Ósma rano. Praca. Winda, a w niej ciężkie smoliste kadzidło, słodka różana konfitura i ziemista paczula. W korytarzach snuje się narkotyczna tuberoza, a nad głowami w office space ciąży chmura narkotycznego jaśminu. Zapachowa kakofonia staje się nie do zniesienia. Perfumy, które powinny być źródłem przyjemności, w nadmiernym stężeniu mogą być sprawcą wielu nieprzyjemnych doznań. Ból głowy, rozdrażnienie, mdłości, problemy z koncentracją, przytłoczenie, zmęczenie, senność czy pieczenie spojówek to niektóre z negatywnych reakcji na perfumeryjny smog w biurowych pomieszczeniach. Problem nie jest wyimaginowany. Wiele firm do swojego korporacyjnego dress code’u dodaje dziś zasady stosowania perfum w pracy. Niektóre, w szczególności w Stanach Zjednoczonych, postulują wręcz o stworzenie w pracy przestrzeni wolnej od zapachu, forsując Fragrance Free Worplace Policy. Pozbawianie pracowników możliwości, i niewątpliwej przyjemności, perfumowania się wydaję się być ekstremalnym posunięciem, jednak przestrzeganie kilku prostych zasad dla poszanowania przestrzeni zapachowej innych osób jest dziś koniecznością i wyrazem dobrych manier.

Wybierając perfumy do pracy, należy przede wszystkim pamiętać o trzech podstawowych parametrach opisujących każdy zapach. Jego mocy, projekcji i tzw. śladzie zapachowym (sillage). We wszystkich trzech przypadkach wskazane jest umiarkowanie. Wybierajmy więc zapachy łagodne, raczej przyskórne, które nie pozostają zawieszone w powietrzu na długo po naszym przejściu korytarzem. Idealnie sprawdzą się kompozycje linearne, minimalistyczne, często jednoskładnikowe. Przykładem może być kreacja niemieckiego twórcy Gezy Schoena, który w swoim zapachu Molecule 01 zawarł tylko jeden składnik. Iso E Super to syntetyk, który, współgrając indywidualnie ze skórą osoby noszącej go, kreuje aurę transparentno-drzewną. Głównymi eksponentami zapachowego minimalizmu są marki inspirowane estetyką azjatycką – Issey Miyake, Masakï Mitsushïma, Jil Sander, Helmut Lang i oczywiście Comme des Garçons ze swoimi zapachami-antyzapachami. Na myśl przychodzą też amerykańskie marki celebrujące prostotę pięknych zapachów dnia codziennego – CLEAN i Demeter. Nie można tu również nie wspomnieć o klasyku trendu minimal z roku 1994 – CK One Calvina Kleina – zapachu lubianego i kupowanego do dziś zarówno przez kobiety, jak i mężczyzn.

Rano, przed wyjściem do pracy aplikujemy z reguły dużo perfum, chcąc by przetrwały na naszej skórze cały dzień. Błąd! To, że my przestajemy czuć ulubiony zapach po godzinie lub dwóch nie oznacza, że nie będzie on emanował w przestrzeni biurowej i będzie wyczuwalny przez innych. Zjawisko to zwane jest habituacją zapachową. Bodziec perfumeryjny stosowany codziennie z czasem przestaje działać, mózg się do niego przyzwyczaja i zaczyna go ignorować. Inni jednak nadal go czują. Lepiej więc wrzucić flakon do torby, by ponownie dyskretnie zastosować zapach w ciągu dnia. A jakie nuty niekoniecznie sprawdzą się w miejscu pracy? Ciężkie odsłony kwiatowe róży, jaśminu, tuberozy czy lilii mogą okazać się drażniące i migrenogenne. Obklejające nuty słodkich zapachów gourmand sprawdzą się świetnie w domowym zaciszu, ale w biurze brzmią zbyt nachalnie i mogą wywołać senność i rozkojarzenie. Lepiej unikać też inwazyjnych ciężkich akordów żywicznych, skórzanych i kadzidlanych, choć kadzidło podane w lekki, powietrzny sposób może wręcz polepszyć koncentrację. Z drugiej strony frywolne letnie perfumy o zapachu egzotycznych owoców czy tropikalnych drinków będą się kłócić z profesjonalnym wizerunkiem pracownika. Są jednak nuty zapachowe, które wprost idealnie wpisują się w biurowy klimat. Wrażenie świeżości i czystości wywoływane jest w perfumach przez zastosowanie neroli (kwiat gorzkiej pomarańczy), białego piżma i cytrusów. W Japonii odkryto na przykład, iż rozpylenie w pomieszczeniach biurowych olejku cytrynowego powoduje zmniejszenie ilości błędów popełnianych przez pracowników obsługujących komputer aż o 54%. Z właściwości stymulujących jasność umysłu i wyostrzających percepcję słyną czarny pieprz, mięta i grejpfrut. Warto również dać szansę aldehydom. To laboratoryjnie otrzymywane związki, które z powodzeniem wykorzystywane są w perfumach i przemyśle kosmetycznym od początku XX w. Aldehydy nowej generacji nie wnoszą już do perfum akordu mydlanego; nadają raczej kompozycjom elementu powietrznego, chłodnego, unosząc je i dodając im przestrzeni. Co ciekawe, w zapachach do pracy generalnie lepiej sprawdzają się składniki pozyskiwane syntetycznie niż te naturalne; są lżejsze, co w tym przypadku, jest ich zaletą.

