Świeżość, młodość, swojskość. To stymuluje. Tego poszukujemy w internecie, który zmienił branżę porno. Dzięki niemu seksfilmy są na wyciągnięcie ręki, wystarczy odpalić odpowiedni kanał, ewentualnie uiścić jeszcze wymaganą opłatę i w domowym zaciszu można oddać się oglądaniu. Największą popularnością cieszą się filmy przypominające amatorskie, w których pojawiają się zwyczajne dziewczyny, typ sąsiadki, takiej, która mieszka tuż obok i jak się okazuje nie wiedzieć kiedy wyrosła. Potrzebne są więc młode aktorki i to co chwilę, bo widz lubi nowość, nie chce opatrzonych twarzy. A skoro jest takie zapotrzebowanie i są chętne do występów przed kamerą, to dlaczego przemysł porno ma tego nie wykorzystywać?
W Stanach Zjednoczonych, gdzie branża ta jest chyba najlepiej rozwinięta, wiele młodych dziewczyn marzy o tym, aby wyrwać się do lepszego świata, a przepustką ma być właśnie praca w chłonnym pornoprzemyśle. Washington Post napisał niedawno o Uberyzacji porno. W przypadku Ubera dorabiamy sobie, wykorzystując samochód, w przypadku porno – własne ciało. Dzięki nowej technologii – internetowi, smartfonom, aparatom i kamerom – mamy stosunkowo tanie i przystępne narzędzia do zarabiania. Sekskamerki są popularnym sposobem na dość bezpieczny kontakt z klientem i kontrolowanie tego, ile chcemy mu pokazać. Wydaje się więc, że seksbiznes można okiełznać, zarobić na nim, a ciało staje się tu narzędziem wyzwolenia a nie zniewolenia. Wszystko zależy od podejścia do tego typu pracy, swojego ciała i chęci zarobku. Bo wraz z większymi potrzebami, wchodzi się do tego świata głębiej i jest coraz mniej kolorowo.
Faktem pozostaje, że internet zmienił wszystko. Amatorskie porno króluje w sieci, która ułatwia nie tylko znalezienie pracy, ale i rekrutację kolejnych chętnych, nowych twarzy, które nie muszą wykazywać się specjalnymi umiejętnościami, aby grać. Potwierdza to Riley Reynolds właściciel agencji Hussie Models z Miami specjalizującej się w dostarczaniu producentom porno młodych modelek idealnych do filmów stylizowanych na amatorskie. Właśnie o nim i pięciu młodych dziewczynach, które próbują swoich sił w pornobiznesie opowiada dokument Hot Girls Wanted. Początkowo miał dotyczyć dużej konsumpcji pornografii przez studentów, filmowcy ostatecznie skupili się jednak na kulisach branży, a dokładnie rosnącej w niej liczbie młodych kobiet, mimo tego, że wiele jej ciemnych stron zostało już publicznie odkrytych.
Hot Girls Wanted wyreżyserowany przez Jill Bauer i Ronnę Gradus premierę miał na tegorocznym Festiwalu Filmowym Sundance. Spotkał się z dość żywą reakcją, choć zdania były podzielone. Mic.com uznał go za najważniejszy film porno. Obok sekwencji przedstawiających życie i pracę bohaterów wykorzystano również kadry z produkcji porno, w których grały bohaterki. Dokument rzuca światło na zagrożenia związane z tą gałęzią pornoprzemysłu, pokazuje motywacje dziewczyn i to, ile faktycznie mogą zarobić, w jakich warunkach pracują. Nowe twarze biorą udział w 3 do 5 scenach tygodniowo, na każdej z nich zarabiają około 800 dolarów w zależności od tego, jaki rodzaj seksu uprawiają. Za analny czy sado-maso stawki są wyższe. Te kwoty na pewno są kuszące. W dodatku Riley zapewnia dziewczynom bilety lotnicze do Miami, zakwaterowanie w swojej willi. A one chcą poczuć wolność, dorosłość. Nie marzą o studiach, które oznaczają zadłużenie się, a wcale nie są gwarantem przyszłych zarobków. Chcą pieniędzy i rozgłosu na wzór promowanych przez media celebrytek, które w wielu wypadkach zaczynały swoje kariery w seksbranży.
W świecie amatorskiego porno jesteś tylko przemielonym mięsem – mówi jedna z bohaterek. 18-letnia Rachel, znana jako Ava Taylor, która zrezygnowała z tego świata po pół roku. Dobre stawki są tylko na początku. Później, aby zarobić przyzwoite pieniądze, trzeba godzić się na coraz ostrzejsze sceny. Riley szczerze przyznaje, że większość młodych kobiet w tej branży po kilku miesiącach, maksymalnie roku nie jest już interesująca dla producentów, zwłaszcza że nowe aktorki-amatorki czekają w kolejce. Tak wygląda brutalna rzeczywistość. Poza tym dziewczyny ze swoich zarobków muszą opłacać kosmetyczkę, fryzjera, często same kupują bieliznę. Warunki bezpieczeństwa też pozostawiają wiele do życzenia: wciąż brakuje regulacji prawnych w tej sprawie. Seks w prezerwatywie to rzadkość, więc trzeba się liczyć z kosztami badań, leczenia, brania pigułki dzień po. Do tego dochodzi oczywiście wykorzystywanie seksualne, kruczki prawne w umowach… Jednak kiedy masz 18 lub 19 lat nie myślisz o kosztach – finansowych i emocjonalnych – i ślepo dążysz do swojego celu, nie znasz życia, myślisz, że jakoś to będzie i ciebie nic złego nie spotka. Niestety szybko się okazuje, jak bardzo błędne jest takie myślenie.
Producentom i reżyserom Hot Girls Wanted zarzuca się demonizowanie branży porno, bo pokazują, jak to wszystko, co podnieca nas na ekranie komputera czy telewizora, wygląda naprawdę, że od zaplecza już tak przyjemnie nie jest. Nic więc dziwnego, że słychać głosy sprzeciwu zwłaszcza z branży, jak i od samych konsumentów, a to ogromny rynek. Czterdzieści milionów Amerykanów stale odwiedza strony z porno w sieci, a jeden na trzy pobierane filmy jest pornograficzny. 30% przesyłanych danych w sieci związane jest z pornoserwisami. Dla reżyserek i producentki Hot Girls Wanted jasne jest, że ciężko coś w tej branży zmienić. Codziennie jakaś dziewczyna w Stanach kończy 18 lat i choć prawnie nie może pić alkoholu lub samodzielnie otrzymać karty kredytowej, to może uprawiać seks przed kamerą. Mimo ostrzeżeń chce się wyrwać ze swojego miasteczka i nudnego życia, a ludzie tacy jak Riley czekają na nią z otwartymi ramionami. Realizatorki dokumentu są realistkami, mają jednak nadzieję, że ich głos nie pozostanie bez echa i przyczyni się choćby do wprowadzenia uregulowań prawnych pracy na planach produkcji porno. Skoro to praca jak każda inna, powinna odbywać się zgodnie z przepisami chroniącymi zatrudnione osoby.
Fot. materiały prasowe