Pilotka, feministka, kochanka. Amelia Earhart. Dlaczego tak jej zależało na biciu podniebnych rekordów? Czy jej ostatni, owiany tajemnicą lot skończył się nieszczęśliwym wypadkiem, czy był ucieczką?

Latanie to odwieczne marzenie człowieka. Mała Amelia wypatrywała na niebie samolotów. Chciała uciec od swojego codziennego, przyziemnego życia. Ojciec pił, był niestabilny emocjonalnie, co i rusz kłócił się z matką. Dziewczynka i jej siostra sporo czasu spędzały u dziadków. Póki co mała Amelia uciekała w marzenia, wszak w tych można być tym, kim się tylko chce. Więc w nich i dziewczynka może zostać pilotem, choć u progu XX wieku lotnikami byli wyłącznie chłopcy.

A jednak czasy się zmieniły – choć nie tak szybko i nie tak bardzo – i dorosła już Amelia otrzymała upragnioną licencję pilota. Jako 16. kobieta w Stanach Zjednoczonych (kobietom bardzo niechętnie wydawano licencje mimo ich umiejętności i nie zezwalano na loty w czasie menstruacji – swoją drogą ciekawe, jak to weryfikowano). Co więcej, biła rekord za rekordem. Nie unikała brawury, w pełni świadomie liczyła się z jej konsekwencjami. W powietrzu uwalniała się od traumy dzieciństwa, rozładowywała emocje, czuła się wolna, uciekała od konwenansów, społecznych ograniczeń, których jako kobieta doświadczała i z którymi wytrwale walczyła.

Zanim jednak podbiła przestworza i serca Amerykanów, stając się gwiazdą równą tym z hollywoodzkich produkcji, imała się różnych zajęć. Między innymi opatrywała wraz z siostrą rannych żołnierzy w czasie I wojny światowej. Wkrótce po tym wpadła na pomysł zostania lekarzem. Pojawił się też pierwszy kandydat do jej ręki, jednak Amelia nie była zainteresowana. Szukała swojego miejsca w świecie i zdecydowanie nie widziała się w roli żony, bogini ogniska domowego. Wyrosła na samodzielną kobietę, która nie mogła się pogodzić z nierównością płci. Nie rozumiała, dlaczego ma stać w kuchni, kiedy zdecydowanie lepiej wychodzą jej inne, „męskie” rzeczy. Póki co rozpoczęła pracę w ośrodku pomocy społecznej dla kobiet w Bostonie. 

Początkowo jej naukę latania finansowali rodzice. Dzięki ich wsparciu zdobyła licencję. Jej nauczycielką była jedna z pierwszych kobiet pilotek Anita „Neta” Snook. Earhart bardzo zależało, aby zyskać aprobatę zmaskulinizowanego środowiska lotników. Wysoka i szczupła, nosiła się po męsku, włosy obcięła krótko. Podobno kiedy kupiła nową kurtkę skórzaną, chodziła w niej non stop przez kilka dni – także w niej sypiała – aby nabrała znoszonego wyglądu, by była taka jak te, które posiadali znajomi piloci. Kobiecym akcentem i jej znakiem rozpoznawczym były jedwabne szale powiewające na wietrze, którymi obwiązywała swoją wiotką szyję.

Niestety, latanie było drogim hobby, stąd różne prace naszej bohaterki i przestoje w podniebnych podbojach. Na szczęście Amelia dała się już poznać w środowisku, dlatego to do niej w 1928 roku zgłosiło się dwoje ludzi, którzy chcieli, aby tym razem kobieta dokonała tego, co rok wcześniej udało się Charlesowi Lindberghowi. Mianowicie przeleciała nad Atlantykiem. Był to pomysł ekscentrycznej milionerki Amy Phipps Guest, która najpierw sama chciała tego dokonać, jednak przyjaciele wybili jej ten pomysł z głowy – było to zbyt niebezpieczne przedsięwzięcie. W projekt włączył się również sprawny PR-owiec i wydawca bestsellerowych książek George Putnam. Chciał, aby Amelia po powrocie szybko spisała swoje wspomnienia z lotu. Dziewczyna zgodziła się na wszystko bez większego zastanowienia – na taką okazję czekała.

Problem był jeden – była tylko pasażerką awionetki. Pilot i nawigator byli mężczyznami. Szczęśliwie zakończona podróż mimo wszystko przyniosła jej natychmiastową sławę, ale ona czuła ogromny niedosyt, określiła się mianem worka kartofli, który został przewieziony z miejsca na miejsce. Szybko porwała ją show-biznesowa machina rozpędzona przez Putnama. Ameryka potrzebowała takiej bohaterki jak Amelia, nikt nie miał problemu z tym, że była tylko pasażerką. W oczach wszystkich była odważną kobietą, nowym typem niezależnej i silnej dziewczyny, która pod hasłem swobody nie rozumie zabawy, a spełnianie własnych marzeń, bicie rekordów. Earhart napisała więc zakontraktowaną książkę (zatytułowaną 20 godzin, 40 minut” od długości lotu), udzielała wywiadów, sygnowała swoim nazwiskiem linię ubrań, toreb podróżnych, a nawet sprzętów kuchennych, choć od kuchni trzymała się wciąż jak najdalej. W tym szaleństwie była metoda, ponieważ dzięki niemu miała środki finansowe na podnoszenie swoich umiejętności lotniczych.

