Mamy wielkie plany, nadzieje, chęć do działania. Jeśli jesteśmy pewni swego, idziemy bez obaw po wytyczonej przez siebie ścieżce życia, nic nie powinno nam teoretycznie stanąć na przeszkodzie. A jednak rozglądamy się z niepokojem na boki, węszymy, bo przecież toksyczni ludzie są wśród nas, nie można porzucać podejrzeń, bo kto wie, gdzie czai się wróg – czy to własna matka, najlepszy przyjaciel czy osoba, z którą sypiamy? Przecież można sypiać z wrogiem. Słyszymy o toksycznych relacjach wszędzie: wiemy, że się z nich ciężko wyplątać, ciężko rozpoznać sytuację, a kiedy już nawet rozpoznamy, to zazwyczaj jest za późno. Jesteśmy uzależnieni, niezdolni do kontrataku. 

Najbardziej toksyczni ludzie nie ciskają w nas przekleństwami, nie rzucają się na nas z pięściami, nie. Oni po cichutku wysysają z nas radość życia – swoim krzywym spojrzeniem, niby dobrą radą, zasiewając w naszej głowie ziarno niepokojua może cię zdradza, skoro wyjeżdża bez ciebie? – rzuconą mimochodem uwagą, że może więcej sportu, mniej słodyczy. A może w koło opowiadają, jak im źle albo jak dobrze, zagarniają naszą uwagę, wysysają z nas dobrą energię i czujemy się słabo, jesteśmy zmęczeni, zniechęceni, odczuwamy bezpodstawne bóle w różnych częściach ciała. Co robić? Szukać trującego źródła? Unikać wszelkich manipulatorów, kontestatorów, niezadowolonych wiecznie, skrzywdzonych, bezradnych? Jednak nie zawsze się da. W zasadzie to wypadałoby unikać ludzi. Bo nigdy nie wiadomo, w którym momencie zmieni się między nami energia. Z niektórymi nie czujemy chemii od początku, wiemy, że się nie polubimy i wtedy schodzimy sobie po prostu z drogi. Gorzej z tymi, których lubimy.

Ale – może to też nie takie złe? Taki energetyczny potwór świetnie się nadaje do zrzucenia na niego winy za wszelkie nasze niepowodzenia, osłabienia. Może więc trzeba się rozstać, zmienić pracę, miłość, znajomych? A może zastanowić, skąd ta zła energia się bierze? Czy stoją za nią świadome złe intencje? A może ktoś po prostu nie jest świadomy, że jego zachowanie ma na nas negatywny wpływ? Cóż, tutaj potrzebne jest rozeznanie się w sytuacji i szczera rozmowa, czyli komunikacja, której wolimy unikać w przypadku trudnych tematów. Warto sobie jednak zadać trochę trudu, bo nie opłaca się uciekać w popłochu przed najlepszym przyjacielem, tylko dlatego, że wydaje nam się, że źle nam życzy i w ten sposób przekreślać relację, nad którą pewnie długo pracowaliśmy i z której wynieśliśmy sporo dobrego. Choć też jest i tak, że na jakimś etapie życia niektórzy ludzie już nam nie odpowiadają z różnych powodów. Można też oczywiście okadzać mieszkanie po wyjściu takiego znajomego, trzymać w ukryciu święconą wodę, nacierać się olejkami, które odciągną od nas złą energię, iść do specjalisty i pozamykać sobie energetyczne czakry. Kiedyś ludzie za nieszczęścia obwiniali złe moce, dziś toksycznych ludzi.

4

Ale, ale. Toksyczność odczuwamy w relacji. My i przynajmniej jeszcze jedna osoba, ta toksyczna. To powinno nam dać do myślenia. Może to my wyzwalamy toksyczność w tej osobie. A może ona w nas. Rzadko wina leży po jednej stronie.

Może to my mamy słabszą osobowość, jakieś cechy, które są podłożem skierowanej w naszą stronę agresji mniej lub bardziej zamierzonej.

Faktycznej lub pozornej, bo przecież możemy też w zniekształcony sposób odbierać czyjeś zachowanie, interpretować je według własnych odczuć, które mogą być mylne. Autorefleksja jest bardzo cenną umiejętnością, ale czasem może nas też zgubić. Jeśli ktoś powiedział nam coś niemiłego, to nie znaczy, że chciał źle, że faktycznie miał rację. Jeśli będziemy o tym za dużo myśleć możemy dojść do trujących wniosków, bo nie tylko sami możemy być toksyczni dla innych, nie zdając sobie sprawy, ale i dla siebie zamartwiając się obwiniając, nie doceniając. Czy na pewno roztaczamy wokół siebie dobrą aurę? Może to my zabijamy pozytywną energię. Można się zdziwić. 

Więc jak? Ostrożnie z toksycznymi etykietami? Może jednak zakładać dobre intencje, niż być przesadnie podejrzliwym, nawet jeśli jawi się to jako frajerstwo.

Fot. unsplash.com