Nasze kłopoty zaczęły się latem 1914 roku, kiedy skończyłam trzydzieści pięć lat. Zamordowano austriackiego następcę tronu, w Meksyku trwała rewolucja, a w naszym domu nie działo się kompletnie nic. Dlatego właśnie jechałyśmy do Paterson po sprawunki razem, całą trójką. Nigdy jeszcze nie zebrał się większy komitet, by zdecydować, czy kupić gorczycę w proszku oraz czy wymienić młotek, którego trzonek się połamał ze starości, a może dlatego, że nie umiałyśmy go używać.

Choć wiedziałam, że to nie jest dobry pomysł, pozwoliłam Fleurette prowadzić. Norma jak zwykle czytała nam urywki z gazety.

– Męskie spodnie przyczyną śmierci! – wykrzyknęła Norma.

– Nic takiego tu nie ma – prychnęła Fleurette, od- wracając się, by spojrzeć na gazetę. Lejce wyślizgnęły jej się z rąk.

– Jest — upierała się Norma. – Piszą, że niejaki Teamster wieszał co wieczór spodnie nad palnikiem gazowym, ale pewnego razu był pod wpływem alkoholu i nie zauważył, że spodnie zgasiły płomień.

– W takim razie zginął od zatrucia gazem, a nie z powodu spodni.

– Cóż, spodnie…

Norma przerwała, słysząc niski, skrzekliwy dźwięk klaksonu. Od strony Hamilton zbliżał się samochód. Przejechał przez skrzyżowanie i zaczął przyspieszać. Od- wróciłam się właśnie, kiedy uderzył w stojącą na chodni- ku skrzynkę z ziemniakami, wyrzucając je w powietrze. I nagle metalowa kratownica samochodu znalazła się tuż obok nas, uderzając z siłą rozpędzonego pociągu w nasz powóz i przewracając go. Gazety Normy pofrunęły w powietrze, a my przekoziołkowałyśmy między kawałkami papieru, połamanego drewna i pogiętego metalu. Nasza klacz, Dolley, potknęła się i przewróciła razem z nami. Wydała z siebie wysoki dźwięk, jakiego nigdy dotąd nie słyszałam u konia.

***

Kiedy obudziłam się w Święto Dziękczynienia, świat był skuty lodem. Poprzedniego dnia przeszła burza z północy, zostawiając po sobie niespotykanie czyste, zimne niebo. Wszystkie okna były uwięzione pod warstwą lodu. Z dachu zwisały podobne do sztyletów sople. Nie było szansy na ruszenie pompy, a żadna z nas nie chciała iść przez zamarzniętą łąkę nad strumień, żeby sprawdzić, czy zamarł. Odłamałyśmy więc kilka sopli z ganku i stopiłyśmy je w kuchni, żeby pozmywać, zanim pojedziemy do Fran- cisa i Bessie. W spiżarce zostały dwa słoiki powideł śliwkowych i zgrabna paczka solonej wieprzowiny od sąsiada, zawinęłyśmy więc je w ściereczkę i zabrałyśmy ze sobą.

Szeryf Heath przyjechał, kiedy szykowałyśmy się do wyjścia.

– Żałuję, że nie chcecie, abym was odwiózł – powiedział. Norma tylko mruknęła coś i przepchnęła się obok, żeby osiodłać Dolley.

dziewczyna z rewolwerem

Dziewczyna z rewolwerem, Amy Stewart; przekład Paulina Surniak, Wydawnictwo Czwarta Strona.