Sporo mainstreamowych artystów, jak i polskich – to bez wątpienia od pierwszych ogłoszeń wyróżniało tegoroczny line up. Jak zwykle w moim festiwalowym planie najwięcej znalazło się kobiecych występów, na których się nie zawiodłam. Pierwszego dnia festiwalu poruszający, kameralny koncert na Alter Stage dała formacja Tęskno. W ogóle pierwszy dzień był dość nastrojowy i sentymentalny. No może oprócz energetycznego występu Gangu Śródmieście czy finałowego koncertu Migos na Main Stage.

Drugiego dnia moją faworytką została , której nie widziałam na Orange Warsaw Festivalu (jej występ tam był ponoć w podobnym klimacie), a w Stodole nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Na Open'erze była w swoim żywiole: biegała po scenie, schodziła do publiczności i wskakiwała w tłum, który szalał. Ta dziewczyna ma zdecydowanie festiwalową energię. Zaraz po jej występie wypadało biec, aby posłuchać i zobaczyć perfekcyjne w każdym detalu, porywające show, jakie dał David Byrne ze swoim zespołem. Myślę, że po tym możemy oczekiwać, że David powróci do Polski szybko. Headlinerem tego wieczoru bez wątpienia było Depeche Mode. Depeszowcy zajmowali miejsca od główną sceną już od popołudnia, niektórzy nawet dali się porwać energii MØ i tańczyli razem z nią. Występujący po nich Massive Attack dał podobnie dobry występ. To po prostu klasa. W międzyczasie można było wpaść do "tentu", aby posłuchać muzyków z Wielkiej Brytanii, czyli Mount Kimbie, którzy podobnie jak Fleet Foxes dzień wcześniej przyciągnęli dużo ludzi. 

1 opener festiwal 2018

MØ, fot. Radosław Kaźmierczak

W piątek warto było wpaść na teren festiwalu jak najwcześniej, bo już o 16:30 na Alter Stage pojawił się zespół Sorja Morja, a chwilę potem na głównej scenie występowała Kali Uchis, która niedawno wydała debiutancką płytę. Kali być może brakuje jeszcze doświadczenia scenicznego, ale ma potencjał, który pewnie wkrótce rozwinie. Tego dnia jednak do czerwoności rozgrzewała fanów niezmordowana raperka Little Simz. Dlatego po jej występie świetnym wyborem było zostanie pod Alter Stage i słuchanie Resiny, czyli Karoliny Rec – wilonczelistki i kompozytorki. Jej hipnotyczne utwory pojawiły się podczas pokazu Gucci Resort 2019, a tym razem oczarowała publiczność na festiwalu. Niesamowity i zostający długo w pamięci był też występ energetycznej Norweżki Sigrid, która w dżinsach i T-shircie wyskoczyła na scenę i porwała publiczność. Młoda gwiazda była szczerze wzruszona i zaskoczona ilością fanów wypełniających szczelnie tent, śpiewających razem z nią czy skandujących jej imię. Natomiast niezawodni Gorillaz ze wspaniałym Damonem Albarnem byli świetnym ukoronowaniem wieczoru. Oczywiście po nich na Main Stage po północy występował jeszcze duet Taconafide, na którym była ogromna frekwencja, jednak ich 15-minutowe spóźnienie się na imprezie, gdzie gwiazdy światowego formatu wychodzą na scenę punktualnie, budziło niesmak.

3 opener festiwal 2018

Sevdaliza, fot. Michał Murawski

Sobotni, ostatni dzień festiwalu warto było rozpocząć z kolumbijskim zespołem Bomba Estéreo na Alter Stage. Przy elektroniczno-etnicznych rytmach tańczyli dosłownie wszyscy. Powrót Dawida Podsiadło też zrobił swoje. Na muzyka pod Main Stage czekało morze fanek i fanów, którzy zgotowali mu ciepłe przyjęcie. Szkoda jedynie, że oprócz „Małomiasteczkowego” i utworu nazwanego roboczo „Balladą” nie usłyszeliśmy nic więcej z zapowiadanych nowych utworów. Pojawiły się za to jego największe przeboje w nowych, przeważnie ciekawych aranżacjach, w tym „Trójkąty i kwadraty” z nawiązaniem do piosenki Julii Wieniawy... Niezapomniany występ tego dnia dała Sevdaliza, pochodząca z Iranu a mieszkająca w Holandii artystka, której przyglądamy się od dłuższego czasu z aprobatą. Jej show było zmysłowe, pełne świadomej kobiecej siły i wymykające się schematom jak ona sama i jej twórczość. Na Main Stage najlepsze show dał jednak Bruno Mars. Nawet jeśli zmęczeni po trzech intensywnych dniach festiwalowicze chcieli sobie jego występ odpuścić, to nie mieli szans, prędzej czy później przyszli pod scenę, nad którą co chwilę wybuchały fajerwerki. Przebój za przebojem i choreografia zespołu Marsa nawiązująca do występów The Jacksons 5 sprawiły, że cały Open'er tańczył i skakał. Kolejny frekwencyjnym pewniakiem był Years&Years. Olly i jego koledzy doprowadzili wręcz publiczność do histerii samym swoim pojawieniem się na scenie, a tent okazał się za mały, by pomieścić wszystkich śpiewających i skaczących z brytyjskim zespołem. Trzeba jednak oddać, że Brytyjczycy zaprezentowali intrygujące show, które dobrze oglądałoby się też w bardziej kameralnych warunkach. 

4 opener festiwal 2018

Fleet Foxes, fot. Monika Stolarska

5 opener festiwal 2018

Karolina Czarnecka / Gang Śródmieście, fot. Monika Stolarska

2 opener festiwal 2018

Tęskno, fot. Michał Murawski

Co jeszcze? Ciekawe występy na scenie Firestone, kolejki do Silent Disco, a przede wszystkim świetne sety w namiocie Beat Stage, z którego dźwięki niosły się po terenie festiwalu i przyciągały. W strefie NGO można było pogadać z dziewczynami z Mamy Głos, obecni byli też przedstawiciele Kampanii Przeciw Homofobii czy Miłość Nie Wyklucza. Działo się więc dużo dobrego. Do zobaczenia za rok. Data kolejnego Open'era to 3-6 lipca 2019.

Fot. materiały prasowe