Obecnie połowa dorosłych Amerykanów to osoby pozostające w niezalegalizowanych związkach lub żyjące w pojedynkę. W Polsce – według badań profesora Zbigniewa Izdebskiego – co trzecia dorosła osoba nie pozostaje w stałym związku. W tej grupie wciąż przeważają mężczyźni. Obecnie jest coraz mniejsza społeczna presja, aby żyć w zalegalizowanym związku czy związku w ogóle. Choć zbliżające się święta na pewno będą dla części rodziców i dalszej rodziny okazją do pytań i życzeń krążących wokół tematu ustatkowania się.

Badani deklarują, że głównym powodem życia w pojedynkę jest brak w otoczeniu odpowiedniej osoby do założenia stałego związku (tak odpowiada 56% badanych przez Izdebskiego). Coraz więcej osób po prostu nie chce wiązać się na siłę, z nieodpowiednimi partnerami, inni świadomie rezygnują ze związku, ponieważ wolą postawić na karierę, rozwój osobisty albo mają negatywne doświadczenia z poprzednich relacji.

Amerykańscy uczeni podjęli badania nad tym, czy na bycie samotnym lub w związku mają wpływ geny. Okazuje się, że częściowo tak, jednak na nasze relacje wpływa też wiele innych czynników pozagenetycznych. W ogóle można by w tym miejscu pokusić się o dygresję, czy po prostu coraz więcej z nas nie zauważa, że z miłością nie jest tak kolorowo jakby się wydawało, że dopasowanie się pod względem charakterów i preferencji seksualnych to nie taka prosta sprawa. Zresztą małżeństwa i inne związki z miłości są dość młodym zjawiskiem społecznym (bo w kulturze oczywiście miłość romantyczna funkcjonuje od dawien dawna). Przecież wiele małżeństw było aranżowane przez rodziców, ważna była reprodukcja i odpowiednie koneksje. Później sporo związków zawierano z rozsądku, ponieważ we dwoje łatwiej żyć z wielu względów, np. ekonomicznych. Dziś liberalizacja społeczeństwa, podniesienie się poziomu życia i nastawienie na siebie, swoją wygodę itp. powodują, że samotne życie jest coraz bardziej atrakcyjną alternatywą dla partnerskich relacji.

Jednak bycie singlem z tych czy innych powodów nie jest jednoznaczne z seksualną abstynencją, wręcz przeciwnie. Jesteśmy tak skonstruowani, że mamy potrzeby seksualne, które spełniają różne funkcje – od odczuwania przyjemności, rozkoszy przez rolę kompensacyjną po stanowienie o naszym poczuciu wartości. Niezależnie od tego, czy pozostajemy w związku czy nie, te potrzeby są – mniej lub bardziej rozwinięte oczywiście – i można je realizować na różne sposoby. Często to właśnie single mają bogatsze życie erotyczne niż osoby w związkach, co oczywiście nie jest gwarantem tego, że jest ono udane, ale na pewno obfituje w różnorodne doświadczenia.

Dzisiejszy świat oferuje wiele form zaspokojenia potrzeb seksualnych, z których osoby żyjące w pojedynkę chętnie korzystają. Naturalnie najprostszym sposobem, bez wychodzenia z domu jest masturbacja. Głównie do niej przyznają się mężczyźni, choć stale rośnie liczba kobiet, które deklarują, że jest to dla nich jedna z dróg do przeżywania rozkoszy. Co więcej pozwala ona poznać dobrze swoje reakcje i potrzeby, co na pewno ułatwia kontakty z przyszłymi partnerami. Szeroka oferta różnorakich gadżetów erotycznych pozwala na jak najbardziej satysfakcjonujące zaspokojenie w domowym zaciszu. Kolejna opcja to cyberseks, który zyskuje coraz więcej zwolenników i to nie tylko wśród osób samotnych. To łatwy i szybki sposób na znalezienie partnera o podobnych preferencjach, który przynosi zaspokojenie, bo przecież penetracja to nie wszystko i przynajmniej w stosunku do kobiet nie zawsze jest równa orgazmowi i satysfakcji. Niektórzy wręcz się uzależniają od tej formy, inni twierdzą, że nic nie zastąpi spotkania z drugim człowiekiem, dotyku, bliskości.

Szukający bezpośrednich kontaktów seksualnych, mają możliwość skorzystania z portali randkowych lub coraz popularniejszych aplikacji randkowych jak Tinder, Grindr czy 3nder. To sposób na szybkie znalezienie kandydata chętnego do spotkania czy odbycia stosunku, który w dodatku znajduje się w okolicy. Oczywiście nowe osoby można poznawać również „na żywo”, jednak aplikacje zdecydowanie skracają dystans. Większość singli tego typu znajomości traktuje jako jednorazowe przygody, ewentualnie mogą oczywiście nastąpić powtórki, ale rzadko kończy się to jakimiś poważniejszymi relacjami, bo zwłaszcza zdeklarowani single ich nie szukają. Przypadkowe kontakty seksualne z mnie lub lepiej poznanymi osobami, określane często jako casual sex, niosą ze sobą oczywiście ryzyko zarażenia się wirusem HIV, bo ciężko w opcji fast prosić o pokazanie wyników badań a co dopiero mówić o wspólnym przebadaniu się. Co więcej wiele samotnych osób przyznaje, że do nawiązania kontaktu z nieznajomymi i pójścia do łóżka potrzebne jest choć trochę alkoholu lub innych używek, dzięki którym łatwiej pokonać bariery.

Przypadkowy seks może być obciążony lękami takimi właśnie jak strach przed zarażeniem chorobami przenoszonymi drogą płciową, wstydem przed kimś niemal obcym. Jednak dla części osób taki kontekst ułatwia seksualne otwarcie, ułatwia pozbycie się zahamowani, które mogą się pojawić wtedy, kiedy boimy się, że nieudany stosunek negatywnie wpłynie na relację z partnerem, na którym nam zależy. Stosunkowo bezpieczną alternatywą dla przypadkowego seksu jest sex with benefits, czyli sypianie z przyjacielem (takie relacje określane są też mianem fucking friends). To opcja dla samotnych znajomych, którzy pociągają się fizycznie, choć mimo wszystko tego typu doświadczenia bywają obciążone ryzykiem zepsucia się relacji. Aczkolwiek jest to na pewno wygodna, niezobowiązująca opcja, która nie wymaga zaangażowania na innych polach niż seksualne.

Wydaje się więc, że bycie singlem nie jest takie złe. Dzięki takiemu statusowi można prowadzić bujne życie zawodowe, towarzyskie, seksualne bez wikłania się w emocje, układy. Żyć nie umierać? Pewnie co kto lubi.

Fot. materiały prasowe, pinterest.com