Anna Lorens – doktor architektury. Jest architektem,  projektantką wnętrz i produktu. Autorka książki Fenomen miejsc biesiadnych w mieście, ekspert magazynu Dobre Wnętrze, projektantka systemu garden office pokazywanego m. in na Salone del Mobile w Mediolanie, współautorka projektu wnętrz rezydencji Ambasadora w Berlinie. Współzałożycielka i główny projektant w autorskiej pracowni LORENS.  W projektowaniu ceni sobie szczerość i brak powierzchownej stylizacji. Wykłada między innymi w poznańskiej School of Form i warszawskiej Via Moda Industrial. Jej zajęcia koncentrują się wokół relacji architektury i kultury, w szczególności zjawisk biesiadności, nomadyzmu i zastosowania technologii (interakcji) w przedmiotach codziennego użytku. Swój zawód pojmuje zaś  jako aranżowanie codzienności, czyli zamykanie w przedmiotach i przestrzeni ludzkich potrzeb i nawyków. 

 

Od jakiegoś czasu ukuł się bardzo popularny termin – wcześniej na świecie, później w Polsce. Mowa o miejscu biesiadnym. Co oznacza? I dodam, że pytam nie bez kontekstu.

Miejsce biesiadne to termin, który wzbudził wiele kontrowersji. Zetknęłam się z nim pierwszy raz podczas badań nad doktoratem, pracowałam nad tematem przestrzeni dedykowanych gastronomii w kontekście architektonicznym na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, moją promotorką była Ewa Kuryłowicz. Są to szersze badania, które koncentrują się wokół miejsc biesiadnych. Termin miejsce biesiadne sformułowany został przez antropologów, z pozoru ma trochę pejoratywne znaczenie, kojarzy się bardzo plebejsko, natomiast jest to jednocześnie jedyne określenie, które tłumaczy przestrzenie dedykowane jedzeniu. Składowymi miejsca biesiadnego są nie tylko jedzenie i picie, ale też wiele innych czynników, które definiują miejsce w kontekście współczesnej kultury. Postanowiłam posłużyć się tym terminem w swojej pracy i książce, też  w kontekście architektonicznym. Budził on z początku sporo kontrowersji. Miejsce biesiadnym możemy nazywać zarówno dawną Fabrykę Trzciny, typową restaurację, jak i kawiarnię. Są to miejsca w których jedzenie jest tylko pretekstem do wyższych wartości, spotkań, integracji.

8

Przykładem może być też wspólny stół, tzw. common table. Z założenia ma sprzyjać integracji. Ale w Polsce ludzie nie lubią być razem, są przeciwni Innemu, obcemu zaglądającemu do talerza. A jednak common tables to coraz powszechniejsze zjawisko.

Nie da się ukryć, że jesteśmy narodem zdystansowanym, o podejściu do życia właściwym dla północnych regionów Europy. Jednak common table są bardzo popularne w Szwecji, choć wywodzą się ze wspólnych stołów biesiadnych z południa Europy. Są też zakorzenione w naszej kulturze – wystarczy spojrzeć na stoły weselne. To jednak przede wszystkim ogromny sukces takich miejsc jak Charlotte w Warszawie, gdzie przestrzeń zaprojektowało Studio Rygalik, czy stół w restauracji Socjal zaprojektowany przez Kasię Kunkel i Kubę Tkaczyka z Bad Design. Na początku te stoły były aranżowane przez restauratorów trochę zapobiegawczo, czyli robiło się taki stół z kilku mniejszych i jeśli ten stół nie do końca działał, można było go zwyczajnie rozstawiać. Siedzimy teraz na Sadybie, w Nabo, same przy takim stole, ale zwróćmy uwagę na to, że jest ciepło i większość osób siedzi w ogródku. Na co dzień funkcjonuje to bardzo dobrze.

W takich miejscach jak Nabo czy Charlotte przebywa też specyficzne środowisko. Świadomi klienci, odważni, podróżujący. Duże, drewniane ławy występują też na Mazurach czy w górach, przy każdej knajpie. Tam jednak trudno sobie wyobrazić, by ktoś przysiadł się do obcych ludzi.

