Z dala od słońca, we mgle i ciężkim, wilgotnym, gęstym powietrzu przesiąkniętym trudnym do zdefiniowania niepokojem. Wśród zalesionych wzgórz, w pobliżu starych torów kolejowych, po których rzadko przejeżdżają pociągi. Tam toczy się akcja najnowszego filmu duńskiego reżysera. Z pozoru Bridgend łudząco przypomina wiele innych walijskich miasteczek. Podobny jest pejzaż i pogoda, podobne ciągnące się kilometrami ciemne lasy. Podobna jest spuścizna historyczna, ale i aktualne problemy, które trapią tutejsze społeczności – brak perspektyw, niskie wynagrodzenia, nuda, rozpad rodzinnych więzi, alkohol, przemoc… Ale to właśnie w Bridgend, a nie jakimkolwiek innym miasteczku, doszło do jednej z najbardziej tajemniczych fal samobójstw w historii. Dlaczego? Na to pytanie stara się odpowiedzieć reżyser, ale nie podsuwa widzom prostych, schematycznych odpowiedzi. Właściwie odpowiedzi nie ma, a do prawdy nie udało się mu dokopać.

1

 

Rønde przyjechał kilka lat temu do Bridgend zainteresowany niewyjaśnionymi samobójstwami. Mieszkańcy nie przywitali go z otwartymi ramionami, w końcu miejsce to było od dawna pod ostrzałem tabloidowych dziennikarzy. Kolejny obcy nie był nikomu potrzebny. Zanim Rønde zabrał się za kręcenie, spędził długie miesiące próbując poznać członków lokalnej społeczności – zarówno tych bardziej chętnych do rozmów, jak i tych, którzy woleliby natychmiast eksmitować go z miasta. Duńczyk wykorzystał swoje doświadczenie dokumentalisty. Jego pierwszy film fabularny to owoc żmudnej pracy, setek przebytych rozmów, sprawdzania aktów i statystyk. Jednocześnie Tajemnice Bridgend, choć stworzone z dbałością o szczegóły i realizowane w autentycznych miejscach wydarzeń, a nawet z udziałem części nastolatków-tubylców z miasteczka, dokumentem zdecydowanie nie są. Rønde zderza realizm z symbolizmem i poetyckością, elementy thrillera łączy z rozbudowanym studium społeczności, nie boi się erotyki odartej z romantyzmu, brudnej, niechcianej.

Ważnym tematem tego filmu jest podświadome uczucie wspólnotowości – przyznaje reżyser w jednej z wypowiedzi. Główną bohaterką filmu jest Sara, nastolatka, która wraca po kilku latach do miasteczka z ojcem – policjantem, który ma wyjaśnić sprawę samobójstw. Sara nawiązuje coraz bliższe relacje z miejscowymi, destrukcyjnymi dzieciakami. I choć jest bohaterką zdecydowanie wyrazistą, stopniowo coraz bardziej zatraca własną indywidualność. Staje się mocniej sprężona z grupą. Zaniepokojony ojciec stara się odciągnąć córkę od nowych znajomych, szczególnie Jamie’go, w którym dziewczyna się zakochuje. W tym czasie dochodzi do kolejnych samobójstw.

2

 

Trailer dużo obiecuje i zachęca do seansu osoby o mocnych nerwach. Ci, którzy oglądali serial Skins z Hannah Murray (która w Tajemnicach Bridgend wciela się w Sarę) nie będą zaskoczeni czy zszokowani brudem, alkoholem i nagością obecnymi na planie; co więcej: takiej właśnie oprawy będą oczekiwać. Obraz Duńczyka to jednak nie tylko kolejna próba sportretowania zepsutej młodzieży z Wysp, o której imprezowych wyczynach krążą legendy. U Rønde znacznie więcej mroku, a środek ciężkości z problemów młodzieży przerzucony jest na bardziej uniwersalną fascynację śmiercią.

Piękno i mrok funkcjonują w filmie obok siebie. Bo zarówno piękne, jak i niepokojące są ciemne uliczki z Bridgend oraz otaczająca miasto, jakby wciąż nieujarzmiona, pierwotna i mroczna natura. Piękna i przerażająca jest Sara galopująca z zamkniętymi oczami na ulubionym koniu wśród gęsto rosnących drzew. Równie piękny, wzmagający lęk i symboliczny jest wiersz Dylana Thomasa, który pojawia się w jednej ze scen:

Nadzy umarli będą jednym/ Z człowiekiem pod zachodnim księżycem i w wietrze;/ Gdy spróchnieją ich kości do czysta obrane,/ Będą im świecić gwiazdy u łokcia i stopy;/ Chociaż szaleni, odzyskają rozum,/ Powstaną chociaż potonęli w morzu;/ Choć zginą kochankowie, lecz nie zginie miłość;/ A śmierć utraci swoją władzę.

3

 

Rønde dopracowuje swój obraz do wizualnej perfekcji. Operuje zgaszoną, zimną paletą barw. Tylko nocą zwiększa się temperatura świateł. Bo przecież noc staje się najważniejszym czasem funkcjonowania nastolatków. Momentem, w którym budzą się demony, podobnie jak w innym znanym filmowym miasteczku, czyli Twin Peaks Davida Lyncha. Jeppe Rønde nie porusza może tematu w kinie absolutnie nowatorskiego. W końcu o samobójstwach młodzieży opowiadało już wielu innych filmowców – choćby Sofia Coppola w Przekleństwach niewinności lub Jan Komasa w Sali samobójców. O samym Bridgend film dokumentalny nakręcił też w 2013 John Michael Williams. Pomimo tego obraz Duńczyka zdecydowanie zasługuje na uwagę, a historia Bridgend na bliższe poznanie. Więcej o tym, jak wyglądała praca reżysera nad filmem przeczytacie już wkrótce w wywiadzie, którego udzielił nam Rønde.

Tajemnice Bridgend do polskich kin trafią 11 grudnia. Redakcja enter the ROOM objęła patronat medialny nad tytułem.

6

Fot. materiały prasowe