Bóg istnieje i mieszka w Brukseli, a szanse, że moglibyście go polubić są raczej znikome. W końcu to on odpowiada za wszystkie najgorsze bolączki świata. Jeżeli zastanawiacie się, dlaczego kanapki z dżemem zawsze spadają na ziemię posmarowaną stroną, sąsiednie kolejki w supermarkecie poruszają się szybciej, a telefony dzwonią akurat, gdy jesteście w wannie, macie swoją odpowiedź. Wszystkiemu winien jest on. Ale lista grzechów ciężkich Boga jest znacznie dłuższa. Bo ojcem i mężem też nie jest najlepszym. Właściwie patologicznym. Chleje, bije. Nieustannie podnosi głos. Jest agresywny i leniwy. Cham i prostak. W jego domu panuje absolutny patriarchat, żona i córka nie mają prawa głosu. Przynajmniej do czasu, bo ten głos daje im Dormael.
W nowym filmie Belga rewolucji dokonuje dziewczynka – Ea, córka Boga. Wkrada się do pokoju stanowiącego ziemskie centrum dowodzenia ojca i włamuje się do komputerowego systemu. Zdradza ludziom daty ich śmierci i ucieka z domu przez pralkę, której odpływ prowadzi na jedną z brukselskich ulic. Ea postanawia zebrać swoich własnych apostołów i spisać Zupełnie Nowy Testament. Jak wyglądałby świat, gdyby za tworzenie świętych ksiąg zabrały się kobiety?
Choć zamysł nowego filmu Jaco Van Dormaela wydaje się bardzo kontrowersyjny, Belgowi wcale nie o obrazoburczość chodziło. Owszem, reżyser jest zdeklarowanym ateistą, ale nie traktuje kina jako dostępnego kanału do walki z Kościołem. Dla belgijskiego twórcy religia to tylko punkt wyjścia, baza do stworzenia historii. A kto oglądał poprzednie filmy twórcy wie, że niebanalne, wielowątkowe obrazy, w których realizm ściera się z surrealizmem to specjalność reżysera. Zupełnie Nowy Testament jest zdecydowanie prześmiewczy, ale nie ma szokować na siłę – raczej skłaniać do refleksji. I to chyba największy atut produkcji Dormaela, która zachowuje barwność i lekkość, pomimo trudnego tematu. Lekkość jest tu zresztą potrzebna, bo to, co pokazuje minuta po minucie, to wszystko, co każdy z nas zna. To nasze życie. I robi się smutno.
W Zupełnie Nowym Testamencie poznajemy historie kilku bohaterów – apostołów – ludzi wytrąconych przez rzeczywistość, nieszczęśliwych, bezdomnych, przestępców. Każda z opowieści opatrzona jest jakimś morałem, a sama konstrukcja wątków wzorowana na biblijnych przypowieściach. Moralizowania w kinie mało kto lubi, ale to u Dormaela doprawione jest czarnym humorem i oniryzmem oraz zamierzonym kiczem; podane w takiej formie staje się nie tylko jadalne, ale i pełne filmowego smaku. Belgowi jednocześnie udaje się dotknąć tematów ważnych, uniwersalnych. Tematów, które przewijają się przez wszystkie jego filmy. Wolna wola traktowana jako esencja człowieczeństwa, znaczenie relacji międzyludzkich, sacrum odnajdywane w codzienności, zakorzenione w kulturze pojęcie losu i przeznaczenia – to najczęściej poruszane przez Dormaela zagadnienia, których nie brakowało w jego pełnometrażowym debiucie Toto bohater czy poprzednim filmie – Mr. Nobody. Nie mogło ich zabraknąć i w Zupełnie Nowym Testamencie.
Zdecydowanym atutem filmu jest również doskonała obsada. Bogiem, którego (nie) da się lubić został Benoît Poelvoorde, a jego żoną Yolande Moreau. W rolę jednego z apostołów, a raczej apostołek wciela się Catherine Deneuve. Eę gra dwunastoletnia Pili Groyne, która pomimo młodego wieku ma już na koncie występ u boku Marion Cotillard w filmie Dwa dni, jedna noc braci Dardenne. Groyne nie blaknie otoczona sławami, wypada bardzo przekonująco, zachowuje urok i naturalność.
Dormael konsekwentnie tworzy kino inne, trudne do podrobienia. Testuje widza, konfrontuje go ze stereotypami i myślowymi schematami, odwołuje się do prawd, które serwuje nam kultura czy religia tylko po to, by za chwilę te schematy zanegować. Dormaelowi w przeciwieństwie do Boga, którego wykreował, brak jednak brutalności. Nie narzuca widzowi na siłę swojego punktu widzenia, prowadzi go za rękę tylko do rozwidlenia i pozwala wybrać własną ścieżkę. Kinowa podróż odbywa się w atmosferze fantasmagorii, na styku jawy i snu. Doskonałe operowanie kontrastami sprawia, że Zupełnie Nowy Testament to zdecydowanie najbardziej niesztampowa i jedna z najlepszych europejskich komedii tego roku. Obraz Dormaela zebrał pochlebne recenzje w Cannes i na wrocławskich Nowych Horyzontach. Do polskich kin film trafi 1 stycznia.
Redakcja enter the ROOM objęła patronat medialny nad tytułem.
Fot. materiały prasowe