rozprawia). A jeśli nawet zostanie – nie musi wystąpić krwawienie. A jeśli wystąpi – może być związane dajmy na to z otarciami błony śluzowej pochwy, np. z powodu penetracji przy jej zbyt małym nawilżeniu. Nasze ciała się różnią. Można mieć różne rodzaje hymenu, można go nie mieć w ogóle, może zostać uszkodzony również w wyniku uprawiania jakiegoś sportu. Czasem jest tak nieustępliwy – gruby i elastyczny – że potrzebna jest interwencja lekarska. Zazwyczaj błona nie zamyka pochwy na głucho. Czasem ma jedną większą dziurkę, a czasem kilka małych. Bywa też, że jest postrzępiona lub tworzy ledwie zarysowany półksiężyc. Tak więc uznawanie, że brak hymenu świadczy o tym, że dana kobieta rozpoczęła życie seksualne, jest chybione. Podobnie jak przeświadczenie, że jego obecność dowodzi braku aktywności seksualnej. 

 

Paulina: Kiedy właściwie zaczyna się kształtować nasza seksualność?

Izabela: Podejście do seksualności kształtuje się już od momentu, gdy zaczynamy rozumieć przekazy płynące z otoczenia. A więc w wieku kilku lat. I następuje to nie tylko, kiedy rodzice czy inni opiekunowie przekazują nam konkretne werbalne treści, lecz także wtedy, gdy obserwujemy, w jaki sposób nasi bliscy się do siebie odnoszą, jak mówią o osobach nieobecnych, jak mówią o emocjach, jak sobie je okazują, w jakie role w związku wchodzą. Zachowania dorosłych mogą dawać pozytywny, ale i negatywny przykład. Kiedy rodzice np. reagują paniką, jeśli „przytrafi im” się nagość w naszej obecności, uczą nas tym samym, że ciało to coś wstydliwego, budzącego niepokój – zarówno cudze, jak i własne. Tak kształtują się wzorce życia seksualnego i relacji – nasze podejście do seksualności oraz to, jak będzie wyglądała nasza seksualna ekspresja, w jakie związki będziemy wchodzić i z jakim nastawieniem. Rozmowa lub jej brak będzie wpływać na to, kiedy, w jaki sposób i po co będziemy inicjować erotyczne sytuacje, ale również – jak będziemy odpowiadać na erotyczne sygnały płynące od innych. Dorastając, jesteśmy coraz bardziej świadomymi uczestnikami kultury i z niej także czerpiemy przykłady stające się składowymi naszych potrzeb czy przekonań. Warto wspomnieć, że od małego dobrze jest budować z dzieckiem dialog na temat seksualności, przechodzić od podstawowych informacji do tych bardziej szczegółowych. Kiedy wytłumaczymy dziecku, co się dzieje w erotycznej scenie filmu zamiast zasłaniać mu oczy, odniesiemy się do billboardów z roznegliżowanymi kobietami reklamującymi produkty, powiemy w sklepie, czym jest prezerwatywa, to później będzie nam łatwiej, a dziecko nie będzie musiało dowiadywać się na własną rękę i nie poczuje, że to są jakieś tematy tabu – co u jednych może spowodować ich całkowite odrzucenie, a w drugich podsycić ciekawość. Za chwilę dziewczynka dostanie pierwszej miesiączki, u chłopca pojawią się pierwsze polucje i warto ich na to przygotować, stworzyć grunt, aby nie mieli oporów przed przyjściem do nas z wątpliwościami, aby nie wystraszyli się zachodzących w ciele zmian.

 

Paulina: W naszej kulturze i społeczeństwie wciąż – mam wrażenie – obecne są dość krzywdzące dla kobiet poglądy co do tego, czym jest kobiece dziewictwo.

