Aleksandra Nowak: Zastanawiamy się, jak to jest ze współczesną komunikacją, zwłaszcza bezpośrednią, i z poznawaniem nowych ludzi. Czy zdarzyło się pani ostatnio rozmawiać z jakąś nieznajomą osobą?

Aneta Szarfenberg: Nie pamiętam konkretnej sytuacji, w której zaczepiłabym całkiem obcą osobę, raczej korzystam z okazji – np. podczas załatwiania spraw na poczcie. Choć i w takich sytuacjach nie tyle inicjuję rozmowy, ile nawiązuję konwersację, jeśli ktoś zrobi pierwszy krok. Od pewnego czasu przykładam jednak dużą wagę do niezobowiązujących rozmów z nieznajomymi, bo to ważny element życia społecznego. Szczególnie w mieście. Przy dzisiejszej modzie na indywidualizm często o tym zapominamy, a przecież wymiana informacji i budowanie relacji z ludźmi to podstawa życia. Zwracam na to uwagę, bo zawodowo interesuję się życiem społecznym. Z badań wynika, że rozmowy z nieznajomymi poprawiają samopoczucie i sprawiają, że jesteśmy szczęśliwsi. Ma to znaczenie szczególnie dla mieszkańców dużych miast, gdzie siłą rzeczy panuje większa anonimowość, a mniejsza wspólnotowość. Ważne są, choć wydają się niewiele znaczyć, te krótkotrwałe relacje, które nawiązujemy w windzie, w drodze do pracy, podczas czekania na tramwaj lub autobus, kiedy rozmawiamy choćby o pogodzie. Człowiekowi szybciej mija wtedy czas, rozbudza się – zwłaszcza rano to może być zbawienne (śmiech), generalnie następuje przepływ pozytywnej energii. Inne badania wskazują na ewolucyjne znaczenie nawet przelotnego spojrzenia, skinienia głową, zdawkowego „dzień dobry”. W czasach plemiennych takie pozdrowienie oznaczało, że napotkany nieznajomy jest z tej samej grupy społecznej, że przybywa w pokojowych zamiarach i nie przynosi zagrożenia dla danej społeczności. Jak widać – zagadnienie ma wiele aspektów, chodzi nie tylko o przyjemne spędzenie czasu, ale wręcz o społeczne potrzeby człowieka, które może on zaspokoić wyłącznie w relacjach z innymi ludźmi.

 

Paulina Klepacz: Koncept Żywej Biblioteki, która odbędzie się podczas tegorocznej edycji FSK, opiera się właśnie na rozmowie, czyli czymś tak powszechnym, codziennym…

To prawda. Wydarzenie na pierwszy rzut oka może nie wydawać się atrakcyjne czy w jakiś sposób szczególne. Trudno też je promować – bo należałoby w zasadzie powiedzieć, że jest to rozmowa, dzielenie się swoimi doświadczeniami. Tyle że to nie wszystko. Wiele osób opowiada o swoim życiu – w książkach, gazetach, radiu i telewizji. My proponujemy bezpośrednią rozmowę, która ma inny wymiar i inne znaczenie. W Żywej Bibliotece – podobnie jak podczas szczerej rozmowy twarzą w twarz – nie chodzi o sam przekaz werbalny, wymianę informacji. Bardzo ważna jest komunikacja niewerbalna. Porozumiewamy się nie tylko słowami, ale i mową ciała, przekazujemy emocje, które ożywiają opowieść. Podczas półgodzinnego spotkania – „czytania” – między Czytelnikiem a Żywą Książką nawiązuje się relacja, czasem bardzo intensywna. Zdarza się, że Czytelnicy wychodzą z takich spotkań mocno poruszeni. To osadzenie w sferze emocjonalnej sprawia, że trudno zareklamować Żywą Bibliotekę komuś, kto tego wcześniej nie przeżył.

