„Sławny lekarz Celse twierdzi, że spuszczalscy młodzieńcy bledną i niewieścieją, gnuśnieją, rozleniwiają się, przemieniają się w tchórzy, głupców, a nawet imbecylów”. Takie rzeczy czytamy w XIX-wiecznym dziełku „Niebezpieczeństwa onanizmu”, które popełnił Jacques Louis Doussin-Dubreuil. Żeby to się na tym tylko kończyło. Niestety nie. Nieszczęśni spuszczalscy” tudzież samogwałciciele umierali nawet w katuszach przez swe lubieżne czyny. Może dziś masturbacja ma nieco lepszą sławę, ale wciąż wydaje się, że to sprawa męska. Wprawdzie i w XIX wieku masturbacja była jednym z powodów (obok bolesnych miesiączek czy migren na przykład) do bycia uznaną za histeryczkę, jak pisze Diane Durcet w książce Zakazane ciało”, ale jednak dominowało przeświadczenie, że dopuszczają jej się złe, występne kobiety, kiedy to mężczyźni, zwłaszcza młodzi, mieli być bardziej narażeni bez większych wyjątków na te praktyki i ich zgubne skutki. Histerię zresztą w wiktoriańskiej Anglii starano się leczyć ręcznym zaspokajaniem kobiet, co doprowadziło do powstania wibratorów, aby ulżyć lekarzom zarobionym aż po łokcie. Czy nie łatwiej byłoby powiedzieć pacjentkom, aby to robiły sobie same? Choć i tak lepsze było to od metod tych, którzy rzekomą histerię usuwali wraz z łechtaczką, czyli dokonywali obrzezania kobiet. 

onaniz

Ryciny z książki „Niebezpieczeństwa onanizmu”

I choć o histerii wśród kobiet już się nie mówi, przynajmniej powszechnie i głośno, i niby mamy równouprawnienie, za nami rewolucja seksualna, to jednak nad kobiecą masturbacją nadal ciąży tabu. Faceci o tym mówią, wiadomo, że to robią i nie budzi to większego ogólnego poruszenia. To normalne, że można zobaczyć scenę męskiej masturbacji w kinie. Ale już scena masturbacji Marnie (i to w publicznej toalecie) w jednym z odcinków pierwszego sezonu Dziewczyn” wywołała oburzenie i została zaliczona do tych najbardziej skandalicznych swego czasu. Producenci Dziewczyn” poszli oczywiście dalej, pokazując między innymi bez ogródek nagie ciała, które odbiegały od standardów piękna wyznaczanych przez kolorowe magazyny, gdzie retuszer jest bogiem. Medialne poruszenie wywołała też scena rimmingu, czyli pieszczenia odbytu językiem (i tu znów wypadło na Marnie odgrywaną prze Allison Williams) z czwartego sezonu. W piątym zaś sezonie Adam i Jessa, którzy próbowali uniknąć wspólnego seksu, zdecydowali się na masturbację w swojej obecności. O takich historiach też za chwilę powiemy. Zostawmy póki co pary i seriale, a wróćmy do kobiet, ale i do młodzieży. Pierwsza grupa wydaje się stworzona tylko i wyłącznie do seksu z partnerem lub grupowego w ogólnym mniemaniu. Niby dziś kobiety wszystko mogą, ale jednak potrzebują do tego penisa a przynajmniej palca. Bynajmniej nie swojego. I tak, jak u chłopców w okresie dojrzewania pojawia się napięcie seksualne i zaczyna się jego świadome rozładowywanie za pomocą technik masturbacyjnych, czerpanie z tego przyjemności, tak samo jest i u dziewcząt. Choć się o tym nie mówi i stosunkowo dziewczyny i kobiety robią to rzadziej. Co wynika raczej z ograniczeń kulturowych, wychowania, zahamowań niż z braku potrzeb.

