„Miałyśmy nadzieję, że będziemy mogły robić to, co lubimy, a przy okazji pomagać innym, przede wszystkim tym mniej uprzywilejowanym” – tłumaczy, przesyłając mi linki do kolejnych zespołów, które w USA są teraz najwyraźniej bardzo na czasie. Z moich głośników zaczyna lecieć nowy singiel Swim Deep, robi się alternatywnie i mrocznie, a Ramisha opowiada o początkach Alt Philanthropy i swojej fascynacji amerykańską sceną muzyczną. Podekscytowana przesyła nowe wiadomości: pisze o artystach, którzy otwarcie wyrażają swoje przekonania i bronią praw mniejszości, w tym osób LGBTQ, i tłumaczy, że to krok w dobrą stronę, bo trzeba być aktywnym, trzeba być zaangażowanym. Dla niej to szczególnie ważne  jako córka pakistańskich imigrantów muzykę stawia na równi z polityką. „Chcę mówić o swoich prawach, pisać o otaczającej nas islamofobii, rzucać nowe światło na problemy równości płci” – przekonuje i zachęca mnie do wejścia na stronę organizacji. „Właśnie stworzyłyśmy nową zakładkę, gdzie piszemy o tym wszystkim. O tym, co jest dla nas ważne”.

Za kulisami

Alt Philanthropy nie powstałoby, gdyby nie porozumienie zawarte w szkolnej stołówce. Caitlin Ferguson, z góry przepraszając za swoją dysleksję i popełniane błędy, potwierdza, że to do niej pierwszej Ramisha przyszła ze swoim niecodziennym pomysłem. Nie znała nikogo innego, kto tak jak ona pasjonowałby się muzyką. Kiedy założyły organizację, obie miały po 16 lat i już jakieś doświadczenie na swoim koncie (Ramisha była między innymi dziennikarką popularnego w Stanach magazynu dla nastolatek „Rookie Magazine”), nigdy wcześniej nie działały jednak na taką skalę. W Alt Philanthropy przeprowadzają wywiady z muzykami i udostępniają je w internecie, dodatkowo oferując czytelnikom kupno gadżetów i zdjęć z podpisami artystów. Zyski ze sprzedaży przekazują kilku organizacjom, w tym Planned Parenthood i fundacjom pomagającym syryjskim uchodźcom. „Dużo łatwiej nam się rozmawia, jeśli to sami muzycy wybierają cel, na jaki chcą przekazać pieniądze. Wtedy wiemy, że im też zależy, że myślimy w podobny sposób” – przyznaje Caitlin i przekonuje, że do tej pory spotkały się głównie z pozytywnymi reakcjami. „No chyba, że mówimy o menadżerach, tu bywa różnie… Czasem na nas krzywo patrzą, nie wierzą, że możemy być dziennikarkami. Ale wystarczy, że zaczniemy wywiad, wtedy wszyscy się relaksują, bo widzą, jak się przygotowałyśmy, że naprawdę jesteśmy tu na poważnie” – dodaje Ramisha, a ja zaczynam oglądać jeden z udostępnionych na stronie filmów. I rzeczywiście, mimo nie najlepszej jakości, zanikającego dźwięku i miejscami niewyraźnego obrazu, wydaje się, że z każdą minutą muzycy coraz bardziej ufają, że mają do czynienia z profesjonalistkami.

Początki bywały jednak różne. Caitlin przypomina sobie, jak groźny ochroniarz niemal wyrzucił ją z koncertu Seleny Gomez: „Nie chciał wierzyć, że moja akredytacja jest prawdziwa. Myślał, że próbuję wbić się na koncert za darmo. A ja tam stałam, zupełnie bezsilna, za nic nie mogłam go przekonać”. Ramisha tłumaczy, że scena muzyczna w Stanach, a szczególnie środowisko dziennikarzy i krytyków muzycznych, to wciąż świat zdominowany przez mężczyzn, dlatego niektórzy po prostu nie wiedzą, jak reagować na widok dwóch nastolatek. Takie sytuacje zdarzają się jednak coraz rzadziej. Alt Philanthropy rozwija się i powoli staje rozpoznawalne. Na razie głównie w Teksasie, skąd pochodzą obie dziewczyny, które mają ambitne plany na przyszłość. „Wszyscy chcemy wyjechać gdzieś na studia. Przewidujemy, że to nie będzie koniec organizacji, ale właśnie dobry moment na rozwój, będziemy mogły pracować równocześnie z kilku stanów” – przekonuje Ramisha. W kwietniu Alt Philanthropy świętowało swoje pierwsze urodziny –  przez ostatni rok do zespołu dołączyło dziesięć osób, a nowe artykuły pojawiają się teraz nawet kilka razy w tygodniu.