Architektura i sposób aranżacji, dedykowane konkretnemu odbiorcy, selekcjonuje użytkowników. To jest określony komunikat, który wysyła nam przedmiot. Użytkownicy korzystają z przedmiotu w taki sposób, w jaki został zaprojektowany. Jeśli to dobry projekt...

Jak powinien wyglądać ten komunikat? Jak zaprojektować miejsce służące integracji?

Składa się na to wiele czynników i nie ma gotowej recepty, którą można implementować w różnych miejscach, aby zagwarantowało zarówno sukces biznesu, jak i przyjazną atmosferę. Bardzo pięknie mówił o tym Peter Zumthor. W książce Myślenie Architekturą opisywał, co oferuje wnętrzu światło, jak dobieramy sobie też przestrzenie, w których chcemy zostać.  Dyktuje to nam też architektura i projektant, który nią zarządza. Przestrzeń możemy wydzielać oświetleniem czy meblem, na przykład stołem stołem. To, że nad nim wiszą zazwyczaj jakieś oprawy, które nawet jak nie świecą, to powodują domknięcie, to jest jeden z zabiegów, ale może ich być tysiące. Jak zieleń w concept storze Corso Como w Mediolanie, która buduje całą atmosferę i stwarza przytulne przestrzenie, gdzie chce się siedzieć. Kiedy przykładowo całe miejsce jest przyciemnione, zlokalizowane w piwnicy, w starej kamienicy i tej przytulności mamy w nadmiarze, to wyeksponowanie tego stołu może sprawić, że dla odmiany wszyscy będą przy nim siadać, integrować się…

Lub nie.

Lub nie. Bo to, co jest bardzo ważne, myśląc o common table i koncepcie wnętrza jako takim to fakt, że teraz często przychodzimy do restauracji czy kawiarni spotkać się nie tylko ze znajomymi, ale też w sprawach biznesowych. Często przychodzimy też  najzwyczajniej  sami. Kiedy siadamy  z książką, telefonem czy komputerem, common table powoduje, że czujemy się wbrew pozorom mniej skrępowani niż przy dwuosobowym stoliku.

2

Tym bardziej, że samo jedzenie jest bardzo intymną czynnością.

Taką sytuację obrazują też kraje Wschodu – choćby wszystkie koncepty sushi są tak zaaranżowane, że siadamy przy jednym barze, ale niekoniecznie kontaktujemy się ze sobą. W związku z tym metod jest naprawdę dużo, natomiast ja, jako architekt jest zwolennikiem konceptu bardzo zespolonego z architekturą i miejscem. Uważam, że ten kontekst jest bardzo ważny i zarówno kiedy chcemy go podkreślać czy budować coś skontrastowanego. Nie ma dwóch takich miejsc, choćbyśmy aranżowali miejsce biesiadne z food truckiem na pozornie tym samym polu kukurydzy. Na to składa się bardzo wiele czynników. Kuchnia i to, w jaki sposób jesteśmy przenoszeni do różnych sytuacji sentymentalnych. Zapachy i smaki są w nas mocno zakodowanymi informacjami. Takim przykładem jest znów Nabo – przypomina mi podróże do Kopenhagi, gdzie mamy znajomych i miałam okazję przyjrzeć się bliżej tamtej architekturze. Siedzenie tu jest więc dla mnie jak podróż. Obserwuję, jak wygląda to w innych lokalizacjach i czy common table się tam sprawdza. Mamy dobry przykład kawiarni Charlotte w Warszawie, z doskonałą lokalizacją, gwarantującą sukces. Obserwowaliśmy też podobny koncept francuski, z common table w Kielcach przy bardzo ruchliwej ulicy, obok Design Kielce. Wszystko wskazywałoby, że się uda. Kawiarnia zamknęła się po kilku miesiącach. Nikt nie przychodził i nie chciał siedzieć przy dużym, wspólnym stole. Nikt klientom nie pokazał, do czego to służy i o co w tym wszystkim chodzi. Ten kontekst nie pasował do miejsca. Nabo jest autentyczne. Oprócz tego, że właścicielami jest para polsko-duńska, to jest to miejsce, które przenosi i łączy wspólne ważne cechy. Zarówno dla Duńczyka, jak i Polaka. Wcześniej znajdował się tu nieciekawy sklep spożywczy. To jest też dowód, jak funkcja może być nobilitująca dla architektury. Potrafi ją wskrzesić. Wykorzystują to dobrze deweloperzy. Przykład? Warszawskie hale handlowe Koszyki. Nowa metoda promocji, gdzie przestrzenie mają spopularyzować architekturę.

