Historia miłosna dwudziestokilkulatków z najodważniejszymi scenami seksu w 3D – tak zapowiadany jest nowy obraz kontrowersyjnego reżysera Gaspara Noé, który 28 sierpnia pojawi się na ekranach polskich kin. Na festiwalu w Cannes zdania były podzielone – jedni buczeli, inni klaskali z zachwytu. Główny bohater filmu Murphy w ciągu jednego dnia wspomina swoją byłą dziewczynę i wielką miłość Electrę, która od niego odeszła, kiedy dowiedziała się, że ten zdradził ją i ma dziecko z sąsiadką. 

 

Seans za nami, seksu było sporo, jednak nie był to seks specjalnie wyszukany, perwersyjny, raczej ładnie pokazany z wieloma efektownymi zbliżeniami. Ale oczywiście w tym wszystkim nie o pokazanie samego seksu chodziło.

Szalenie podobało mi się, że ten film pokazuje, jak bardzo ważny jest seks w związku, w momencie, kiedy kogoś kochamy. Oczywiście, nie każda scena seksu jest tego wyrazem, bo jest to długa i burzliwa historia bohaterów, ale w wielu scenach wyraźnie się podkreśla, że seks jest fizycznym wyrazem bliskości pomiędzy ludźmi. Energia seksualna wytwarzająca się od samego początku, kiedy kogoś poznajemy, jest bardzo intensywnym bodźcem, to siła napędowa wielu działań – zwłaszcza, kiedy obecne jest uczucie zakochania lub miłości. Bo bez tego sam seks szybko się wypala. Bohaterowie filmu poddają się tej sile, dają się jej prowadzić, ale nie są przygotowani na to, co się wydarzy w konsekwencji różnych ich decyzji. A na tym między innymi polega dojrzałość seksualna, której bohaterom brakuje. Idą na przykład do swingers klubu, chcą eksperymentować, ale przekraczają swoje granice i nie są w stanie sobie z nimi poradzić. Mamy też niekonsensualną decyzję w zakresie uprawiania seksu z osobą transpłciową, kiedy główny bohater Murphy tego nie chce, ale się ostatecznie zgadza za namową swojej dziewczyny Electry. Coś takiego burzy poczucie zaufania, bezpieczeństwa w relacji, zwłaszcza w kontekście tego, że bohaterowie – o czym dowiadujemy się retrospektywnie – obiecują sobie, że będą się wzajemnie chronić.

-

 

Próbowali oddzielić sferę seksu od tego, co ich łączy, ale w tak bliskiej relacji to raczej niemożliwe. Zaraz pojawiła się zazdrość.

Gaspar Noé wskazuje według mnie na destrukcyjność niedojrzałości seksualnej, a nie samego seksu. Kiedy się kochamy, jesteśmy blisko, to musimy być gotowi na zazdrość i inne uczucia, a także ich konsekwencje. W przypadku tej pary mieliśmy do czynienia ze skupieniem się na podejmowaniu śmiałych seksualnych decyzji, ale oni nie byli na ich konsekwencje gotowi. 

 

Ewidentnie mamy w Love do czynienia z uczuciem nie do końca dojrzałym, choć silnym, takim, które popycha do szaleństw. Tę parę łączyły na pewno wspólne doświadczenia, dobrze się razem bawili, eksperymentowali z narkotykami, realizowali swoje fantazje. 

Cały wątek trójkąta, seksu z inną kobietą jest udany i ciekawy, bo to realizowanie ich wspólnej fantazji, ku czemu nadarzyła się okazja. Natomiast kiedy Murphy zdradza później Electrę z tą właśnie kobietą z trójkąta, pęka im prezerwatywa, wobec czego oni czują się, o zgrozo, bezsilni, w konsekwencji ona zachodzi w ciążę, to dla mnie sztampowy, mocno kastrujący ten film zabieg. Electra odchodzi, a Murphy jest nieszczęśliwy, tęskni za nią i przede wszystkim za radosnym początkiem ich miłości. W tym swoim cierpieniu jest bierny, pociesza się narkotykami. Zresztą jego pamiątka po byłej dziewczynie to opium. Czasem w terapii par zadaję pytanie o to, co ich połączyło. Mam wrażenie, ze w tym filmie, w tej historii mimo wszystko połączyły i scaliły narkotyki – pomimo czystego, ogromnego zakochania od razu na początku Murphy częstuje Electrę narkotykami, których ona nigdy nie brała, później chcieli je zażywać razem, czuć to samo. Skojarzyli mi się z Kurtem Cobainem i Courtney Love, choć to trochę inna skala. Ale też mamy dwójkę młodych ludzi z artystycznymi zawodami i destrukcyjnymi skłonnościami, pomimo wielkiej miłości.

