To książka, która jest jak intymna, szczera rozmowa o ważnych sprawach z mamą, babcią czy przyjaciółką. To książka o sukcesach i porażkach na polu zawodowym oraz osobistym. To wywiady z ekspertkami i „zwykłymi” dziewczynami – dzielą się one przede wszystkim swoimi osobistymi doświadczeniami, mówią o samoakceptacji, macierzyństwie, związkach na odległość, budowaniu własnej marki czy dyskryminacji… 

Pomysł na książkę zrodził się, kiedy podczas spotkania w jakiejś zatłoczonej i gwarnej warszawskiej kawiarni dziewczyny spierały się na jeden z palących obecnie tematów. Postanowiły pójść tym tropem i szczerze porozmawiać z bliskimi im osobami, głównie kobietami, na tematy ważne dziś i w ogóle ważne dla nich, które zawarły w działach dotyczących samoakceptacji i zdrowia, relacji, pracy zawodowej i sytuacji społecznej. Chciały poznać przede wszystkim osobiste historie i skonfrontować różne zdania. 

 2 girlstalk paulina klepacz karolina cwalina halarewicz

Agnieszka Robakiewicz: W tym roku będę obchodziła trzynastą rocznicę – zarówno ślubu, jak i SM. Stwardnienie rozsiane zdiagnozowano u mnie na półtora miesiąca przed ślubem. Po prostu pewnego dnia rano nie mogłam wstać z łóżka. To było straszne. (…) Oczywiście najpierw był etap „dlaczego ja”. Natomiast jeden bardzo mądry lekarz powiedział mi na początku: „Pani Agnieszko, jak pani się nauczy słuchać swojego organizmu, to będzie pani wiedziała, jak obchodzić się ze sobą i z SM. Od teraz jest was dwoje”. Bo okazuje się, że mogę robić wszystko, żyć normalnie, nie muszę rezygnować praktycznie z niczego. Tylko muszę słuchać organizmu, nie robić nic wbrew niemu. I faktycznie ten SM mówi mi: „Sorry, źle się dziś czuję”. A ja wiem, że muszę odpuścić, bo będzie tylko gorzej. (…) Osoba, która cierpi na jakąkolwiek przypadłość, chorobę, zwłaszcza nieuleczalną, chce być potrzebna, żyć normalnie. Każdy powinien mieć zapewnione godne warunki, równe prawa, być tak samo traktowany.

 

Barbara Kasprzyk-Dulewicz: Gdy wróciłam do domu po porodzie, wciąż miałam wysoki poziom adrenaliny, więc zajmowałam się nie tylko synkiem, ale też prasowałam, gotowałam, ogarniałam wszystko jak szalona i każdemu wokół mówiłam, że nie potrzebuję żadnej pomocy. Przez mniej więcej pierwsze dwa tygodnie po porodzie maluszki zazwyczaj sporo śpią, więc miałam trochę więcej czasu, niż się spodziewałam. W sumie prace domowe, drobne zlecenia czy wyjścia na spacer z psem dawały mi poczucie normalności. Powoli jednak docierało do mnie, że życie wywróciło się do góry nogami. W domu był nowy członek rodziny, który z każdym tygodniem stawał się coraz bardziej aktywny i absorbujący. Najgorsze momenty przeżyłam jednak wtedy, kiedy zaczęły mi się robić zastoje w piersiach, bo z czasem Julian zaczął jeść rzadziej, a laktacja jeszcze się nie unormowała. To było nieprzyjemne, szalenie bolesne, a ja wpadałam w panikę, bo nie potrafiłam nad tym zapanować. W efekcie problemy były jeszcze większe, bo i w tej dziedzinie stres daje w kość, i powstało błędne koło. W dodatku ciężko było o jakąś fachową poradę. Zauważyłam, że wszyscy interesują się tobą, dopóki dziecko się nie urodzi.

Kiedy Julek się urodził, pokochałam go od razu. Jednak cały czas buduję z nim więź, to jest proces. I to taki, w którym przede wszystkim muszę się pogodzić sama ze sobą, z tym, że życie się zmieniło, że teraz najważniejszy jest Julek, a nie ja. I to kolejna sprawa — zewsząd słyszysz, że dziecko jest teraz na pierwszym miejscu. I sobie myślisz — a co ze mną, ja już nie jestem ważna? Zwłaszcza jak masz trzydzieści parę lat i całe twoje dotychczasowe życie było podporządkowane tobie — aż tu nagle nie masz czasu na najbardziej podstawowe sprawy. Do tego nie możesz przyznać, że czasem masz dość, że najchętniej wzięłabyś psa i zwiała gdzie pieprz rośnie, bo przecież matka nie powinna nawet tak pomyśleć.