Izabela: Problem pojawia się już na poziomie słownikowym. W różnych kulturach są takie utarte zwroty jak u nas – jakaś dziewczyna jest „czysta”, a najlepiej „czysta aż do ślubu”, mówimy, że „straciła lub zachowała cnotę”, co bazuje na pewnym wymogu wobec kobiet, wyobrażeniu, jak ma wyglądać kobieca seksualność. Jeśli więc dziewczyna ma za sobą inicjację, choć jeszcze nie wzięła ślubu, to idąc tym tokiem myślenia, nie jest już tak „czysta” jak była, jak być powinna, jak chce tego społeczeństwo. Niestety, „czystość” wciąż bywa sprawdzana, zwłaszcza w krajach islamskich. Brak krwi na prześcieradle po nocy poślubnej, mający świadczyć o „nieczystości” – który może wynikać tylko i wyłącznie z takiej, a nie innej budowy fałdu pochwowego zwanego „błoną dziewiczą” – niektóre kobiety przypłacają śmiercią, rzadziej utratą honoru, pretensjami rodziny za przyniesienie jej wstydu. Oczywiście można też pójść do ginekologa przed ślubem i sprawdzić „czystość” lub poddać się testowi „dwóch palców”, co jest poniżające i upokarzające. Kiedyś przed nocą poślubną kobiety, które miały za sobą inicjację seksualną, umieszczały sobie w pochwie rybie pęcherze wypełnione płynem imitującym krew, dziś dziewictwo można odtworzyć chirurgicznie, czyli zrobić hymenoplastykę. Tylko co w sytuacji, gdy kobieta nie wie, że tego fałdu skórnego nie ma? Skąd ma wiedzieć, że nie będzie krwawić, bo taka jej uroda? Generalnie – istnieje potrzeba zmiany myślenia o kobiecej seksualności, wyjścia poza schematy, choć w krajach, gdzie taka tradycja funkcjonuje od lat, szans na to w najbliższym czasie nie ma. Nie tylko zresztą tam – czasem nawet z Europy można usłyszeć doniesienia o np. obrzezywaniu dziewczynek. Wracając do „dziewictwa” – w Norwegii określenie fałdu skórnego jako „błona dziewicza” usunięto ze słownika i zastąpiono je słowem skjedekrans, czyli wieniec pochwy, nawiązującym do wyglądu tego elementu ciała, a nie do kobiecej seksualności. To dobra zmiana.

 

Paulina: Dlaczego mimo wszystko poddajemy się społecznym schematom, zbiorowym przekonaniom?

Izabela: Jungowsko idąc, możemy powiedzieć, że w kulturze, w zbiorowej (nie)świadomości funkcjonują przekonania, wzorce, pojęcia czy symbole – które mogą odnosić się do każdego aspektu naszego życia – religii, polityki, relacji i wzajemnego stosunku między płciami, rodzicami, dziećmi, ale także do miłości, nienawiści, przemocy. I mniej lub bardziej świadomymi przekazami są takie, że nie wolno uprawiać seksu aż do ślubu czy też, że można zacząć to robić jedynie z miłością życia. To wpływa na nasz stosunek do inicjacji, do naszego ciała, do tego, jak z nim postępujemy. Internalizujemy społeczne przekazy i w dużej mierze na tej podstawie decydujemy, kiedy i z kim zaczynamy uprawiać seks. Jeśli wygrywa ideał, czyli postanawiamy czekać na wyjątkową osobę, to wyśrubowane kryteria mogą sprawić, że bijemy się z myślami przy każdym kolejnym partnerze czy kolejnej partnerce: czy jest wystarczająco dobry/dobra? A co to w ogóle znaczy? Na przeciwnym biegunie są ci, dla których pierwszy raz to po prostu przerwanie „błony dziewiczej” – nie utrata, nie coś wyjątkowego, ot, kolej rzeczy.

W Norwegii określenie fałdu skórnego jako „błona dziewicza” usunięto ze słownika i zastąpiono je słowem skjedekrans, czyli wieniec pochwy, nawiązującym do wyglądu tego elementu ciała, a nie do kobiecej seksualności. I to jest dobra zmiana. 

Paulina: Kiedy więc mówić o inicjacji seksualnej?

