– Uważaj, upaćkasz ją w sosie – krzyczy Natalia – Poza tym, koniec popisów, moja kolej – wstaje i pomaga rozpiąć guziki sukienki. Natalia na tego typu wydarzeniu jest już piąty raz – przestała się krępować i większość czasu siedzi na dywanie w ulubionych sportowych bokserkach i w staniku. Szybkim ruchem naciąga na siebie lnianą sukienkę, maki znowu rozmywają się w tańcu, dziewczyny klaszczą, a pizza z sieciówki po drugim kieliszku wina smakuje coraz lepiej.
Karolina, Ania i reszta znajdujących się w pokoju dziewczyn to swapowiczki. Innymi słowy − osoby, które organizują lub uczestniczą w SWAPie (z angielskiego – wymiana, zamiana), wydarzeniu, podczas którego wymieniają się między sobą ubraniami. To, jak wygląda w rzeczywistości SWAP, wychodzi szeroko poza tę podstawową definicję. Jak to się stało, że tak prosta w teorii koncepcja robi się coraz bardziej popularna wśród kobiet (w niedalekiej przyszłości – także mężczyzn)? Żeby zrozumieć energię towarzyszącą SWAPom, najlepiej przyjść na jedno z takich spotkań i przekonać się na własnej skórze.
Magda na SWAP przyjechała z dwoma workami ubrań. Większość z nich to rzeczy, które lubi, ale nie nosiła ich od ponad roku. Niektóre są już za małe, inne po prostu się jej znudziły. Sukienki, spodnie, bluzki i koszule – wszystkie w świetnym stanie, wyprane, wyprasowane i gotowe na nową właścicielkę. Ola na wymianę przyniosła kilka ubrań po swoim byłym chłopaku. Początkowo chciała je spalić, wyrzucić, ale zdecydowała się dać im drugie życie – może przyniosą komuś szczęście? Podczas SWAPA nie ma reguły dotyczących tego, co należy przynieść. Ważne, żeby ubrania były czyste i nadające się do użytku. Niektóre z nich nadają się tylko do leżakowania w domu, inne – wciąż mają metki ze sklepu. Zdarzają się też prawdziwe perełki. Magda chwali się upolowanymi na jednym ze spotkań srebrnymi szpilkami, Ola – woskowanymi rurkami i czerwoną szminką Chanel.
– Dziewczyny przynoszą też kosmetyki, które im się nie sprawdziły, torebki, portfele, buty, szaliki, pasy do pończoch… Jedną z dziwniejszych rzeczy, którą widziałam był bębenek z Egiptu i narciarskie gogle – mówi Marta Pietrowska, jedna z organizatorek SWAPów, inicjatorka facebookowej grupy „SWAP”, gdzie dziewczyny informują się o organizowanych nowych edycjach i dzielą zdjęciami swoich zdobyczy. – Tak naprawdę nie ma reguły. Te z nas, które mają już dzieci, chętnie przynoszą zabawki i dziecięce ubranka. Bywa, że duży procent przyniesionych rzeczy to akcesoria kuchenne albo łazienkowe, kosmetyki i książki – dodaje rozmówczyni.
Marta wspomina szczególną edycję, podczas której botki przyniesione przez jedną z dziewczyn uratowały wieczór koleżance. Prosto ze SWAPa miała jechać na trzydzieste urodziny męża, ale po drodze złamała obcas. Retro botki idealnie pasowały do jej stylizacji. Do dziś są jej ulubionym SWAPowym skarbem.
Co SWAP – to obyczaj. Ważny jest wypracowany przez miesiące system. Góra ciuchów i wspólne grzebanie w poszukiwaniu zdobyczy? To amatorka. Dziewczyny z grupy „SWAP” i „SuperSWAP” spotkania zaczynają od podzielenia ubrań na kategorie. Bluzki i koszulki na sofie, po jednej stronie podłogi – spódnice, obok sterta spodni, nieco dalej – dodatki. Do każdej kategorii przypisana jest SWAP Masterka – osoba, która podnosi każdy ciuch, dokonuje szybkiej prezentacji, opowiadając o materiale, rozmiarze, nierzadko rzuca kilkoma żartami i odkłada go z powrotem na miejsce. Po tej części dziewczyny przymierzają upatrzone części garderoby przed lustrem. Prawdziwa zabawa zaczyna się w momencie, gdy kilku dziewczynom spodoba się ta sama rzecz. Wtedy organizowany jest konkurs, nazywany przez swapowiczki „Fightem”. Każda z dziewczyn przebiera się w przedmiot pożądania i tańczy, prezentuje go na sobie albo opowiada, dlaczego to akurat ona powinna go dostać. Reszta dziewczyn – demokratycznie głosuje. Ubranie trafia do osoby, która przekona do siebie większość. Rywalizacja? Nic z tych rzeczy – moda na SWAPie wcale nie znajduje się wcale na pierwszym planie.