 

W końcu zauważają, że choć się kochają, to mało zostało w ich związku euforii z początku znajomości. Uświadamiają sobie, że razem im nie wychodzi, nie rozwijają się, nie tworzą. Miłość przestała być napędem do działania, wręcz przeciwnie.

Electra pierwsza zaczyna sobie zdawać sprawę, że ta miłość jest destrukcyjna i już nie wiadomo, co jest siłą napędową ich relacji – uczucie, seks czy narkotyki. Dziewczyna w jednej ze scen mówi bardzo pięknie o miłości, że jest ona miejscem, którego nie chce się opuszczać, że miłość to jest światło, miłość to życie. A okazuje się, że w ich przypadku przestaje być światłem. Staje się mrokiem. 

 

Warto też nawiązać do samego pokazania seksu w tym filmie. Jak wspomniałyśmy: jest odważne, ale raczej nie porównamy tego do porno.

Generalnie większość scen seksu była bardzo wysmakowana, estetyczna. Zapadł mi w pamięć pięknie, zmysłowo pokazany trójkąt. To, jak oni się dotykali, jak układały się ich ciała, w jakich konfiguracjach, jak ich nogi przeplatały się w uściskach. I to nie było wulgarne, podobnie jak inne sceny, na przykład w wannie lub pod prysznicem, które też nie są niczym nowym, ale w kinie mainstreamowym wszystko jest zwykle wykadrowane tak, aby sfery intymne pozostały zasłonięte. Tu natomiast mamy dużo zbliżeń na pieszczoty łechtaczki i pochwy, na spermę – choć akurat ten ostatni zabieg zbliżenia może być odebrany jako niesmaczny.

 

Jednak patrzy się na to przyjemnie.

Według mnie Noé przełamuje jakieś granice. Co prawda mam na to inne spojrzenie z racji tego, czym się zajmuję, ale osoby nieoswojone z nagością ciała, seksualnością, silną namiętnością, mogą być na początku nieco onieśmielone, choć sam seans może być też otwierający i skłaniający do refleksji. Jednak nie wiem, co stoi za naddatkiem tych scen. Jak wspominałam, nie sądzę, że to miało pokazać destrukcyjną siłę seksu, raczej destrukcyjną siłę braku świadomości konsekwencji pewnych działań. Seksualność to szalenie odpowiedzialny aspekt każdej relacji i podobnie jak inne obszary, warto, aby ją także cechowała dojrzałość. Mocne są sceny w klubie swingerskim i bohaterowie są o siebie zazdrośni, co jest klasyką gatunku, jeśli chodzi o swingersów, którzy robią to niekonsensualnie, a oczywiście pod wpływem alkoholu, więc jest też efekt rozhamowania. Świadomość, że ktoś inny przekracza tę najbardziej intymną sferę ukochanej osoby jest nie do zniesienia. Oni się kłócą, ale nie wyciągają wniosków, brną w to dalej, przekraczają kolejną barierę, decydując się na stosunek z osobą trans. 

 

I to raczej Electra jest tą stroną inicjującą.

Dokładnie, Murphy tego absolutnie nie chce, płacze pod ścianą, gdzie leży skulony, ale jego partnerka go do tego namawia, śmiejąc się, nie szanując jego decyzji. Po wszystkim Murphy prosi, aby to zostało ich tajemnicą. Electra po raz kolejny nie daje mu poczucia bezpieczeństwa, uważa, że tajemnica tworzy mrok. Oni są otwarci seksualnie na same zachowania, natomiast wykazują się przy tym dużą niedojrzałością w kontekście emocjonalno-seksualnym.

 

Czy nie jest tak, że często z uporem maniaka staramy się oddzielić seks od emocji?

