OSKAR PODOLSKI – Absolwent łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych, artysta, designer, typograf, projektant kolekcji odzieżowych, autor okładek, plakatów, kilkuset logotypów, w tym nowej identyfikacji wizualnej Interii. Jest dwukrotnym laureatem głównych nagród KTR, w tym w kategorii ID za rebranding marki Heyah.
We wszystkich twoich projektach dominuje prostota. Skąd to upodobanie do minimalizmu?
Myślę, że na studiach odnalazłem minimalistyczne, proste rozwiązania. Później przełożyło się to na moje konstrukcje techniczne i styl projektowania, który się wtedy kształtował. Tak naprawdę, zawsze mniej znaczy więcej. Tylko to „mniej” nie zwalnia z tego, że projekt musi być na najwyższym poziomie. To tylko pozorny minimalizm, bo w każdym minimalizmie musi być detal, który ma być wykonany na 700%.
Minimalizm to obecnie widoczny trend, zarówno w modzie, jak i designie. Dlaczego cieszy się tak dużym powodzeniem?
Wydaje mi się, ze w pewnych obszarach świat idzie w kierunku redukcji. Trend zamienia się w pewien sposób bycia, ludzie zaczynają doceniać prostsze rozwiązania. Chcą, żeby bardziej liczyło się to, co wewnątrz, niż na zewnątrz. To podejście wpływa na sztukę, projektowanie i formę, tym samym na produkt.
W twoich projektach widać też zainteresowanie typografią.
Kiedy odkrywasz i zaczynasz tworzyć własne liternictwo, to litera przekłada się na wszystko. Na to, jak widzisz rzeczy, jakie masz w domu meble i czym jeździsz. Tak, jestem uzależniony.
Własne fonty na pewno kosztowały cię dużo pracy. Pamiętam twój plakat, na którym zabawiłeś się fontami i całymi logotypami Carrefoura i Reala. Czy dziś w sztuce można jeszcze w ogóle uniknąć odniesień do konsumpcjonizmu i popkultury?
W tej formie była to zabawa, pastisz, komentarz. Tego typu plakat różni się od rzeczy, które robię na co dzień i które są mi znacznie bliższe. Uwielbiam ten plakat . Kosztował mnie 15 min mojego życia a dalej wisi.
Idąc dalej tropem konsumpcjonizmu – pojawiają się głosy, że niedługo nie będzie miejsca dla sztuki w tradycyjnej formie, zastąpi ją design i produkty stricte użytkowe. Co o tym sądzisz?
Myślę, że to, co powstaje teraz, za kilkadziesiąt lat będzie traktowane jako klasyczne. Jesteśmy tak przeładowani informacją, zarówno w sztuce, jak i mediach, że nawet nie ma czasu, by się zatrzymać i zastanowić, jaka ta sztuka właściwie jest. Często pracuję naraz nad pięcioma projektami i zaczynam się zastanawiać, czy to jest świeże, czy to jest jakieś, czy to się sprawdzi za dwa lata, czy byłoby innowacyjne 10 lat temu, czy jest innowacyjne teraz. Totalnie szanuję korzenie i to, na czym się wychowałem, czym się inspirowałem. Dla mnie te rzeczy, które 10 lat temu były super świeże, są obecnie właśnie moją klasyką i backgroundem. Sztuka będzie zawsze!
Często współpracujesz ze znanymi markami. Cieszysz się dużą autonomią jako artysta?
Mam to szczęście, że przez ostanie lata udało mi się zapracować na autonomie. Ludzie, którzy do mnie przychodzą i zlecają mi projekt, wiedzą, że jestem specjalistą i że mam swój styl. To nie tylko ułatwia mi pracę, jestem z tego dumny. W przypadku projektu dla Diverse’a tworzyłem wszystko od podstaw sam i to była kapitalna sytuacja. Choć jednocześnie bardzo trudna, gdy cały proces decyzyjny jest po twojej stronie – od kroju po materiał i kolor każdego guzika, przez sesję, film. To było super.
