Uzależnia, uprzedmiotawia kobiety, buduje nierealny obraz seksu. A może wyzwala, inspiruje, jest elementem popkultury? Co z tym porno? Oglądać czy nie?

Pornografia? Nic nowego. Seksualność jest nierozerwalnym elementem ludzkiej natury i wraz z rozwojem kultury powstał nurt eksplorujący seksualność, erotyzm, służący rozrywce, rozbudzaniu i zaspakajaniu podniecenia. Bo voyeuryzm to też przyjemność, przyjemność wzrokowa. Kiedy pojawiła się kinematografia, pojawiły się i kina porno. Potem było tylko lepiej. To właśnie przemysł porno jako pierwszy docenił wynalazek kaset VHS jako wygodnych i dyskretnych nośników do rozpowszechniania swoich produkcji. Można było je zamówić prosto do domu i wygodnie oglądać na własnej kanapie. Można było się udać do wypożyczalni i wynieść stamtąd pożądany film w czarnym etui, w które dla niepoznaki przepakowywała go obsługa. Pojawienie się internetu spowodowało prawdziwy boom w seksbiznesie, nieograniczony i natychmiastowy dostęp do płatnych i bezpłatnych treści, zdjęć, filmów, wideo czatów. Dziś wiele osób, zwłaszcza milenialsi, ogląda treści porno na smartfonach, co jednak sprawia, że robią to raczej w pojedynkę niż w towarzystwie. Choć wspólne oglądanie nie powinno też już nikogo dziwić, a bywa dobrym sposobem na zasygnalizowanie swoich potrzeb, których wyartykułowanie nadal niektórym z nas przychodzi z trudem. 

Mówi się, że internet to porno i cała reszta, bo to właśnie ono nakręca stosunkowo duży ruch w sieci (30%) wśród użytkowników z praktycznie wszystkich grup wiekowych. Ze statystyk jednego z największych tego typu serwisów Pornhub.com, wynika, że 60% jego użytkowników w ujęciu globalnym to milenialsi, młodzi ludzie między 18. a 34. rokiem życia. Pornografia cieszy się niesłabnącą popularnością z pokolenia na pokolenie, tym bardziej, że idzie z duchem technologii. Zmieniają się jedynie preferencje. Wśród filmów najczęściej wyszukiwanych przez milenialsów na Pornhub są te animowane, w tym hentai, czyli porno odmiana mangi i anime. Dość zaskakujące, jak mocno odrealnione, rysunkowe filmy potrafią podniecić tę najmłodszą grupę użytkowników, podczas gdy inni szukają czegoś bliższego życiu, choć niekoniecznie do przeniesienia z ekranu telewizora czy smartfona 1:1 do sypialni. Bo porno w swoim klasycznym, dość twardym wydaniu rządzi się swoimi prawami, operuje kliszami, przerysowaną estetyką, promuje pewne niebezpieczne zachowania, które wprawdzie mieszczą się w granicach fantazji wielu z nas, jednak niekoniecznie chcielibyśmy je od razu realizować. Czasem lepiej tylko popatrzeć, jak robią to inni. To jedna z zalet porno, które choć teoretycznie powinno okrzepnąć w naszej świadomości wraz ze swoim szerokim rozpowszechnieniem i nie budzić zbyt wielu gorących emocji, to jednak wciąż ma zagorzałych przeciwników, wciąż bywa tematem tabu i nie wiadomo, czy przyznanie się do jego oglądania podniesie naszą ocenę w oczach innych czy wręcz przeciwnie. Ta chwiejność i w ogóle niepewna, nieukształtowana postawa wielu z nas co do seksualności własnej i cudzej wpływa na dwuznaczną moralną ocenę oglądania porno. Czy to w porządku, że oglądam porno? Czy dobrze, że mnie podnieca? A co, jak mnie nie podnieca? Coś ze mną nie tak? Oglądać z partnerem czy w pojedynkę? Mówić, że oglądam czy zataić? Co zrobić, kiedy zostanę przyłapany? Co jak kogoś przyłapię? Te i inne pytania mogą się pojawić, podczas gdy porno zostało wymyślone dla ludzi (no może do zarabiania pieniędzy na ludzkich pragnieniach). Wszystkich. Homo i hetero. Nienormatywnych pod różnym względem. Mężczyzn. I kobiet. Jeśli mamy ochotę, oglądajmy. Na pewno znajdziemy coś dla siebie, bo obecnie wybór jest ogromny. 

Porno to rozrywka, tak je powinniśmy traktować. Większość z nas pamięta o kliszach, o powielanych w tego typu filmach stereotypach. To jak z komediami romantycznymi. Także kreują nierealne romantyczne wzorce. Też są seksistowskie. Nie bierzemy ich jednak do końca serio, wiemy, że to tylko filmy, fikcja, choć naturalnie mają one mniejszy lub większy wpływ na nasze pragnienia. Jakiś czas temu naukowcy z Holandii odkryli, że wpływ pornografii na nasze zachowania seksualne wcale nie jest tak duży jak się powszechnie sądzi. Zaledwie kilka procent tego, co robimy w sypialni i jak postrzegamy seks ma podłoże w filmach dla dorosłych. Ryzykowne praktyki seksualne częściej powiązane są z typem osobowości, doświadczeniami z dzieciństwa niż z tym, co oglądamy. Z kolei szwedzkie badaczki Christina Rogala i Tanja Tydén stwierdziły, że oglądanie porno oswoiło kobiety z seksem oralnym i analnym, które należą dziś do podstawowego seksualnego repertuaru. Prawda jest taka, że kiedy edukacja seksualna leży, kiedy nie wiemy, skąd czerpać wiedzę o seksie, jak rozwijać tę sferę, jest nam ciężko określić, czego chcemy, a czego nie. W tym przypadku filmy porno mogą więc spełniać rolę edukacyjną, pomagają nam zrobić wstępne rozpoznanie naszych potrzeb bez konieczności próbowania ich od razu na własnym ciele. Nic więc dziwnego, że np. w Holandii odpowiednie filmy porno są elementem zajęć dla młodzieży dotyczących seksualności. Wydaje się słuszne, że lepiej mieć kontrolę nad tym, co oglądają młodzi ludzie, a nie pozwalać im, niewyedukowanym, przed inicjacją seksualną na samodzielne penetrowanie sieci w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: jak TO się robi. Zwłaszcza w młodym wieku, kiedy nie ma porównania z realnym życiem, pornografia może zniekształcić obraz seksualności i można oczekiwać, że stosunek seksualny powinien wyglądać taki na ekranie komputera. 