 

Aleksandra: Do nas akurat nazwa „Żywa Biblioteka” od razu przemówiła. Ta metafora wydała nam się bardzo obrazowa i pobudzająca wyobraźnię, bo w końcu każdy z nas jest na swój sposób książką, nosi w sobie różne historie, trzeba tylko sprawić, by zostały one opowiedziane.

To prawda, że każdy człowiek ma swoją opowieść, co nie znaczy, że każdy może być Książką w Żywej Bibliotece. Tutaj dostępne są tylko takie Żywe Książki, które wywodzą się z grup narażonych na dyskryminację, marginalizację, wykluczanie, obarczonych stereotypem. Niekoniecznie mniejszościowych, bo dyskryminacja może też dotyczyć grup większościowych – np. kobiet lub grup religijnych. W odniesieniu do tych pierwszych dyskryminacja jest nieoczywista, tak mocno wpisana w kulturę wielu krajów, że czasem kobiety protestują: „nas nikt nie dyskryminuje”. Tymczasem wystarczy spojrzeć na statystyki dotyczące wynagrodzeń (średnio kobieta zarabia 20% mniej za taką samą pracę) czy płeć osób na kierowniczych stanowiskach, żeby stwierdzić dominację panów. W przypadku religii dominacja mniejszości jest dobrze widoczna z perspektywy czasu, szczególnie gdy przyjrzymy się „nawracaniu niewiernych”, które nie zawsze miało pokojowy i dobrowolny charakter.

Wracając do głównego wątku – myślą przewodnią w Żywej Bibliotece jest pokazywanie różnorodności, budowanie tolerancji i poszukiwanie akceptacji. Ludzie są różni z rozmaitych powodów i dobrze, że tak jest, przynajmniej nie jest nudno na świecie. Ważne, żeby w społeczeństwie dla każdego była przestrzeń do życia zgodnego z jego wartościami, oczekiwaniami, możliwościami – i żeby nikt nie narzucał własnych przekonań innym. Żebyśmy szanowali siebie nawzajem i byli dla siebie po ludzku życzliwi, wtedy wszystkim będzie żyło się lepiej.

 

Aleksandra: Żywe Książki mają tytuły: „Mama geja”, „Żyd”, „Bezdomna”, „Buddystka”, „Osoba transseksualna”, „Uchodźczyni”… Co poza historią, doświadczeniem marginalizacji, musi wyróżniać tych ludzi, aby znaleźli się w Katalogu Książek?

Zwykle długo rozmawiamy z kandydatami na Żywe Książki, zadajemy pytania, staramy się wyczerpująco przekazać, jak wygląda bycie Książką. Podkreślamy, że spotkania z Czytelnikami to nie moment na przepracowywanie trudnych tematów, wygadywanie się. Żywa Książka musi mieć oswojoną tożsamość – musi wiedzieć, kim jest, co jej doświadczenie dla niej oznacza, jak na nią wpłynęło, a także mieć poczucie przynależności do określonej grupy społecznej i być świadomą stereotypów, które się z tym wiążą. Ważna jest też gotowość do rozmawiania na dany temat, odpowiadania na pytania nie zawsze „wygodne”, czasem bardzo intymne. Ludzie mają różny poziom wrażliwości (na przeżycia swoje i innych) i różną granicę komfortu – dla jednych opowiadanie o swoich doświadczeniach nie stanowi problemu, dla drugich będzie bolesne. Rozmowa w Żywej Bibliotece ma poruszać i pokazywać emocje, ale w granicach komfortu Żywej Książki. Dlatego też zawsze uprzedzamy, że Czytelnik może zadać każde pytanie, ale Książka nie na każde musi odpowiedzieć.

 

Paulina: Dlaczego ktoś decyduje się zostać Żywą Książką?

