Jest piąta rano. Obudziłam się po godzinie snu, cała zapłakana i mokra od dreszczy – miałam atak paniki przez sen. Jak co noc od miesiąca i pół. Panicznie boję się zasnąć znowu. Odruch wymiotny co minutę. Chcę napić się wody, ale nie mam siły pójść do kuchni. Może za chwilę, może za pięć, a może w ogóle? Czas przelatuje mi przez palce. Patrzę w sufit. Płaczę, bo nie wiem, czy chcę gazowaną, czy nie. A może cytryna? Czuję się, jakbym podejmowała decyzję o istnieniu ludzkości, a nie o szklance wody. Kiedy wybucham płaczem, patrząc w lustro, już wiem – to nawrót.

Siła

Sama myśl o tym, że przychodzi, jest zawsze najtrudniejsza. Wbrew pozorom moment bycia na samym dnie, nie jest tym najgorszym – wtedy jest ci naprawdę wszystko jedno. Najgorszy jest ten, kiedy czujesz nawrót i gdy z niego powoli wychodzisz. Stany pośrednie są najbardziej męczące, bo wymagają ogromnej siły i samozaparcia.

To jak wspinanie się na wielką, oblodzoną górę w sportowych butach – ilość razy, podczas których uderzysz twarzą w ziemię, jest nieproporcjonalnie wielka w stosunku do zrobionych kroków naprzód. Wiadomo, że w góry najlepiej i najbezpieczniej jest chodzić z ekipą. W tym wypadku ta ekipa ma naprawdę przekichane.

Zgrany team

Współczuję każdemu, kto decyduje się lub musi, z jakiegoś powodu, żyć z osobą w depresji. Dlaczego? Bo najczęściej my sami mamy siebie dosyć, więc bycie po drugiej stronie jest pewnie ekstremalne, przede wszystkim jeśli nie wie się nic o tej chorobie albo jeśli… nie traktuje się jej jak choroby, tylko jak fanaberię. A depresja potrzebuje mądrych ludzi obok, tylko wtedy można odbywać tę podróż razem.

Ostrzegam, że to będzie wyczerpująca wspinaczka i nie ma nic wspólnego z wycieczką nad Morskie Oko. Nikt nas też tam nie zawiezie bryczką. Gotowi? No to idziemy!

Pakuj plecak

Na taką podróż trzeba się przygotować trzy razy bardziej niż na zwykłe wyjście w góry. Jako podstawową część bagażu proponuję zabrać wyrozumiałość. Może się przydać, gdy nie możemy podnieść się z łóżka, a czynności, które na pozór wydają się proste, rosną w głowie osoby chorej do rangi absolutnie niemożliwych do wykonania. Nie zwracaj uwagi na to, że ubieram się od trzech godzin czy zapomniałam o tym, że istnieje coś takiego jak rachunki do zapłacenia. Wypominanie mi tego nie będzie motywacją, a tylko zwiększy moje, i tak już ogromne, poczucie winy wynikające z tego, że zawalam.

Troska, to coś, o czym musisz pamiętać, gdy decydujesz się na tę podróż ze mną. Wbrew pozorom nie musi to być (choć może) częste pytanie „jak się czujesz?”. Wielką pomocą będzie zrobienie zakupów, wrzucenie prania do pralki, przypilnowanie, czy cokolwiek zjadłam lub podanie herbaty pod nos. Wyręczenie mnie czasem w codziennych czynnościach, to wielka ulga i pomoc. I proszę, nie każ mi „wziąć się w garść i iść pobiegać”, kiedy ja czuję jakby ktoś amputował mi obie nogi i ręce.

W tej wyprawie nie może zabraknąć bliskości. Pomoże każde przytulenie „na łyżeczkę”, uczesanie mi włosów czy głaskanie po głowie. Jeżeli chcesz, możesz pocałować mnie w czoło. To, że po prostu jesteś obok, jest już dużym wsparciem. Chorzy na depresję często nie mają kontaktu ze swoim ciałem. Ja nie mam zupełnie. W takich chwilach każde przytulenie jest na wagę złota.

