Gdy jakiś czas temu w sieci wybuchła akcja #MeToo z przerażeniem patrzyłam na to, ile kobiet przyznało się do bycia molestowanymi. Dziewczyny z całego świata opisywały sytuacje, kiedy ich nietykalność cielesna została naruszona. Gdy ktoś objął je bez ich zgody i niby w żartach nie chciał puścić, gdy ktoś inny pomacał je w tramwaju, w końcu gdy ktoś zerwał z nich publicznie ubranie czy w ciemnej alejce zgwałcił. Czytałam i cieszyłam się, że nie mam do opowiedzenia żadnej historii, choć skala zjawiska mnie przerażała. Uświadomiłam sobie, że o ile nigdy nie czułam, by niepełnosprawność ruchowa przeszkadzała mi w kontaktach damsko-męskich, o tyle uchroniła mnie przed prostakami, którzy obmacywanie uważają za podryw, a flirt im się myli z wywoływaniem poczucia zagrożenia.

Ciekawe były wypowiedzi mężczyzn, komentarze do postów, w których kobiety zerwały zasłonę milczenia, odważyły się powiedzieć o sytuacjach, które były dla nich krępujące, złe, często dramatyczne. I choć wszyscy wiemy, że to nie ofiary powinny się wstydzić, to często właśnie one szukają w sobie winy. A co na to mężczyźni?

Komentarze czytałam przeróżne – od tych prześmiewczych, żałosnych, takich, że najchętniej pokazałabym im, jakie to uczucie być molestowanym; przez neutralne stwierdzenia typu „współczuję”, „gratuluję odwagi”; aż po moim zdaniem najciekawsze – te, w których mężczyźni debatowali nad tym, co kobiety uznają za molestowanie, a co ich zdaniem molestowaniem nie jest. Na szczęście w większości wypowiedzi, które czytałam, inteligentni faceci byli zgodni – naruszanie nietykalności cielesnej jest złe i żadne wymówki tego nie usprawiedliwiają.

Dlaczego o tym piszę?

Ostatnio znajoma opowiedziała mi swoją przygodę z baru. Obcy chłopak złapał ją za pośladki. Choć była oburzona, to nie zareagowała. Natomiast ja z jej ust usłyszałam całą litanię wymówek, których używają molestujący: on był pijany, byli na imprezie, to taka forma podrywu. Potem dowiedziałam się jeszcze jednego: nie zareagowała, bo lepiej nie reagować. Wtedy jest się bezpiecznym. Bo gdyby go spoliczkowała lub w inny sposób wyraziła sprzeciw, bałaby się, że on jej odda, będzie za nią chodził i kto wie co jeszcze. Kto wie, co jeszcze ten tylko "podrywający" facet by zrobił, gdyby ona odważyła się na jawny sprzeciw. Zamiast tego posłała mu wściekłe spojrzenie.

Jestem strasznie ciekawa, czy do tego faceta spojrzenie doleciało.

Akcje takie jak #MeToo są potrzebne. Skłaniają nas do refleksji. Rozpoczęły dyskusję. Wyjaśniły obu stronom niektóre rzeczy, które w dzisiejszym pędzącym świecie okazały się być niejasne. Jednak coraz bardziej się martwię, że skoro z ust młodej kobiety słyszę, że łapanie za tyłek to tylko podryw i nic wielkiego, to może ja już się robię tym starym zgredem, który zabaw młodych nie rozumie? Przeraża mnie świat, w którym tak swobodnie podchodzi się do cielesności. Przeraża mnie świat, w którym kobieta mówi o tym, że on był pijany, jako usprawiedliwienie całego niewłaściwego zachowania. O pijanych kobietach łapiących facetów za, przepraszam za wyrażenie, jaja, jakoś rzadziej słyszę. Ale może właśnie tak trzeba zacząć postępować? Może właśnie tego pragną?

Powyższe pytania są oczywiście szyderą. Bo w tej dyskusji tylko szyderstwo mi zostało jako odpowiedź. I to jest strasznie smutne, że świadomość tego, że ryba psuje się od głowy, w lekkoduchach jest taka mała. Jeśli ze strachu nie będziemy reagować, to kiepsko widzę naszą przyszłość, drogie panie.

http://www.sylwiablach.pl/ 

Fot. unsplash.com