Niemal codziennie media podniecają się informacjami o kolejnych zdradach wśród gwiazd lub polityków. Kiedy wśród moich znajomych rozchodzi się plotka, że ktoś z nich ma romans, pojawiają się niezdrowe emocje i wielka ciekawość... Rozmowy schodzą na portale randkowe dla ludzi w związkach (np. Victoria Milan czy Ashley Madison) czy aplikacje na smartfona pozwalające ukryć zdradę (Black SMS – szyfruje wiadomości tekstowe tak, aby były one widoczne tylko dla użytkownika smartfona albo Call And Text Eraser, który pozwala w tajemnicy dzwonić czy SMSować oraz szybko usunąć niepożądaną historię konwersacji). Można by zaryzykować stwierdzenie, że mamy dziś społeczne przyzwolenie na zdradę. A przynajmniej nie jest to czyn, który byłby szczególnie potępiany. Choć oczywiście nikt nie chciałby być tym zdradzanym.

Fakty są takie, że zdradzamy coraz więcej i częściej. Przeprowadzony niedawno przez Centrum Profilaktyki Społecznej sondaż wykazał, że już 32% małżonków przyznaje się do choćby jednorazowej zdrady. Jeszcze w 2011 roku według badań prof. Zbigniewa Izdebskiego zdradzający w stałych związkach stanowili ok. 21%. Statystyczny zdrajca to wciąż w większości mężczyzna (choć znacząco rośnie liczba zdradzających kobiet) z wielkiego miasta, wykształcony, zwykle na wysokim stanowisku kierowniczym. Nie ma się co dziwić – władza to silny afrodyzjak. Daje też poczucie mocy i bezkarności. Według Anny Golan*, psychologa i seksuologa klinicznego, ludzie na wysokich pozycjach mają też więcej okazji do zdrady, poznają nowe osoby, więcej czasu spędzają w pracy, a mniej go mają na pielęgnowanie związku. Tacy ludzie często traktują skoki w bok jako coś, na co mogą sobie pozwolić w nagrodę za ciężką pracę.

Wyniki badań prof. Izdebskiego zawarte w pracy Seksualność Polaków na początku XXI wieku pokazują, że 51% tych, którzy uprawiali seks poza stałym związkiem, zrobiło to jednorazowo. Do takich sytuacji najczęściej dochodzi po alkoholu (39%), w pracy (22%), na urlopie bez partnera (17%), podczas wyjazdu związanego z pracą zarobkową (13%) lub podczas delegacji (12%). Rośnie też odsetek zdradzających wśród internautów. Według Centrum Profilaktyki Społecznej do wirtualnej zdrady przyznało się 42% kobiet i 48% mężczyzn. Poza tym zdrada ta jest dla większości z nas równa zdradzie w świecie realnym. Według prof. Izdebskiego 320 tysięcy internautów odbyło w realu stosunek seksualny z osobą poznaną w sieci. Internet i aplikacje zdecydowanie ułatwiają zdradę, a wirtualne stosunki wywołują w badanych większy niepokój o wierność partnera niż np. oglądanie przez niego pornografii.

Oczywiście technicznie łatwiej dziś zdradzić, jednak myślę, że jak ktoś chce zdradzić, to zrobi to, nawet jeśli ma utrudnienia, kontrolującego partnera itp. A jeśli ktoś wiąże seks z bliskością, to mimo wciąż nowych możliwości zdrady, nie będzie się nimi interesował – mówi mi Anna Golan. Naukowcy za zainteresowanie zdradą i skłonność do niej obwiniają geny i hormony. Według badań, które na nornikach przeprowadził prof. Larry Young z Emory University w Atlancie jednym z takich genów jest V1aR, który wpływa na produkcję wazopresyny. Ta substancja zaś jest odpowiedzialna za nasze relacje seksualne. Jeśli mamy odmianę V1aR, która powoduje zmniejszoną produkcję wazopresyny, to tym łatwiej nam zdradzić. Kolejny „gen zdrady” to DRD4, wpływający na produkcję dopaminy, czyli hormonu przyjemności. To właśnie dzięki niemu na początku znajomości seks sprawia nam tyle frajdy, a czym dłużej jesteśmy razem, tym mniej radości z niego czerpiemy. Wraz z pojawieniem się nowej osoby, pojawia się i zastrzyk dopaminy. Więc geny i hormony mogą jak najbardziej wpływać na to, jak silna jest odczuwana przez nas pokusa, aby dopuścić się niewierności, jednak zwykle jesteśmy w stanie nad sobą zapanować. Chyba, że dochodzą do tego dodatkowe czynniki jak problemy w związku czy osobiste traumy. Wtedy seks na boku będzie nie tylko dodatkowym źródłem rozkoszy, lecz będzie pełnił dla nas funkcję kompensacyjną, regulował pewne braki, pozwalał sprawdzić swoją atrakcyjność seksualną itp.