Izabela: Za inicjację seksualną można uznać petting, dotykanie różnych części ciała, doprowadzenie siebie do orgazmu czy bycie doprowadzonym – i podkreślmy, że penetracja nie jest do tego absolutnie potrzebna – ale i budowanie bliskości, więzi, sprawdzanie, jak nasze ciało reaguje w obecności osoby, która nie jest nam obojętna. Więc za inicjację, rozpoczęcie życia seksualnego uznałabym naukę obcowania z drugim człowiekiem w intymnym kontekście na różnych poziomach. Przecież obnażamy się zarówno pokazując ciało (te miejsca, które na co dzień zasłaniamy; te, które kojarzą nam się erotycznie, nie tylko narządy płciowe), jak i mówiąc o swoich potrzebach, fantazjach. Dlatego absolutnie sprzeciwiam się redukowaniu inicjacji do przerwania fałdu pochwowego, co jest uproszczeniem funkcjonującym w powszechnej świadomości. Przerwanie hymenu w ten lub inny sposób czy pierwsza penetracja to tylko jeden z kroków na nowym etapie, na który wkraczamy. Nie sprowadzałabym inicjacji tylko do jakiegoś konkretnego, pojedynczego zachowania. Tym bardziej że każdy kolejny krok przygotowuje nas do następnego – to typowe dla rytuałów: dostajemy coraz bardziej wymagające zadania, zagłębiamy się. Nasze pierwsze kontakty seksualne mamy zwykle jako nastolatkowie i bardzo często jest tak, że się rozstajemy z naszym pierwszym partnerem seksualnym czy partnerką. A może to była osoba, z którą jedynie zdobywaliśmy seksualne doświadczenia, z którą łączyła nas tylko relacja erotyczna? Choć badania pokazują, że około 60% nastolatków decyduje się uprawiać seks pod wpływem uczucia. W każdym razie w naszym życiu mogą pojawić się kolejni partnerzy czy kolejne partnerki i każdy pierwszy stosunek z nową osobą będzie swego rodzaju inicjacją, nowością, poznawaniem się i oswajaniem. Każdy seks możemy uznać za pierwszy, kiedy czujemy się onieśmieleni, kiedy uczymy się siebie nawzajem, zdradzamy nasze potrzeby itp. Zastanawiamy się siłą rzeczy, jak zostaniemy odebrani przez drugą stronę.

 

Paulina: Jak doświadczenia z etapu rozpoczynania życia seksualnego wpływają na jego dalszy przebieg?

Izabela: Rozpoczęcie życia seksualnego to ważny etap, warto go celebrować, wejść w niego na własnych zasadach, ale i mieć świadomość, że jak to w życiu – początki bywają trudne, że bardziej może cieszyć samo przekroczenie granicy, zwłaszcza świadome i upragnione, niż jego przebieg. Dlatego – choć to ważny moment – zazwyczaj nie wpływa w większym stopniu na nasze funkcjonowanie na seksualnym polu. Sporo zależy od danej osoby, zwykle jednak kolejne doświadczenia przysłaniają poprzednie. Jeśli inicjacja nie wiąże się z jakąś traumą, to raczej nie będzie szczególnie kluczowa na przyszłość.

 

Paulina: Badania pokazują, że rozpoczynamy współżycie zwykle między 16 a 18 rokiem życia. A kiedy tak w ogóle, niezależnie od wieku, jest na to dobry moment?

Izabela: Idealnie, kiedy dość dobrze znamy osobę, z którą chcemy uprawiać seks, i możemy ocenić, czy czujemy się przy niej bezpiecznie, czy słucha naszych potrzeb, dba o nas, jest chętna do rozmów na ten temat, czy wraz z nami myśli o tym, jak się zabezpieczyć. Jeśli tak nie jest, nie powinniśmy się spieszyć. Nie powinniśmy też podejmować decyzji o współżyciu pod presją – czy to partnera/partnerki, czy ogólnie środowiska („bo wszyscy już ten seks uprawiają”). Jeśli jednak czujemy się dobrze w relacji, gdy jesteśmy przekonani, że to właśnie TEN moment, warto się do pierwszego stosunku przygotować. Odbyć wspomniane już rozmowy o antykoncepcji i zaopatrzyć się w odpowiednie środki, zadbać o komfortowe warunki – rodzice za ścianą czy impreza z alkoholem u znajomych do nich nie należą. I nie chodzi tu o romantyzm, a o to, że dla wielu osób sytuacja będzie i tak stresująca, więc nie ma co tego potęgować. Z przydatnych rzeczy warto mieć przy sobie lubrykant, który pomoże w przypadku np. suchości pochwy, co może zdarzyć się w związku ze wspomnianym stresem, wpływającym też na to, jak seksu doświadczamy, co odczuwamy. Może on nawet doprowadzić do zaciśnięcia mięśni pochwy, co uniemożliwi penetrację. Może być przyczyną braku wzwodu lub przedwczesnego wytrysku. Dobrze mieć tego świadomość. Lepiej też unikać używek, które powodują zaburzenia percepcji, zaburzają odczuwanie i źle wpływają na naszą sprawność seksualną. Podczas pierwszego stosunku najlepiej też postawić na klasyczne pozycje (misjonarska, na jeźdźca) – nie trzeba tego dodatkowo komplikować, przecież jeszcze będzie czas, żeby wypróbować inne – zwłaszcza jeśli para obawia się bólu związanego z przerwaniem hymenu. Wtedy też przy pozycji misjonarskiej może być pomocna poduszka, którą kobieta może sobie umieścić pod pośladkami. I oczywiście nie zapominajmy o grze wstępnej, która pozwoli się „rozgrzać”, stopniowo przejść do kolejnych ruchów, wywołać podniecenie, a co za tym idzie erekcję u chłopca i lubrykację u dziewczyny. Jeśli stawiamy na prezerwatywy jako środek chroniący nie tylko przed ciążą, lecz także przed infekcjami przenoszonymi drogą płciową, to zanim znajdziemy się w łóżku, poćwiczmy ich zakładanie, bo i to może być stresującym elementem zbliżenia. Pamiętajmy, że podczas każdego stosunku może dojść do zapłodnienia, niezależnie, czy to nasz pierwszy, czy setny. Poza tym trzeba uważać na preejakulat, na to, gdzie tryska sperma, a po zdjęciu prezerwatywy zawiązać ją, aby ejakulat z niej nie wypłynął.