No właśnie – Diverse. Stworzyłeś dla tej marki kolekcję, która właśnie trafiła do sklepów. Czym się kierowałeś projektując ją?
Żyjemy w czasach, w których jesteśmy totalnie nastawieni na fit, a zarazem na indywidualizm. Starałem się stworzyć z jednej strony rzeczy super praktyczne, kierowane do sportowców-indywidualistów, a z drugiej strony chciałem, żeby te ubrania sprawdziły się też po godzinach. To nie miał być produkt tylko i wyłącznie do treningu lub tylko i wyłącznie na street. Moim zamysłem było znalezienie złotego środka i myślę, że to się udało.
Ta granica między rzeczami stricte sportowymi a streetowymi chyba dziś trochę się zaciera.
Tak, zaciera się. Choć jeżeli weźmiesz pod uwagę na przykład super profesjonalnego koleżkę, który pływa kajakiem, to on nie wyjdzie w swojej kurtce na dwór. Może być mu w niej za gorąco, bo jest stworzona z myślą, o tym żeby dać nura pod wodę z kajakiem, przynajmniej tak to sobie wyobrażam (śmiech). Teraz na topie jest bieganie, wszyscy biegają, ale nie każdy runningowy ciuch jesteś w stanie założyć na wyjście do knajpy, bo jest on albo super cienki albo wizualnie nie koniecznie nadaje się do takiego wykorzystania. Dlatego przy tworzeniu ubrań dla Diverse’a bardzo dużo myślałem o tym jak to może być uniwersalnie, funkcjonalnie i ładne. Można zaprojektować na przykład bluzę z bawełny albo bluzę o bardzo podobnym kroju z pianki, która ma porozcinane pachy tak, żeby można było po bieganiu, czy innej aktywności usiąść sobie na ławce i normalnie dojść do siebie. Starałem się wczuć w tego kogoś, kto jest w stanie przejechać dwie dzielnice na desce, a później wejść do Babci z kwiatami. ( śmiech)
Jeżeli coś ma się sprawdzać podczas jeżdżenia na desce i wyjścia na miasto, duże znaczenie mają właśnie te odpowiednie materiały. Jakie wybrałeś do kolekcji?
Użyłem pianki, bawełny, wielu rodzajów tkanin o bardzo różnych gramaturach. Trzeba tworzyć metodą prób i błędów, ale przede wszystkim prób. Wiedziałem, co chcę zrobić, jakie materiały chcę ściągnąć i jak je wykorzystać i myślę, że w 90 % mi się udało. Oczywiście nie mogłem się zdecydować np. na turbo szaleństwo, które kosztuje 60 euro za metr, bo miałem świadomość, że projektuję dla masowego brandu. Złoty środek finansowy też musiał być zachowany. Odnaleźliśmy to wspólnie.
Który etap twórczy najbardziej ci odpowiadał?
Myślę, że pierwszy etap zawsze jest najlepszy. Wstajesz rano, jest totalny hype, robisz moodboardy, zasuwasz, rysujesz, oglądasz filmy, podpatrujesz rozwiązania, nagle wymyślasz, że coś będzie miało magnesy, coś innego wodoodporne zamki, taką membranę, a nie inną. Potem zaczynasz powoli opisywać sobie wszystko w głowie, masz już zamysł, zaczynasz projektować, a później otrzymujesz pierwszy sampel ..... Yeah. Wszystko zależy od tego, ile masz w sobie siły i wytrwałości, żeby doprowadzić projekt do tego pierwszego pomysłu, który miałeś w głowie. Nie mówię, że producenci robią wszytko źle, ale czasem nie dostrzegają tej wizji, należy dużo z nimi rozmawiać. Żeby unieść cały proces, trzeba być bardzo zaangażowanym i zdeterminowanym. Team Diverse’a oczywiście bardzo mi pomagał, komentował, opisywał. Pracowałem ze wspaniałą producentką. Dodatkowych tłumaczeń z mojej strony nie musiało być aż tak dużo, bo spotkaliśmy się ponad rok temu, zaprezentowałem koncept, pokazałem do czego zmierza dziś streetwear, do czego sport i jak to będzie wyglądało za kilka miesięcy czy później. Dogadaliśmy się od razu, Zaufano mi i mogę sobie przybić piątkę, że tak jest .
