Power Paola to urodzona w Ekwadorze i działająca w Kolumbii znana rysowniczka. Jej autobiograficzną powieść graficzną – „Virus Tropcial”  – przeniósł na ekran w formie animacji Santiago Caicedo. Z reżyserem rozmawiamy o kulturze machismo i podejściu do seksualności w Ameryce Południowej oraz uniwersalności problemów związanych z dorastaniem. Film będzie można zobaczyć w ramach sekcji „Girlhood” podczas Nowych Horyzontów.

„Virus Tropical” od razu ujmuje barwnością serwowanej historii, ciepłem i pełnym lekkości humorem. Ojciec, były ksiądz, matka wróżąca z kostek domina i trzy dorastające córki, starające się odnaleźć swoją własną ścieżkę – tak w skrócie przedstawia się rysopis rodziny Gaviria. Opowieść serwuje nam najmłodsza córka, Paola. Zaczyna od swojego przyjścia na świat, które już wywołało sporo zamieszania. Rodzice nie mogli uwierzyć w ciążę, matka Paoli była pewna, że złapała po prostu tytułowego tropikalnego wirusa. Żegnamy Paolę już jako młodą kobietę, która wie, czego chce od życia. A po drodze delektujemy się szalonymi, bolesnymi i zabawnymi historiami z okresu dojrzewania. Z jednej strony „Virus Tropical” przyciąga nas pewną egzotycznością (w końcu mamy do czynienia z opowieścią rozgrywającą się w Ameryce Południowej), z drugiej – uczuciem, że na ekranie widzimy coś bardzo znajomego (bo w historiach o dorastaniu zawsze odnajdziemy cząstkę tego, co sami przeżyliśmy). To zdecydowanie trafiona mieszanka.

 

Jak to się stało, że zainteresowałeś się twórczością Power Paoli i jak zaczęła się wasza współpraca?

Santiago Caicedo: Od dawna przyjaźnię się z Power Paolą i w związku z tym byłem świadkiem tego, jak zaczęła tworzyć swojego bloga i powieść graficzną „Virus Tropical”. Od początku uważałem jej prace za bardzo ciekawe i piękne, więc gdy ukazała się książka, zapytałem Paolę, czy nie chciałaby wspólnie stworzyć animacji na bazie publikacji i miałem to szczęście, że się zgodziła. Przyjaźnię się także z Entique Lozano, który pracował z nami nad scenariuszem i jest byłem mężem Paoli. Za muzykę odpowiadała za to moja żona – Adriana García. Byliśmy więc dość zgraną ekipą (śmiech).

 

A jak dokładnie wyglądała twoja współpraca z Paolą już przy tworzeniu animacji?

Santiago Caicedo: Starałem się podejść z szacunkiem do jej pracy, chciałem, by Paola czuła, że ma duży wpływ na kształt animacji, bo w końcu „Virus Tropical” opowiada o jej życiu. Wraz z Entique zdecydowaliśmy, że nie będziemy dodawać do scenariusza fikcyjnych zdarzeń, elementów, których nie było w powieści graficznej. Paola wykonała również wszystkie rysunki – dostarczyła nam między innymi szkice rozmaitych przedmiotów, które znajdowały się w jej rodzinnym domu, ubrań z dzieciństwa itd. Wszystko po to, by wyglądały one jak najwierniej w stosunku do tego, co zapamiętała. Natomiast, gdy zacząłem już pracę nad animacją, powiedziałem Paoli, że teraz muszę zacząć traktować tę historię jako fikcyjną, nabrać do niej dystansu. Nie chciałem poznać mamy czy sióstr Paoli, zanim nie ukończymy pracy, bo czułbym się dziwnie, opowiadając o nich. Pewnie gdybym je poznał, wciąż jeszcze pracowałbym nad tym filmem, zastanawiając się w nieskończoność, jak dobrze je przedstawić (śmiech).

1 virus tropical

Głównymi postaciami w „Virus Tropical” są kobiety, historia opowiedziana jest z ich perspektywy, zdecydowanie dominuje tu dziewczyńska energia. Dlatego jestem ciekawa, jak odnajdywałeś się w tym jako mężczyzna.

Santiago Caicedo: Było to dość trudne z tego względu, że dobitnie uświadomiłem sobie, jak wiele przywilejów mamy jako mężczyźni, jak funkcjonuje mnóstwo rodzin w Ameryce Południowej, z czym muszą zmagać się dorastające dziewczyny… Ameryka Łacińska przesycona jest kulturą maczyzmu akcentująca przewagę mężczyzn nad kobietami. A jednak, koniec końców, wydaje mi się, że w obrębie rodzin to kobiety podejmują najważniejsze decyzje, rozwiązują problemy, ponoszą odpowiedzialność. Praca nad „Virus Tropical” była bardzo ciekawym doświadczeniem właśnie dlatego, że musiałem postawić się w sytuacji dziewczynek oraz kobiet i z pewnością obudziło to moją feministyczną stronę.