Lady Lindy, jak pieszczotliwie nazywano ją w nawiązaniu do pilota Lindbergha, zaangażowała się również w działalność feministyczną. Prowadziła wykłady, podczas których propagowała równość płci, namawiała dziewczyny do tego, aby szły za głosem serca i nie pozwalały się zamknąć w domu jako żony i matki, jeśli były dobre w innych rzeczach, jeśli marzyła im się kariera. Podobnie jak zupełnie naturalne było dla niej, że i mężczyzna może się spełniać w kuchni czy wychowywaniu dzieci, że niekoniecznie musi czuć się szczęśliwy jako ten członek rodziny, na którego barkach spoczywa zarabianie pieniędzy. Amelia wierzyła, że może realnie przyczynić się do poprawy losu kobiet i zmiany konwenansów. 

Tymczasem znów stanęła w obliczu małżeńskiej propozycji, która wyszła od Putnama. Ich relacja przestała mieć tylko zawodowy charakter, zwłaszcza po jego rozwodzie z żoną. Earhart naturalnie się wahała, w końcu jednak się zgodziła pod warunkiem, że przyszły małżonek przystanie na specyficzną intercyzę. Amelia spisała swoje warunki – nie zamierzała spełniać standardowych obowiązków domowych, do których nie miała ani głowy, ani serca. Poza tym zastrzegała sobie prawo do niedochowywania wierności. Putnam na wszystko przystał i wzięli ślub w 1931 roku. Niedługo potem rozpoczęli przygotowania do kolejnego lotu Amelii – tym razem miała jako pierwsza kobieta pilot samodzielnie przefrunąć nad Atlantykiem 5 lat po wyczynie Lindbergha. 

Amelia i jej mąż George Putnam

W 1932 roku Amelia wreszcie dopięła swego i zgodnie z planem samodzielnie przeleciała nad Atlantykiem. Jej kariera nabrała jeszcze większego tempa, udzielała się na salonach, zaprzyjaźniła z pierwszą damą Eleanor Roosevelt. W końcu nawiązała też romans z awiatorem Eugenem Vidalem, co jednak nie pogorszyło jej stosunków z mężem. Bez wątpienia było jednak dodatkową aktywnością w jej życiu. Choć rozdarta między reklamami, mężczyznami, wykładami, to wciąż znajdowała czas na bicie kolejnych rekordów jako pierwsza kobieta. Pomagała jej inteligencja i opanowanie, umiejętność zachowania zimnej krwi. Oczywiście wciąż się doszkalała w miarę możliwości, ale nie miała na to zbyt wiele czasu. W lotniczym środowisku mówiło się, że jest zdolna i odważna, ale nie była genialną pilotką.

40-letnia Amelia miała kolejne marzenie – oblecieć kulę ziemską wzdłuż równika, bo najważniejsza była dla niej reputacja lotnicza a nie przyziemna sława. Po pierwszej nieudanej próbie (wypadek podczas startu), udało jej się wzbić w przestworza 1 czerwca 1937 roku samolotem Lockheed L-10 Electra. Towarzyszył jej nawigator Fred Noonan. Wylecieli z Miami żegnani z wielką pompą. Po 40 dniach, czyli około ¾ trasy stracono z nimi kontakt radiowy gdzieś w rejonie Oceanu Spokojnego. Mimo szybko podjętych poszukiwań przez USA, nie udało się odnaleźć samolotu ani ustalić, co się stało. To dało pole do tworzenia się różnych teorii spiskowych. Prawdopodobnie Elektrze zabrakło paliwa i wpadła do oceanu. Jednak pojawiały się i takie koncepcje, że samolot został zestrzelony przez Japończyków, którzy uznali go za szpiegowski. Albo Amelia i Fred ukryli się po katastrofie na jednej z pobliskich wysp i zostali kochankami. Dowodami na ich przeżycie miały być m.in. szczątki odzieży czy przedmiotów znalezione na jednej z wysp. Swoją cegiełkę do tych wszystkich przypuszczeń dołożył Gore Vidal, syn Eugena, kochanka Amelii, który za swoją matką zapisał w wydanych 2006 roku wspomnieniach, że Amelia mogła celowo rozbić samolot, gdyż miała nienajlepszy czas – nie układało jej się zarówno z mężem, jak i kochankiem, w dodatku dopadła ją przedwczesna menopauza. Czy Amelia sama postanowiła zakończyć swoje intensywne życie? Już za niego stała się legendą. Ale czy zrezygnowałaby z kolejnego rekordu? Wszak chciała nie tyle większej sławy, co udowodnić coś sobie samej. Na pewno teorię o menopauzie i konflikcie z mężczyznami swojego życia by wyśmiała jako niezależna i postępowa kobieta. Earhart prawnie została uznana za zmarłą w 1939 roku. Latanie było idealną metaforą dla jej życia, w którym nie uznawała sztucznie wykreowanych ograniczeń i oczywiste było dla niej to, że może na równi z mężczyznami realizować swoje marzenia. Nigdy nie pozwoliła się zniewolić. Nikomu ani niczemu. 

Hilary Swank jako Amelia Earhart

Fot.: kadry z filmu "Amelia Earhart" – mat. prasowe; wikipedia.org