Maciej Fagasiński to ekspert i członek zarządu Fundacji Refugee.pl. Wieloletni pracownik Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka oraz Amnesty International. Konsultant UNHCR, ODIHR, UNICEF oraz UNDP. Zajmuje się głównie prawem europejskim i polityką uchodźczą, definicją uchodźcy w prawie międzynarodowym oraz programem dobrowolnych przesiedleń i relokacji. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, College of Europe oraz szkoły letniej na Uniwersytecie Oksfordzkim dotyczącej przymusowej migracji. Z Fagasińskim rozmawiamy o tym, jak drastyczne mogą być skutki zmian klimatu oraz dlaczego rozwiązań dla wynikających z nich problemów musimy szukać już teraz. 

 

Rada Europy szacuje, że do 2050 roku liczba uchodźców klimatycznych może wynieść nawet 150 milionów, część ekspertów mówi nawet o 250 milionach. Kim są ci „nowi” uchodźcy?

Najpierw chciałbym odnieść się do definicji i pojęć, które są powszechnie używane wobec tak zwanych „uchodźców klimatycznych”. W mojej ocenie nie są używane poprawnie. Po pierwsze: to nie są uchodźcy. W rozumieniu konwencji genewskiej dotyczącej statusu uchodźców, uchodźcą jest osoba, która opuściła swój kraj z powodu obawy przed prześladowaniem ze względu na religię, poglądy polityczne, narodowość, pochodzenie etniczne czy przynależność do określonej grupy społecznej. Katalog ten nie zawiera innych przesłanek niż te wymienione. I moglibyśmy długo dyskutować, czy osoby te mieszczą się w koncepcie określonej grupy społecznej, ale zajęłoby nam to bardzo dużo czasu. Przyjmijmy zatem, że uchodźcami nie są. Po drugie, w mojej ocenie, określenie „klimatyczni” nie do końca pasuje do zjawiska, o którym mówimy. Moim zdaniem mówimy przede wszystkim o osobach, które zmuszone są do opuszczenia swoich domów ze względu na zmianę środowiska. Zmiana ta następuje w rezultacie zmian klimatu, katastrofy naturalnej czy katastrofy spowodowanej działalnością człowieka, ale też coraz częściej ze względu na prowadzone inwestycje. Te zmiany środowiska w danej miejscowości, regionie czy wsi muszą być na tyle poważne, że nie pozwalają na stałe zamieszkiwanie tego terenu. Trwale wpływają na zdrowie (lub powodują śmierć) mieszkających tam osób, jak również naruszają ludzką godność. Może być to spowodowane podniesieniem się poziomu morza, skażeniem rzeki, jeziora albo przymusowym przesiedleniem ze względu na realizację inwestycji. Ocenia się, że już niedługo, z powodu podnoszenia się poziomu oceanów, takie państwa jak Tuvalu czy Kiribati znikną z mapy świata. Główny problem, o którym się obecnie dyskutuje, to co zrobić z osobami zamieszkującymi te tereny. Kolejne pytanie dotyczy tego, czy są to uchodźcy, a jeżeli nie, to kim są, jak ich zdefiniować i zakwalifikować? Władze Nowej Zelandii na przykład podkreślają, że osoby te nie są uchodźcami i kategorycznie odmawiają udzielania im ochrony międzynarodowej. I tutaj dochodzimy do szerszej kwestii. Związanej z tym, że konwencja genewska dotycząca statusu uchodźcy nie jest aktualna i przystosowana do obecnej sytuacji. Została opracowana tuż po II wojnie światowej i stanowiła odpowiedź na ówczesną trudną sytuację w Europie. Później rozszerzono jej zasięg, jednak zawarta w konwencji definicja uchodźcy pozostała niezmienna.

 

Jak więc chronić te nieobjęte konwencją genewską osoby prawnie?