Powodów zdrady może być bardzo dużo – mówi nam Anna Golan. Zdrady mogą być epizodyczne, ale są też osoby, które świadomie oszukują, wciąż szukają nowych wrażeń. Zdrada w związkach pokazuje, że czegoś tam zabrakło, że jest jakiś problem. To, że zaczynamy się fascynować kimś innym, to sygnał alarmowy, aby przeciwdziałać i popracować nad związkiem. A kiedy w związku nie są zaspakajane wszystkie nasze potrzeby, to wtedy łatwiej nam ulec pokusie. Bywa tak, że mimo problemów seksualnych partnera, nie chcemy rezygnować z relacji. Wtedy romans bywa ratunkiem dla związku, utrzymuje jego stałość, a potrzeby seksualne zaspokajane są na zewnątrz.

Zdrada może być również ostatecznym sygnałem, że przyszedł czas na rozstanie – uważa psycholog Maria Rotkiel*. Niestety, czasem wolimy zdradzić niż odważnie powiedzieć sobie i drugiej osobie „to koniec”. Rozstanie wydaje się trudne, uciążliwe. Dlatego tkwimy w związku, w którym nie jesteśmy szczęśliwi i unieszczęśliwiamy nie tylko siebie. I zdradzamy. Bo tak jest nam wygodniej. Zdrada może być również skutkiem niedojrzałości, efektem trudności w budowaniu głębokich, trwałych relacji jednego z partnerów. Wtedy jej pierwotną przyczyną nie jest problem w relacji, ale psychologiczna i indywidualna trudność zdradzającego.

Według badań prof. Izdebskiego 16% z nas nie ma pewności co do tego, czy partner jest wierny. Często o zdradę posądzają sami zdradzający, mierząc swoją miarą. Zdrada też dla każdego znaczy co innego i dlatego według Anny Golan dobrze ustalić granice w związku. A kiedy dojdzie do zdrady, pojawia się jeszcze kwestia tego, czy mówić o niej partnerowi. Należy sobie wtedy zadać pytanie, dlaczego chcemy powiedzieć. Czy faktycznie powinniśmy omówić informacje, które przyniosła zdrada? W wielu związkach dochodzi do zdrad, ale jak partnerzy to przepracują, oboje pomyślą, co mogli zaniedbać, to ich relacja odżywa po tym kryzysie. Często jednak jest tak, że chodzi po prostu o zrzucenie z siebie wyrzutów sumienia, poszukiwanie rozgrzeszenia. A gdy partner się dowie i nawet poniekąd nas zrozumie, to to epizodyczne zdarzenie może urosnąć w jego oczach do nierealnych wymiarów, będzie dopytywać o szczegóły, dręczyć się. Więc takie wyznanie może niepotrzebnie obciążyć partnera i wywołać problemy w związku. Dlatego nie zawsze warto przyznawać się do zdrady – twierdzi Anna Golan.

Podobno potencjał do zdrady ma każdy z nas, niezależnie od tego, jak pracują u nas „geny zdrady”. Profesor Zbigniew Lew-Starowicz w książce Kocha, lubi, pragnie twierdzi, że pożądanie poza związkiem jest normalne, bo popęd ludzki jest poligamiczny i podobają nam się też inne osoby niż partner. Jednak to już od nas zależy, co my z tym pożądaniem zrobimy. A jeśli nie możemy mu się oprzeć, to może warto się w miarę możliwości na chłodno zastanowić, co powoduje, że zaczynamy myśleć o zdradzie i czy warto ryzykować stałą relację dla chwili przyjemności. Czasami łatwiej zdradzić, niż rozwiązywać problemy w związku, jednak na dłuższą metę to się nie sprawdza. A jeśli w związku brakuje nam wrażeń, to może lepiej zaprosić kogoś do trójkąta? Ale to już inna historia.

*  Anna Golan psycholog i seksuolog kliniczny. Prowadzi terapie indywidualne i terapie par.

Maria Rotkiel psycholog, terapeuta poznawczo-behawioralny, specjalista Public Relations, doktorant kulturoznawstwa, współwłaścicielka firmy Pracownia Poznawczo-Behawioralna.

Fot. materiały prasowe, pinterest.com