Piękno zaklęte w krwi. Krwi menstruacyjnej. Artystka Jen Lewis dzięki makrofotografii tworzy niezwykle malownicze obrazy z tego, co powszechnie stanowi żelazne tabu. 

Jen Lewis, która z pełną swobodą określa się mianem Conceptual Artist & Menstrual Designer, poprzez swoje fotografie próbuje odczarować mity, obrzydzenie czy strach, czyli wszystko to, co latami narosło wokół kobiecej menstruacji. Powiedzmy sobie szczerze – brzydzimy się i demonizujemy coś, co jest naturalnym elementem kobiecej płodności, bez której niemożliwe byłoby rozmnażanie się gatunku ludzkiego. Kobiety od początku swojego istnienia jakoś sobie z okresem radzą, czują się gorzej lub lepiej, ale zupełnie normalnie funkcjonują w społeczeństwie. Menstruacja to nie choroba. To fizjologia. Choć dla wielu mężczyzn jest to oczywiście doskonały argument, potwierdzenie ich przekonania, że kobiety są gorsze, są słabszą płcią... Nie mamy problemu (o ile nie mamy fobii oczywiście) z krwią, którą oddajemy do badania w szpitalnym laboratorium, która płynie z rany. Przestańmy się bać krwi menstruacyjnej. Jak widać, ma piękne oblicze. Wystarczy inaczej na nią spojrzeć.

 

Pomysł na wykorzystanie krwi menstruacyjnej jako środka artystycznego wyrazu narodził się oczywiście w trakcie okresu, w toalecie, kiedy autorka obserwowała ruch i kolor skrzepów swojej krwi, którą wylewała z kubeczka menstruacyjnego. Konsystencją bardzo przypominała jej farby. Wykorzystała więc ten naturalny materiał do stworzenia abstrakcyjnych fotograficznych obrazów. Bardzo lubię pracować z moją krwią, ponieważ jest łatwo dostępna, w pełni naturalna, nieprzewidywalna, i jest to dość zabawne – twierdzi Jen Lewis. Technicznie pomógł jej mąż, który bez problemu zaangażował się w projekt. Naturalnie pracować mogli tylko przez kilka dni w miesiącu, kiedy Jen miesiączkowała. Stopniowo udoskonalali swoje metody, krew zaczęli wlewać do akwarium (wcześniej była to toaleta lub wanna, które ciężko było odpowiednio oświetlić) ze słoną lub słodką wodą, co ma wpływ na jej konsystencję i unoszenie się. 

Zanim Lewis przeszła od pomysłu do czynów, sporo myślała nad tym, jak miesiączka postrzegana jest we współczesnym świecie i utwierdzała się w przekonaniu, że trzeba coś z tym zrobić. Bo według niej wciąż staramy się udawać – zarówno mężczyźni, jak i kobiety – że miesiączka nie istnieje. Świat zalany jest różnymi wizerunkami krwi, intymnych części ciała, ale krwi miesięcznej nie ma. Nie ma w prasie, telewizji, w sztuce czy nawet w ośrodkach medycznych, gdzie znajdziemy różne materiały dotyczące ludzkiej anatomii i fizjologii, ale niekoniecznie miesiączki. Co więcej, mocno rozwinięty rynek środków higienicznych dla kobiet też tworzy chorą atmosferę wokół krwi miesięcznej, zastępując ją w reklamach niebieskim płynem. Dlaczego nie może być to płyn czerwony? Dlaczego wstydzimy się w pracy oficjalnie wziąć w rękę tampon czy podpaskę, idąc do toalety? (Więcej o tym pisaliśmy w artykule #tamponliberation.)

 

W tym miejscu nie sposób również nie przypomnieć sprawy Rupi Kaur sprzed kilku tygodni, której zdjęcie w spodniach poplamionych miesięczną krwią zostało usunięte przez administratorów aplikacji Instagram. Później, kiedy wokół sprawy zrobiło się medialne zamieszanie, zdjęcie przywrócono, a Rupi została przeproszona. Ale problem się pojawił i podzielił media oraz internautów. Jedni przyklaskiwali Rupi i byli za nagłaśniem tabuizowanego tematu, tym bardziej, że zdjęcie nie było w jakikolwiek obsceniczne czy niesmaczne. Byli jednak i tacy – nawet ci, którzy walczyli o #freethenipple, czyli możliwość pokazywania na Instagramie zdjęć kobiet z odsłoniętymi sutkami – dla których Rupi przekroczyła granice. Dziewczyna tłumaczyła, że zdjęcia były zrobione w ramach projektu na studia, a temat wybrała nie po to, aby kogokolwiek szokować, ale zwrócić uwagę na tabuizowany problem, z którym borykają się kobiety.

 

Chciałam spojrzeć na krew menstruacyjną w zupełnie nowy sposób – pisze Lewis na swojej stronie internetowej. – Przy okazji mam nadzieję podnieść świadomość kwestii praw człowieka związanych z ciałem w czasie miesiączkowania. Zwraca uwagę, że to rzadkie, abyśmy pamiętali, że miesiączka dotyczy wszystkich kobiet – czy to bezdomnych, czy ofiar trzęsienia ziemi w Nepalu – i oferując im pomoc, trzeba pamiętać również o tej kwestii. Projekt Beauty in Blood ma służyć normalizacji kobiecego ciała i tego elementu kobiecego doświadczenia, którym jest miesiączka. Lewis liczy, że oferując widzowi inny obraz miesięcznej krwi, będzie to możliwe i pozwoli przełamać krzywdzące tabu.

Fot. beautyinblood.com