Za inicjację seksualną można uznać petting, dotykanie różnych części ciała, doprowadzenie siebie do orgazmu czy bycie doprowadzonym – i podkreślmy, że penetracja nie jest do tego absolutnie potrzebna – ale i budowanie bliskości, więzi, sprawdzanie, jak nasze ciało reaguje w obecności osoby, która nie jest nam obojętna. 

Paulina: I chyba fajerwerków nie będzie?

Izabela: Lepiej mieć świadomość, że w związku z przerwaniem hymenu może – ale podkreślmy, że nie musi – pojawić się krew, a także ból. Choć najczęściej jest lekki, prawie niewyczuwalny. To będzie nowe doświadczenie, nowe uczucia i może nie będziemy wiedzieli na początku, co o tym wszystkim myśleć. Ale to normalne. Nie ma też co oczekiwać, że orgazm u kobiety będzie miał miejsce. W przypadku mężczyzn jest tak, że orgazm i wytrysk najpewniej się pojawią, wynika to z ich fizjologii. Dla zdecydowanej większości kobiet orgazm jest jednak czymś wyuczonym, wynika ze znajomości własnego ciała, dlatego masturbacja, autoeksplorowanie ciała się przydaje (oczywiście, jeśli nie robimy tego wbrew sobie). Naszemu orgazmowi nie sprzyja też stres zwykle mocno obciążający pierwszy stosunek. Poza tym niewiele z nas szczytuje za każdym razem. To absolutnie nic złego. Gorsze jest pójście do łóżka z założeniem, że orgazm musi być, bo jak nie to porażka – jednej lub drugiej strony albo obu. Ważne jest uświadomienie sobie, że i bez orgazmu może być nam przyjemnie, a poszukiwanie go może otworzyć przed nami nowe seksualne ścieżki. Ważne jest też rozbudzanie różnych miejsc erogennych – solo czy z partnerką/partnerem – a nie skupianie się tylko na narządach płciowych. Przypomina mi się tutaj hiszpański film „Życie zaczyna się dziś”, opowiadający o edukacji seksualnej dla seniorów, ludzi mających po 60–70 lat. Jedna z jego bohaterek nie miała nigdy orgazmu i ośmielona zajęciami, postanowiła zrobić sobie wyjątkową kąpiel – były świeczki, muzyka, pomponik do masowania ciała. Zaczęła szukać na całym swoim ciele miejsc erogennych, dotykała się z czułością i uważnością po raz pierwszy, pokonywała kolejne bariery i orgazm w końcu się pojawił. Eksploracja ciała daje nam nie tylko taką uwalniającą, otwierającą przyjemność, ale też wpływa na to, jak się zachowujemy z partnerem czy partnerką.

 

Paulina: Co z kobietami, które późno zaczynają życie seksualne – co oczywiście jest względne, bo każdy jest inny i może zacząć uprawiać seks w wieku lat 16, 30 czy jeszcze później.