– To, co najważniejsze, staje się dostrzegalne ze SWAPa na SWAP coraz wyraźniej. Taka forma spędzania czasu to pretekst do rozmowy, bliskości i serdeczności. Kilkanaście nieznajomych dziewczyn spotyka się we wspólnym pokoju, w którym piją herbatę, wino, jedzą przekąski i paradują w samej bieliźnie, przymierzają ubrania. To jednoczące i bardzo wzmacniające wspomnianą wcześniej serdeczność. Czujesz, że możesz być sobą, bo czujesz się akceptowana – taką, jaką jesteś – mówi Marta.
Gdyby ktoś zatrzymał na chwilę czas i zajrzał do pokoju, w którym odbywa się SWAP, zobaczyłby, jak wiele w nim ciepła. Jak to się stało, że w sytuacji potencjalnej rywalizacji o ubraniowe łupy, jedyne uczucia, które unoszą się w powietrzu to uczucia pozytywne? Dziewczyny chętnie siebie komplementują, pomagają w doborze elementów stroju. Często rezygnują z rzeczy, które im się podobają, widząc, jak dobrze leży ona na nowo poznanej znajomej. Patrzą na siebie z czułością i serdecznością, a to wszystko sprawia, że każda czuje się dobrze w swoim ciele.
Nie do końca wiadomo, czy to pozytywne emocje krążące wokół każdej z dziewczyn, czy czerwone wino, czy radość ze swapowych zdobyczy, a może wszystko na raz – coś sprawia, że łatwiej się otworzyć. Łatwiej porozmawiać o problemach w związku, o ciężko przebiegającej ciąży, wysłuchać, poradzić, pocieszyć, przytulić. Tak jakby nagle znalazły się w kapsule, do której nie mają wstępu negatywne uczucia. W kobiecym, domowym kręgu nie ma miejsca na patriarchat, niezdrową rywalizację wpajaną dziewczynkom od przedszkola.
– Siedząc w kręgu, przerzucając sterty ciuchów, czujemy się jak szamanki, które uczestniczą w rytuale. SWAPy wytwarzają bliskość, nieczęsto kończą się dużo później niż o planowanej godzinie. Wymiana ubrań to pretekst to stworzenia własnej, bezpiecznej przestrzeni – mówi jedna ze swapowiczek, a Marta Pietrowska dodaje: – Czujemy, że robimy coś dobrego. Budujemy nowe relacje i działamy w nurcie „zero waste” – ubrania, które nie znajdą nowej właścicielki pakowane są przez nas w wielkie kartony i wywożone do domu samotnych matek bądź w inne miejsce, w którym znajdują się potrzebujący. SWAPy zmieniają też nasze myślenie o modzie, sprawiają, że podchodzimy do niej kreatywnie. Coś, co było modne w zeszłym sezonie, może sprawdzić się także tej jesieni, przy doborze odpowiednich dodatków może być elementem zupełnie innej stylizacji.
– Ciągłe zmiany w modzie sprawiają, że cały czas gonimy za kolejnym nowym printem sezonu, a w czasie wyprzedaży zdarza nam się dokonywać bezsensownych zakupów. Przez takie sytuacje nasze szafy są przepełnione niepotrzebnymi ubraniami i akcesoriami. Jak z tym walczyć? Jest kilka rozwiązań, a jednym z nich są właśnie SWAPy odzieżowe. Takie pomysły mają ogromny potencjał, ale żeby mogły zacząć działać na szerszą skalę musimy zmienić nasze podejście do mody – nie idźmy w ilość, postawmy na jakość. Nie tylko w kwestii tkanin i procesu produkcji, o czym mówi się już coraz częściej, ale zawsze myślmy też o tym, czy dana rzecz przyda nam się do jednej stylizacji czy będzie nam służyć przynajmniej kilka sezonów. I jeśli czegoś nie mieliście na sobie przez ostatni rok, to uwierzcie – więcej tego nie założycie, a dla kogoś innego ta rzecz może stać się ulubionym elementem garderoby – podkreśla Aneta Dmochowska – kulturoznawczyni, historyczka i teoretyczka mody, adiunktka w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi.
Natalia zrobiła kilka piruetów w sukience w maki i wyginając się w seksownej pozie, przeciągnęła dłonią po niewydepilowanej łydce. Karolina poprawiła jej zapięcie od guzika i dolała sobie wina, mówiąc: – Dobra, lepiej ci w niej piersi wyglądają. Weź ją. Uszczęśliwiona Natalia uściskała koleżankę i roztańczonym krokiem wróciła na sofę. Gospodyni SWAPa wróciła z kolejnym pudełkiem pizzy, a SWAP masterka zaczęła prezentować dodatki, od razu zakładając na głowę rajstopy i gogle. Ola przytuliła się do brzucha ciężarnej Moniki, dwie dziewczyny zwinęły się na sofie w jeden kłębek. Miło, naturalnie i ciepło.
Fot. Unsplash