Pamiętaj o mapie

Jak wspominałam – to może być wyboista droga. Pozwól mi na emocje. Przy okazji pewnie będzie dużo płaczu, pustki, bezradności. Nie neguj moich uczuć, nie mów „nie bądź smutna, spróbuj myśleć pozytywnie”. Zamiast tego powiedz „świetnie sobie radzisz, to tylko etap i zaraz minie, cokolwiek by się nie działo – będę przy tobie, zawsze możesz na mnie liczyć”. Często po prostu będę chciała wypluć z siebie to samo kolejny raz – nie rezygnuj. Wysłuchaj mnie, to dla mnie ogromna ulga. Jeżeli nie możesz być przy mnie – zadzwoń lub napisz. Świadomość tego, że jesteś, to już dużo.

Zajmij mnie rozmową na lekkie tematy, na ciężkie mogę nie mieć siły. Nie gniewaj się, że „jestem w innym świecie” lub że cię nie słucham, niestety nie mam nad tym kontroli. Jeżeli mam myśli samobójcze, nie zostawiaj mnie samej i nie panikuj. Kiedy się okaleczę, pomóż mi opatrzyć ranę lub w razie potrzeby zawieź mnie do szpitala. Tylko proszę, nie krzycz. Wystarczy, że boję się własnej głowy. Zapytaj, jak możesz mi pomóc. Przypominaj o przyjmowaniu leków i zadbaj o wyjście na terapię. Czasem po prostu pomilczmy, chodźmy na spacer lub wypijmy kawę.

Nie bierzemy nadbagażu

Musisz pamiętać o tym, że mój plecak jest dziesięć razy mniejszy od twojego. Chwilowo muszę wyrzucić z niego większość obowiązków, bo banalnie boję się o przeciążenie. Pewnie nie zapamiętam, że są imieniny matki i nie będę miała siły na nie pójść. Nie obrażaj się, to tylko pogorszy sprawę. Nie wyprasuję prania a odebranie zamówienia z księgarni pewnie też mnie przerośnie i zniknie z grafiku. W zależności od tego, jak się czuję, mogę zapomnieć, że muszę jeść czy pić lub nakarmić naszego psa. Wybranie skarpetek z szuflady też może być misją nie do przeskoczenia, bo dokonywanie jakichkolwiek wyborów podczas nawrotu jest horrorem.

Pamiętaj o swoim plecaku

Nie traktuj mnie jak dziecko i nie lituj się nade mną. To tylko sprawi, że poczuję się jeszcze bardziej upokorzona i bezradna. Zamiast tego – pamiętaj o sobie. Przebywanie ze mną może być ciężkim ładunkiem emocjonalnym, więc znajdź odskocznię w tej podróży. Niech to będzie długa kąpiel, jogging czy cokolwiek, co daje ci wewnętrzny luz. Oboje skorzystamy na twoim dobrym samopoczuciu i świadomie złapanym oddechu. Miej swoją przestrzeń.

Zdobądźmy ten szczyt

Jak widzisz, to na pewno nie będzie proste, ale łatwiej jest zdobyć cel, gdy podążasz ku niemu z mapą. Nawet jeśli czasem się pomylisz i zabłądzisz lub nie do końca umiesz ją odczytać. Dziś myślę, że bardzo wielu osobom brakuje tej mapy. Dlaczego? Być może dlatego, że kwestia zdrowia psychicznego jest ciągle ignorowana w społeczeństwie, a chorzy traktowani są jak wariaci, co wzbudza niepotrzebny strach i lęk. Na dźwięk słów: psychiatra, szpital psychiatryczny, antydepresanty czy terapia, wielokrotnie krzywimy się lub zmieniamy temat. Zamiast się z nimi oswoić i być świadomymi, bo przecież na każdą górę, nawet na tę najmniejszą, wchodzisz kiedyś po raz pierwszy.

1 depresja

Fot. Magda Kacperek; zdjęcie główne: Paweł Czerwiński / unsplash.com