Zdajemy sobie doskonale sprawę z plusów i minusów współczesnej technologii, w tym wirtualnych kontaktów. Ostrzegamy przed wysyłaniem swoich nagich zdjęć komu popadnie i same zwracamy uwagę na bezpieczeństwo w sieci. Wydaje nam się, że jesteśmy świadomymi użytkowniczkami, akceptujemy ryzyko i generalnie można powiedzieć, że jesteśmy raczej entuzjastkami tego, jak cyfrowa technologia wzbogaca seksualną sferę.

Jednak informacja prasowa, którą otrzymałyśmy kilka dni temu w związku z nową kampanią marki SKYN, sprawiła, że zaczęłyśmy się zastanawiać, jak to jest z bliskością w czasach aplikacji. „Marka SKYN® zadaje pytanie: gdzie podziała się bliskość, która łączyła ludzi przed nadejściem ery cyfrowej? Dzięki internetowi i telefonom komórkowym świat zdaje się być w zasięgu ręki. Jednak to właśnie przez tę miliardową siatkę impulsów – kontaktów, wiadomości, a co za tym idzie największych jak dotąd możliwości, zdajemy się zapominać o najbliższych i coraz mniejszą uwagę zwracać na otoczenie” – przeczytałyśmy.

I pewnie, zabiegani, z nosami w telefonach, zapominamy o tym, że ktoś ważny siedzi obok i zamiast to wykorzystać, sprawić sobie wspólną przyjemność i zacieśnić relację, to zacieśniamy ją ze smartfonem. Z innej strony gdyby nie te wszystkie aplikacje, to nie moglibyśmy się połączyć w mgnieniu oka z kimś, kto jest dajmy na to na drugim końcu świata czy gdziekolwiek indziej, a za kim zatęskniliśmy, do kogo chcemy się uśmiechnąć, powiedzieć coś miłego albo pikantnego. A co z nieśmiałymi czy tymi o rzadkich preferencjach seksualnych, którzy dzięki internetowi znaleźli ludzi o podobnych potrzebach?

Ale też oczywiście wiemy, że Milenialsi czy młodsi z pokolenia Z, choć deklarują w badaniach większą otwartość w sferze seksu, to jednak tak wiele go nie uprawiają. Choć o nim piszą, choć przesyłają sobie erotyczne zdjęcia i wideo, to jednak sporo się dzieje u nich przede wszystkim w wirtualnym świecie a nie rzeczywistym. Z czego to może wynikać? Czy to strach przed niechcianą ciążą lub chorobami przenoszonymi drogą płciową? A może lęk przed bliskością po prostu? Na żywo wcale tak łatwo nie jest. Emocje, hormony, przywiązanie... W wirtualu wystarczy zamknąć aplikację i problem z głowy. Poza tym nie trzeba się ograniczać w morzu możliwości.

Zaczęłyśmy się nad tym w redakcji zastanawiać, analizować nasze dotychczasowe doświadczenia.

Relacje wirtualne są i podniecające, i wygodne. Musimy przyznać, bo zdarzyło się nam doświadczyć ich na własnej skórze. Spójrzmy na przykładową sytuację. Znajomość nawiązana na Instagramie. Erotyczny kontent robi swoje. Najpierw swobodna wymiana wiadomości o fantazjach seksualnych. Potem wideorozmowa via FaceTime, rozbieranie się przed sobą, masturbowanie na ekranie. Rozmowa, co kto by komu zrobił. Wymiana wrażeń. Kulturalnie i higienicznie. Bez ryzyka. Bez potrzeby wyganiania kogoś z domu nad ranem. Zdzwanianie się w razie potrzeby. Podniecające szykowanie się jak na seksrandkę w realu, wybieranie bielizny i używanie ulubionych perfumy, chociaż przesyłanie zapachu jeszcze nie jest możliwe. A jeśli to spontaniczny call, to szybkie zrzucenie ulubionej rozciągniętej piżamy. Zastanawianie się, czy to seks partnerski, czy jednak taki solo. Utrzymywanie miłej, ale jednak niezobowiązującej relacji. Odległość jakichś 300 kilometrów i granica to wprawdzie nic takiego, ale jednak żadnej ze stron nie przychodzi do głowy pomysł, aby się jednak spotkać na żywo, powąchać, posmakować, podotykać. Przecież jest podniecenie i spełnienie. W dodatku wszystko pod pełną kontrolą.