Ciekawą propozycją zapachu biurowego będą nowoczesne wariacje na temat klasycznej wody kolońskiej. Oryginalnym jej zamysłem było przecież ożywienie ciała i umysłu. Te nienachalne kompozycje idealnie sprawdzają się w roli uniwersalnych zapachów unisex. Etat Libre d’Orange, znane  z ekscentrycznych i niełatwych zapachów proponuje nam przekornie a nice scent, czyli wibrujący czerwoną pomarańczą Cologne. Najnowszym i drugim w kolekcji zapachem australijskiej marki Aesop jest kompozycja Tacit. Już sama nazwa wskazuje na transparentny i niedopowiedziany charakter perfum. A co nas w nich zachwyca? Cytrusy z yuzu na czele, pobudzająca bazylia i odrobina pikanterii w postaci goździków. Francis Kurkdjian stworzył świetlistą Aqua Univeralis, która może być noszona przez każdego, o każdej porze dnia, w każdym miejscu. Innym przekonującym pięknem swojej prostoty zapachem inspirowanym wodą kolońską jest Eau de Cartier, gdzie obok cytrusów znajdziemy nuty kolendry i fiołka. Warto sięgnąć też po ciekawy eksperyment zapachowy w wykonaniu niekwestionowanego mistrza minimalizmu Jean-Claude’a Ellenę. Stworzył on dla marki Editions de Parfums Frederic Malle L’Eau d’Hiver czyli ciepłą wodę kolońską – eau chaude – jednocześnie czystą i rześką oraz miękką i otulającą.

A jak pachnie czystość w wydaniu perfumeryjnym? Wyimaginowana czystość kojarzy się większości użytkowników perfum z nutami neroli i białego piżma. Oba składniki wnoszą do zapachów pastelową, świeżo-mydlaną aurę, piżmo imituje też zapach czystej, ciepłej skóry. Blanche szwedzkiej marki Byredo to właśnie czystość i świeżość białego prania w butelce. Obok wyżej wymienionych składników znajdziemy tu wspomniane już aldehydy, które wnoszą podmuch powietrza. Białe pranie suszy się więc na wietrze. Bardziej zmysłową wersję czystości oferuje kompozycja Muschio Bianco (Białe Piżmo) marki Acca Kappa. Tytułowy składnik jest tu otoczony nutami jagód jałowca, lawendy i drewna. Całość wypada szalenie naturalnie. Chemistry marki Clinique to klasyk z 1994 roku, który jak sama nazwa wskazuje ma współgrać z chemią naszej skóry. Oficjalnie skierowany do mężczyzn, z powodzeniem również sprawdzi się na kobiecych skórach.

