Zalety współczesnych wolnych związków i seksrelacji są niezaprzeczalne. Pozwalają uciec od zaangażowania, odpowiedzialności, uwikłania w emocje, kompromisy. Dają szansę na szybką gratyfikację. Niektórzy mówią o grywalizacji lub gamifikacji naszej kultury, ponieważ liczy się dla nas przede wszystkim przyjemność, chwilowe emocje i namacalne, szybko osiągalne nagrody, wyniki. Jednak gra rozbudza w nas też wolę walki, wchodzimy w to dalej, niepostrzeżenie pokonujemy kolejne poziomy i z pozoru niewinna relacja może się przerodzić w coś poważniejszego. Czy to już związek? Co z tym robić? Uciekać czy grać dalej? Tylko jak? W końcu jesteśmy wytrenowani przede wszystkim w randkowaniu, robieniu dobrego pierwszego wrażenia, mamy doświadczenie w unikaniu zobowiązań. 

3

 

Z jednej strony chcielibyśmy się wycofać, ale z drugiej trochę szkoda. Zwłaszcza jeśli mamy 30 lat i dorastaliśmy chwilę przed cyfrową rewolucją, naczytaliśmy się romansideł i naoglądaliśmy komedii romantycznych, to trochę chcielibyśmy porywów serca i szalonych gestów świadczących o miłości. Wtedy byśmy w to weszli. W ten cały związek. I oczywiście chcemy happy endu, ale też widzieliśmy rozwody rodziców albo długie, ale niezbyt szczęśliwe pożycie. Dlatego z dwojga złego wolimy jednorazowy seks niż ryzykowne relacje długofalowe. Chcemy może i być zakochani, na miłosnym haju, ale kiedy zaczynają się schody, kiedy zderzamy się z codziennością, to trochę nam się odechciewa. Wyciągamy wtedy naszą listę z cechami idealnego partnera, która jest krótka w stosunku do coraz dłuższej – wraz z naszymi kolejnymi doświadczeniami – listy cech negatywnych, których absolutnie nie mamy zamiaru tolerować – od nałogu nikotynowego po posiadanie zwierząt. Za bardzo wybrzydzamy, chcemy kogoś jak z katalogu? A może taki pragmatyzm i realizm są dobre, może właśnie porywy serca są przereklamowane i jak już ryzykować, to bardziej świadomie? Lepiej może odhaczać za i przeciw, bo przecież czas ucieka, a na kolejne nieudane relacje go szkoda i nie ma co się temu dziwić.  

4

 

Zanim jednak powiemy B i pójdziemy w wymianę kluczy, poznawanie znajomych, rodziców i wspólne wyjazdy, najpierw powinniśmy skonfrontować nasze oczekiwania. Pójście na żywioł nie jest dobre. Warto się zastanowić, czy faktycznie potrzebujemy się widywać częściej lub mieszkać razem. Czy to już ten etap. Przy czym nie warto się sugerować porażkami z przeszłości i na tej podstawie oceniać, że się jest na przykład niezdolnym do związków na wieki wieków amen. Oczywiście stałe relacje nie są dla wszystkich, ale może już coś się zmieniło, dojrzeliśmy do tego. A jeszcze inna sprawa, że można być razem do grobowej deski, nie mając wspólnej sypialni czy mieszkania. Bo miłość i chęć życia razem to jedno, a drugie – konsensualne wypracowanie najdogodniejszej formy tego wspólnego życia. Więc jak zawsze sprawdzi się szczera rozmowa i ustalenie zasad, choćby tych podstawowych, a resztę można już omawiać na bieżące. Ważne, aby była komunikacja i obopólna chęć współpracy. Bo związek to praca. Uczucia uczuciami, ale bez dobrej woli i odrobiny wysiłku nic się nie uda. Nawet dłuższa seksrelacja, przyjaźń itd. Niby uważa się, że dorośli ludzie o pewnych rzeczach nie muszą mówić, że są oczywiste, jednak lepiej zawczasu mieć wszystko czarno na białym. 

5

 

Dopiero wtedy można zaliczać kolejne etapy, które zacieśniają więź, ale też są testem, czy to, aby na pewno to. Do najważniejszych z nich zalicza się poznanie najbliższych – rodziny, przyjaciół – i przede wszystkim wspólne mieszkanie. Dziś bywa ono nie tylko próbą, czy uda się żyć wspólnie, czy warto brać ślub itp., ale też ekwiwalentem formalności, pewnym zobowiązaniem, etapem końcowym. Etapem, który wymaga wielu ustaleń i pracy, aby w niby wspólnej codzienności się nie zgubić, nie zapomnieć o sobie, o bliskości, czułości, intymności, uprawianiu seksu i chodzeniu na randki. Wspólne zakupy, gotowanie czy sprzątanie nie wystarczą. Trzeba pielęgnować rytuały, podsycać ogień, nie przenosić problemów do sypialni, spróbować tantry, zapomnieć o grywalizacji, nie szukać na oślep kolejnych wrażeń, ale pielęgnować to, co się ma.

Może więc warto zaryzykować? Spróbować związku na poważnie. Choć oczywiście nic na siłę i wbrew sobie.  Nasze pragmatyczne podejście do relacji, miłości nie koniecznie musi być takie złe, może właśnie dzięki niemu mamy jesteśmy w stanie podejmować lepsze wybory, wiemy, czego chcemy? I w pełni świadomie możemy pozostać singlami albo wejść w związek jako osoby, które znają siebie dobrze, więc są w pełni gotowe na życie z drugim człowiekiem. 

 

Fot. unsplash.com