W „G’rls ROOM” zachęcamy do afirmowania seksualności, odkrywania swojego ciała i jego potrzeb, eksperymentowania, o ile tylko macie na nie ochotę. W związku z tym na Dzień Kobiet postanowiłyśmy zorganizować konkurs, w którym do wygrania będą oczywiście erotyczne gadżety. Co dla Was wybrałyśmy? Wraz z Secret Place przygotowałyśmy dwie równorzędne nagrody – klasyczny, niezawodny wibrator Iconic Rabbit od marki Jimmy Jane (ok. 170 zł) oraz dziewczyński masażer Entice Olivia Pink od marki California Exotic Novelties (ok. 160 zł).

1 konkurs secret place grls room Entice Olivia Pink od marki California Exotic Novelties rabbit jimmy jane

Co zrobić, by wygrać któryś z gadżetów? W Dzień Kobiet chciałybyśmy zachęcić Was do celebracji relacji z samą sobą, w tym swoją seksualnością. W związku z tym zadanie konkursowe jest następujące: opisz idealną randkę z samą sobą, swoim ciałem, towarzyszące jej doznania. Tekst może liczyć do 2000 znaków maksymalnie. Swoje historie ślijcie na maila Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript., w tytule wpisując „KONKURS: DZIEŃ KOBIET”. W wiadomości napiszcie też, który z gadżetów chciałybyście otrzymać. Czekamy na Wasze zgłoszenia do 17 marca, do końca dnia. Opublikujemy kilka najciekawszych historii na naszej stronie i blogu Secret Place, zaznaczcie więc proszę w mailu, że zgadzacie się na publikację i czy chcecie być podpisane własnym imieniem czy może pseudonimem. Powodzenia dziewczyny!

2 konkurs secret place grls room Entice Olivia Pink od marki California Exotic Novelties rabbit jimmy jane

***

ROZWIĄZANIE KONKURSU

Dziękujemy Wam za ogromną ilość nadesłanych fantazji! Czytałyśmy je z olbrzymią przyjemnością:) Poniżej publikujemy kilka historii, które najbardziej nas ujęły, w tym dwie zwycięskie. Do dziewczyn, które wygrały wibratory, już się odezwałyśmy, więc sprawdźcie skrzynkę mailową.

 

Przychodzę do domu po dniu spędzonym w miejscu, gdzie nie czuję się pewna swojego ciała – tego, jak wygląda, jak się porusza i zachowuje. Gdy przekraczam drzwi mieszkania, zmienia się moje ja – zdejmuję buty, rajstopy, wiążę włosy. Wypuszczam brzuch, który cały dzień, w zależności od sytuacji, wciągałam. Moje mięśnie twarzy się rozluźniają po 8 godzinach różnorodnych emocji. Czuję się swobodnie. Lubię to uczucie – czuję wtedy że jestem w domu. Przechodzę do łazienki, mijając duże lustro w przedpokoju – widzę, jak porusza się moje ciało i widzę w nim grację, zwiewność i atrakcyjność. Ten widok napawa mnie dumą, a odstający brzuch prześwitujący przez bluzkę sprawia, że czuje się przy tym dziecinnie, ale w pozytywnym znaczeniu – swobodnie, bez zbędnych przemyśleń i krępacji. Czuję się jak ja. 

Po chwili wchodzę do wanny, na której zapalone są dwie świeczki – jedna, bo pachnie lawendą, a druga, bo pięknie wygląda i tworzy bezpieczną atmosferę. Leżę i oglądam to, co widzę. Widzę mokre, wyprostowane nogi oparte na krawędzi wanny. Widzę, jak osiadają na nich krople wody. Oprócz tego widzę też moją gęsią skórkę i zastanawiam się, czy wzięła się ona stąd, że patrzę na swoje ciało i je lubię. Obserwuję każdy centymetr mojego ciała – widzę zawijający się mały palec u stopy, podrażnienia po goleniu, włoski na brzuchu. Chociaż zostało mi wpojone, że nie powinnam ich w sobie lubić, to patrzę na nie z powagą i dumą. Przepełnia mnie pokój i miłość, ale nie taka chwilowa i ulotna – taka pełna, ogromna i wieczna. Tak wielka, żeby moje całe ciało ją poczuło – od rozstępów na biodrach po bliznę na nosie. Pragnę, aby każda komórka mojego ciała poczuła się teraz pociągająca i warta tego, by taką być. Chcę, aby każda poczuła się jak na randce  nie takiej od niechcenia, ale takiej z kwiatami, długimi spojrzeniami, niewypowiedzianą wymianą myśli i namiętnością. 