Teraz mam w gabinecie takiego pana, który nie jest zadowolony z życia seksualnego z partnerką, nie jest z nią szczęśliwy i pyta, jak to oddzielić. Według niego – jak oddzieli seks od emocji – to seks będzie udany, choć z samej relacji pewnie będzie nadal niezadowolony. Niestety nie ma takiej możliwości, bo nasza seksualność to również emocje. Zdrowie seksualne to integracja zdrowia emocjonalnego, społecznego, intelektualnego, fizycznego, więc seks jest wypadkową kilku czynników. Jeśli jesteśmy w satysfakcjonującym związku, komuś ufamy, budujemy z nim więź, to seks będzie scalał. Jeśli w życiu emocjonalnym coś nie działa, to również nie działa w sypialni i czasem tam łatwiej dostrzec, że istnieje problem. Mało tego, jeśli nie czujemy się bezpiecznie w związku, jeśli nie czujemy zaufania w stosunku do partnera, nie potrafimy mu powiedzieć, że jakiekolwiek jego zachowanie – nie tylko seksualne – nie pasuje nam z pewnych względów, to będzie się to odbijało również na zachowaniach seksualnych, o czym zwykle wiele osób nie chce pamiętać i zastanawiają się, dlaczego nie udaje im się czuć w seksie swobodnie, nie mogą się otworzyć. Dopiero potem np. w pracy ze mną okazuje się, że boją się oceny, że partner sobie coś pomyśli itd.

Fot. materiały prasowe, film Love w kinach od 28 sierpnia

 

Zastanawiam się, czy na przykładzie bohatera Love możemy mówić o kryzysie współczesnej męskości? Wydaje się być dość bierny we wszystkim, co go spotyka, to raczej kobiety nim sterują. 

Murphy nie ma odwagi, aby coś zmienić. Nie może się pogodzi z rozstaniem z Electrą, choć minęło sporo czasu, nie chce tego przepracować, woli tkwić w tym beznadziejnym stanie. Nie ma siły napędowej, nie ma w nim wewnętrznego imperatywu, aby  szukać jej, podążać za nią, sprawdzić, co się z nią dzieje, który jest czymś naturalnym we wzmacniającej, afirmatywnej miłości. Kiedy dowiaduje się, że Electra zaginęła, jedynie dzwoni do starego znajomego, od którego razem kupowali narkotyki, poza tym siedzi i płacze, użala się nad sobą. Nie układa mu się z matką swojego dziecka i też nic z tym nie robi. Dla mnie jest kapitulantem. To obraz stereotypowego, współczesnego mężczyzny w kryzysie. W filmie zostaje zderzona energia kobieca i męska. Jeśli utożsamiamy tę męską z siłą (nie fizyczną, a raczej siłą charakteru), z charyzmą, z odwagą, chęcią do działania, witalnością, którą chcielibyśmy widzieć w drugim człowieku, to on jest absolutnym zaprzeczeniem naszych wyobrażeń. Murphy jest prowadzony przez kobiety, nie podejmuje sam decyzji, nie walczy o związek z Electrą, kiedy widzi, że ich wielka miłość przeradza się w destrukcyjną. Wspaniała energia seksualna między ludźmi nie wystarczy, aby było dobrze i aby związek trwał – on też, podobnie jak seks, musi być intymnie budowany. Zarówno Murphy, jak i Electra bardzo chcieli być razem, ale sama chęć, bez odpowiedzialności i dojrzałości, nie wystarczy. Murphy zdradził ją i zaszedł w ciążę z inną kobietą, ale i Electra przekroczyła granice w stosunku do niego. Mam też nadzieję, że widzowie zauważą w tym filmie, jak wielką siłą jest namiętność dla związku, i jak ważne jest przy tym, aby było w tym wszystkim jeszcze partnerstwo, zaufanie, bezpieczeństwo, czyli dojrzałość emocjonalno-seksualna.

 

 

Izabela Jąderek – psycholog-seksuolog, edukatorka seksualna, polsko-angielski trener umiejętności psychospołecznych, wykładowca i doktorantka warszawskiej Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. izabelajaderek.pl

Fot. archiwum prywatne Izabeli Jąderek