Jest jeden podstawowy powód – chęć zmiany rzeczywistości na lepsze. Książka powinna mieć przeświadczenie, że jej przeżycia i dzielenie się nimi wpłyną pozytywnie na akceptację społecznej różnorodności. Główną ideą Żywej Biblioteki jest pokazywanie, że ludzie są różni, a więc szerzenie akceptacji (a przynajmniej tolerancji) i uczenie otwartości. Jeśli nie możesz zrozumieć, dlaczego kobieta dobrowolnie podporządkowuje się mężczyźnie i ubiera od stóp do głów, nawet jak jest gorąco, to odpowiednia Książka opowie ci o sobie z perspektywy muzułmanki. Wówczas dowiesz się, dlaczego tak jest, a przede wszystkim – czy jest tak, jak myślisz, i ile w potocznym wyobrażeniu jest prawdy. Żywa Książka to osoba, z którą możesz stanąć twarzą w twarz i szczerze porozmawiać. Tylko tyle i aż tyle – bo badania potwierdzają, że bezpośredni kontakt z przedstawicielem marginalizowanej grupy społecznej lub takiego środowiska, co do którego mamy obawy, jest najlepszym i najskuteczniejszym, bo trwałym, sposobem na przełamywanie stereotypów. Im więcej osób różnych od nas poznajemy i mamy szansę z nimi porozmawiać, tym szersze stają się nasze horyzonty, lepiej rozumiemy świat, tym większa jest tolerancyjność. To podstawowa wartość rozmowy z nieznajomym.

 

Aleksandra: Słowem – narracje zapośredniczone nie mogą dorównać rozmowie z drugim człowiekiem.

Tylko wtedy tak naprawdę konfrontujemy się z naszą stereotypową, zakorzenioną w kulturze opinią na dany temat. Łatwo nam na co dzień oceniać i doradzać: bezdomnemu – żeby poszedł do pracy, uzależnionemu – żeby przestał pić, współuzależnionej – żeby zostawiła męża pijaka, gejowi – żeby nie naśladował złych wzorców i zaczął żyć „po bożemu”, muzułmance – żeby zdjęła chustę, że mężczyzna nie musi rządzić jej życiem… Bardzo często te potoczne „prawdy” są dla nas tak oczywiste, że w ogóle się nad nimi nie zastanawiamy. Przez myśl nam nie przejdzie, że inny człowiek żyje najlepiej jak potrafi, a przynajmniej – stara się najbardziej jak może. I że tak naprawdę każdy z nas pragnie tego samego: chce być szczęśliwy i żyć w świecie według znanych zasad. O ile to pierwsze – marzenie o byciu szczęśliwym – generalnie nie ingeruje w życie innych ludzi, o tyle drugie zakłada już dostosowanie się jakiejś społeczności do naszego wyobrażenia ładu społecznego. Jeśli uznajemy go za jedyny dobry, w oczywisty sposób właściwy dla wszystkich ludzi – z założenia nie jest tolerancyjny, nie akceptuje odmienności. Szacunek dla różnorodności wymaga mentalnego wyjścia poza przyjęte w danej społeczności ograniczenia, wymaga postawy innej, niż nakazuje dominująca religia, przyjęty system polityczny czy utrwalona kultura życia społecznego. Najważniejszy jest szacunek dla drugiego człowieka, poszanowanie jego godności i uznania go za nadrzędną wartość, bez podporządkowywania wybranemu systemowi wartości czy przekonaniom. Bo niby dlaczego – skoro ludzie są różni – nasz świat nie może być przyjazny parom tej samej płci, ludziom wyznającym różne religie, żyjącym z niepełnosprawnością, z jasnym lub ciemnym kolorem skóry? Bo „my” jesteśmy lepsi od „nich”?

 

Paulina: Żywa Biblioteka daje możliwość poznawania „innych”. Ale czy to wystarczy, by zmieniać stereotypowe myślenie? Wpływ kultury i środowiska na nasze postrzeganie świata jest bardzo silny.

