„Kiss me” – pamiętacie tę piosenkę zespołu Sixpence None The Richer? Bardzo romantyczną. Całowanie nocą wśród zbóż przy srebrnym, iskrzącym księżycu… Ale czy wszędzie przywiązuje się tak dużą wagę do pocałunku jak w naszej zachodniej kulturze? Czy pocałunek jest tak bardzo ważny, bardziej intymny może niż seks, jest oznaką prawdziwych uczuć? Czy da się całować bez miłości? Czy pocałunek bez niej aż tak nam nie smakuje?
Obrazy, książki, ale przede wszystkim współczesne kino i telewizja zrobiły swoje, jeśli chodzi o promowanie całowania. Namiętny pocałunek jak nic innego przykuwa naszą uwagę do ekranu. Zestawy pamiętnych całuśnych filmowych scen to materiał, w który zawsze chętnie klikamy w sieci i wzdychamy, oglądając wciąż te same kadry. Pierwszy pocałunek pamiętamy zdecydowanie lepiej niż pierwszy seks, to na niego wyczekiwaliśmy z utęsknieniem, to on był dla nas ekwiwalentem seksu, może nawet wystarczało nam tylko tyle. Może więc jest ważniejszy niż zbliżenie płciowe? Oczywiście można się całować bez miłości, a nawet większej sympatii, zwłaszcza po alkoholu czy innych substancjach pobudzających, ale to zupełnie inna sprawa. Z drugiej strony, czy wyobrażamy sobie seks bez całowania? Jednak usta są bardzo ważne. Ukrwione, z zakończeniami nerwowymi, ocierając się nimi o inne dostarczamy sobie przyjemnych doznań. Nic dziwnego, że większość z nas lubi się całować, docenia zalety tej czynności, a o jej wadach nie chce słyszeć. Jest to przyjemne i koniec.
Niektórzy wywodzą całowanie z fazy oralnej, która u dzieci łączy się według Freuda ze ssaniem piersi, zaspokajaniem głodu. Po odstawieniu od matki-żywicielki próbujemy sobie ten cielesny kontakt zrekompensować. Niektórzy są zwolennikami teorii, że całowanie to próba zespolenia z ukochaną osobą, czasem wyglądająca jak zjadanie siebie nawzajem. Kontakt usta-usta ma mieć też uzasadnienie z ewolucyjnego punktu widzenia. Całowanie może być między innymi sposobem na poznanie erotycznego zapachu partnera, ustalenie, czy nas pociąga, a pociągać powinien nas wtedy, kiedy jego geny pasują do naszych, co jest obietnicą poczęcia zdrowego potomstwa.
Kadr z filmu „Przeminęło z wiatrem”
Przyjemne doświadczenia z jednej strony, a z drugiej naukowe teorie i przekazy kulturowe prowadzą nas do prostego wniosku – na całym świecie ludzie się całują i przywiązują do tej czynności dużą wagę. Nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie życia bez tego rytuału. Już małe dzieci, naśladując dorosłych, dają sobie całusy. Szkolne dyskoteki bez całowania się po kątach? Straciłyby cały swój urok, a może i w ogóle sens. Według niedawnych badań przeprowadzonych przez naukowców z uniwersytetów w Newadzie i Indianie romantyczno-erotyczne pocałunki wcale nie są tak powszechne, jak nam się wydaje. Zbadano 168 kultur z różnych regionów świata i okazało się, że tylko 46% z nich (dokładnie 77) praktykuje tego typu całowanie, natomiast w pozostałych 91 kulturach nie ma w ogóle takich zwyczajów. Dotyczy to zwłaszcza Ameryki Środkowej. Praktycznie we wszystkich wziętych pod uwagę regionach Bliskiego Wschodu pocałunek uznawany jest za symbol intymności istniejącej między ludźmi, w Europie jest to 70% badanych kultur, a w Azji 73%.
Autorzy badania zdają sobie sprawę z tego, że całowanie jest postrzegane przez ludzi Zachodu jako uniwersalne, naturalne doświadczenie, jednak podkreślają, że istnieje wiele obszarów na świecie, gdzie jest ono uznawane za nieprzyjemne, niehigieniczne, grzeszne itp. Różnice w podejściu do całowania pokazują, że choć pod względem biologicznym jesteśmy w zasadzie tacy sami, to jednak kultura i uwarunkowanie społeczne mają decydujący wpływ na nasze zachowania seksualne, wyrażanie uczuć itd. Według badaczy całowanie jest praktykowane i gloryfikowane zwłaszcza w społeczeństwach rozwiniętych, tam, gdzie należy do erotycznego repertuaru.
flickr.com
Sheril Kirshenbaum, autorka „The Science of Kissing: What Our Lips Are Telling Us” twierdzi że kiedy się całujemy następuje wysoki, uzależniający skok dopaminy, która pobudza zmysły i przygotowuje ciało na dalsze seksualne doznania. Do tego dochodzi jeszcze serotonina i oksytocyna. Szybko budzi się w nas tęsknota za przyjemnymi odczuciami związanymi z tą hormonalną burzą, co powoduje, że nowy partner czy nowa partnerka siedzą nam w głowie, myślimy o nim lub o niej i nie możemy doczekać się kolejnego spotkania, a ręka nas swędzi, aby napisać i się czym prędzej umówić. Według Kirshenbaum to właśnie całowanie, a nie seks jest odpowiedzialne za proces selekcji partnerów. Jeśli pocałunek uznamy za udany, to zdecydujemy się na więcej. W tym przypadku faktycznie można go uznać za ważniejszy od aktu seksualnego. Choć wydaje się, że to raczej my sami przypisaliśmy mu tak dużą wagę, zwłaszcza w świetle badań obalających tezę o jego uniwersalności. W naszym kręgu kulturowym na zdjęciach w gazetach czy w telewizji widzimy przede wszystkim całujących się ludzi, rzadziej tych uprawiających seks. W kinie po pocałunkach prowadzących do łóżka wjeżdża czarna plama, aby po chwili bohaterowie już się ubierali lub układali do snu po stosunku. Ale od całowania się zaczyna i na całowaniu kończy. Całujemy się częściej niż uprawiamy seks. Ono wystarczy, aby przywiązać się do siebie. Całowanie większość z nas konotuje jako ładne i przyjemne. Nic więc dziwnego, że przypisujemy mu tak dużą wagę, a świat bez pocałunków mógłby dla nas nie istnieć. A na pewno bez niego stracilibyśmy dużo frajdy i przyjemności.
Kadr z filmu „Darling Lili”
Fot. flickr.com, materiały prasowe