 

W historii przedstawionej w „Virus Tropical” widać tę odpowiedzialność spoczywającą na kobietach, o której wspomniałeś. Ojciec Paoli niezbyt przejmuje się przyziemnymi sprawami, żyje w świecie religii, tymczasem to matka rozwiązuje realne problemy, zajmuje się rodzinnymi finansami, znajduje sposoby, by pomóc swoim córkom nawet, gdy wymaga to od niej wielu wyrzeczeń.

Santiago Caicedo: Zdecydowanie. W ogóle mężczyźni w „Virus Tropical” odgrywają drugorzędną rolę, są trochę wymazani z rzeczywistości, nie mamy z nimi zbyt dużo do czynienia. O niektórych tylko słyszymy, nigdy się nie pojawiają. Ojciec bohaterki jest za to nieobecny przez dużą część filmu, a nawet gdy jest na miejscu, przy rodzinie, i tak wybiera eskapistyczną postawę, omija rzeczywistość. To kobiety radzą sobie z problemami, to one są aktywne, posuwają całą akcję do przodu. Jednocześnie w „Virus Tropical” nie chcieliśmy kogokolwiek piętnować, serwować morałów, a raczej stworzyć skomplikowany portret rodzinny.

 

Wspomniałeś, że praca nad „Virus Tropical” obudziła twoją feministyczną świadomość. Zastanawiam się, czy za sprawą animacji dostrzegłeś jakieś niezauważane przez ciebie wcześniej podobieństwa i różnice między dorastaniem chłopaków i dziewczyn?

Santiago Caicedo: Wydaje mi się, że dziewczyny jako nastolatki są dojrzalsze niż chłopcy w ich wieku, choć jako chłopiec jeszcze sobie tego nie uświadamiasz (śmiech). Podejmują lepsze decyzje, pewnie dlatego, że szybciej dorastają, bo ich rzeczywistość jest mocniej wypełniona trudnościami. Natomiast to, co było dla mnie bardzo interesujące i co wyraźnie uświadomiłem sobie podczas pracy nad filmem, to fakt, że niezależnie od płci w czasie dojrzewania zmagamy się z wieloma podobnymi problemami. Pamiętam, że gdy sam byłem nastolatkiem, byłem pełen wątpliwości, nie czułem się pewny siebie, stresowały mnie kontakty z dziewczynami, podejmowałem wiele złych decyzji, co do tego, z kim powinienem się przyjaźnić, zdarzało się, że popularne dzieciaki w szkole mi dokuczały. W historiach dziewczyn z „Virus Tropical” znalazłem tego odbicie. Dlatego wydaje mi się, że choć animacja przedstawia opowieść dziewczyny, to jest bardzo uniwersalna, łatwo się z nią utożsamić niezależnie od płci lub miejsca, z którego się pochodzi.

 

Okres dorastania to także czas budzącej się seksualności. Jak chcieliście pokazać ją w filmie?

Santiago Caicedo: W Kolumbii seksualność to wciąż temat tabu. My zdecydowanie nie chcieliśmy czegokolwiek tabuizować, za to pokazać akt seksualny czy nagie ciało jako coś kompletnie naturalnego. Jednocześnie chcieliśmy też zwrócić uwagę na to, że pierwsze doświadczenia seksualne bywają niezdarne, mało komfortowe, dalekie od ideału. I to jest jak najbardziej OK, większość z nas przez to przechodzi. Bardzo ważne było też, by nie oceniać tego, co bohaterowie decydują się robić ze swoim ciałem – niezależnie od tego, czy chodzi o niezobowiązujący seks, czy ogolenie włosów, piercing czy eksperymenty z narkotykami. Chodziło po prostu o to, by pokazać okres dojrzewania jak najprawdziwiej, bez piętnowania czegokolwiek.

 2 virus tropical

Co na poziomie symbolicznym miała komunikować decyzja, by animacja została utrzymana w czerni i bieli, jak i wybór określonego stylu rysowania?

