Miłość i pożądanie zaprowadziły już nie jednego na skraj szaleństwa, popchnęły do poświęcenia własnego życia dla ukochanej osoby czy popełnienia samobójstwa z powodu porzucenia, zdrady, nieodwzajemnionego uczucia. Eros i Tanatos wspólnie krążą nad zakochanymi. Wciąż żywymi. A co po śmierci? Koniec? Niekoniecznie. Figura topielicy funkcjonująca w sztuce jest tego najlepszym przykładem. W rzeczywistości taki trup wyciągnięty z rzeki nie może wyglądać najlepiej. Zsiniały, zieleniały, napuchnięty, pełen wody. Chociaż przykład nieznajomej z Sekwany aka Małej Ani może temu przeczyć. Ale po kolei.

Jak się topić, to przede wszystkim z miłości. Zdarzają się też inne nieszczęścia (pamiętamy przecież Wandę, co Niemca nie chciała i rzuciła się do Wisły, ale i tu w zasadzie chodziło o miłość – wolała iść w toń niż oddać rękę obcemu), ale jednak samobójstwo podyktowane sprawami sercowymi najłatwiej nam zrozumieć, wybaczyć. Ma bardzo romantyczny charakter. Jak bardzo trzeba kochać, aby wybrać śmierć? I to przez utonięcie! Taka topielica według ludowych wierzeń po śmierci często stawała się demonem, zamieszkiwała dno zbiornika wodnego i wabiła młodych mężczyzn, aby wciągnąć ich pod wodę, spod której już nigdy nie mieli wypłynąć. Tak się mściła za swoje złamane serce. Takim motywem posłużył się Mickiewicz w balladzie „Świtezianka”. Niewierny kochanek został zwabiony na środek jeziora przez piękną kobiecą postać i skończył marnie w odmętach.

„Świtezianka” – obraz Kazimierza Alchimowicza, źródło: muzeumromantyzmu.pl

Adam Mickiewicz

Świtezianka

(…)

Jej twarz jak róży bladej zawoje,

Skropione jutrzenki łezką;

Jako mgła lekka, tak lekkie stroje

Obwiały postać niebieską.

 

Chłopcze mój piękny, chłopcze mój młody –

Zanuci czule dziewica –

Po co wokoło Świteziu wody

Błądzisz przy świetle księżyca?

(...)

Daj się namówić czułym wyrazem,

Porzuć wzdychania i żale,

Do mnie tu, do mnie, tu będziem razem

Po wodnym pląsać krysztale.

„Ofelia” – obraz Alexandre'a Cabanela, źródło: wikipedia.org

Najsłynniejszą literacką topielicą jest szekspirowska Ofelia. Przypadkowo czy też nie, opętana obłędem dziewczyna topi się w strumieniu, umierając ze śpiewem na ustach. Na obrazach przedstawiana jest zwykle w chwili, kiedy jeszcze żyje, zanurza się w strumieniu wśród malowniczej przyrody, w kosztownej sukni. Dzięki temu jej śmierć nie kojarzy się z brzydotą zaczynającego gnić w wodzie ciała, na jej twarzy nie ma żadnego grymasu. Jednym słowem – piękna śmierć. W takiej topielicy można się zakochać, takiej topielicy można pożądać, ocierając się o mroczny erotyzm, igrający z Tantosem, lokujący się na styku życia i śmierci, nadający tej ostatniej wyraz błogiego snu. Zwłaszcza dekadenci mieli pociąg do fetyszyzacji śmierci i jej atrybutów. Zgon młodej i pięknej osoby (choć przeważają topielice, to jednak młodym topielcom też nie można odmówić uroku, wystarczy tu wspomnieć choćby Bogusia z opowiadania „Tatarak” Jarosława Iwaszkiewicza) u progu życia, powiązany z miłosną tajemnicą budzi w nas emocje. A że niektórym te emocje się wymykają nieco poza powszechnie uznane społeczne normy, to już inna sprawa. 

Topielica z Sekwany, źródło:topielic wikipedia.org

Taka historia spotkała pod koniec XIX wieku pracownika paryskiej kostnicy, gdzie przywieziono wyciągniętą z Sekwany piękną, młodą dziewczynę. Nazwano ją Nieznajomą z Sekwany, ponieważ nikomu nie udało się jej zidentyfikować, choć jej ciało było w niemal idealnym stanie. Śmierć nie zdążyła odcisnąć swego piętna zwłaszcza na jej twarzy, która miała wyraz błogości z lekkim, tajemniczym uśmiechem. Urzeczony urodą topielicy patolog, nie mogąc się pogodzić z jej tragicznym losem, wykonał odlew jej twarzy, który nie wiedzieć czemu stał się bardzo popularny, doczekał się licznych reprodukcji, które wszyscy chcieli mieć, w tym Nabokov, Camus, Rilke. Nieszczęsnej dziewczynie, która rzuciła się w odmęty brudnej rzeki (wykluczono morderstwo, a w nieszczęśliwy wypadek nikt nie chciał wierzyć), dorabiali biografie najwięksi. Odcisk jej twarzy przydał się też nieco później, kiedy Asmund Laerdal tworzył fantom do nauki resuscytacji. Jego historia ze sztucznym oddychaniem zaczęła się od wypadku synka, który niemal utonął. Na szczęście Laerdalowi udało się udrożnić jego drogi oddechowe i w ten sposób go uratować. Manekin dostał więc twarz topielicy i nazwę Resusci Anne, w Polsce mówimy na niego Mała Ania. Tak piękna nieznajoma przechytrzyła Tanatosa i choć prawdopodobnie ze złamanym sercem, to udało jej się chwycić za serca wielu, wielu innych. A jej twarz jest chyba najczęściej całowaną na świecie. 

 

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Topielice

Rudą nocą, pod mostem, w Sekwanie

płynie kotka, przemokła i sina.

Pod następnym mostem, niespodzianie,

przyłączyła się do niej dziewczyna,

 

Opryskują je lampy portowe,

owijają je posępne fale,

a one prowadzą rozmowę,

nie oddychając już wcale.

 

„Dzieci z mostu mnie w wodę wrzuciły.

A ciebie?” – „I mnie także. Wiedz to...

Choć tak bliskie, dalekie, bez siły,

w zimną falę rzuciło mnie dziecko.

 

Teraz we mnie odpływa jak w łodzi,

w dal od brzegów, tonących w mgły krepie...

Nie zobaczy już świata” – „Nie szkodzi”...

– „Nie wyrośnie na ludzi”... – „To lepiej...”

Kadr z filmu „Melancholia” Larsa von Triera, materiały prasowe