„Nazwałam to chorobą czekania, bo wciąż się na coś czeka. Na siły, które umożliwią wycieczkę do kuchni, na wspomnienia zapachów albo po prostu na powrót węchu. Zachorowałam na najbardziej tajemniczą chorobę tego roku. Wbrew pozorom, nie wszyscy młodzi ludzie przechodzą ją bezobjawowo. Miałam to «szczęście», że covid dopadł mnie tutaj, w Szwecji, gdzie darmowe testy zamawia się z dowozem do domu, a opieka medyczna jest gotowa, by rzetelnie zbadać każdy przypadek. To moje doświadczenie z ostatniego miesiąca zamieniłam w krótki reportaż. Niezależnie od stanu zdrowia czy pory dnia, flmowałam swoje ciało i pisałam o tym, jakie to uczucie mieć tę chorobę w sobie. Powoli wracam. Piszę i wciąż czekam...” – opowiada Domka Spytek o swoim projekcie.
Publikujemy część jej reportażowych zapisków i zdjęć, całą, chronologiczną opowieść znajdziecie na stronie artystki.
Nie broniłam się, gdy po mnie przyszedł. Poddałam się bez walki, a on zabrał mi wszystkie siły i zapachy. W zamian za nie przyniósł najdłuższy sen świata.
Dziś zadzwoniłam do lekarza. Krople do nosa powinny rozwiązać mój problem z utratą węchu, a kropki na gardle są dobrym znakiem. Podobno. Byłam w aptece. Jeszcze nigdy nie spacerowałam w tak wolnym tempie. Zamówiłam test, choć pewnie to i tak tylko przewiane zatoki. Mogę przełykać, oddychać, mówić. Nie może być przecież aż tak źle.
Wyczekany test przyjechał. Umyłam dłonie, wsadziłam patyk do gardła i oddałam próbkę. Pomyślałam sobie, że na próżno kurier stoi ode mnie tak daleko, przecież na pewno jestem zdrowa...
Czytałam dziś Susan Sontag i jej esej o chorobie. Myślę o tym, co napisałaby teraz, w tym roku. Krótki spacer do kuchni. Leżenie w łóżku. Ból głowy. Tęsknota. Czekanie na karetkę, bo M. zaczęła nagle bardzo ciężko oddychać. Nie spię. Czuwam. M. zostaje w domu. Wygląda dobrze. Głowa mi pęka, ale wiem, że muszę pisać.
Zapachów brak. Gorączki brak. Chodzę. Kaszlę. Nie spałam zbyt długo. Dziś pada. Czekam na list od babci. Nie wiem, czy da się o tym pisać inaczej jak tylko suchymi faktami. Nagły ból w klatce piersiowej. Nie mogę się schylić. Boli, gdy nabieram do płuc powietrza. Karetka. Jadę na badania. Tylu kabli na sobie jeszcze nie miałam. Krew pobrana. Usg płuc. Czysto. Nie ma zmian. Nikt nic nie wie. Jeść paracetamol. Gdy zasypiam, ból nadal jest.
Obudziłam się zła. Zła na siebie i całą tę sytuację. Boli mnie głowa. Dwa siniaki na przedramieniu to mała cena za świadomość, że płuca mam zdrowe. I serce całe. Nadal piszę i próbuję robić ten dziennik czekania. Ciągle ktoś mi mówi, że czegoś nie wie, albo że trzeba czekać. Więc czekam, już w domu.
Fot. Domka Spytek