Matka, z którą Komornicka, podróżuje pewnie prawie schodzi na zawał, ale to nie wszystko – córka od teraz każe, aby zwracać się do niej per Piotr Odmieniec Włast. Matka kręci palcem wokół własnej skroni. Córka zwariowała. Wybierając się na wycieczkę szlakiem kobiet po Poznaniu, którą organizują miejscowe feministki, dowiemy się, że to nie o zwariowanie chodzi, tylko o porzucenie kobiecości na rzecz uprzywilejowanej (sic!) męskości, również w życiu literackim. Właściwie tyle. Kto chce poszukać głębiej, ten pewnie dowie się więcej. Powstała, na przykład książka naukowa Brygidy Helbig (nominowanej do Nike m.in. za „Niebko”) o Komornickiej/Właście. Ale przyznajmy, jak często takie pozycje czytamy? Autorka też z tego zdaje sobie sprawę, dlatego postanowiła napisać powieść. I był to pomysł słuszny.

Książka, o której mówię, nosi dwa tytuły: „Inna od siebie” oraz „Inny od siebie samego” (część nakładu wydrukowano z jednym, a część z drugim tytułem). Helbig snucie historii Komornickiej/Własta rozpoczyna przewrotnie, bo od końca. Jest rok 1949, bohaterka/bohater umiera w osamotnieniu, a rodzina nakazuje ubrać ją/jego w kobiecy strój. Ta sama rodzina przez ponad czterdzieści lat „leczyła” dziadzię Piotra (jak go nazywano) w „domach zdrowia”, czyli szpitalach psychiatrycznych, gdzie był pośmiewiskiem, czy zamknęła w rodzinnym dworku jako skończonego wariata. To opowieść o samotności, porzuceniu i próbie zapomnienia. Zapomnienia nie tylko przez rodzinę i przyjaciół, ale również przez historię literatury. Bowiem wiersze Komornickiej, od chwili porzucenia kobiecości, stały się cenzurowane, ale nie oficjalnie, bardziej próbowano je zamieść pod dywan. Było-nie było. W końcu też Komornicka przeszła metamorfozę z aktywnej, lewicującej emancypantki w prawicowego gbura ogarniętego wręcz fanatyzmem religijnym. Helbig dozuje tę przemianę. W jednej ze scen (jeszcze) Maria pisze list do, bodajże, matki, w którym to żali się, że nie może znieść hałaśliwych dziewcząt. To początek faktycznej zmiany. Już kończą się możliwości, które ofiaruje świat ówczesnej kobiecie, kolejne drzwi się zamykają, a kolejni znajomi odwracają.

Jednak zanim do tego dojdzie, autorka przedstawia nam dzieciństwo i młodość Marii; czas, gdy czarowała mężczyzn i kobiety, gdy wzbudzała miłość, zazdrość (np. malej Zofii Nałkowskiej o ojca), zgorszenie, ale nie dawała o sobie zapomnieć. Brylowała w Warszawie, przyciągając światłe umysły. Mimo to Komornicka przez całe życie czuła się osamotniona, stała gdzieś obok, jak gdyby przewyższała swoją genialnością pozostałych, również artystów, jakby jej teksty i ogląd rzeczywistości prześcigał epokę, w której przyszło jej żyć. Poetka przeciwstawiała się wszechmocnej figurze ojca, a tym samym patriarchatowi. Chciała sama o sobie stanowić. Z drugiej strony Helbig wybiela w książce Augustyna Komornickiego, który nie był chyba wcieleniem patriarchatu, skoro, jak zauważa w recenzji Eliza Szybowicz, wysłał córkę na studia do Cambridge. Z drugiej strony myślał, że wybiera mniejsze zło – dystansując Marię od, w jego mniemaniu, bałamutnego środowiska lewicującej stolicy. Brygida Helbig daleka jest od oceniania, nie ma w „Innej od siebie” postaci jednowymiarowych. Gdy w jednej chwili wydaje nam się, że to brat Jan jest największym patriarchalnym bucem, jakiego wydało polskie plemię, a do tego łasym jedynie na ojcowiznę, pisarka przypomina, że to on dał (już) Włastowi pokoik w rodzinnym dworze. Pokoik jak pokoik – nieogrzewana klita, ale przecież dalej mówimy o początkach XX wieku! Trzymając pod swym dachem „odmieńca” sam narażał się na ostracyzm. Jednocześnie Włast drwi z brata, mimo zakazu pokazywał się publicznie. Jednak nie możemy zapomnieć, że Piotr żył w fizycznym i symbolicznym poniżeniu.  

„Inna od siebie” usnuta jest na interpretacji listów i twórczości Marii/Piotra. Pisarka wspaniale wypełnia te luki pomiędzy suchymi faktami i tym, co faktycznie wiemy o losach jej bohaterki/bohatera. Książka przypominała mi fabularyzowany dokument. Z jednej strony „oglądamy” historię graną przez aktorki i aktorów; z drugiej, pod koniec scen, obcujemy z prawdziwymi postaciami, które dzięki cytatom z listów „mówią” do nas, komentując to, co przed chwilą „zobaczyliśmy”. Przyznam, że jest to urzekający zabieg.

Czytając Helbig, nie sposób nie szukać odniesień do teraźniejszości. Niezależnie, czy potraktujemy zmianę Komornickiej w Własta jako faktyczną chęć korekty płci czy jako manifest totalny, dojdziemy do wniosku, że wiele się zmieniło; nie tylko pod względem technologicznym, ale świadomościowym. Ale czy tolerancja, przynajmniej w Polsce, jest na wyższym poziomie? Czy w ogóle można tolerancję z pierwszej połowy XX porównywać do tej dzisiejszej? Nie wiem, ale wielokrotnie, czytając „Inną od siebie”, miałem przed oczami bohaterkę „Brudnego różu” Kosińskiej, która szczegółowo opisuje ostracyzm, jakiego doświadczyła stając się Kingą. I ta nienawiść do Innego w dalszym ciągu wygląda podobnie. 

2 kuba wojtaszczyk Inna od siebie Brygida Helbig Wab

Kuba Wojtaszczyk – rocznik '86, pisarz, kulturoznawca, absolwent Gender Studies UAM. Publikował i publikuje m.in. w „enter the ROOM”, „Czasie Kultury”, „Blizie”, „Lampie”, antologii „Nowe Marzy” 10. MFO. W 2014 r. debiutował powieścią „Portret trumienny”. W 2016 r. ukazała się jego druga książka „Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzeć”. Tłumaczony na niemiecki, węgierski i ukraiński. Stypendysta Prezydent m.st. Warszawy, Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Międzynarodowego Funduszu Wyszehradzkiego. W kwietniu 2017 r. ukaże się jego najnowsza powieść „Dlaczego nikt nie wspomina psów z Titanica?”.

Fot. materiały prasowe, Marcos Rodriguez Velo