Entropia, Maroš Krajňak. Wydawnictwo Książkowe Klimaty

Entropia w fizyce to termodynamiczna funkcja stanu określająca kierunek przebiegu procesów samorzutnych w odosobnionym układzie termodynamicznym. Brzmi skomplikowanie? Powieść Krajňaka również do łatwych nie należy. Żeby sprawę jednak trochę ułatwić, można odnieść się do bardziej potocznego znaczenia słowa. Entropia jest utożsamiana z chaosem; jest jego miarą, odnosi się do elementów nieokreślonych. Trzeba przyznać, że Krajňak wybrał idealny tytuł dla swojej książki. Akcja powieści toczy się na Łemkowszczyźnie – obszarze geograficznym pozostającym na styku kultur. W Kurdybanywce, miejscowości, do której zabiera nas Krajňak, funkcjonowali koło siebie Polacy, Ukraińcy, Żydzi i dzieci różnorodnych mieszanych małżeństw. Istny kogiel-mogiel kulturowy! Dziś Kurdybanywka nie żyje. Są tam martwe domy, ruiny cerkwi i szkoły, od lat niepielone ogródki i zapuszczone sady. Są też nieprzeciętni bohaterowie i mnóstwo różnorodnych aluzji skierowanych do czytelnika – nawiązań do historii, literatury, a nawet popkultury, bo w Entropii znalazło się miejsce choćby dla dorosłego Bolka i Lolka. Krajňak opowiada historię toczącą się na pograniczu snu i jawy. W powieści mieszają się różnorodne konwencje – momentami jest nadrealistycznie, innym razem surrealistycznie, innym mitycznie, bajkowo. Chaos w najlepszej postaci. Powieść Krajňaka przypomina prozę Szulca; jest oniryczna, plastyczna, absorbująca i wymagająca dużego skupienia. Momentami ma się wrażenie, że forma przeważa nad treścią i eksperymenty twórcy są zbyt skumulowane. Jeżeli jednak styl Krajňaka będzie wam odpowiadał, jest duża szansa, że będziecie chcieli sięgnąć po nią jeszcze nie raz. 

Aleksandra Nowak

 

Wyspa Alicji, Daniel Sánchez Arévalo. Wydawnictwo Planeta

To opowieść o Alicji – kobiecie po trzydziestce, artystce, matce, kochającej żonie, która już na pierwszej stronie z sześciuset, zostaje wdową. Jej mąż Cris ginie w wypadku samochodowym. Alicja zaczyna opowiadać historię – to jakby jej pamiętnik, a dni liczy według nowej ery, pierwszy, drugi, setny dzień po śmierci męża. Ma dwójkę dzieci, z którymi przeprowadza się na niewielką wyspę, na wschodnim wybrzeżu USA. Dlaczego? Śmierć Crisa wzbudziła w Alicji podejrzenia, a pierwsze tropy zaprowadziły ją właśnie na Robin Island. Po pierwsze – mąż miał wypadek w trakcie powrotu do domu z całkiem innego miejsca, niż to, o którym mówił żonie w nagraniu na sekretarce telefonicznej. Alice zaczyna więc śledztwo, nie wiedząc czego się spodziewać. Po drugie – nie może pogodzić się ze stratą. Musi przeprowadzić prywatne śledztwo, o którym nie mówi nikomu. Spotyka nowych ludzi, nowych mężczyzn, aż w końcu... Wyspa Alicji to nie thriller, żadna z niej powieść kryminalna. Nic z tych rzeczy. To głęboki, psychologiczny obraz życia kobiety, która nagle, niespodziewanie zostaje sama. Szczęście zmienia się w koszmar, przed którym silna Alicja próbuje uchronić córki. Ale i siebie. Jednak żeby zyskać spokój, musi dowiedzieć się czy jej szczęśliwe małżeństwo było rzeczywiście szczęśliwe. Skąd kłamstwa? Skąd nieprawidłowości? Z każdą stroną Arévalo odsłania coraz wyraźniejsze odbicie kobiety młodej, ale dojrzałej z całą jej siłą. Nie przeszkadza forma pamiętnika – przeciwnie – pomaga iść naprzód opowieści. Pisarz posługuje się prostym językiem, co też ma swój urok i staje się przeciwwagą dla trudnej opowieści o miłości, złamanym życiu i tym, co dzieje się dalej. Wyspa Alicji została wydana w ubiegłym roku w Hiszpanii. Miejmy nadzieję, że jak najprędzej pojawi się jej polskie tłumaczenie. Jeśli jednak ktoś włada językiem hiszpańskim, to pozycja obowiązkowa.

Maja Chitro

 

Wegetarianka, Han Kang, Wydawnictwo Kwiaty Orientu

Przerażająco kiczowata grafika i pretensjonalny tekst na okładce mogą skutecznie zniechęcić potencjalnego czytelnika. Zaatakowany „polifoniczną opowieścią” (chodzi po prostu o to, że każdy z trzech rozdziałów opowiadany jest z perspektywy innego bohatera), „ekofeminizmem” i „topografią ludzkiej psyche”, może spodziewać się egzaltowanej narracji prosto z Korei Południowej. Jednak to książka, w której odnajdą się kobiety i mężczyźni spod dowolnej szerokości geograficznej. Zawężanie grupy odbiorców do feministek lubujących się w azjatyckich klimatach Wegetariance raczej zaszkodzi. To opowieść nie tylko o tym, co dla człowieka naturalne, o możliwości wyboru czy odpowiedzialności sztuki. Han Kang, 46-letnia autorka wierszy, opowiadań oraz powieści w swojej trzeciej książce poruszyła uniwersalny problem toksycznej rodziny i przymusu wypełniania ról społecznych. Nawarstwiające się poczucie wyobcowania sprawia, że główna bohaterka – Yŏng-hye – zatraca się w samounicestwieniu. Wegetarianizm to jedynie początek jej podróży do wolności – przeciwko opresyjnemu ojcu, tradycyjnemu porządkowi, cudzym oczekiwaniom. Yŏng-hye żyje w społeczeństwie na wskroś patriarchalnym, gdzie nie rozmawia się o emocjach, a co najwyżej przygotowuje pełnowartościowe posiłki dla męża. Najbliżsi są sobie zupełnie obcy, nie potrafią się komunikować, poprzestają na pozorach. Język Wegetarianki jest bardzo sensualny, Han Kang barwnie opisuje pożądanie i seks, a jedyne groteskowe fragmenty to te, które dotyczą obsesji niespełnionego – dotąd – artysty. Jesteście ciekawi, dlaczego Yŏng-hye postanowiła zostać drzewem? W zasadzie wcale jej się nie dziwię.

Marta Mitek

1

Fot. Marcos Rodriguez Velo, stylizacja Aleksandra Nowak