Biorąc pod uwagę obecnie obowiązującą definicję uchodźcy, osoby uciekające przed zmianami środowiska nie są uchodźcami de iure. W mojej ocenie to osoby, które de facto spełniają przesłanki do objęcia ich ochroną międzynarodową (jeżeli przemieszczają się do innego kraju) lub pomocą ze strony ich państwa pochodzenia (jeżeli przemieszczają się wewnątrz swojego kraju). Przede wszystkim potrzebne jest opracowanie ram prawnych, które pozwolą na udzielanie tym osobom odpowiedniej pomocy oraz zapewnią im odpowiednią ochronę prawną. Dotyczy to przede wszystkim sytuacji, gdy państwo pochodzenia nie robi nic lub nie jest w stanie niczego zrobić w celu ochrony życia i zdrowia tych osób. Wielu ekspertów uważa jednak, że zmiany w konwencji genewskiej spowodują obniżenie standardów ochrony międzynarodowej. Niektórzy skłaniają się ku przyjęciu nowej konwencji, która będzie dotyczyła osób zmuszonych do opuszczenia swoich domów ze względu na zmiany środowiska. Inni mówią raczej o potrzebie uregulowania tej kwestii poprzez międzynarodowe prawo zwyczajowe, podobnie jak stało się w przypadku osób wewnętrznie przesiedlonych. Przede wszystkim przymusowej migracji ze względu na zmiany środowiska nie można traktować wyłącznie jako zjawiska, które dopiero będzie miało miejsce. Te procesy już mają miejsce! Dlatego należy podjąć szybkie i szerokie działania zapobiegawcze, ale również uzgodnienia prawne i przyjęcie odpowiedniej odpowiedzi na ten fenomen. Co więcej, sprawę zmian środowiska musimy traktować szerzej, również jako zmiany wywołane (celowo lub nieumyślnie) działalnością człowieka. Ma to związek np. z katastrofą ekologiczną w delcie Nigru. Skutki tej katastrofy dla ludności lokalnej są ogromne.

 

Co doprowadziło do katastrofy?

W sierpniu 2008 roku jeden z rurociągów w Ogonilandzie w Nigerii uległ awarii, co wywołało katastrofę ekologiczną w regionie. Ta z kolei w znaczący sposób wpłynęła na sytuację mieszkających tam osób. Tamtejsze tereny są bardzo żyzne i obfitujące w wodę. Jednak woda przestała być zdatna do picia, pojawiła się plaga zatruć, a skażenie w niektórych miejscach wielokrotnie przekraczało dopuszczalne normy. Władze Nigerii oraz działające tam koncerny nie podjęły wystarczających działań, które pozwoliłby zminimalizować skutki klęski ekologicznej. Ropę wydobywano nadal, nie przejmując się losem i zdrowiem okolicznych mieszkańców. Jedną z możliwości dla mieszkających tam osób stała się migracja w inne miejsca.

Climate refugees uchodzca klimat afryka 

Czy plan działania przedsięwzięty w Paryżu podczas COP21 ma szansę realnie zmniejszyć problem uchodźstwa klimatycznego?

Wątpię. Potrzebna jest przede wszystkim wola polityczna w sprawie osób, które uciekają w rezultacie zmian środowiska. Obecnie brakuje zrozumienia, że kwestia ta jest pilna. Jednocześnie większość uwagi obecnie skupia sytuacja na Bliskim Wschodzie oraz kryzysie uchodźczym i migracyjnym w Europie. Zbyt mało uwagi poświęca się natomiast zmianom środowiska i towarzyszącym im ruchom migracyjnym. Moim zdaniem niektóre z już widocznych zmian środowiska mogą być odpowiedzialne za ruchy migracyjne do Europy.

 

Myślę, że przeciętny Europejczyk zakłada, że problem osób opuszczających domy ze względu na zmiany środowiska dotyczy przede wszystkim mieszkańców biednych krajów Afryki i Azji lub dalekiej Północy. A jak wygląda sytuacja na naszym kontynencie? Czy w najbliższych dekadach również mieszkańcy Europy mogą być zmuszeni do zmiany miejsca zamieszkania ze względu na zmiany klimatyczne?

Jest to możliwe przede wszystkim z powodu podnoszenia się poziomu wody w morzach i oceanach, ale też z powodu działalności człowieka. Ocenia się, że Europie grozi przede wszystkim pustynnienie, gwałtowne zmiany pogody czy wylesianie. To będzie miało szerokie konsekwencje dla sytuacji ekonomicznej czy zdrowia Europejczyków. Przez ostanie 100 lat poziom wody w Bałtyku podniósł się o 20 cm. To jeszcze bezpośrednio nam nie zagraża, ale jeżeli taki trend się utrzyma, konsekwencje mogą być ogromne.

 

Prezydent Malediwów oświadcza, że chciałby wykupić dla swoich krajanów ziemię w Australii. Jakie jeszcze pomysły mają przywódcy co do przydzielania nowych ziem uchodźcom?

To jest chyba jeden z głównych i zasadniczo jedyny pomysł na rozwiązanie tej sytuacji. Rodzi jednak sporo pytań. Przede wszystkim, nawet jeżeli zakupiona zostanie ziemia, to co potem? Jaki będzie statusu prawny tych osób? Staną się Australijczykami czy będą posiadać paszport Malediwów? Nie znamy jeszcze odpowiedzi na te pytania.