Żywa Biblioteka daje możliwość zaspokojenia ciekawości dotyczącej ludzi z nieznanych grup społecznych, ale też przełamania schematów w myśleniu. Umożliwia spotkania z przedstawicielami różnych środowisk i rozmowę na tematy, na jakie nie mamy szans rozmawiać na co dzień – np. dlatego, że obracamy się w dość homogenicznym środowisku. Wiedzę czerpiemy głównie z otoczenia, w którym wyrastamy. A co za tym idzie – wierzymy w konkretną religię, akceptujemy dany model życia rodzinnego czy mamy określone aspiracje co do życia zawodowego. To wynika z kodów kulturowych, które nas kształtują, ale jednocześnie po trosze ograniczają. Myślimy, że Polskę wyznaczają granice geograficzne, że w ramach tych granic jesteśmy jednym narodem, że cechą naszej wspólnoty jest posługiwanie się językiem polskim. Ale to dość uogólnione i mylące myślenie o tożsamości narodowej. Bo Polacy mówią też po śląsku czy kaszubsku. Bo w Polsce rodzą się osoby ciemnoskóre, które polskim posługują się lepiej niż jakimkolwiek innym językiem, a czasem lepiej niż niejeden Polak. Bo Polakami są też osoby mieszkające od lat poza granicami kraju, posługujące się językiem ojczystym z wyraźnym obcym akcentem. I wreszcie – bo na przestrzeni czasu ten język „narodowy” nigdy nie był na obszarze całej Polski taki sam. Piastowie zapewne na równi posługiwali się językiem staropolskim co np. germańskim, czy przez całe lata ruskim/ukraińskim po stronie wschodniej. Taka uogólniona narodowa identyfikacja to doskonałe środowisko do uproszczeń, schematyzacji, powielania stereotypów i nieopatrznego budowania antagonizmów społecznych. I dlatego Żywa Biblioteka jest tak ważnym i potrzebnym przedsięwzięciem.

 

Aleksandra: Przy okazji organizowania Żywej Biblioteki ma pani styczność z wieloma osobami, które opowiadają swoje historie. Czy są jakieś cechy, które wyróżniają „dobrego opowiadacza”?

Każdy z nas posiada indywidualne cechy charakteru, ma za sobą doświadczenia, które ukształtowały jego osobowość, temperament, sposób ekspresji. Dorastamy w różnych miejscach, w różnych czasach, w odmiennych warunkach, więc nasza kultura rozmowy też będzie się różnić. I dobrze, bo w różnorodności tkwi siła. Nie wydaje mi się, by istniał jakiś uniwersalny zestaw cech, który sprawi, że dana osoba będzie zdolna snuć opowieści, w których wszyscy się zasłuchają. Moim zdaniem kluczem jest szczerość, naturalność i bycie otwartym na innych. Kilkakrotnie miałam okazję słuchać osób, które np. ukończyły kursy popularnego dziś storytellingu. Wiedzą, jak modulować głos, którą frazę zaakcentować, gdzie zrobić pauzę, ale ja wyczuwam w tym pewną sztuczność, która mnie rozprasza i przeszkadza w odbiorze. Myślę, że szczerość ma większą siłę, szczególnie że chodzi tu nie o występ sceniczny przed dużym audytorium, ale o bezpośrednią rozmowę z drugim człowiekiem.

 

Paulina: Jak pozyskujecie Żywe Książki?