girls

Kadr z serialu Dziewczyny

W tekście Wagina: instrukcja obsługi pisałam o tym, że niestety wiele kobiet ma negatywny stosunek do swojego ciała, zwłaszcza do narządów intymnych. Wstydzi się sama siebie. Część na oczy nie widziała swojej cipki. No cóż. Brak edukacji seksualnej i skrępowanie tematem seksu pokutuje. A szkoda. Bo napięcie seksualne w pewnym wieku u większości nastolatków się pojawia i nie ma od tego ucieczki. Lepiej więc, żeby młodzież wiedziała, że to nic złego i że rozładowywanie tych napięć to naturalny wstęp do przyszłego życia seksualnego, oswajanie się ze swoim ciałem i seksualnością. To nie seksualizacja, masturbowanie się nie przyspiesza inicjacji seksualnej, wręcz może ją opóźnić, skoro potrzeby seksualne znajdują ujście dzięki autoerotyzmowi. Więc demonizowanie autoseksualności może przynieść tylko więcej szkody niż pożytku, dołożyć młodemu człowiekowi dylematów, zahamowań, których i tak nie brakuje w burzliwym okresie dorastania. I choć raczej nie straszy się już oślepnięciem i innymi tego typu absurdalnymi katastrofami, to jednak zapobiegliwi rodzice nachodzą dzieci w ich pokojach, w łazience, kontrolują bieliznę, co jest przekraczaniem granic intymności. Zamiast na przykład dać takiej dziewczynie lusterko, pokazać jej łechtaczkę, zachęcić do eksplorowania swojego ciała, odkrywania płynącej z niego przyjemności. Wiem, brzmi jak utopia. 

W społeczeństwie pokutuje obraz księżniczki z rękami na kołdrze, która czeka na swojego księcia, który przyjedzie, odbierze jej cnotę, rozbudzi jej seksualność, pokaże wszystko, co i jak, a ona niech leży i pachnie.

Więc to przede wszystkim dziewczynom i kobietom jest trudno z tą masturbacją, a ogólne przekonania, choć byśmy się z nimi nie zgadzali, potrafią wryć się w głowę i wpływać na to, co robimy i co czujemy w zaciszu własnej sypialni, powodować autocenzurę. Warto od razu w tym miejscu zaznaczyć, że nie można też popadać ze skrajności w skrajność, że nie ma żadnego przymusu masturbowania się powszechnego, nikt do tego nie namawia, zwłaszcza jeśli budzi to w nas poważne opory, jeśli czujemy, że nie jest nam to potrzebne do szczęścia. Jednak w przypadku kłopotów ze swoją seksualnością, a także kiedy nie układa nam się pod kątem seksualnym w związku, to warto wiedzieć, że często kluczem jest tu nieznajomość własnego ciała, nasze kompleksy, zahamowania, to, że nie wiemy, co nam sprawia przyjemność. Zdajemy się na partnera lub partnerkę, idziemy w ciemno, na żywioł, a to trochę nie fair. Zwłaszcza jeśli potem mamy pretensje. Oczywiście to także wina takiej a nie innej sytuacji społecznej, która kreuje obraz księżniczki z rękami na kołdrze, która czeka na swojego księcia, który przyjedzie, odbierze jej cnotę, rozbudzi jej seksualność, pokaże wszystko, co i jak. Nie oszukujmy się, cudów nie ma, zwłaszcza jeśli oboje jesteśmy młodzi, jesteśmy dla siebie pierwszymi partnerami seksualnymi, to razem błądzimy po omacku, uczymy się siebie nawzajem i w ogóle seksu. Zresztą nawet najlepszy kochanek, z którym będziemy wyczyniać cuda, niekoniecznie zagwarantuje nam seksualną satysfakcję. Bo seks zaczyna się w głowie. W naszej głowie. Więc tak, dotarcie się z partnerem jest ważne, ale podstawa to poznanie siebie, wytyczenie swoich granic i dopiero wtedy ich świadome przekraczanie, rozwijanie swojej seksualności, w parze lub w pojedynkę. A, bo masturbacja nie jest ostatnią deską ratunku dla tych, którym się nie udało znaleźć ukochanej czy ukochanego albo chociażby partnera seksualnego (no bo ideałem dla kobiet w powszechnym mniemaniu jest książę, co na co dzień do rany przyłóż, a w łóżku ogier; choć mężczyznom wciąż zdarza się rozdzielać i mieć u boku świętą kapłankę ogniska domowego, a ladacznicę na boku). To że singielka ma szufladę wypchaną zabawkami erotycznymi nie znaczy, że jest desperatką. Co to znaczy? Że ma dobry kontakt ze swoim ciałem, że w jej życiu jest miejsce na seksualność. 

