Seks oralny prowadzi do zapalenia zatok; W szkole podstawowej: seks, seksualność są związane z rodziną i szczęśliwymi dziećmi, w gimnazjum [zajęcia] oparte na poglądach katolickich, a w liceum na światopoglądzie pani prowadzącej, który polegał na postrzeganiu płci żeńskiej jako gorszej, która musi być podległa płci męskiej; Najbardziej pamiętam projekcję filmu „Niemy krzyk” dotyczącego aborcji. Koleżanki wychodziły z klasy roztrzęsione i zapłakane, przerażone. Nauczyciel (wuefista) nie powiedział słowa w celu wyjaśnienia, że dziś przerwanie ciąży, w jej początkowych etapach, polega na wzięciu kilku tabletek, a nie na rozrywaniu ciałka niewinnego dziecka; Prezerwatywy powodują nerwicę u młodych mężczyzn; Antykoncepcja jest zła, bo biorąc kogoś za męża/żonę, obiecujemy go kochać, a tymczasem odrzucamy jego plemniki/jajeczka; Najskuteczniejszym sposobem zapobiegania ciąży jest karmienie piersią poprzedniego dziecka; Najlepszym środkiem antykoncepcyjnym jest aspiryna trzymana kolanami,bo jak dziewczyna nie rozkłada nóg to nie ma problemu; Pedagog pokazywała nam jak wyglądają tampony i mówiła, że można przez nie stracić dziewictwo; Homoseksualiści mają nawet po kilka tysięcy partnerów w ciągu życia i w związku z tym większość z nich choruje na AIDS.

Grupa Edukatorów Seksualnych „Ponton” po raz drugi wzięła pod lupę przedmiot Wychowanie do życia, czyli WdŻ. Jest on nieobowiązkowy i traktowany w polskich szkołach po macoszemu. Brak odpowiednio przygotowanej kadry, wstyd nauczycieli, aby rozmawiać z młodzieżą o tym, zniechęcanie jej do uczestnictwa w nich… Przytoczone wyżej słowa to relacje byłych i obecnych uczestników zajęć przygotowujących do życia w rodzinie (można by się przyczepić już do słowa rodzina, które na wstępie narzuca pogląd, że jest to jedyna słuszna forma życia człowieka, choć też trzeba przyznać, że coraz częściej rezygnuje się z tego słowa w nazwie, co może być jednak podyktowane ekonomią językową), z których wynika, że faktycznie nie mają one za wiele z edukacją seksualną wspólnego. Sprawdzian (z)WdŻ, czyli jak wygląda edukacja seksualna w polskich szkołach jak zatytułowali swoje badania działacze grupy „Ponton” pokazuje, że nadal nie wygląda ona dobrze. Oczywiście odnotowano też przypadki rzetelnie prowadzonych zajęć, jednak wiele zależy od indywidualnego podejścia nauczyciela. Zdaje się, że wciąż nam brakuje odgórnego potraktowania poważnie tego zagadnienia, ścisłego ustalenia programu edukacyjnego i wyszkolenia kadry, która zajmowałaby się tylko tym przedmiotem, a nie była zbiorem mniej lub bardziej przypadkowo oddelegowywanych do uczenia WdŻ nauczycieli biologii, historii, wuefu czy religii…

Większość osób (89%), które wzięły udział w badaniu, uważa, że zajęcia z edukacji seksualnej są potrzebne w szkołach. Młodzi ludzie potrzebują wiedzy na temat seksualności, zmian zachodzących w ich ciałach w wyniku dojrzewania. Często jednak zła sława zajęć sprawia, że rezygnują z uczestnictwa w nich (najczęściej pojawiające się zarzuty pod adresem zajęć to: nudne, stereotypowe, powiązane ze światopoglądem katolickim, straszenie wyolbrzymionymi skutkami współżycia seksualnego, homofobiczne nastawienie nauczycieli). W opinii blisko połowy osób zajęcia z przedmiotu WdŻ odbyły się we właściwym czasie (49%), jednak aż co trzecia osoba uważa, że lekcje odbyły się zbyt późno, ponieważ powinny być przeprowadzone na tyle wcześniej, aby wyprzedzać doświadczenia związane z ciałem i seksualnością, takie jak na przykład pierwsza miesiączka. Zdaniem blisko 57% osób przekazywane treści były oparte na wiedzy naukowej. W następnej kolejności wskazywana była moralizatorska pogadanka (44%) oraz światopogląd prowadzącego (40%). Aż co czwarta osoba deklarowała, że brała udziała w zajęciach opartych na mitach i stereotypach (25%). 

Część badanych przyznaje, że podczas zajęć poruszano ważne tematy jak różnice anatomiczne między kobietami a mężczyznami, nieraz z naciskiem na to, że każdy dojrzewa inaczej, w innym czasie, że każde ciało jest inne. Ankietowani zauważyli, że sporo miejsca poświęca się informacjom o infekcjach przenoszonych drogą płciową. Głównym tematem bywa oczywiście HIV/AIDS, a także profilaktyka nowotworowa z naciskiem na obszar piersi, szyjki macicy czy jąder. Lekcej WdŻ są też niestety wykorzystywane na rozmowy o ogólnej edukacji zdrowotnej.

Seksualność budząca się w okresie dojrzewania dotyczy każdego człowieka. U młodych pozostawionych samym sobie może budzić lęki i zahamowania, które mogą rzutować na całe przyszłe życie. Dlatego rzetelna wiedza to najlepsze narzędzie, które pozwoli młodym ludziom oswoić swoją cielesność i seksualność, znaleźć w niej przyjemność, uchronić się przed niechcianymi skutkami jak nieplanowana ciąża czy choroby weneryczne. Ważne jednak, aby zajęcia były w miarę możliwości obiektywne, nie powinny narzucać światopoglądu, lecz stanowić podstawę do swobodnego wyrobienia własnych poglądów. Powinny również rozwijać poczucie odpowiedzialności, tolerancji, szacunku do drugiego człowieka, uczyć stawiania granic. 

Czym wcześniej zaczniemy z dziećmi rozmawiać, tym bardziej sprawy zdrowia seksualnego będą dla nich tak naturalne i oczywiste jak te dotyczące zdrowia z innych obszarów. W Chinach już w przedszkolu wprowadzane są podstawy edukacji seksualnej. W Szwecji pedagodzy przy objaśnianiu zagadnień związanych z seksualnościa korzystają z Wielkiej księgi cipek i Wielkiej księgi siusiaków. Te pozycje wykorzystują też edukatorzy grupy „Ponton” podczas prowadzonych przez siebie zajęć. Nauczyciele moga też skorzystać z wytycznych WHO dotyczących Standardów edukacji seksualnej w Europie. Zdrowie seksualne jest niezmiernie istotne, dlatego jego nauczanie powinniśmy traktować na równi z innymi przedmiotami.

Fot. pinterest.com