Budowanie mostów

Dobrze nam się rozmawia,  jednak w końcu trzeba zahaczyć o temat, który wisi w powietrzu – pytam o Donalda Trumpa. Dziewczyny krzywią się i wzdychają, że to trudne, żeby tak w kilku słowach opisać skalę ich niezadowolenia. „Najgorsze w tej prezydenturze jest to, że ludzie, którzy mają ksenofobiczne poglądy, rasiści, oni wszyscy wiedzą, że teraz są akceptowani, mogą w końcu czuć się komfortowo. Liczba przestępstw motywowanych nienawiścią rasową rośnie z dnia na dzień” – komentuje Ramisha. „Trump… To wielki krok w tył dla całego kraju. Moja przyjaciółka, którą traktuję jak starszą siostrę, boi się, że zostanie deportowana. Ma tutaj dziecko, pracuje, płaci podatki. Boli mnie, że to właśnie ona, najbardziej wartościowy człowiek, jakiego znam, musi żyć w takim strachu” –  dodaje Caitlin i wszystkie milkniemy, a okno przychodzących wiadomości przez chwilę pozostaje puste. Już zaczynam układać pełną zrozumienia odpowiedź, już mam przygotowane swoje „słuchajcie dziewczyny, u nas w Polsce też nie jest wesoło”, kiedy ze zdwojoną siłą wraca entuzjazm Ramishy –  tłumaczy, że rzeczywistość czasem wydaje się irracjonalna, ale właśnie ten kryzys pozwolił im na własne oczy przekonać się, co znaczy wyjść na ulicę i walczyć o swoje prawa. Protestując, poznają ludzi o podobnych poglądach i obie wierzą, że na ich oczach powstaje siła, która w przyszłości może mieć realny wpływ na politykę kraju. Trump chce budować mury, one na ich miejscu chętnie postawią mosty.

Mosty, które pozwoliłyby na rozmowę z tymi po drugiej stronie barykady. Ramisha przyznaje, że dyskusje z rówieśnikami czasem kończą się kłótnią, ale mieszkając w Teksasie dziewczyny musiały przyzwyczaić się do tego, że nie wszyscy będą im przytakiwać. Tutaj od 30 lat w wyborach prezydenckich wygrywają Republikanie, a prawo stanowe dotyczące aborcji jest jednym z najbardziej restrykcyjnych w kraju. W szkole Ramisha i Caitlin jako zdeklarowane feministki są w zdecydowanej mniejszości, co nie znaczy, że unikają konfrontacji – rozmowy o polityce dają im możliwość poznania punktu widzenia tych, którzy nie ukrywają zadowolenia z rządów nowego prezydenta. Dzięki temu wyrabiają sobie swoje własne zdanie, a równocześnie nie zamykają na odmienne poglądy. „Był taki moment, kilka lat temu, kiedy wybory po raz pierwszy wygrał Obama. Jedna z dziewczyn w klasie zaczęła płakać, naprawdę ją to ruszyło. Nasi znajomi ze szkoły byli wściekli. Pamiętam, że nie potrafiłam zrozumieć, jak sukces Obamy mógł tak na nich wpłynąć, byli naprawdę zrozpaczeni. Aż do tego roku, kiedy to Trump pojawił się w naszym życiu” – przyznaje Caitlin, która po raz pierwszy zrozumiała wtedy, jakie to uczucie, kiedy wszystko, co robi lider twojego kraju, stoi w sprzeczności z wyznawanymi przez ciebie wartościami.

Z konserwatywnymi rówieśnikami dzielą przede wszystkim podobny entuzjazm i zainteresowanie polityką – według Ramishy od ostatnich wyborów trudno znaleźć nastolatka, który nie miałby nic do powiedzenia na temat wydarzeń w kraju. Poza tym, kiedy już nie przerzucają się politycznymi hasłami, nie wyzywają od social justice warriors czy red necków o ograniczonych horyzontach, ostatecznie wszyscy spotykają się gdzieś na imprezie, rozmawiają o modzie, muzyce, czasem o planach na przyszłość i marzeniach. W końcu o strachu, bo te marzenia mogą się przecież nigdy nie spełnić. „To chyba jakiś uniwersalny problem, który dotyka wszystkich nastolatków – decyzje związane z przyszłością, wybór kierunku studiów. Teraz wydaje mi się, że wielu z nas chce się kręcić gdzieś wokół muzyki, mody, mediów. I to pochłania dużo naszych myśli i działań” mówi Caitlin. Im obu jest dużo łatwiej, bo już znalazły coś, czemu chcą poświęcić kilka następnych lat.

To, co przykuwa uwagę w dziewczynach z Alt Philanthropy, to nie ich niechęć do Donalda Trumpa czy recytowanie feministycznych haseł – pod tym względem nie różnią się pewnie od wielu innych amerykańskich nastolatków. Ramisha i Caitlin mają za to coś, czego ja jako 16-latka nie potrafiłbym z siebie wykrzesać, a co stało się przyczyną powstania ich małej, ale prężnej organizacji – przekonanie o sile i znaczeniu  swoich działań. Wydają się szczerze zainteresowane tym, co mogą zmienić i komu mogą w ten sposób pomóc. Potrafią wyjść poza swoje indywidualne, nastoletnie doświadczenia i gdzieś tam powoli, krok po kroku, tworzyć coś większego. A ich rodzice, bo to równie ważne, zamiast rzucić zdawkowe „daj spokój, zajmij się nauką”, starają się je wspierać w tym stopniowym wyjściu do świata. I nie ma znaczenia, że, same nie zawsze jeszcze wiedzą, co chcą temu światu powiedzieć. W końcu, tak mi się przynajmniej wydaje, z tego się jakoś specjalnie nie wyrasta.

Alt Philanthropy rozwija się z dnia na dzień. Ostatnie wywiady i artykuły można znaleźć na oficjalnej stronie: altphilanthropy.com

Zdjęcia publikujemy dzięki uprzejmości dziewczyn z Alt Philanthropy