Przecież wszyscy o to pytają. W ogóle można odnieść wrażenie, że w pewnym wieku lub na pewnym etapie związku tylko to interesuje mamę, ciocię, koleżanki, kolegów: kiedy się rozmnożycie? Niektórym pytanie się wyrwie, inni będą pytać z troski, bo czas ucieka, zegar biologiczny tyka, inni jeszcze ze zwykłego wścibstwa. Choć dziś coraz później myśli się o dzieciach, bo chce się do rodzicielstwa dobrze przygotować zarówno pod względem finansowym, jak i dojrzałości, to raczej nie odracza to pytań, tylko wydłuża okres, w którym się je słyszy. Posiadanie dzieci mimo wszystko wydaje się wciąż czymś naturalnym, powszechnym, więc i pytania o to zdają się być niewinne. Otóż nie. Jest to zaglądanie ludziom do sypialni. Nie mamy może odwagi rozmawiać o tym, jak tam u znajomych z seksem, jakie lubią pozycje, ale o starania o potomstwo pytamy. To praktycznie to samo. To intymna sprawa.

I jeśli nie jesteśmy w bliskich stosunkach, to nie mamy prawa pytać. Tym bardziej, że powody nieposiadania dzieci mogą być różne. Od decyzji, że ktoś nie chce, nie nadaje się na rodzica, ma inny pomysł na życie, przez kolejne nieudane starania, o których nie chce się opowiadać, po bezpłodność.

W pierwszym wypadku nie wystarczy oficjalne wyrażenie swojej decyzji, aby wszyscy się odczepili i nie pytali. Zawiedzeni niedoszli dziadkowie i inni na pewno od czasu do czasu mniej lub bardziej śmiało podejmą temat, zapytają, czy na pewno, czy nic się nie zmieniło, że może jednak jeden mały słodki dzidziuś. Słuchać, aż się zestarzejemy i będzie po nas gołym okiem widać, że z potomstwa nici – horror!

Nie mamy odwagi rozmawiać o tym, jak tam u znajomych z seksem, jakie lubią pozycje, ale o starania o potomstwo pytamy.

W drugim wypadku ciągłe dopytywanie się tylko szkodzi już zestresowanej parze, która im bardziej chce, tym bardziej nie może zajść. Najgorzej, jeśli nieopatrznie przyznają się, że próbują, wtedy spadnie na nich lawina porad, co powinni zrobić, jak i lawina podejrzeń, co robią nie tak oraz co powinni sobie zbadać. Wszyscy będą wyczekiwać: już czy jeszcze? Można poczuć się osaczonym.

Niestosowność pytań o ciążę najlepiej można sobie uświadomić, kiedy mamy do czynienia z poronieniami i bezpłodnością. Usłyszenie takiego pytania pogarsza stan psychiczny osoby, która może i bardzo by chciała mieć dziecko, ale nie może lub je straciła. To już nie będzie nawet faux pas. Czy chcielibyśmy usłyszeć od takiej osoby szczerą odpowiedź, dlaczego dziecka ciągle nie ma? 

1

Fot. pixabay.com

Wydawałoby się, że byle by urodzić i będzie po sprawie. Zagrzebiemy się w pieluchy i wszyscy dadzą nam spokój. Niekoniecznie... Te pytania właściwie się nie kończą – wzdycha moja znajoma graficzka Monika, która kilka miesięcy temu urodziła syna. –Kiedy tylko wzięliśmy ślub, pytano nas, co z dzieckiem i mówiono, że nie ma na co czekać. W czasie ciąży wszyscy omawiali mój brzuch – czy za duży, czy za mały – nie kończyły się dobre rady, co powinnam robić, a czego nie. I jeszcze te mrożące krew w żyłach historie z porodówki, kiedy ja temat ciąży miałam na co dzień i chociaż podczas spotkania ze znajomymi lub rodziną chciałam o nim zapomnieć. To była oczywiście troska i okazanie zainteresowania, ale miałam tego po dziurki w nosie. Po pojawieniu dziecka na świecie niestety temat się nie urwał. Wszyscy dopytywali, czy i kiedy planujemy kolejne, bo przecież jedynak to niedobrze, że lepiej zrobić szybko, to się jedno przy drugim wychowa. I tak w kółko. 

Czasy się zmieniają, może sami nie mamy dzieci, ale na końcu języka wciąż mamy te same mało oryginalne pytania o potomstwo, które mogą denerwować albo ranić. Lepiej ugryźć się w język.