Na początku były to osoby, które poznałam, współpracując z wieloma organizacjami pozarządowymi. Kolejne Żywe Książki rekomendowali ludzie angażujący się w tworzenie Żywej Biblioteki. Za każdym razem szukamy takich Książek, które odpowiadają na zapotrzebowanie społeczne. Jeśli wyczuwalne są negatywne nastroje w odniesieniu do jakiejś grupy – np. uchodźców, migrantów, konkretnych mniejszości etnicznych – to jest wskazane, by właśnie takie osoby były w Żywej Bibliotece. Najtrudniej pozyskuje się Książki etniczne. W i tak nielicznych grupach często po prostu nie ma nikogo, kto mówi po polsku lub angielsku, a ponadto jest psychicznie gotowy do tego, by opowiadać obcym ludziom o swoim życiu. Ta gotowość jest najważniejsza. Barierę językową można pokonać, choć znalezienie dodatkowych tłumaczy także nastręcza trudności – nie każdy ma czas i ochotę, by zaangażować się w naszą Bibliotekę. Bywa też, że spotykamy interesujących imigrantów – mieszkają w Polsce od lat, mówią dobrze po polsku i chętnie opowiedzieliby o najtrudniejszych przeżyciach – ale są tak zaangażowani w upowszechnianie swojej kultury czy w działania na rzecz tolerancji, że ich terminarz nie współgra z naszym.

 

Paulina: Czy wśród Żywych Książek zdarzają się Bestsellery?

W Żywej Bibliotece występują Bibliotekarki i Bibliotekarze, ale również Słownik, który spełnia rolę tłumacza. Co do Bestsellerów. Zdarzają się dość często. W ostatnim czasie absolutnym Bestsellerem jest „Muzułmanka”, ale kolejki ustawiają się też do rodzica osoby homoseksualnej („Mamy geja”/„Ojca geja”), bo oswajanie homoseksualizmu dziecka czy powiedzenie najbliższym o swojej orientacji to bardzo trudne zagadnienia i wciąż nie wiadomo, gdzie szukać informacji czy porady. Dla mnie zaskoczeniem było powodzenie „Współuzależnionej”. Podczas jednej z ostatnich Żywych Bibliotek w szkole Bestsellerem był „Narkoman”.

 

Aleksandra: Idea Żywej Biblioteki przywędrowała do nas z Danii, jak pani zdaniem sprawdziła się w Polsce? Z czym miewają państwo najczęściej trudności?

Trudności wynikają zwykle z obaw przed opinią innych i niezależnie od wieku odbiorców – od postawy dorosłych. Kiedy organizujemy Żywe Biblioteki w szkołach, zdarza się, że kierownictwo placówki próbuje mieć wpływ na Katalog Książek i nie chce, by pojawiły się np. osoby związane z mniejszościami seksualnymi. Bardzo często nie wynika to z osobistych przekonań, a z obawy przed reakcją rodziców. Tymczasem młodzi ludzie oczekują, że właśnie takie Książki będą się pojawiały, bo są one wiarygodnym źródłem informacji. Dużo u nas tematów tabu, zagadnień, o których nie wypada, nie chcemy i nie potrafimy rozmawiać. Ale nie wydaje mi się, by Polacy byli bardziej zamknięci niż np. Duńczycy czy przedstawiciele innych nacji. Może różnić nas polityka, sposób, w jaki zostało zorganizowane życie społeczne, np. w jakiej mierze sprzyja ono równości, ale w gruncie rzeczy wszyscy mamy zdolność do bycia otwartymi na innych. A tym, czego najbardziej potrzebujemy, jest tolerancja dla różnorodności i to, by ludzie po prostu mogli być sobą. Dlatego myślę, że Żywa Biblioteka może sprawdzić się pod najróżniejszymi szerokościami geograficznymi.•

Jeśli znają Państwo jakąś osobę, która przyjechała do Polski i chciałaby zostać Żywą Książką, zachęcamy do kontaktu – przez profil facebook.com/fundacjarubin albo stronę www.fundacjarubin.org. Trzeba wiedzieć, że Żywe Książki nie otrzymują wynagrodzenia za udział w Żywej Bibliotece. Zaangażowanie się musi wynikać z wiary w ideę i przekonania, że jest to działanie szczególnie potrzebne. W Bibliotece wszyscy pracują społecznie.

1 zywa biblioteka festiwal skrzyzowanie kultur pejper 

Materiały prasowe Festiwal Skrzyżowanie Kultur 2018 / ilustracje Julia Mirny