Izabela: Przychodzą do mojego gabinetu kobiety, które są koło trzydziestki i nigdy w życiu nie uprawiały seksu. Niektóre czekają na idealnego partnera, inne panicznie boją się ciąży czy zakażenia HIV. Jednak odczuwają seksualne potrzeby. Są wśród nich takie, które rozbierają się przed drugą osobą, przyjmują pieszczoty oralne lub same w ten sposób pieszczą, a więc seks uprawiają, ale nie waginalny. Nawet analny się trafia, co dla wielu osób bywa ostatnią seksualną bramą, bardzo intymną. Tymczasem seks waginalny wynoszony jest na piedestał, co może być spowodowane obarczeniem tą świadomością zbiorową, że powinien być czymś mistycznym, wiązać się z czekaniem na księcia na białym koniu, który obudzi naszą uśpioną kobiecość. Tu znów pojawia się kwestia dzieciństwa i tego, z jakimi modelami życia, miłości obcujemy od najmłodszych lat. Czasem skazuje nas to na czekanie (w nieskończoność) na księcia czy rycerza, który pomaga księżniczce w opresji, wyzwala.Przy okazji przypomniało mi się kolejne sformułowanie związane z kobiecą seksualnością – mówimy, że kobieta oddaje się mężczyźnie. To ustawia pewną zależność, nie ma tu mowy o równych stronach seksualnego stosunku i nie konotuje przyjemności, a raczej jakieś poświęcenie, nawet jeśli oddaje się z miłości. Kobiety, które nie uprawiały jeszcze seksu genitalnego, a uprawiają inne formy aktywności seksualnej, zachęcałabym do przyjęcia perspektywy, że ten seks jednak się odbywa. Inicjacja seksualna miała już miejsce, często dużo bardziej intymna. Warto pamiętać, że decyzja o seksie genitalnym nie musi wpływać na zmianę opinii o partnerze czy partnerce – a takie przekazy dość często się spotyka (np. „kobieta się nie szanuje”). Na tę opinię składa się całokształt zachowań, reakcji, słów, które pojawiają się w relacji. Innymi słowy – to, czy jesteśmy życzliwi, czy złośliwi, agresywni czy ciepli i naturalni. Inną sytuację mają przed sobą kobiety, które nie były jeszcze w związku i czekają na kogoś odpowiedniego – tu zwykle pomaga uświadomienie sobie, że „ze mną wszystko w porządku” – bo o wartości kobiety nie świadczy to, że ma partnera/partnerkę, tylko to, jaką jest osobą. Niestety, wciąż wiele kobiet spotyka się z komentarzami typu „powinnaś już dawno wyjść za mąż, mieć dzieci”, „nikt cię nie chce”, „chyba coś z tobą jest nie tak” – to krzywdzące i raniące, tak jakby kobieta miała jedynie sprawdzać się w roli matki i żony. Tymczasem ma prawo wybrać, z kim i kiedy ten seks chce mieć. Rozumiem, że tu często pojawia się wstyd: „nie będę uprawiać seksu, bo już mam tyle lat i co on/ona sobie o mnie pomyśli”, co tworzy mechanizm błędnego koła. To, co powiem, z pewnością nie jest reprezentatywne, ale jeśli te kobiety spotykają się jakiś czas z mężczyznami/kobietami, tzn. że mają do nich zaufanie, że te osoby okazały się wyrozumiałe, troskliwe, zabawne, czułe. I nie znam przypadku, żeby wśród takich osób, już w relacji, ktoś wyśmiał kobietę, która przyznała, że nie uprawiała jeszcze seksu. Raczej traktowane jest to jako coś znaczącego. Jeśli jednak negatywna reakcja miała miejsce, nie warto przenosić przekonań z jednego doświadczenia na ogół mężczyzn i kobiet, bo to krzywdzące (wobec siebie i wobec innych) i utrudniające wchodzenie w jakiekolwiek relacje.

 

Paulina: A co z miłością i seksem? Wciąż nie za bardzo udaje nam się to rozdzielić, choć niby żyjemy w tak mało romantycznych czasach?