3 girlstalk paulina klepacz karolina cwalina halarewicz

Zofia*: Zanim weszłam w związek na odległość, nigdy nie przypuszczałam, że jestem w stanie coś takiego przetrwać. Wydawało mi się, że takie relacje to katorga, wieczna tęsknota i wpatrywanie się w telefon. Jednak kiedy stajemy przed faktem, że to jest jedyna opcja, by być z osobą, na której nam zależy, wtedy decydujemy się na relację, która może nie jest idealna, jeśli chodzi o ilości spędzanego razem czasu, ale mimo wszystko coś nam daje. Relacja, o której mówię, od początku była na odległość. Myślę, że wbrew pozorom brak porównania z tym, jak to jest móc widzieć się, kiedy tylko nam się zechce, działał pozytywnie. Dzieliło nas 500 kilometrów. Niby niedużo, ale jednak to nadal życie w dwóch różnych krajach. Początki były strasznie trudne. Wystarczy wyobrazić sobie, że ten cudowny czas, kiedy poznajemy drugą osobę, kiedy nie możemy się od siebie oderwać, kiedy każda minuta razem mija jak szalona, jest bardzo, bardzo ograniczony. Weekendy były czasem euforii i rozpaczy zarazem. Na początku oczywiście przepełniała nas radość, że w końcu się widzimy. Później nadchodził czas chwilowego przyzwyczajenia, a po chwili on znikał za drzwiami, a ja płakałam przez kolejne godziny i zaczynałam odliczać dni, a nawet godziny do następnego spotkania. Jednak im dłużej jest się w takim związku, tym bardziej takie sytuacje stają się normalnością. Zamiast martwić się, że zaraz któreś z nas odlatuje do swojego domu, wykorzystywaliśmy każdą chwilę na 100%. Ja, osoba, która kocha spać, wstawałam o 7 rano, bo każda godzina była na wagę złota, a loty powrotne wybierałam na przykład o 6 rano w poniedziałek, bo zawsze to jeden wieczór razem więcej.

 

Joanna Dobrowolska: Z dziećmi trzeba od początku szczerze rozmawiać. Moja wnuczka Maja powiedziała mi ostatnio, że w naszej rodzinie jest ciekawy sposób wychowywania dzieci – że niczego się przed nimi nie ukrywa, że ważne tematy są poruszane przy wszystkich. W ten sposób dzieci uczą się życia, czują się ważne, są pełnoprawnymi członkami rodziny. Druga istotna sprawa – nie można za bardzo zostać w tyle. Uważam za konieczne, aby być na czasie – porozumiewać się z nimi poprzez SMS-y, MMS-y czy FaceTime. Poza tym to wygodne narzędzia komunikacji. Zresztą wyznaję zasadę, że trzeba uczyć się przez całe życie, nie można tego zaprzestać, bo to świetnie stymuluje mózg! Kiedyś miałam studentów z Afryki, którzy bardzo się dziwili, patrząc na polskich seniorów. Opowiadali mi, że nie ma u nich sytuacji, aby dziadek i babcia byli otępiali i przez to odsuwani z życia rodzinnego. Wręcz przeciwnie – są autorytetami w swoich społecznościach, źródłem wiedzy. A nasza młodzież ufa bardziej Wikipedii niż nam.

 

*Imię bohaterki zostało zmienione.

4 girlstalk paulina klepacz karolina cwalina halarewicz

5 girlstalk paulina klepacz karolina cwalina halarewicz

Karolina Cwalina-Stępniak i Paulina Klepacz „#GIRLSTALK. Dziewczyny – rozmowy – życie” (Wydawnictwo Sensus)

Książkę znajdziecie w Empikach, księgarniach i na stronie wydawnictwa Sensus.

1 girlstalk paulina klepacz karolina cwalina halarewicz 

Ilustracje: Anna Halarewicz / #GIRLSTALK