tumblr ns4p6dm8Me1uvmfdro1 500

magicwandarthistory.tumblr.com/

Tak, bo masturbacja to seks. Rodzaj aktywności seksualnej. Nie nędzny zamiennik, substytut, a często coś lepszego czy po prostu innego. Sprawdzonego. Zwłaszcza w przypadku kobiet prowadzącego częściej do orgazmu niż stosunek z partnerem. Znowu pojawia się kwestia głowy. Same, oswojone ze swoim ciałem, wiemy po pierwsze jak mu zrobić skutecznie dobrze, po drugie to się udaje, bo nie krępuje nas obecność drugiej osoby, nie martwimy się, jak ktoś nas oceni, robimy wszystko pod siebie, we własnym tempie. Taki zdrowy egoizm. A kobiecy orgazm to nie takie pstryk. Trzeba trochę nad nim popracować, żeby się pojawił. Ale zdecydowanie warto. Ostatnio w wywiadzie dla nas mówiła o tym seksuolożka i seksedukatorka Izbaela Jąderek, która podobnie jak inni seksterapeuci poleca swoim pacjentom techniki masturbacyjne: Miałam takie klientki, które otwarcie, z pełnym przekonaniem twierdziły, że to, że nie mają orgazmów, to wina partnera, co jest zrzuceniem dużej odpowiedzialności na tę drugą stronę. W takich sytuacjach często powodem kłopotów bywa raczej zablokowanie pacjentki, jej lęki, wstyd z powodu ciała. Bo tu nie chodzi tylko o seks, tylko o otworzenie się na siebie, co jest pierwszym krokiem do późniejszego otworzenia się na przyjemność. Oczywiście, seks to interakcja zaangażowanych w tę aktywność osób i kultura współżycia seksualnego ma ogromne znaczenie, ale nawet jeśli jedna osoba będzie się bardzo starać, to druga – jeśli nie potrafi, boi się – raczej nie doświadczy jakiejkolwiek przyjemności. [...] Nie każda dorosła osoba się masturbuje i tu też nie chodzi o to, aby kogoś szczególnie do tego namawiać. Jednak kiedy ktoś chce poznać swoje ciało, to jest to dobra droga. Zwłaszcza dla kobiet, u których orgazm jest czymś wyuczonym, rzadko która doświadcza orgazmu tak po prostu – pierwszy seks i od razu orgazm, drugi seks i tak cały czas. Najczęściej jest tak, że musimy stopniowo sprawdzać, poznawać, co sprawia nam przyjemność, jaki dotyk nam pasuje – szybszy czy wolniejszy. Dopiero potem można nakierować partnera czy partnerkę, żeby to nasze ciało pieścili w taki a nie inny sposób, przez nas ulubiony i dający efekty w postaci orgazmu. ”

 