Czy stół i krzesło są nieodłącznym elementem biesiady? Czy projektanci myślą nad alternatywą? W końcu pozycja siedząca jest nienaturalna i szkodliwa dla człowieka. Gosia Rygalik zrobiła taki projekt, w którym stół podczas posiłku w ogóle przestał istnieć. W hiszpańskiej kulturze natomiast tapas jada się na stojąco.

Jedna z moich studentek na zajęciach z nomadyzmu wymyśliła mebel w postaci pasa. Pozwala on na przyjmowanie pozycji relaksu, która nie jest siedząca, a dla naszego kręgosłupa zdrowa. Vitra, słynąca z produkcji krzeseł, zaproponowała kilka lat temu formę taśmy, które otula nasze siedzące na ziemi ciało. Istnieje związek pomiędzy ruchem a doznawaniem szczęścia i w związku z tym powstaje pytanie: czy potrzebujemy klasycznych rozwiązań? Z jedzeniem jest łatwiej, przy stoliku można stać, trochę na wzór francuski. Inna sprawa to rozwiązania biurowe. My, projektując stół Cloud, zastanawialiśmy się też nad tym, że nie zawsze będzie się przy nim siadać. Każda płaska przestrzeń, nawet element elewacji może pełnić funkcję blatu, gdzie możemy coś odłożyć czy przechowywać. Krzesło wydaje się być mniej potrzebne, tym bardziej, że w myśl zdrowego trybu życia powinniśmy zwracać uwagę na takie zmiany. Zresztą to ważny aspekt również w świecie designu, gdzie marki produkujące sprzęt sportowy do domu czy siłowni, zajmują już ważne miejsce. To nie są do końca produkty na wysokim poziomie estetycznym, ale nawiązujące często do nowych, nomadycznych tendencji.

Czy projektując, można myśleć tylko o tym, co teraz popularne?

To wymaga głębszych badań. Chodzi o tworzenie miejsca, które ma nie tylko wyglądać, ale odnieść sukces. Jestem wykładowcą poznańskiej School of Form, a to jest szkoła bazująca na pracy humanisty z projektantem. Uczymy studentów, w jaki sposób buduje się cały koncept, który jest wytycznymi do projektowania. Proporcje różnych funkcji – nieważne czy w biurze, kawiarni czy domu – muszą być dostosowane do konkretnej sytuacji i poprzedzone wywiadem. Powinno to być wsparte wypowiedziami fachowców w danej dziedzinie –  to wiedza, której my jako projektanci nie mamy. Dużo łatwiej jest na pewno ograć sam koncept, kiedy projektowane jest w miejscu skazanym na sukces. Nabo zlokalizowane daleko od centrum to fenomen.

3

Właśnie, spory kawałek od centrum, gdy powstawało Nabo w pobliżu nie było innych restauracji.