Climate refugees uchodzca klimat afryka 2

Im więcej wiemy o historii zmian klimatu, tym bardziej widzimy, że w historii cywilizacji rewolucje, upadki dynastii czy wojny zdarzały się w czasach susz - komentuje w filmie, który powstał w ramach projektu Stacje Pogody Jacek Piskozub z Instytutu Oceanologii PAN. Czy można stwierdzić, że postępujące zmiany klimatyczne mogą zwiastować większą ilość konfliktów zbrojnych?

Nie jest to wykluczone. Aczkolwiek kwestia ta wymaga dokładnych badań. Niektórzy mówią, że jedną z przyczyn konfliktu w Darfurze, jednym z regionów w Sudanie, były zmiany klimatu i środowiska, a w szczególności ograniczenie dostępu do wody i susza. Nie bez powodu mówi się, że to właśnie dostęp do wody może stanowić (i pewnie już stanowi) zarzewie konfliktów. Zmiany klimatu prowadzące do zmian środowiska wpływają na sytuację ludzi na wielu poziomach. Ograniczenie dostępu do wody, pustynnienie czy zalewanie niektórych terenów zmusza do przemieszczania się. To może rodzić konflikty osób napływowych z lokalną społecznością. Niewykluczone, że jednym z powodów wybuchu obecnego konfliktu w Syrii również były zmiany środowiska. W 2010 roku „The New York Times” donosił, że z powodu utrzymującej się latami suszy wiele syryjskich farm ograniczyło lub przestało produkować żywność. To z kolei mogło wpłynąć na wzrost bezrobocia i w konsekwencji niezadowolenie społeczne, które przerodziło się w otwarty konflikt z władzą. Walka o pożywienie czy wodę może stanowić zarzewie poważnego konfliktu, a zmiany środowiska mogą wywoływać efekt domina prowadzący do konfliktów i wojen.

 

Co my, zarówno jako państwa, ale i poszczególne jednostki, możemy zrobić, by pomóc osobom opuszczającym swoje domy ze względu na zmiany środowiska? Co zrobić, by zapobiec tak szybko postępującym zmianom klimatu?

Wydaje mi się, że kluczowa jest edukacja i uświadamianie społeczeństwa, że zmiany środowiska mają poważne konsekwencje dla życia i zdrowia setek tysięcy osób na świecie. Musimy sobie uświadomić, przy całości złożonych problemów, które mamy w Polsce, że życie w naszym kraju jest dostanie i spokojne, o niebo lepsze niż życie w wielu innych miejscach na świecie. Ważne jest również to, aby mówić o tym w szerszym kontekście i pokazywać związki zmiany środowiska z przymusową migracją. Należy również mówić o tym, jak bardzo taka migracja jest złożona. Uchodźstwo nie jest czarno-białe. Na zjawisko migracji przymusowej, niezależnie od tego, czy ma miejsce w Europie, na Bliskim Wschodzie czy w Afryce, wpływa nie jeden element, ale szereg różnych przyczyn. Przymusowa migracja to system naczyń połączonych. Często wydaje się, że takie połączenie nie istnieje. W rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Tutaj można przywołać choćby przykład Syrii. Zmiany środowiska wpłynęły na brak dostępu do wody, a to wywołało suszę, farmy nie mogły produkować wystarczające ilości żywności, wzrosło bezrobocie i z pewnością wzrosły ceny jedzenia w regionie, to z kolei podsyciło niezadowolenie społeczne. Co stało się później wiemy wszyscy. Niestety ze zmartwieniem obserwuję obecną, bardzo płytką, bezrefleksyjną i pełną emocji dyskusję (lub może już kłótnię) o uchodźców i migrantów. Mało kto zastanawia się, dlaczego wszyscy ci ludzie uciekają lub wyjeżdżają ze swoich krajów. Niewystarczająco zagłębiamy się w skomplikowaną sytuację. Zdecydowana większość z nas z pewnością nie widzi i nie uświadamia sobie związku pomiędzy zmianami środowiska i przymusową migracją. Sama zaś przymusowa migracja postrzegana jest jako zjawisko jednowymiarowe. Niestety w Polsce zdecydowanie za mało mówi się jeszcze o tym temacie. Mam nadzieję, że organizacje pozarządowe i administracja publiczna w większej mierze pochylą się nad problemem i podejmą działania, które pozwolą na zwiększanie świadomości na temat zjawiska zmian środowiska i przymusowej migracji.

Climate refugees uchodzca klimat afryka 3

Fot. commons.wikimedia.org