Santiago Caicedo: W sensie narracyjnym zależało mi na podkreśleniu, że mamy do czynienia z historią, która jest w ciągłym procesie, nie jest jeszcze skończona, domknięta, bo i główna bohaterka dopiero kształtuje się jako osoba. Dlatego, jeśli przyjrzysz się dokładnie, w niektórych momentach filmu zauważysz szkice, które są nie do końca wypełnione kolorem. Ale są i rysunki bardzo bogate, pełne szczegółów. Co więcej: animacja została narysowana przez Paolę, więc to, co widzimy na ekranie, to oczywiście odzwierciedlenie jej stylu, jej emocjonalności. W miarę jak obserwujemy, że bohaterka dorasta, również styl ulega minimalnym zmianom. Decyzja, by część rysunków przypominała szkice zmniejszyła również koszty, a nie mieliśmy dużego budżetu na film. Co do czerni i bieli – jeśli przyjrzysz się z bliska, okaże się, że film wcale nie jest w 100% czarno-biały. Nabiera odcieni materiałów czy narzędzi plastycznych, którymi zostały wykonane rysunki. Dlatego np. te wykonane długopisem mają minimalnie niebieski odcień, te zrobione tuszem wpadają w fioletową tonację, różnią się też odcienie papieru itd. Chcieliśmy zachować tę autentyczność, przemycić rzemiosło na ekran. Animacja jest więc czarno-biała tylko w teorii, po dokładnej obserwacji okazuje się, że jest pełna kolorów. Myślę, że to również dobrze koresponduje ze sposobem, w jaki chcieliśmy przedstawić tę historię.

 

Skoro jesteśmy już przy rozwiązaniach narracyjnych – bardzo podobało mi się, że z jednej strony film miał w sobie ten niepowtarzalny urok dzieciństwa i jego specyficznej logiki, która momentami ciągnęła nas w stronę realizmu magicznego, a z drugiej – pokazane na ekranie problemy były bardzo prawdziwe, przedstawione w realistyczny sposób. Jak starałeś się utrzymać równowagę między tymi dwoma sposobami opowiadania?

Santiago Caicedo: Chciałem, by animacja była bardzo realistyczna i starałem się to osiągnąć na różne sposoby. Zaczęło się już od zebrania aktorów. Część akcji rozgrywa się w Quito w Ekwadorze, część w Cali w Kolumbii. Postanowiliśmy znaleźć aktorów z obydwu tych obszarów, by słyszalne były charakterystyczne dla danego miejsca akcenty. Zamknęliśmy się w studiu na miesiąc i aktorzy ćwiczyli wspólnie wszystkie sceny, nie nagrywali swoich głosów osobno. Jeśli np. nagrywaliśmy scenę w jadalni, musieli być przy niej obecni wszyscy aktorzy odtwarzający rodzinę Paoli. Później na bazie gry aktorów, pracowaliśmy również nad gestami i mimiką postaci widocznymi już w animacji. Myślę więc, że podjęliśmy bardzo duży wysiłek, by wszystko było dopracowane, wypadło naturalnie. Natomiast w filmie pojawiają się również elementy magiczne, wprowadzane przez matkę Paoli, która ma na swój sposób super moce. Pojawia się też kilka nierealistycznych sekwencji, które mają miejsce, gdy Paola jest jeszcze małą dziewczynką i są przedłużeniem jej dziecięcej wyobraźni.

 

Jakie motywy w filmie uważasz za najważniejsze, na które chciałeś zwrócić szczególną uwagę?

Santiago Caicedo: Chciałem, by film emanował młodzieńczą energią, był stymulujący, ale też inspirujący. Dlatego bardzo intensywnie pracowaliśmy nad zakończeniem. Koniec filmu jest zarazem początkiem dorosłego życia bohaterki. Tak naprawdę przez cały film dzieją się rzeczy, które mają sprawić, że na końcu filmu Paola rusza wybraną tylko przez siebie drogą. To dzień, w którym ma już dostateczną siłę, by wziąć los we własne ręce, podejmować samodzielne decyzje, przeistoczyć się z dziecka w dorosłą osobę. Nie oznacza to, że wszystko jest idealnie – przeważnie tak nie jest, gdy zaczynasz wchodzić w dorosłość i musisz wszystkim zająć się już samodzielnie. Ale ważne jest to, że Paola rozpoczyna proces, w ramach którego stanie się niezależną kobietą, realizującą swoje twórcze marzenia. Zakończenie miało pozostawić widza z uczuciem wolności i sprawczości.

3 virus tropical

Film „Virus Tropical” będzie można obejrzeć podczas 18. edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Nowe Horyzonty w ramach sekcji „Girlhood”, której z olbrzymią przyjemnością patronujemy! Pokazy filmu Santiago Caicedo odbędą się we Wrocławiu 29 lipca (niedziela) o 10:15, 31 lipca (wtorek) o 13:15 oraz 5 sierpnia (niedziela) o 16:15. 

Fot. materiały prasowe