Pozornie to nie powinno zadziałać, a okazało się, że jest to miejsce, które skupia całą Sadybę. To jest też fakt, o którym zawsze ładnie mówi Steffen, właściciel. Dopiero po roku funkcjonowania Nabo zorientował się jak wielu Duńczyków mieszka wokół. Może to jest właśnie to „coś” zawarte w kontekście miejsca? Prawdopodobnie to samo miejsce, z common table i lampami Poulsena w centrum dużego miasta w Polsce byłoby jednym z wielu. Kwestia nawarstwienia się uczuć i wspomnień, przynależna do konkretnego miejsca. Ma być nie tylko dobrze zaprojektowane, ale też namacalne i naturalne, ma nas oderwać na chwilę od codzienności. Przez to, że nasz czas jest tak cenny, mamy do czynienia z przenikaniem się stref odpoczynku –  projektujemy coraz większe łazienki, coraz mniejsze przestrzenie do życia, bo nie mamy na to czasu. Projektuje się i otwiera coraz więcej kawiarni, a niektórzy rezygnują praktycznie z kuchni. Inni odwrotnie – największy nacisk kładą na kuchnię, gdzie spędzają najwięcej czasu. Ten wolny czas musi być zdefiniowany i staje się bardzo cenny, nie zawsze chcemy go poświęcać na miejsca, które nie są tego warte. Nie chcemy siedzieć w kawiarni, która jest po prostu ładna. Takich miejsc jest dużo, chodzi o coś więcej. A to ciężko uzyskać, ponieważ wymaga głębszej analizy.

Jaka idea przyświecała projektowi Cloud, common table dedykowanego do co-workingu? Jakie cechy musiał zawierać taki projekt?

Tutaj z pomocą przyszło nam kilka tendencji, jedną z nich jest personalizacja. To jest nie tyle stół, co system. Możemy go definiować według swoich potrzeb, możemy więc określać ilość boxów i co będziemy w nich trzymać, co jest oczywiście produkcyjnie ograniczone i przez nas wysterowane, w jaki sposób użytkownik ten mebel definiuje. Jednostka robocza wokół common table daje możliwości indywidualnej aranżacji, a jednocześnie zamykamy go po pracy i możemy używać jako duży stół konferencyjny. To jest projekt ciągle ulepszany i zmieniany. Wyjściowo odpowiadał na potrzeby stworzenia biura w domu czy w małych agencjach reklamowych. Tam, gdzie miejsca jest za mało, by mieć pełnowartościowe biuro w przestrzeni dedykowanej np. wypoczynkowi. Należało więc zawrzeć w tym meblu wiele funkcji. Pomysł powstał już w 2008 roku i był wynikiem naszych potrzeb. Stół działa od 3 modułów, można go dostosowywać do swoich możliwości i nieraz trudnych pomieszczeń. Sprawdza się w nieregularnych przestrzeniach, działając jako struktura, która je wypełnia. Często te przestrzenie wynajmujemy, dlatego charakter wnętrza musimy nadać właśnie meblem. Podczas jednej z wystaw Cloud został zaaranżowany w kawiarni z narożną przestrzenią, gdzie nie tylko wpasował się w niewygodną przestrzeń, ale i sprawdził się w innej funkcji niż ta, którą na początku zakładaliśmy. Mimo tego, staramy się go rozwijać według początkowej idei. W 2015 roku na Salone del Mobile pokazaliśmy rodzaj biurowego ogrodu, gdzie moduły otwierają się też do góry, poszerzając możliwości użytkowania. Ten system został wzbogacony o nowy eksperyment, przy współpracy z ekspertami interakcji – stworzyliśmy aplikację mobilną, która pozwala prowokować za pomocą stołu różne zachowania. Dzięki aplikacji Evernote dodaliśmy takie funkcje, jak rozpoznawanie tekstu i porządkowanie dokumentów. To stół, który zapamiętuje za nas, co gdzie schowaliśmy, może też zamknąć nasze stanowisko pracy, tak by nikt się nim nie zainteresował. Skanując dokument, chowamy go do jednego z boxów i kiedy po miesiącach chcemy go odnaleźć, pudełko samo się otwiera. To nie tylko rozwiązanie problemu, ale możemy też stół traktować jako narzędzie badawcze. Możemy mieć podłączoną do urządzenia kamerę i sprawdzać, jak często otwieramy jakieś pudełko. Dzięki temu sami możemy się zorientować, że jest nam niepotrzebne lub przydałoby się w innym miejscu. Można też programować biurko tak, by skłaniało nas do porządków i chowania materiałów do boxów, przez podniesienie klapy i zrzucenie papierów. Przeszliśmy różne fazy –prezentowaliśmy je także dla rezydencji czy hoteli, a niekoniecznie biur czy przestrzeni pracy. Doszliśmy do wniosku, że chcemy pracować na produkcie, który działa, zamiast proponować kolejne. Pokazać, jak za pomocą produktu można pokazać różne sytuacje społeczne i rozwiązać problemy płynące z codzienności. Jak nieszczęsne odnajdywanie faktur. Zmieniliśmy też materiał –  teraz to miał drewniany CDF, lekki, o bardzo wysokiej wytrzymałości. Z czarnymi krawędziami, które estetycznie rysują całość.

