Mówi, że bycie uchodźczynią jest integralną częścią jej tożsamości, a bohaterkami, wzorami do naśladowania nie są dla niej wielkie aktorki czy wokalistki, a odważne kobiety, jak Benazir Bhutto, była premier Pakistanu, czy Phoolan Devi, nazywana Królową Bandytów, która po latach wymierzania sprawiedliwości po swojemu zasiadała w indyjskim parlamencie. M.I.A. choć działa w showbiznesie, to twierdzi, że jest tam na własnych zasadach. A muzyka jest dla niej po prostu najlepszym sposobem na wyrażanie swoich politycznych poglądów, zwrócenie uwagi na problemy ludzi, którzy sami nie mają jak upomnieć się o sprawiedliwość. Bez wątpienia gwiazda nie byłaby tak zaangażowana, gdyby nie jej osobiste doświadczenia jako uchodźczyni i brązowej kobiety z biednej rodziny, która przez bardzo długi czas nigdzie nie czuła się jak w domu. I choć dziś zarzuca jej się, że podejmuje kontrowersyjne tematy z uprzywilejowanej pozycji, znanej osoby, która jest bogata, to przecież nie zawsze tak było. I wciąż niewiele gwiazd jest skłonnych opuścić swoją strefę komfortu i opowiedzieć się po stronie mniejszości, choć ze swoimi wpływami mogłyby zrobić sporo dobrego. Ale po kolei. 

M.I.A. to oczywiście pseudonim artystyczny. Nasza bohaterka przyszła na świat w Londynie w 1975 roku jako Mathangi Arulpragasam w tamilskiej rodzinie. Kiedy miała zaledwie kilka miesięcy jej rodzice wrócili z nią do swojej ojczyzny, czyli na Sri Lankę. Przez kilka lat przyszło jej dorastać w niespokojnych czasach. Jej ojciec przybrał pseudonim Arular i zaangażował się w wojnę domową w formacji Tamilskie Tygrysy. Dzieci, które odwiedzał bardzo rzadko, myślały, że jest ich wujkiem. Ciągłe przeprowadzki i polityczne niepokoje sprawiły, że matka będąca tak naprawdę głową rodziny zdecydowała się wyjechać z potomstwem do Londynu. Ledwo wiązała tam koniec z końcem, pracując jako krawcowa. M.I.A. wspomina, że był to bardzo trudny okres: przeprowadzka, wrogość londyńczyków, którzy uważali, że jest z Pakistanu, sądząc po kolorze jej skóry, i nie potrafili wymówić jej imienia. Dlatego zaczęła używać formy Maya. Jej kolejnym krokiem na drodze do przetrwania było pójście na studia do Central Saint Martins, gdzie nie tylko zajmowała się sztukami wizualnymi, lecz także znalazła przyjaciela, Stephena Loveridge'a. To właśnie on przygotował dokumentalny film „Matangi/Maya/M.I.A.” na bazie materiałów, które dostał od artystki. Ta jednak nie miała wpływu na jego ostateczny kształt i często wyraża z tego powodu niezadowolenie, mimo tego wraz z reżyserem promuje film. W naszym kraju miał on premierę w maju tego roku.

Zanim jednak narodziła się M.I.A., była Maya, która szukała swojego miejsca, robiła grafiki i graffiti, chciała wyrazić swój gniew, chciała w swoich pracach mówić o trudach migrantki, które poznała, chciała zwrócić uwagę na trudną sytuację polityczną na Sri Lance. Zaczęła poznawać artystyczne środowisko Londynu, obracała się w muzycznym świecie i w końcu poczuła, że być może muzyka stanowi najlepszy środek wyrazu, którego nieustannie szukała. Chwytliwe bity, rapowanie, wykrzykiwanie. No i pseudonim. M.I.A., czyli missing in action, zaginiona w akcji. Bo właśnie wtedy dowiedziała się, że kuzyn, z którym się wychowywała w Londynie i który wrócił na Sri Lankę, zaginął w akcji. Bardzo to przeżyła i tym bardziej utwierdziła się w przekonaniu, że nie można sobie tak po prostu żyć, kiedy gdzieś tam, bliżej czy dalej, dzieją się straszne rzeczy: są wojny, giną niewinni cywile, kobiety nie mają równych praw, mniejszości seksualne czy rasowe są prześladowane. Bo ona „bije się” o wszystko, dotyka ją każda niesprawiedliwość.  

Zaczęło się właściwie w 2004 roku od „Galang” i albumu „Arular” wydanego w 2005 roku przez XL Recordings i nazwanego pseudonimem ojca. Jak mówi w wywiadach, chciała zwrócić na siebie jego uwagę, ale też nawiązać do swojej bojowniczej natury. Powtarza, że potrzeba działania, buntowania się jest po prostu w jej krwi. Swoją mamę doceniła również, jej walkę o każdy kolejny dzień i zapewnienie swoim dzieciom warunków do życia. Jej imię stanowi nazwę drugiego krążka z 2007 roku. I to właśnie „Kala” przyniosła niepokornej artystce niepodważalny ogólnoświatowy sukces. To właśnie tam znalazł się jeden z jej najważniejszych utworów, czyli „Paper Planes” o demonizowani imigrantów, z odgłosami wystrzałów z broni w tle. Został on wykorzystany w filmie „Slumdog. Milioner z ulicy”, za co M.I.A. została nominowana do Oscara. Utwór zrobiła z Diplo, z którym była w burzliwym związku. Artystka lubi powtarzać anegdotę, którą muzyk wymyślił na jej temat: rozmawianie z nią i forsowanie swojego zdania jest podobne do negocjacji z Koreą Północną.

 

Trzeba przyznać, że M.I.A. uparcie obstaje przy swoim i pokazuje, że w muzyce jest miejsce na trudne tematy. Choć z innej strony można się zastanawiać, czy faktycznie do obiorców trafia przekaz zawarty pomiędzy tanecznymi bitami. Ale z jeszcze innej strony trzeba przyznać, że M.I.A. w byciu waleczną dziewczyną na scenie jest konsekwentna i szczera, jej przekaz nie wydaje się być aż tak skrojony pod publikę jak popfeminizm niektórych gwiazd.

Trzeci krążek „Maya” miał powstać w Stanach, jednak wiza artystki nie została przedłużona. W ogóle M.I.A. zdaje się nie lubić Ameryki. Uważa, że amerykańskie gwiazdy są faworyzowane, a ona jest cenzurowana. Jak choćby wystrzały w „Paper Planes” podczas jej występu w show Davida Lettermana. 

Być może za to wszystko M.I.A. pokazała w 2012 roku środkowy palec Ameryce (i całemu światu?) w trakcie występu podczas 46. finału Super Bowl, do którego ją i Nicki Minaj zaprosiła Madonna. Wybuchła afera, pojawił się pozew ze strony Ligii na 16 milionów dolarów. Ostatecznie doszło do owianej tajemnicą ugody, jednak artystka przyznała w wywiadzie dla TVN24, że gdyby miała cofnąć czas, to i tak pokazałaby faka. Bo taka właśnie jest i nie ma zamiaru się zmieniać.

 

2 m.i.a off festiwal 

1 m.i.a off festiwal

OFF Festival Katowice 2018 , podczas którego będzie można zobaczyć koncert M.I.A, odbędzie się w dniach 3-5 sierpnia w Dolinie Trzech Stawów. 

 

Fot. materiały prasowe