Czy wypada iść do restauracji, kawiarni, baru w pojedynkę? Tak. A nawet staje się to powszechnym trendem, który ma sporo zalet. 

Kiedy nie masz towarzystwa, zostajesz w domu i walczysz z głodem na własną rękę lub zamawiasz jedzenie na wynos? A może zbierasz się na odwagę i idziesz do ulubionego lokalu, ale czujesz się nieswojo, uważasz, że wszyscy na ciebie patrzą i ci współczują? Zupełnie niesłusznie. Czas zerwać ze stereotypami. Inni ludzie raczej nie interesują się niczym więcej niż własnym talerzem i tymi, z którymi przyszli. W jedzeniu solo nie ma nic złego, a wręcz staje się to modne – mówi się już o kulturze samotnego jedzenia. Z tym że samotność w tym przypadku nie oznacza braku znajomych, tylko wybór, poświęcenie czasu samemu sobie. Potrzebujemy też wytchnienia, bo jesteśmy w ciągłym biegu i kontakcie z innymi. Wydaje się, że zwłaszcza milenialsi nie boją się samotności, bo smartfon w kieszeni to zarazem wszyscy znajomi w zasięgu ręki, w razie potrzeby na pewno znajdzie się ktoś, z kim będziemy mogli porozmawiać. Jedzenie w pojedynkę łączy się również z wciąż żywym trendem food porn – dlaczego mielibyśmy rezygnować z czegoś pysznego i godnego uwiecznienia, kiedy nie mamy akurat z kim wyjść? Poza tym jedzenie poza domem to obecnie coś powszechnego, szeroka oferta gastronomiczna zaspokoi każdą naszą zachciankę, a gotowanie dla jednej osoby zwykle jest nieopłacalne. Dlatego lepiej zjeść w restauracji.

1

Fot. deathtothestockphoto.com

Według przedstawicieli amerykańskiego serwisu rezerwacji stolików OpenTable, w ciągu dwóch ostatnich lat liczba pojedynczych rezerwacji w lokalach gastronomicznych wzrosła o 62%. Obecnie w Stanach już 1/3 gospodarstw domowych to te jednoosobowe. A z badań grupy NPR wynika z kolei, że 60% Amerykanów jada samotnie śniadania, 55% lunche. Jedynie kolacje są tymi posiłkami, kiedy udaje się spotkać w gronie rodziny lub znajomych. Generalnie na całym świecie obserwuje się tendencje do spędzania czasu solo, na przykład w tym roku o 25% wzrosła ilość podróżujących w pojedynkę.

Wyjścia do restauracji samemu mają naprawdę wiele zalet i sprawiają przyjemność. Oczywiście kolacja ze znajomymi czy rodziną ma swoje plusy, to inna energia, ale nie zawsze musimy gorączkowo szukać towarzystwa, kiedy poczujemy głód. No właśnie – tu głód, a tu wybory, kompromisy. Bo czym więcej kompanów, tym więcej potrzeb i trudniej się zdecydować, co jemy, gdzie, który stolik zająć. Jedząc w samotności, wszystkie decyzje należą do nas. Nasza kolacja = nasze zasady. Możemy się skoncentrować na jedzeniu, zamiast silić się na podtrzymywanie rozmowy, odpowiadanie na pytania znajomych po całym męczącym dniu. Wielozadaniowość to ceniona dziś cecha, ale podczas jedzenia lepiej się nie rozpraszać, bo gorzej się trawi. A mózg potrzebuje chwili relaksu i skupienia na jednej czynności, abyśmy mogli czerpać jak najwięcej przyjemności z posiłku, rozkoszować się każdym kęsem, wczuć w smak, ćwiczyć uważność, którą zatracamy w codziennym pędzie. Poza tym możemy jeść po swojemu, w swoim tempie, zamawiać bez skrępowania to, na co mamy ochotę. Badania pokazują, że ludzie często naśladują wzorce żywieniowe swoich gastronomicznych towarzyszy, jedzą wtedy na przykład więcej, nie odmawiają kolejnej lampki wina czy deseru, choć właściwie są już pełni.

2

Kadr z reklamy Kate Spade, materiały prasowe

Samotna wizyta w restauracji to także okazja do ciekawych obserwacji socjologicznych, tego, jak inni ludzie się zachowują. To też dobra okazja, aby kogoś poznać, zaprzyjaźnić się z obsługą ulubionego lokalu, a przede wszystkim posłuchać samego siebie i swoich potrzeb. 

Fot. materiały prasowe