AH

 

Pole kempingowe. Świt jest wciąż rześki i wilgotny, ale słońce ostro wwierca się przez napięty materiał namiotu. Oczy otwieram powoli, bo światło początkowo razi, zmuszając do mrugania. Wychodzę na zewnątrz jeszcze zdrętwiała, rozespana, ale już w nozdrza uderza świeżość lasu, trawy pokrytej poranną rosą i powietrza, które mieści w sobie – wbrew prawom chemii – wyłącznie tlen. Tlen! Głęboki wdech sprawia, że czuję w ciele przyjemny chłód i drżenie, prostuję plecy. Czuję, że rosnę. Słońce na skórze bawi się z powietrzem w ciepło-zimno, rozgrzewając ciało, na którym raz po raz pojawia się gęsia skórka. Wchodzę w las, krople rosy spływają z liści drzew wprost na moją twarz. Zlizuję tę, która spadła blisko kącika ust. Idę przed siebie, szybki krok przeradza się w bieg. Cienkie gałązki drzew smagają mnie po ramionach, odkrytym brzuchu i udach. Piekący ból rozlewa się ciepłem i znika po chwili. Stoję na krawędzi lasu, gdzie chłód i cień łączy się z rozgrzaną jasnością polany. Kładę się wśród traw i uspokajam oddech, wyschnięte od biegu gardło łapczywie przełyka ślinę, a rozdygotane jeszcze przed chwilą serce bije znów stałym, dobrze znanym rytmem. Źdźbła płożą się pod ciężarem ciała, tworząc pełną zapachów kołyskę. Mogłabym w niej zasnąć, gdyby nie to, że bieg i wszechogarniający zapach pobudzają zmysły do pracy. Wzdycham cicho i ten mimowolny dźwięk przywołuje wspomnienie dni i nocy wypełnionych seksem, dotykiem, wilgocią. Całuję wewnętrzną stronę dłoni, oblizuję palce – jakby na ich powierzchni pozostał niewidzialny lukier. Mokre palce wędrują wzdłuż ciała. Moja łechtaczka wita ich niecierpliwe ruchy z radością, powoli nabrzmiewa i pulsuje. Skurcze rozchylają i zamykają płatki moich warg – jestem jak kwiat pełen nektaru i zapachów, spływam miodem. Patrzę w niebo pełne chmur. Cirrus. Clitoris. Cumulus. Wyszeptane zaklęcia, od których kręci się w głowie. Nagle nade mną pojawia się chmara śnieżnobiałych bielinków trzepoczących skrzydłami. Wiatr. Słońce. Wszystko na raz. O!

Anka

 

Powietrze robi się gęste od rosnącego podniecenia i zapachu róż, który unosi się od rozpędzających nieśmiało ciemność świeczek. Zakładam najlepszą bieliznę, jaką mam – koronkową, w moim ulubionym kolorze. Dlaczego by nie? Kładę się na łóżku, – zadbałam również o miękką, czystą pościel. Wtulam się w nią, włączam spokojną muzykę, czas rozpocząć sztukę. 

Delikatnie przeciągam koniuszkami palców po ciele, najpierw delikatnie po głowie, twarzy, później po ustach, na których kreślę ślad mojego uśmiechu. Przygryzam wargi, oblizuję je, czuję się piękna. Dłonie schodzą niżej, najpierw delikatnie głaszczę ręce, następnie zaczynam zataczać kółka wokół piersi, stopniowo zbliżając się do ich centrum. Drażnię sutki, dłońmi łapię swoje skarby i poświęcam im nieco uwagi. Stopniowo przesuwam się niżej, gładząc się po brzuchu, a następnie po nogach, koncentrując się szczególnie na wnętrzu ud. Biodra unoszą się w górę, teraz jakby same rwą się do tańca z moją wyobraźnią, nie mogę ich powstrzymać. Ściskam w rękach pośladki i trwam w tej rozkoszy, nie wiem kiedy dłonie kierują się w stronę cipki. 

Wstrzymuję oddech, kroczę w górę, w dół, kreślę kółka. Na zmianę zanurzam palce w swoim mokrym od podniecenia wnętrzu i wyciągam je na zewnątrz, kierując je ku łechtaczce. Moja kobiecość pulsuje z pożądania błagając o więcej. Spełniając jej prośbę, wkładam palce coraz mocniej i głębiej. Na zewnątrz wydostaje się ze mnie symfonia dźwięków, nie przestaję. Rozpalona kieruję się wyżej i drażnię się z clitoris, zbliżając się i oddalając od niej. Pożądanie rozsadza mnie od środka. W końcu poświęcam łechtaczce całą swoją uwagę, lekko przyspieszam i daję się ponieść. To jest to, zalewa mnie fala gorąca, od czubka głowy po koniuszki palców. Nie mogę już powstrzymać jęku spełnienia, który bezwiednie wyrywa się ze mnie. Nagle przychodzi spokój i odprężenie. Nie mogę się podnieść, czuję, jakbym była w innej rzeczywistości. Po raz kolejny zakochałam się w sobie i tajemnicy swojej kobiecości. 

