Meteoropaci często zaliczani są w poczet hipochondryków, którzy zmienną aurę wykorzystują jako wymówkę do leniuchowania. Z kolei w Polsce narzekanie na pogodę i – związane z nią mniej lub bardziej – dolegliwości to wręcz sport narodowy. W końcu kto nie użala się na ból głowy, który uniemożliwia wydajną pracę, gdy ciśnienie gwałtownie spada, a za oknem siąpi deszcz? Meteoropatia (zwana również meteopatią) to wcale nie urojenie!

Choć to oczywiste, że w słoneczny, ciepły (lecz nie upalny oraz jeśli nie dręczy nas wysokie ciśnienie) dzień czujemy się lepiej, to gorsze warunki pogodowe faktycznie mogą odbić się na naszym zdrowiu – i nie chodzi o podwyższone ryzyko przeziębienia. Chorzy na pogodę odczuwają wszelkie zmiany meteorologiczne w niemal patologicznym stopniu. Wraz z postępującym zachmurzeniem meteoropaci muszą przygotować się na bóle stawów, migreny, skoki ciśnienia, kłopoty z oddychaniem, bóle w miejscach po pooperacyjnych bliznach, a także nerwowość i stany depresyjne. To nie przypadek, że to w dni, gdy deszcz i niskie ciśnienie utrudniają nam życie, dochodzi do większej liczby zawałów serca, a nawet – samobójstw, za które obwinia się m.in. wiatr halny. Według podań ludowych wzmaga on agresywne zachowania, co może też doprowadzić do szaleństwa. Co ciekawe, w Szwajcarii odpowiednik halnego – fen – traktowany jest jako okoliczność łagodząca dla wszelkich awanturników, którzy pod wpływem wiatru dopuścili się czynów karalnych. Także w krajach arabskich zwyczajowe prawo nie karze tych, którzy dokonali przestępstw podczas chamsinu.

Najwięcej „niebezpiecznych” meteorologicznie dni ma miejsce w czasie przedwiośnia. To wtedy nad naszą strefą klimatyczną przetaczają się fronty atmosferyczne. Dla osób cierpiących nie niewydolny układ krążenia niekorzystne bywają również wysokie temperatury – upał sprawia, że rozszerzają się naczynia krwionośne. Cukrzycy mają się gorzej podczas gwałtownego przechodzenia frontów, gdyż wzrastająca wilgotność powietrza prowadzi do obniżenia poziomu cukru we krwi. O bólach reumatycznych nie wspominamy…

Zjawisko nadwrażliwości na zmiany pogody znane jest już od zarania dziejów – jednym z pierwszych, który zwrócił uwagę na powiązanie niekorzystnej aury i stanu zdrowia miał być Hipokrates. Dziś meteoropaci to ponad połowa społeczeństwa! Niegdyś melancholijne stany spowodowane np. silnym wiatrem były specjalnością delikatnych panien z dobrych domów, teraz na niesprzyjającą aurę narzekają praktycznie wszyscy. Co ciekawe, głównie miastowi, którzy spędzają dni w klimatyzowanych bądź ogrzewanych pomieszczeniach, nie mając styczności z naturą i rozleniwiając mechanizm przystosowujący do zmian aury pogodowej.

Co sprawia, że zwykła mżawka nie pozwala nam prawidłowo funkcjonować? Badania Zespołu Prognoz Biometeorologicznych w Instytucie Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Warszawie dowodzą, że jest to po prostu słabość naszych organizmów. Niska odporność i wspomniany już niesprawny mechanizm dostosowywania się do zmian pogodowych nasilają męczące nas dolegliwości. Rozdrażnienie, niepokój, łamanie w kościach, nawet w słoneczny dzień? Takich objawów nie wkładajmy między ludowe bajki: tak, zapewne nadchodzi gwałtowne załamanie pogody. Tzw. żywe barometry odczuwają te zmiany nawet dwa dni przed nadejściem frontu: wyczuwają towarzyszące mu czynniki termodynamiczne, fale elektromagnetyczne, zmiany w jonizacji powietrza, a nawet promieniowanie kosmiczne!

Choć nie brakuje sceptyków, którym dotychczasowe badania wydają się niewystarczające, inni interesują się prognozą biometeorologiczną. Na przykład warszawski Zarząd Transportu Miejskiego wykorzystuje je, żeby uprzedzać kierowców przed niekorzystnymi warunkami – nie tyle pogodowymi, co dotyczącymi ich kondycji psychofizycznej.

Ale meteoropatia to nie choroba – i nie da się jej wyleczyć. Co pozostaje? Przede wszystkim trzeba słuchać swojego organizmu. Ten ostrzega nas przed zmianami atmosferycznymi, ale też może sygnalizować zmiany chorobowe, które zdarza nam się ignorować. Meteoropatom zalecany jest ruch na świeżym powietrzu, unikanie obciążających organizm używek (kawa jedynie doraźnie złagodzi objawy!), przyjmowanie dużej ilości wody oraz niskotłuszczowa dieta bogata w witaminy z grupy B oraz magnez (najlepszą przekąską na migrenę są banany). Z pewnością pomoże też wizyta w saunie bądź pobudzanie krążenia zimnym prysznicem. Zamiast do apteki, lepiej wybrać się do zielarni po dziurawiec, melisę czy korzeń kozłka lekarskiego. Na koniec zła wiadomość dla wszystkich, którzy w poszukiwaniu lepszych warunków atmosferycznych planują wyjazd do ciepłych krajów. Od meteoropatii nie da się uciec – mieszkańcy Włoch częściej od chociażby Norwegów skarżą się na związane z ciśnieniem migreny.

Fot. pixabay.com