Zalety masturbacji dobrze też ujmuje Julie Holland w książce Dlaczego bywam humorzastą zołzą„Masturbacja jest źródłem naszych pierwszych doświadczeń przyjemności seksualnej i pierwszą formą autoekspresji. Stanowi jeden ze sposobów uczenia się miłości do samego siebie. [...] Aby zwiększyć swoją wrażliwość seksualną, musisz nawiązać więź seksualną z samą sobą. Twoje ciało zostało stworzone do przyjemności. [...] I powiedzmy to sobie jasno: orgazmy rodzą kolejne orgazmy. Twoje libido nie wyczerpie się, jeśli będziesz się masturbować. Komfortowa masturbacja poprawi jakość twojego seksu i ułatwi osiągnięcie spełnienia z partnerem. [...] Niezależnie od tego, czy robisz to palcami, wibratorem, ciągłym strumieniem wody czy pocierając się poduszką, próbuj różnych sposobów stymulacji, dopóki nie dowiesz się, co na ciebie najlepiej działa.” Dodałabym do tego, że warto też zmieniać techniki, eksperymentować, nie dać się rutynie, choć i ta ma swoje zalety, ale pamiętajmy, że seksualność jest płynna, zmienia się z nami, zmieniają się nasze potrzeby, a nowości działają bardzo stymulująco. Co więcej, powiedzmy to dobitnie jeszcze raz: masturbacja to jedna z ekspresji seksualnych, więc nie ma się, co martwić/winić/zaniechać jej z powodu pozostawania w związku czy jakiejkolwiek relacji seksualnej. To składowa naszego życia seksualnego. Możemy mieć super seks w parze czy też większym gronie, co kto lubi, ale potrzebować od czasu do czasu czy też regularnie seksu solo. Bo dlaczego by nie, przecież ma same zalety. Możemy dzięki niemu szybko się zaspokoić, bo wiemy jak. Możemy iść na autorandkę, poświęcić cały wieczór na sprawianie przyjemności własnemu ciału. Bo zarówno fajnie jest doprowadzić się do orgazmu w konwencji do it yourself w łazience, kiedy ktoś w kuchni robi nam śniadanie, bo tak chcemy, bo może nawet ten ktoś nas podniecił a jeszcze dodatkowo kręci nas to, że może nam do tej łazienki wejść (choć to, czy chciałybyśmy być faktycznie oglądane w trakcie autozaspokajania się to inna sprawa, nie każda fantazja musi być przecież spełniona a masturbowanie się przed kimś może być zwyczajnie nie do przejścia, choć może i być nowym odkryciem i urozmaiceniem naszego wspólnego życia seksualnego), jak i pobyć sobie sam na sam, rozpieszczać się niespiesznie, odkrywać zaskakujące strefy erogenne dalekie w różnych zakamarkach ciała. I możemy mieć też zwyczajnie ochotę na to, co robi nasz wibrator typu królik, który idealnie stymuluje i pochwę, i łechtaczkę. I nie jest to żadna konkurencja dla męskiego członka, to po prostu co innego. I tyle.  

Według seksuolożki Betty Dodson masturbacja jest kamieniem węgielnym wyzwolenia kobiet.

Masturbacja może, choć nie musi, skończyć się orgazmem, ale tak czy siak, rozluźnia, dostarcza przyjemności, radości, obniża poziom kortyzolu we krwi, więc odstresowuje, co ma niebagatelny wpływ na nasze zdrowie i samopoczucie. Czy nie lepiej zastąpić tabliczkę czekolady miłą palcówką? Czy nie jest dobrze czasem odczuwać przyjemność bez zastanawiania się, że zaraz będzie trzeba też dobrze zrobić partnerowi czy partnerce?. Masturbacja daje nam też poczucie niezależności, samowystarczalności także w sferze seksualnej, poczucie że same sobie możemy zapewnić orgazm. To ma duże znaczenie. Według seksuolożki Betty Dodson masturbacja jest kamieniem węgielnym wyzwolenia kobiet. To nie to, że nie potrzebujemy mężczyzn, to to, że nie jesteśmy od nich uzależnione, czy też nasza seksualna przyjemność. 