Justyna

 

Niektórzy robią to podczas kąpieli, w pośpiechu, do porno czy z partnerem. Na lepszy sen, na rozładowanie napięcia. Zajęło mi więc trochę czasu, by wyzbyć się wyrzutów sumienia. Wyrzutów, że dla mnie masturbacja jest aktem. Jest sesją samomiłości, czymś nieznoszącym pośpiechu. Jest też elementem wieczoru pełnego przyjemności. A ten poprzedzony jest długą ciepłą kąpielą. Po niej lubię zadbać o siebie i wybalsamować swoje ciało. Wtedy mogę je poczuć, wiedzieć, czy jest chętne do zabawy, czy to nie ten dzień. Jednak jeśli to ten dzień, kiedy ciało domaga się pieszczot, lokuję się na łóżku. Kiedyś chowałam się pod nim, jednak teraz śmiało rozchylam swoje nogi i obserwuję swoją cipkę. Już dotykając palcami ust, wilgotnieją nie tylko opuszki, ale też i ona. Nie potrzeba mi zewnętrznej stymulacji, moja wyobraźnia zajmuje się wszystkim. Nie śpieszę się, ściskam, pocieram, ugniatam, nie tylko ją, ale i inne części ciała, zapomniane. Kieruję dłonie pod puszek pod pachą, wkładam je pod wewnętrzną stronę kolan, ugniatam miejsce, gdzie pośladki przechodzą w uda. Czuję, jak każda kosteczka śródręcza ślizga się po pępku w dół. Aż tam. Fajerwerki. Po prostu. Nie podczas kąpieli, nie w pośpiechu, bez porno, bez partnera. Po prostu samomiłość.

Jagoda

 

Rozpoczęło się od znalezienia idealnego miejsca na randkę z samą sobą, w pierwszej chwili pomyślałam o japońskim love hotelu, ale nie jestem w Tokio… Po kilku chwilach orientuje się, że źle oceniłam Warszawę. Rezerwacji dokonuję online. Ubieram ulubioną bieliznę, nie robię makijażu ani nie układam włosów, pakuję lubrykant, wibrator, wibrujący korek analny i lusterko. 

Wystrój jest bardzo zmysłowy, ale największe wrażenie robi na mnie duża wanna. Wchodzę do gorącej wody, która otula moje ciało, zaczynam delikatnie masować piersi i sutki, które są już twarde i sterczące. Z ogromną delikatnością traktuję mój brzuch, który na co dzień jest źródłem tylu kompleksów. Potem zaczynam pieścić wnętrze ud i powoli dotykam łechtaczki, zataczam okręgi, które są coraz szybsze, czuję lekki ucisk w podbrzuszu i wtedy zaciskają się mięśnie pochwy i zaczynają pulsować, a przyjemność którą czuję, rozlewa się po całym ciele. Kiedy rytm mojego serca wraca do normy, wychodzę z wanny. Idę do łóżka, siadam z rozłożonymi nogami i wyjmuje lusterko. Oglądam moją wulwę, witam się z nią czule. Lubię na nią patrzeć, ale nigdy nie robiłam tego podczas szczytowania. Zaczynam od korka analnego, sięgam po lubrykant i zaczynam go powoli wkładać i trochę wkładam i trochę wyjmuje. Cholera, nie wiem dlaczego to takie przyjemne, mam wrażenie, że zaraz odlecę, po chwili wskoczył na miejsce, przyzwyczajam się do tego uczucia i przypominam sobie, że przecież miałam patrzeć! Jego końcówka wystaje z anusa, nie wiem jak on się tam zmieścił… Wtedy włączam lekkie drgania i sięgam po wibrator, którym dotykam łechtaczki, czuję jakby mnie przeszedł prąd, nie wiem, czy właśnie pobiłam rekord w szybkości dochodzenia, ale stało się to szybko, zmuszam się, żeby nie zamknąć oczu i nie odchylić głowy, patrzę na nią, jak wstrząsają nią skurcze, zrobiła się ciemna, nabrzmiała i bardzo błyszcząca. Miałam tak silny orgazm, że korek analny wypadł z odbytu, z cewki moczowej trysnął płyn, a ja się cała spociłam. Patrzę teraz na moje łono i wiem, że chcę przeżyć to znowu.

Kamila

Fot. materiały prasowe