Przesądy trochę nas bawią, ale wolimy nie robić nic wbrew nim. Chuchamy na zimne zwłaszcza w ciąży. Tego nie rób, tego nie jedz, za to na przykład pij to i to, jeśli chcesz urodzić chłopca. Wydawałoby się, że mamy dość naukowych dowodów na zjawiska takie jak rozszczep wargi czy znamiona. Kiedy medycyna, a zwłaszcza ginekologia dopiero raczkowały, ludzie dla nienaturalnych objawów w ciąży czy problemów z noworodkami szukali wytłumaczenia w wierzeniach ludowych, zrzucali winę na nieczyste moce lub nieodpowiednie postępowanie przyszłej matki. Ale dzisiaj? Czy ciąża to nadal stan magiczny, nie tylko w przenośni, ale i dosłownie? Czy dlatego wierzymy w nieracjonalne zabobony?

Przyszłe matki są pod nieustannym ostrzałem. Każdy ma dla nich dobrą radę, swoją rodzinną listę nakazów i zakazów, co powinno się robić, a czego nie, o dotykaniu ciążowego brzucha (podobno to przynosi szczęście dotykającym) jako dobra użyteczności publicznej nie wspominając. I nie jest to polska tendencja, na całym świecie ciąża to stan, do którego ludzie podchodzą albo z dystansem, ostrożnością (bo najgorzej się sprzeciwić takiej ciężarnej – myszy w domu lub jakieś inne nieszczęścia gwarantowane), albo z nabożnością, przewrażliwieniem czy też właśnie z nadmierną poufałością. 

W wielu krajach, zwłaszcza w Ameryce Łacińskiej, na cenzurowanym są księżyc i słońce. Według wierzeń ciężarne nie powinny na nie patrzeć, szczególnie w czasie ich zaćmień, bo to może prowadzić do deformacji płodu. Sporo ciążowych przeuważają też, że kobiety w ciąży powinny unikać pogrzebów, bo dusze zmarłych mogą negatywnie wpływać na nienarodzone dziecko. Często powtarzającą się przestrogą jest, aby ulegać swoim żywieniowym zachciankom, w przeciwnym razie niemowle będzie z wyglądu przypominało produkt, którego matka sobie odmówiła… Na naszym podwórku popularne jest wierzenie, że jeśli kobieta się czegoś przestraszy i złapie w wyniku tego za twarz, łydkę, rękę itp., to dziecko w tym miejscu będzie miało tzw. myszkę, czyli ciemne znamię. Podobnie ze smażeniem – jeśli tłuszcz pryśnie na ciężarną, to i dziecko będzie nosiło ślad tego na skórze. Wszelkie znamiona to efekt nieregularnej pigmentacji, jednak wizja szpecącej myszki w newralgicznym miejscu na twarzy może skutecznie zniechęcić do jakiegokolwiek gotowania.

Rozszczep wargi (zajęcza warga) i/lub podniebienia (wilcza paszcza) to wady rozwojowe, które powstają na wczesnym etapie embrionalnym, kiedy kształtuje się twarzoczaszka. Pamiętam, że kiedy byłam nastolatką, usłyszałam od starszej sąsiadki, że tak się zapatrzyła na mężczyznę z zajęczą wargą, że jej córka też się z taką urodziła. Kiedy się temu uporczywie dziwiłam, radziła mi nie lekceważyć tego na przyszłość i przestrzegała, że w ciąży lepiej nie mieć styczności z zającami czy królikami, bo to także może spowodować taką wadę u dziecka. Lekarze raczej z sąsiadką by się nie zgodzili i wśród możliwych przyczyn rozszczepu wymieniają niedobór kwasu foliowego, niedobór tlenu podczas rozwoju, palenie papierosów i spożywanie alkoholu przez matkę, a także czynniki genetyczne czy powiązanie z poważniejszymi wadami genetycznymi. Jednak historia o zajęczej wardze siedzi mi w głowie do dziś.

Zarówno w Polsce, jak i na Hawajach przestrzega się przed noszeniem łańcuszków, kwiatowych wieńców i tym podobnych rzeczy na szyi, bo to może spowodować owinięcie się pępowiny wokół szyi dziecka w trakcie porodu. Obcinanie włosów przez matkę powoduje z kolei głupotę potomstwa. Jeśli chodzi o farbowanie, to najlepiej robić to delikatnymi farbami bez amoniaku, ewentualnie można z tego zrezygnować w I trymestrze ciąży. W zasadzie nie tyle szkodliwe może być działanie samej farby, co wdychanie jej oparów, aczkolwiek przy dzisiejszych technikach fryzjerskich i technologiach jakikolwiek negatywny wpływ na zdrowie matki i nienarodzonego dziecka jest minimalny. 

1

Kadr z filmu Jak urodzić i nie zwariować materiały prasowe

Grzyby czy cytrusy to produkty, których kobieta w ciąży powinna unikać, tym razem nie ze względu na ich złe moce, a możliwe działanie uczulające, zatrucia. Radzi się też nie jeść surowych ryb i mięsa, które mogą być źródłem groźnych dla układu nerwowego dziecka zakażeń salmonellą lub toksoplazmozą. Także kawa, alkohol, nikotyna to substancje zakazane. Jednak dieta przyszłych matek ma nie tylko wpływ na zdrowie dziecka, lecz także na jego płeć. Tak przynajmniej twierdzą niektórzy. Chcesz chłopca? Jedz na słono, produkty zawierające sód i potas. Chcesz dziewczynkę? Postaw na nabiał. Podobno także moment (miesiąc, pora roku, pora dnia są różne szkoły), w któym kobieta zachodzi w ciążę ma wpływ na to, czy urodzi chłopca, czy dziewczynkę. Kto by się przejmował chromosomami X czy Y plemników. 

Nowoczesne USG powinno szybko dostarczyć nam informacji, czy nasza żywieniowo-czasowa taktyka przyniosła pożądane efekty. Jednak dziecko potrafi tak się złośliwie układać, że nie zawsze można od razu rozpoznać jego płeć. Ale od czego są domorosłe sposoby. Podobno i kształt brzucha, i zachcianki żywieniowe mogą być podpowiedzią. Na dziewczynkę ma wskazywać ochota na owoce, słodycze, okrągły jak piłka brzuch i niezbyt atrakcyjny wygląd zgodnie z przekonaniem, że córka odbiera matce urodę. Na chłopca wskazuje stożkowaty brzuch, apetyt na kwaśne smaki, obrzydzenie do piętek chleba (!). Robi się też nad brzuchem eksperyment z obrączka na sznurku: kiedy kręci się, będzie syn; jeśli jej ruch jest wahadłowy, wskazuje na córkę. Choć można usłyszeć też odwrotną wersję. Także tak.

Kiedy dziecko już się szczęśliwe urodzi, to rodzina i znajomi powinni przynieść mu w prezencie cukier, żeby miało słodkie życie, a pod głowę włożyć pieniądze, żeby w przyszłości nie miało kłopotow finansowych. Należy też  zawiązać na ręce malucha a przynajmniej na szczebelku łóżeczka czerwoną wstążeczkę. Nie chcemy przecież, żeby ktoś naszemu dziecku dał uroku. A jak już da, to będzie trzeba spluwać z czoła...