Jednak niektórzy są zazdrośni o nasze wibratory i palcówki, tak jak i niektóre z nas, nawet te masturbujące się, czują się wręcz zdradzone, kiedy nakryją swojego faceta, gdy ten się masturbuje, zwłaszcza przy porno czy zdjęciu obcej kobiety. I kłopot gotowy. Chciałam się odnieść w tym miejscu do badań profesora Izdebskiego, który zbadał Polaków także pod kątem poglądów wobec zachowań autoerotycznych. Według nich 40% ankietowanych Polaków zgadza się ze stwierdzeniem, że masturbacja może prowadzić do zaburzeń psychicznych/zdrowotnych. Ponad 40% badanych jest zdania, że masturbacja jest jednak dobrym sposobem na rozładowanie napięcia seksualnego, choć w sytuacji, gdy nie ma się partnera. Uważali tak głównie mężczyźni. Niemal 40% respondentów uznaje zaś, że nie nie powinno się masturbować, gdy pozostaje się w stałym związku... To według mnie kwestia podejścia do autonomii w parze. Jak pisałam powyżej, masturbacja to jedna z aktywności składających się na nasze życie seksualne, urozmaicająca je, uzupełniająca, rozwijająca i tak dalej. Zwłaszcza kobiety lubią stawiać się w roli ofiary i po odkryciu tego, że ich partner się masturbuje, doszukiwać się w tym drugiego dna, że nie są dość dobre w łóżku/ładne/szczupłe... Czasem może to być sygnał alarmowy, zwłaszcza jeśli w sypialni coś zgasło, zwykle jednak to normalna seksualna aktywność. Jednak część kobiet i mężczyzn wchodzi w związki z roszczeniem sobie prawa własności do drugiej osoby, nie zostawiając mu miejsca na autonomię, na jego potrzeby, odrębność, tak jakbyśmy w związku stawali się jednym ciałem i duchem. Jeśli ja się nie masturbuję, ty też tego nie rób. Bo niby po co. Widocznie po coś. Zawsze można o tym na luzie pogadać, o ile seks, choć uprawiany, nie jest dla nas tematem tabu, bo wiadomo, że robić to jedno, a rozmawiać drugie. A i zazdrość o masturbację to też sygnał, że może coś nie tak jest z naszym poczuciem wartości. Temat do przemyślenia. Co do masturbowania się w parze, może to być ciekawy element wspólnego życia seksualnego, o ile jesteśmy na to otwarci. Jak wspominałam, choć soloseks sam na sam może nas szybko prowadzić na szczyt, w obecności drugiej osoby już niekoniecznie tak będzie. Pewnie to też kwestia oswojenia się z sytuacją. I zadania pytania, czy tego faktycznie chcemy, czy jesteśmy gotowi, czy robimy to, bo partner marzy o scenie jak z porno. 

tumblr nq0e6gA7fA1uvmfdro1 500

magicwandarthistory.tumblr.com/

Czy się do tego przyznajemy, czy nie, czy robimy to w towarzystwie partnera, czy po kryjomu, to jednak wiele z nas się masturbuje. Rzadziej, częściej. Z różnych powodów. Kobiety i mężczyźni. Młodsi i starsi. Po prostu. Bo to ludzkie. Bo to prowadzi do orgazmu. Bo jest przyjemne. Więc cóż, masturbujmy się dalej. Nie tabuizujmy tego. To część naszej seksualności, która nie zaszkodzi stosunkom partnerskim, a wręcz pomoże. Bo nie zawsze ma się ochotę na seks razem, w tym samym czasie. Życie. Więc... Do it yourself!

tumblr o781bb3fyA1uvmfdro1 1280

magicwandarthistory.tumblr.com/

Korzystałam z następujących źródeł:

„Dlaczego bywam humorzastą zołzą” Julie Holland, wydawnictwo Czarna Owca

„Niebezpieczeństwa onanizmu” J.-L. Doussin-Dubreuil, wyd. słowo obraz / terytoria;

„Seksualność Polaków na początku XXI wieku. Studium badawcze” profesora Zbigniewa Izdebskiego, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego;

„Wagina. Nowa biografia” Naomi Wolf, wydawnictwo Czarna Owca 

„Zakazane ciało. Historia męskiej obsesji" Diane Durcet, wydawnictwo Znak