4

Trendy są ważne dla dobrego projektanta. Obserwujemy powrót do korzeni, funkcjonalności i personalizacji. To dobrze?

Mam nadzieję, że tak jest. Rzeczywiście miał miejsce wielki zachwyt nad przedmiotem i technologią. Możemy to ciągle obserwować w przypadku drukarki 3D, gdzie sami, jako projektanci, jeszcze do końca nie wiemy, jak jej używać, żeby wykorzystać cały potencjał. To fantastyczne narzędzie w medycynie czy budownictwie, jednak wciąż w kontekście designu myślimy o estetyce, a nie nowych możliwościach. Obserwujemy też, że trendy się nudzą, a przedmiot datę ważności ma trochę dłuższą. Te wszystkie tendencje, które były mocne i nas zachwycały, przewartościowały myślenie o architekturze i designie. Nauczyliśmy się jako użytkownicy i projektanci myśleć też o architekturze nie jako bastionie, który ma trwać na wieki. Różne struktury, pawilony, które się pojawiają i znikają, nadając nowe znaczenie wnętrzu zaczynają być bardzo cennym językiem projektowym – komunikowaniem się z użytkownikiem. Zmienia się cel i myślimy częściej w nurcie nomadyzmu.

To jest współczesne myślenie?

Tak, to pewien wyznacznik. Nauczyliśmy się tego, że rzeczy można przerabiać, nadawać im nowy sens, budować rodziny przedmiotów, które ze sobą współpracują. W związku z tym wracamy do funkcjonalności, chcąc tworzyć przedmioty, które działają, a nie tylko wyglądają. Prototypy powstawały często wcześniej, ale dopiero niedawno powstały technologie umożliwiające ich produkcję. Zaczęliśmy technologię rozumieć.. To narzędzie, a nie dyktator stylów. Klasyki nadal są w cenie, co dobrze widać na corocznych targach w Mediolanie, jednak ładnych przedmiotów jest wiele i nie chcemy, żeby przysłaniały nam jeszcze ładniejszy świat. Tkwi w nas poczucie malowniczości, lubimy mieć wokół siebie ładnie, ale też praktycznie. Tak jak architektura, która powstała z potrzeby schronienia, później nadawania znaczenia miejscu i wydzielaniu naszej przestrzeni. Pozwala nam coś po sobie zostawić. To cecha, która jest i będzie potrzebna i teraz jest wyraźniejsza. To dobrze.

Projektujecie domy, wnętrza i meble. Czy to komfortowa sytuacja, kiedy możecie zrobić kompleksowe wykończenie?

Sytuacja ulubiona dla projektanta. Wtedy można działać konsekwentnie, a często mebel jest nierozerwalną częścią struktury. Jesteśmy architektami, a wnętrza przyszły do nas przez meble, które też projektowaliśmy. Dobrze, kiedy koncept jest jedną całością i architektura jest wyraźna. Ważna jest szczerość związana z kontekstem architektonicznym, kiedy wszystkie elementy do siebie pasują.

7 

 

5

 

6

 

9

Fot. mat. promo.