W swojej ostaniej książce Gdzie ci mężczyźni profesor Zimbardo oskarża pornografię o wpływ na kryzys męskości, który według niego panuje. Między innymi wini ją za to, że mężczyźni mają wysokie, nierealne erotyczne oczekiwania wobec kobiet lub z braku odwagi, chęci, lenistwa wolą zrealizować swoje potrzeby, oglądając porno, wręcz się od niego uzależniając. Wydaje się to jednak nie do końca trafione, bo predyspozycje do uzależnień są kwestią indywidualną, a uzależnić można się od wszystkiego, zwłaszcza jeśli mamy do tego skłonności. Dokładnie tak jest z porno, dochodzą tu też oczywiście również zaburzenia, między innymi, ale nie wyłącznie, na tle seksualnym. Trudno więc się tutaj z profesorem zgodzić. Tym bardziej, że większość z nas, niezależnie od płci, mając do wyboru film porno i seks, wybierze to drugie. Mężczyźni są wprawdzie wzrokowcami i nawet nieruchomy obraz o charakterze erotycznym wystarczy im, żeby się podniecić. Zresztą coraz większej ilości kobiet wizualne wrażenia też wystarczają. Wcale nie jesteśmy tacy różni, tak definitywnie albo z Marsa, albo z Wenus. Żyjemy na Ziemi i oglądamy porno. Kobiety oglądają (25% użytkowniczek Pornhub.com to kobiety, zwłaszcza młode) i to nie tylko kobiece porno. Ale i takie teoretycznie istnieje, choć brzmi to jak oksymoron. Bo przecież porno to męski biznes, jego klientami są mężczyzni, a w filmach specjalnie dla nich musi być ostra jazda bez trzymanki, kobieta zaś jest tu na przegranej pozycji, uprzedmiotowiona, jest źle opłaconą aktorką, której ciałem przyszło zarabiać na życie. Z jednej strony oburzamy się na taki obraz kobiecości, z drugiej martwimy o los dziewczyny. Tak, pornobiznes ma swoje ciemne strony. Jest lukratywny przede wszystkim dla tych, którzy nim kierują. Choć nie zapominajmy, że są przypadki, że jest to praca, z której można być zadowolonym, a ciemne strony dotykają też mężczyzn. Oni zresztą też są uprzedmiotowieni w pewien sposób, znów wypada wrócić tu do schematyczności tego typu produkcji, gdzie mężczyzna ma być wydajną seks maszyną, a kobieta poddawać się męskiej woli i jęczeć z rozkoszy. No właśnie – rozkosz. Czy porno mimo wszystko nie jest o kobiecej rozkoszy? Może i dla mężczyzn, ale to właśnie kobieta jest tu w centrum zainteresowania, kiedy mówimy o klasycznym, heteronormatywnym scenariuszu.

Kadry z filmów Eriki Lust – materiały prasowe 

Kobiety o dostęp do pornografii, jak i rozkoszy upomniały się w latach 80. Feministki nie chciały ślepo naśladować mężczyzn, ale uwolnić kobiecą seksualność, edukować kobiety, pokazać, że mogą eksplorować seksualną sferę, eksperymentować, fantazjować, że nie muszą spełniać zachcianek, że mogą inicjować. Móc a nie musieć. Że porno jest też dla nich. Że mogą oglądać. Że mogą też robić swoje. W męskim stylu lub innym. Pojęcie kobiecego lub feministycznego porno nie jest ostre, jednoznaczne, często ma dać wyraz lekceważeniu. A jest to dobre porno, inne, alternatywne. Przede wszystkim wyróżnia go już sposób produkcji – dobre warunki pracy i płacy, równouprawnienie na planie. Erika Lust, której filmy często nazywa się właśnie kobiecym porno, wprawdzie nie odżegnuje się od tego określenia, lecz także nie robi filmów wyłącznie dla kobiet. Słucha potrzeb swoich widzów, którzy są różnymi osobami, o różnych seksualnych predyspozycjach i preferencjach, a na platformie Xconfessions spełnia wizualnie ich fantazje, którymi się z nią dzielą. W dodatku dba nie tylko o jak najlepsze pokazanie seksualnego zbliżenia, ale i o ciekawą fabułę, o wszelkie detale, jak scenografia, stroje, pokazywanie seksu z zabezpieczeniem itp.

Porno ma dziś naprawdę różne oblicza. Pora przestać postrzegać je stereotypowo. Bo nie jest ono takie złe. To część naszej kultury, jest ona po coś. Zamiast się obruszać, lepiej do niej świadomie podejść, skorzystać według własnych potrzeb, co może mieć wyłącznie zalety.