Seks – niezależnie, czy partnerski czy solo, ma mnóstwo zalet. Podniecenie, orgazm, krew szybko płynie, następuje totalne dotlenienie każdej komórki organizmu, jesteśmy zrelaksowani i tak dalej. Ale podczas naszej redakcyjnej rozmowy dochodzimy do tego, że seks wirtualny wprawdzie daje spełnienie, niesie ze sobą przyjemne odczucia, ale jest w tym wszystkim pewne ALE. „Ale ile tak można…”. „Ale to jednak przez szybkę…”. „Ale czy to powinno zastąpić stosunki namacalne zupełnie, czy jednak nie…”. Bo przecież korzyści z kontaktu cielesnego są ogromne, wystarczy się do kogoś przysunąć, przytulić i od razu czujemy się lepiej, bezpieczniej, poprawia się nastrój, a co dopiero po wspólnym seksie, który angażuje wszystkie zmysły. Hormony jednak wtedy inaczej działają, silniej uwalniają się endorfiny, a przede wszystkim oksytocyna odpowiedzialna za zacieśnianie więzi, przywiązanie (dlatego tak się jej obawiamy😉), jest bliskość a nie obcość. Że choć przez szybkę też ta pewna bliskość jest i widać emocje, to jednak ich nie czuć, że to niepełne. Że bez całowania to nie ma seksu. Całowanie to seks. A ile się kalorii spala. Więc seks wirtualny i aplikacje i inne cuda są super, jednak mają ograniczenia, a każdy kij ma dwa końce, więc robienie wszystkiego w wirtualnym świecie może być alienujące, wpływać na zanik umiejętności społecznych. I w końcu nic nie zastąpi tego namacalnego kontaktu, kiedy ciało do ciała, skóra do skóry. Szkoda by tego było – taki zapada werdykt.

Dokąd nas zaprowadzi ta technologia? Jakie rozwiązania jeszcze przyniesie? Jesteśmy bardzo ciekawe. Wierzymy jednak, że żaden wynalazek nie zastąpi unikalnych doznań i emocji towarzyszących zbliżeniu dwójki czy większej liczby ludzi. Że nie będziemy się tego bać z jakichkolwiek powodów i nie zaniknie w nas umiejętność oraz chęć czerpania przyjemności z bycia z kimś, z pieszczot i najróżniejszych wersji seksu. Mamy za to nadzieję, że technologia pomoże w szerzeniu rzetelnej wiedzy o seksualności i zabezpieczaniu się. Że poupadają w końcu mity, że na przykład fellatio w prezerwatywie nie ma sensu czy stereotypy, że w konfiguracjach hetero to mężczyzna dba o prezerwatywy. No i że to zabezpieczanie się wreszcie będzie czymś totalnie naturalnym, bez gadania, negocjowania, zakładamy prezerwatywę i koniec. Tym bardziej że ich producenci starają się jak mogą, aby zapewnić nam jak największy komfort ich użytkowania. Wspomniany SKYN® stosuje np. nowatorski, bezlateksowy materiał SKYNFEEL™, w ten sposób wykorzystując najnowszą technologię. A bezpieczny seks zapewnia przecież także psychiczny komfort, który pozwala się skupić wyłącznie na przyjemności. Wypada się więc cieszyć, że nasze seksualne doświadczenia możemy poszerzać o wirtualny seks, ale korzystać z tego z głową, a zmartwienia mieć tylko takie, jak zaklasyfikowanie tej czy tamtej aktywności seksualnej.

Fot. materiały prasowe SKYN®