Izabela: Badania jednoznacznie pokazują, że jesteśmy tradycjonalistami, jeśli chodzi o podejście do seksu. Ponad 60% osób uważa, że seks powinien łączyć się z głębszym uczuciem. Więc ci, którzy przyzwalają na oddzielenie miłości od seksu, są wciąż w mniejszości. W dużych miastach może się wydawać, że jesteśmy bardziej wyzwoleni, że eksperymentujemy, mamy wielu seksualnych partnerów, ale to zwykle pozory. W ogóle jesteśmy tradycjonalistami, co się przekłada też na związki, seks. Jest to widoczne również na portalach randkowych: tam nawet 90% użytkowników opowiada się za seksem powiązanym z uczuciem. Być może dzielenie się swoją intymnością, postrzeganą jako coś związanego z godnością, może być dla niektórych po prostu trudne. Oczywiście, seks bez uczucia też jest w porządku – mamy swoje potrzeby to raz. Dwa – seksualność nie jest związana wyłącznie z relacją, pragnienia są niezależne od naszego statusu matrymonialnego. I można znaleźć rozwiązanie: skorzystać z aplikacji, uprawiać seks z „przyjacielem” (friends with benefits), możemy realizować nasze nietypowe preferencje, znajdując przez internet kogoś o podobnych. Możliwości jest dziś naprawdę mnóstwo. Jeśli tego typu zachowania nam służą, słuchamy swoich potrzeb i nie robimy nic wbrew sobie – to jest to OK.

 

Paulina: Więc w związku czy też nie rozwijamy naszą seksualność. I w końcu wchodzimy w wiek okołomenopauzalny. Co wtedy dzieje się z kobiecą seksualnością?

Izabela: Na początek warto zwrócić uwagę, że czas, kiedy pojawia się pierwsza miesiączka, nie różni się wiele od czasu, gdy pojawia się ostatnia. Zanim wszystko się ustabilizuje, może minąć nawet kilka lat, podczas których zachodzą zmiany w ciele i gospodarce hormonalnej. W przypadku menopauzy już po czterdziestce możemy zauważyć, że ciało inaczej wygląda, mamy wahania nastroju, miesiączki stają nieregularne, dokuczają nam uderzenia gorąca. Fizjologicznie podniecenie kobiety będzie malało – bo spada poziom estrogenów, pojawia się atrofia pochwy – zanik jej nabłonka, za czym idzie też podatność na infekcje, suchość, stosunki waginalne mogą być przez to bolesne. Możemy dziś stosować skuteczne terapie hormonalne, które pozwalają łagodnie przejść przez ten okres. Jednak to, że fizjologicznie coś się zmienia, nie znaczy, że musi nastąpić też zmiana psychiczna, w myśleniu, nastawieniu. Badania wskazują, że jeśli kobieta przed menopauzą cieszyła się ze swojej seksualności, rozwijała ją, to po niej będzie nadal aktywna seksualnie. Jeśli jednak kobieta traktowała seks jako obowiązek, nie czerpała z niego przyjemności, to przejście klimakterium może jej dawać poczucie, że jest nareszcie uwolniona. U niektórych kobiet świadomość, że nie zajdą już w ciążę, doprowadza do wybuchu swego rodzaju mocy seksualnej. Myślę, że po menopauzie wchodzimy na nowy etap naszej seksualności i jeśli zechcemy, to odkryjemy nowe drogi dochodzenia do przyjemności. Oczywiście, nad zmianami ciężko tak po prostu przejść do porządku dziennego, zwłaszcza że dziś mamy do czynienia z kultem młodości i płodności – nie akceptujemy procesu starzenia się – czujemy się niewidoczne same dla siebie, jak i społeczeństwa. Na warsztatach rozwoju seksualności dla seniorów często słyszę, że nie widzą oni dla siebie przestrzeni, czują, że ich potrzeby seksualne są uznawane za nieistniejące, a wchodzenie w związki pełne namiętności, właściwie jakiekolwiek związki – źle widziane. Starsze kobiety nie są traktowane jako atrakcyjne seksualnie, w ogóle starsi ludzie są marginalizowani z wielu powodów. W czasach starożytnych kobiety po menopauzie uznawało się za takie, które są w posiadaniu niezwykłej mocy. Mówiło się, że skoro już nie miesiączkują, to zatrzymują swoją mądrą krew i stąd ich wyjątkowa wiedza. Były cenione, były tymi, do których zwracano się po porady, wierzono w ich słowa, przepowiednie. Ich wartość społeczna wzrastała. Dziś więc potrzeba nowego spojrzenia także w tej kwestii. Być może czasem warto spojrzeć wstecz.

 

Tekst ukazał się pierwotnie w szóstym numerze magazynu "G'rls ROOM".

Opracowanie graficzne Małgorzata Stolińska dla "G'rls ROOM"