Perfumiarze minimalistycznych inspiracji dla swoich kreacji szukają oczywiście w naturze, ale nie tylko. Drone polskiej marki Ephemera został zainspirowany podobnym do ambientu, minimalistycznym gatunkiem muzyki, który kładzie nacisk na długie i powtarzające się dźwięki. A jak to się przekłada na zapach? Kompozycja jest przede wszystkim iglasto-drzewna, aromatyczna, a za sprawą zastosowanych aldehydów również bardzo powietrzna. Jeszcze więcej naturalnego drewna znajdziemy w zapachu North nowej na polskim rynku niszowej marki Mendittorosa. Zamysłem kreatorki – Stefanii Squeglia – było stworzenie jasnego i czystego zapachu północy. Pięknie skomponowane drewno cedrowe w towarzystwie pieprzu, aldehydów i odrobiny jaśminu przywołuje wspomnienie niezapisanych, białych kartek leżących w cichym pokoju, suchych liści, połamanych gałązek i promieni słońca przenikających przez konary drzew. Oczywistą, obok drewna, materią kojarzoną z minimalizmem jest kamień. Najnowszą propozycją od Masakï Matsushïma jest męska kompozycja zainspirowana marmurem – mat; Stone. W minimalistycznym flakonie przypominającym marmurową rzeźbę podano orzeźwiający koktajl limonki, liści fiołka, nut morskich, kardamonu, dzięgla i akordu Mojito.

Od natury do abstrakcji w perfumach wcale nie jest tak daleko. Na koniec zostawiliśmy dwa smaczki w postaci nowych minimalistycznych brzmień. Oba określane mianem antyperfum charakteryzują się odważnym i nieskrępowanym podejściem do wykorzystywania nietypowych i nowatorskich akordów dla zbudowania kompozycji zapachowej. Odeur 53 od Comme des Garçons pachnie świeżością tlenu, płonącą skałą, świeżo skoszoną trawą, praniem suszonym na wietrze, wydmą piaskową, wysokogórskim powietrzem, błyskiem metalu i … lakierem do paznokci. Przyznacie, że brzmi dość abstrakcyjnie? Ale na tym właśnie polegają antyperfumy – ich twórcy używają nowoczesnych technologii do klonowania zapachów z nieorganicznych materiałów, a efekt końcowy opisują nazwami niesprecyzowanymi, wrażeniowymi i abstrakcyjnymi. W przypadku Serge'a Lutensa wszystko zaczęło się od prasowania białej koszuli.  „Przez długi czas przed oczami wyobraźni widziałem gorące żelazko przesuwające się w tą i z powrotem po świeżo wypranej białej koszuli. W końcu udało mi się przekuć to wrażenie w zapach” I tak powstał podany w smukłym, wąskim flakonie zapach L’Eau. Budują go znane już nam składniki – synonimy czystości: cytrusy, aldehydy i białe piżmo, a dodatkowo magnolia, mięta i szałwia muszkatołowa. Serge Lutens proponuje też chłodniejszą wersję swojej czystej wody – L’Eau Froide. W tej wersji do głosu dochodzą stymulujące akordy morskiej wody, czarnego pieprzu i lekkiego, powietrznego kadzidła.

Nie warto rezygnować z perfum w biurze. Wystarczy zastosować sprawdzoną zasadę less is more. Miłej pracy!

zapachy nic

1.Blanche, Byredo (GaliLu); 2. Drone, Ephemera by Unsound (MoodScentBar); 3. Cologne, Etat Libre d’Orange, (MoodScentBar, Lulua); 4. L’Eau d’Hiver, Editions de Parfums Frédéric Malle, (GaliLu); 5. L’Eau Froide, Serge Lutens (SHE/S A RIOT); 6.  Chemistry, Clinique; 7. Muschio Bianco, Acca Kappa  (MonCredo); 8. Tacit, Aesop (GaliLu); 9. Odeur 53, Comme des Garçons (MoodScentBar); 10. mat; Stone,  Masakï Matsushïma, (Sephora); 11. Eau de Cartier, Cartier (Douglas); 12.  North, Mendittorosa (GaliLu); 13. Aqua Universalis, Maison Francis Kurdjian, (Perfumeria Quality)

 

Fot. materiały prasowe, opracowanie graficzne: Małgorzata Stolińska dla enter the ROOM