A jak długo zajęła ci praca dla Diverse’a?
Około pól roku.
No to już na szczęście trochę więcej czasu, w porównaniu do poprzednich projektów, które opisujesz. Czy tak duża presja czasu w środowisku jest charakterystyczna dla polskiego rynku czy tak jest zasadniczo wszędzie?
Szczerze mówiąc, nie wiem, jak mają inni. Często to taka sytuacje, że robi się kilka dużych rzeczy jednocześnie. Trzeba odpowiednio dobrać sobie team, znaleźć naprawdę świetnych specjalistów od danych dziedzin, przedłożyć im swoją wizję i wiedzieć, że oni zrealizują to, dzięki swojemu talentowi, kreatywności. Mówi się, że proszek do wszystkiego jest proszkiem do niczego. Ja staram się łamać tę regułę. Jeżeli mam ochotę malować i zrobić film, sprawia mi to przyjemność, to czemu nie próbować? Nie mówię oczywiście, że jestem we wszystkim specjalistą, ale staram się cały czas uczyć, a im więcej różnorodnych projektów, tym mniej czasu. Jestem super ciekawy, jak ta kilku wymiarowa praca sprawdzi się w przypadku Diverse’a, bo bardzo się do tego przyłożyłem i sądzę, że całość jest spójna i moja. Super fajne jest również to, że ten cały proces kolaboracji już się w Polsce zaczyna. Wielkie firmy sięgają po mega indywidualności. To jest świeże w Polsce, a bardzo już rozdmuchane na świecie. Idziemy w bardzo fajną stronę i dobrze, bo mamy mnóstwo utalentowanych artystów.
Jaka marka jest na szczycie twojej kolaboracyjnej listy?
Na pewno Nike. Lubię tę firmę, jej politykę, bardzo chciałbym stworzyć swój model buta. Ale jest mnóstwo marek, z którymi chciałbym współpracować. Lubię też techniczne aspekty mody. Na pewno chciałbym popracować z Acronym ew. The North Face. To jest zupełnie inne projektowanie – bardzo materiałowe, bardzo odpowiedzialne. Teraz jestem dyrektorem artystycznym w firmie Santi Diving, która produkuje odzież techniczną do nurkowania. Wyjechałem z Warszawy do Trójmiasta, żeby projektować i zrobić z tej marki najlepszy brand nurkowy świata. Mam poczucie, że projektuję rzeczy, od których zależy ludzkie życie.
Czyli pewnie możemy się spodziewać jeszcze najróżniejszych projektów w twoim wydaniu.
Myślę, że w tym roku będzie wysoko. Nie mogę powiedzieć jeszcze nic.
Ambitnie.
Chyba tylko tak trzeba w życiu. Inaczej nie ma sensu.
Fot. Grzegorz Pastuszak dla enter the ROOM
kolekcja Oskara Podolskiego dla Diverse'a, materiały prasowe marki Diverse
kolekcja Oskara Podolskiego dla Diverse'a, materiały prasowe marki Diverse
OESU for DIVERSE EXTREME TEAM from Oskar Podolski OESU. on Vimeo.
OESU for Diverse Extreme Team / BACKSTAGE MAIN from Oskar Podolski OESU. on Vimeo.
OESU for Diverse Extreme Team / BACKSTAGE from Oskar Podolski OESU. on Vimeo.